Iskierka nadziei
- Znowu jest gorzej? - spytałam lekarza ze łzami w oczach, ale mimo wszystko starałam się zachować zimną krew.
- Otóż nie. Musimy jeszcze wykonać szereg badań, żeby była stuprocentowa pewność.
- Stuprocentowa pewność co do czego? - nie wiedziałam czy mam się bać, czy nie. Może już umieram, a może jednak będę żyć dalej? Doktor Hula patrzył na mnie swoim chłodnym spojrzeniem, a jego siwe włosy opadały mu delikatnie na czoło.
- Do tego, czy jesteś zdrowa. - przepraszam bardzo co? Nie, to nie jest możliwe, po prostu nie.
- Ale... ale jak to? - spytałam roztrzęsiona.
- Wyniki poprawiły się o wiele, są takie jak u zdrowej osoby. Położymy panią na oddziale i zobaczymy co i jak. Proszę na razie jechać do domu i się spakować, a 25 kwietnia o 8.00 zapraszam na oddział, tam gdzie zawsze.
- Dzię-dziękuje, dobranoc. - wyszłam z gabinetu i po prostu się rozpłakałam.
Powolnym krokiem przemierzałam kolejne uliczki Bełchatowa, i jakimś trafem znalazłam się pod halą chłopaków. Było to takie miejsce, do którego chodziłam zawsze, nie zależnie czy było dobrze, czy źle.
Łapcie taki mega króciutki rozdział, a od dziś/jutra wjadą shoty 😋 Ktokolwiek tu żyje?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro