Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 8 - Nieudana herbata [Kanada x Finlandia]

Po raz kolejny muszę pogra­tu­lo­wać kre­atyw­no­ści w zama­wia­niu. Tak więc oto kolejny ship, o któ­rym wcze­śniej nie wie­dzia­łam dla LinsyCat

Finlandia z uśmie­chem na ustach posta­no­wił umi­lić wszyst­kim spo­tka­nie mię­dzy­na­ro­dowe. Stwier­dził, że cie­pła her­batka z rumem powinna zachę­cić całe towa­rzy­stwo do bez­kon­flik­to­wego roz­wią­za­nia pro­blemu.

Jed­nak wyszło o wiele gorzej, niż Tino mógłby przy­pusz­czać. Väi­nämöi­nen zauwa­żył, że coś złego się dzieje w chwili, gdy kilka osób po wypi­ciu her­batki zaczęło padać na zie­mię.

Prócz niego kilka osób rów­nież to zauwa­żyły. Jed­nak naj­gwał­tow­niej zare­ago­wał Lukas, który z tru­dem opie­ra­jąc się o stół, zaczął pytać Fin­lan­dię:

– Co Ty tam dola­łeś?

– Coś, co było u Cie­bie w kuchni, w pudełku po her­ba­cie – odparł nie­pew­nie Väi­nämöi­nen.

Nor­we­gia zmarsz­czył brwi i rzu­cił:

– To było do elik­siru. To coś wywoła halu­cy­na­cje. Ci wszy­scy idioci zaraz zaczną coś odwa­lać. W tym ja…

I nie dokań­cza­jąc, upadł na zie­mię jak wszy­scy w pomiesz­cze­niu.

Tino roz­glą­dał się nie­pew­nie, wszy­scy w pomiesz­cze­niu prócz niego dostali her­batę z jak się oka­zało spe­cjal­nym dodat­kiem.

– Co im się stało? – usły­szał za sobą cichy głos i ze zdzi­wie­nia, że kto­kol­wiek jesz­cze nie stra­cił przy­tom­no­ści Fin szybko się odwró­cił.

– Alfred?

– Nie. Jestem Kanada. Czy im coś jest?

Fin­lan­dia zmarsz­czył brwi. Ta osoba była naprawdę podobna do USA. I chyba tylko widok leżą­cego na ziemi Jonesa, spra­wił, że Väi­nämöi­nen mu uwie­rzył.

– Wypili jakąś dziwną mik­sturę Nor­we­gii. I wszy­scy dostaną jakiś halu­cy­na­cji, ale naj­pierw zemdleli. Więc może lepiej się stąd ruszmy?

Mat­thew nie miał nic prze­ciwko, więc po chwili obaj skoń­czyli zamknięci w kan­torku, będą­cym obok sali posie­dzeń.

– Kanado – zaczął nie­pew­nie Tino. – Jak to się stało, że tylko Cie­bie omi­nęła ta her­bata?

– Po pro­stu mnie nie zauwa­ży­łeś. To nic dziw­nego. Przy­wy­kłem.

Wil­liams był mocno zaru­mie­niony, wpa­try­wał się w ota­cza­jące ich półki. Jakoby ich zawar­tość była nie­zmier­nie inte­re­su­jąca.

– Och – odparł zaże­no­wany Fin­lan­dia. – Prze­pra­szam.

– To nic. Naprawdę czę­sto wiele osób o mnie nie pamięta. Albo mnie nie widzi. Rosja raz przez przy­pa­dek usiadł na mnie pod­czas spo­tka­nia i do końca tego nie zauwa­żył.

Tino poki­wał głową, wpa­tru­jąc się w deli­kat­nie uśmiech­nię­tego Kanadę.

– Czę­sto ktoś Cię nie zauważa?

– Ym… Tak. Nawet mój brat cza­sem zapo­mina o moim ist­nie­niu.

Väi­nämöi­nen poczuł się ego­istycz­nie. On czę­sto narze­kał na brak uwagi, a co dopiero ten chło­pak. Wła­sny brat o nim zapo­mina.

– A nie pró­bo­wa­łeś zwró­cić na sie­bie uwagi? – zapy­tał Fin­lan­dia.

– Pró­bo­wa­łem. Raz nawet przy­kle­iłem sobie znak liścia klo­no­wego na czole. Tyle że ludzie, albo mnie nie zauwa­żają, albo mylą z moim bra­tem. Ta druga opcja jest gor­sza.

Tino rzu­cił mu pyta­jące spoj­rze­nie.

– Zwy­kle biorą mnie za Alfreda osoby, które go nie lubią. Kuba czę­sto nas myli. Ale jak zauważy, że to ja to zawsze prze­pra­sza.

Fin­lan­dia poczuł żal, patrząc na tego deli­kat­nie uśmie­cha­ją­cego się chło­paka. Prze­cież on sobie niczym nie zasłu­żył na taki los.

A kara, jaką jest brak zauwa­że­nia, musi być jedną z naj­gor­szych.

– A Twoi ludzie?

– Oni zwy­kle w ogóle nie zwra­cają na mnie uwagi. Nawet mój niedź­wia­dek zwy­kle nie wie, że jestem jego wła­ści­cie­lem.

Mat­thew mówił to z pozy­tyw­nym uśmie­chem, jakby opo­wia­dał o pogo­dzie, a nie o swoim pro­ble­mie.

– Dobrze, że nie wzią­łem go ze sobą. Bał­bym się, że coś mu się stało.

Tino poki­wał głową.

– Jesteś naprawdę miłą osobą, dla­czego nikt Cię nie zauważa? Prze­cież warto.

Mat­thew zaru­mie­nił się od stóp do głów. Cały czer­wony z lek­kim smut­kiem w gło­sie mruk­nął:

– Ty też mnie nie będziesz zauwa­żać. Na następ­nym spo­tka­niu już nie będziesz o mnie pamię­tać. Taki chyba mój los.

Wil­liams odwró­cił się do Fin­lan­dii, ponow­nie nie patrząc na swo­jego roz­mówcę.

– Jesteś świetną osobą i nie zapo­mnę raczej o kimś takim.

– Wszy­scy zapo­mi­nają. Mógł­bym Ci opo­wie­dzieć każdy z moich sekre­tów, bo i tak je wszyst­kie zapo­mnisz.

Väi­nämöi­nen pokrę­cił głową i dodał:

– Możesz opo­wie­dzieć. Nie jestem paplą. A w razie czego, to nie zdra­dzi­łem jesz­cze żad­nego skretu na trzeźwo.

Wil­liams spo­glą­dał na niego tymi olśnie­wa­ją­cymi oczami ukry­tymi za szkłem oku­la­rów.

– Więc ja, Mat­thew jestem nie­nor­malny.

Tino zmar­szył brwi. Nie wie­dział, o co cho­dziło chło­pa­kowi.

– Jesteś prze­cież nor­malny. Tak jak kraj może być nor­malny.

– Nie ja jestem dziwny. Będąc kra­jem powi­nie­nem myśleć o poli­tyce, dyplo­ma­cji i szczę­ściu moich ludzi. A ja myślę o tym, by zna­leźć kogoś jedy­nego. Chciał­bym być czło­wie­kiem, który ma wła­sny mały kawa­łe­czek ziemi. I mieszka w domku z uko­chaną osobą.

Väi­nämöi­nen uśmiech­nął się, słu­cha­jąc chło­paka.

– Nic w tym nie­nor­mal­nego. Każda istota pra­gnie miło­ści. A Cie­bie wypa­da­łoby obda­ro­wać ją sowi­cie. Uwierz, znam osoby, które poszu­kują tego na siłę. Mój przy­ja­ciel przez długi czas nazy­wał mnie swoją żoną. Chciał po pro­stu prze­ko­nać się, czy czuję to, co on. Jed­nak nie. Szkoda mi go, bo on też tylko szu­kał miło­ści.

Wil­liams spo­glą­dał z zacie­ka­wie­niem na Tino.

– Nie dzi­wię się mu. Jesteś naprawdę bar­dzo dobry i przy­ja­zny. No i kto nie chciałby mieć za męża świę­tego Miko­łaja? Czuć od Cie­bie taką cie­płą domową aurę.

Väi­nämöi­nen zaru­mie­nił się, sły­sząc te słowa. Jed­nak w myślach przy­znał, że to stwier­dze­nie zabrzmiało w kana­dyj­skich ustach wyjąt­kowo uro­czo.

Sam Kanada był w jego mnie­ma­niu obfi­cie dopra­wiony cukrem.

– Ty też jesteś wyjąt­kowo dobry. W końcu jako Miko­łaj mam listę złych czy­nów, a Two­ich nie ma pra­wie wcale.

Mat­thew zasło­nił dło­nią czer­wone policzki.

– Nie rozu­miem – zaczął Väi­nämöi­nen. – Jakim pra­wem Cię nie zauwa­ży­łem wcze­śniej. Prze­cież jesteś taki uro­czy… Czy ja to powie­działem na głos?

Wil­liams kiw­nął głową i nie­pew­nie odparł:

– Dzię­kuję. Ty też – wyszep­tał cichutko.

Tino zaśmiał się wdzięcz­nie i usiadł bli­żej Kanady.

– Jesteś wyjąt­kowo uro­czy, jak mówisz takie rze­czy. Ale myślę, że jeśli dłu­żej tu posie­dzimy, to chyba będę musiał wykre­ślić Cię z listy grzecz­nych.

– Tra­fię na listę niegrzecz­nych i dostanę rózgę pod cho­inkę.

Väi­nämöi­nen oparł głowę na ramie­niu Mat­thew i szep­nął mu wprost do ucha:

– Pod cho­inką też będzie cze­kał na Cie­bie Miko­łaj. Zasta­na­wiam się, czy tak słodki chło­pa­czek, jak Ty powi­nien dostać rózgę? A może lepiej rózgą?

Wil­liams poczuł, że robi się cały czer­wony i zapy­tał cicho:

– Obie­cu­jesz, że o mnie nie zapo­mnisz?

Fin­lan­dia, objął dłońmi głowę chło­paka i deli­kat­nie poca­ło­wał go w usta.

– Obie­cuję, że nie zapo­mnę ni­gdy o Tobie.

Kanada zaśmiał się cicho.

* * *

Więk­szość kra­jów za to miała poważny pro­blem, gdy wró­ciła do nich świa­do­mość. Wró­cił też szok. Nie mieli poję­cia, co się stało, obu­dzili się na podło­dze w dziw­nych pozach. A jak się oka­zalo minelo kilka godzin, pod­czas któ­rych nie mieli oni żad­nego poję­cia, co się działo.

Ale jed­nak i tak naj­więk­szą zagadką dla nich wszyst­kich było, czemu w pomiesz­cze­niu obok było tak gło­śno. Co ozna­czały te dziwne dźwięki? I co naj­waż­niej­sze, dla­czego z środka wyszedł tylko Fin­lan­dia?

Cóż nie­wi­dzial­ność Mat­thew jest czę­sto dużą zaletą.

Mam nadzieję, że się podoba, oraz że nie zawio­dłam ocze­ki­wań.

Swoją drogą ni­gdy w życiu nie zapa­mię­tam nazwi­ska Fin­lan­dii. Inne znam, ale tego nie potra­fię. W skró­cie po pro­stu otwar­cie przy­znam, że cały czas pisząc mia­łam do wkle­ja­nia jego nazwi­sko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro