Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 6 - Pozytywny błąd [Kanada x Belgia, School AU]

Zamówienie dla Zuzielka, przyznam, że ship ciekawy. Nie znalazłam ani jednego fanartu. No i, jako że Belgia nie mam oficjalnego imienia, w tekście jest nazywana Bellą Maes.

Jest to mocno zmieniony reupload.

Wielkie uniwersytety zawsze słynęły z tego, że były swoistym państwem w państwie. Tu prawo ustalali studenci, a bractwa działały niczym mafie, którym wolno wszystko.

Jednak jak powszednie wiadomo, największe łamanie prawa przychodziło podczas imprez. Wtedy osoby na stypendiach sportowych bez problemu załatwiały alkohol czy mocniejsze środku.

W uczelniach na wysokim poziomie, gdzie broniono studentów jak lwy*1*, nikt nie patrzył na prawo cywilne.

Matthew nie zdziwił się wcale na widok ogromnej kolekcji otwartych butelek. Do wyboru, do koloru. Alkohol z całego świata zdobił stolik. Chłopak nawet nie próbował zgadywać, skąd co pochodzi, jedynie zauważył, że na jednym musi być coś typowo Rosyjskiego. Nie był pewien czy to przez fakt, że słyszał o cyrylicy, czy przez o wiele mocniejszy zapach.

Uczelnie międzynarodowe tak po prostu miały. Każdy kto przyjeżdżał z Europy, chętnie brał ze sobą coś mocniejszego. W końcu w Stanach można to nabyć dopiero po ukończeniu dwudziestu jeden lat, a na starym kontynencie zezwolenie dostaje się wcześniej.

Williams chciał wtopić się w tłum, miał szczerą nadzieję, że jego brat go nie wypatrzy. I nie zrobi czegoś bardzo w swoim stylu. Matthew wiedział, że w najlepszym przypadku zostałby potraktowany jak zwierzątko w zoo. Brakowałoby tylko tabliczki pokroju "Młodszy brat kapitana drużyny footballowej".

Kanadyjczyk chciał stąd wyjść. Miał dość zapachu alkoholu, głośnej muzyki i całujących się par. Właściwie nie miał pojęcia, czemu zgodził się wpaść tu na imprezę powitalną.

W kieszeni czerwonej bluzy Matthew ścisnął swój bryloczek, z maleńkim pluszowym misiem. Miał go wewnętrznie uspokoić. Wyjątkowo niedźwiadek nie pomagał.

- Alfie! Jones! - Williams usłyszał za sobą kobiecy głos, który wyraźnie ktoś kierował w jego stronę.

Wolał jednak to ignorować. Udawało mu się to aż do chwili, gdy ktoś stanął przed nim i rzucił:

- Alfred ogłuchłeś? Wypijmy za dobry sezon.

Po czym nim Kanadyjczyk zdążył zaprzeczyć, to urocza dziewczyna wcisnęła mu kieliszek do ręki.

- Przepraszam, ale chyba mnie pomyślałaś z moim bratem...

- Niezły żarcik kapitanie.

Matthew zamrugał zdumiony, dziewczyna przed nim wyglądała na bardzo, mocno upitą. O wiele za bardzo. Nim Williams cokolwiek powiedział, blondynka przed nim wypiła alkohol i roześmiała się w głos.

- Przepraszam, ale ja naprawdę nie jestem nim...

Dziewczyna pokręciła dłonią i krzywiąc się, sięgnęła po szaszłyka w formie zakąski.

- Tak chcesz się bawić? - zapytała z uśmiechem. - To ja jestem Bella Maes. A ty?

- Matthew Williams - mruknął niepewnie chłopak.

- O ty skurwysynie - wyrzuciła Bella, śmiejąc się. - Też mogłam wymyślić inne nazwisko.

Kanadyjczyk czuł się zdezorientowany. Dla dobra ogółu wolał jednak zapytać:

- Wszystko dobrze Bella? Wyglądasz na mocno upitą...

Maes roześmiała się i przeczesała dłonią swoje włosy. Próbując stać prosto, powiedziała tylko:

- Jestem trzeźwa.

- Może lepiej odprowadzę cię do twojego pokoju? Tu jest dużo osób, które mógłby zrobić ci coś złego.

Dziewczyna przybliżyła się do niego i kręcąc głową, powiedziała:

- Martwisz się o mnie? Co myślisz, że skończę tak jak po pierwszej imprezie na kampusie? Nic mnie już nie wciągnie do łóżka Francisa.

Matthew udał, że wie, o co chodzi. No i zignorował fakt, że jego współlokator ma takie samo imię.

- Może cię odprowadzę pod twój pokój?

Dziewczyna wyglądała na zamyśloną, pokiwała jednak głową i zgarnęła jedną butelkę ze stołu wychodząc z sali.

Williams podążył za nią. Wolał nie przynieść nieszczęścia pierwszej osobie, jaką tu poznał.

Nie sądził, jednak, że tak szybko trafi do żeńskiego akademika. Znaczy robił, to w celu dbania o bezpieczeństwo.

Kiedy zauważył pokój podpisany imieniem Bella, myślał, że na tym jego rola się zakończy, ale Maes chwyciła go za rękę i podstawiła mu pod twarz butelkę.

- Co myślisz, że odpuszczę tak szybko. Ze mną nie wypijesz?

Kanadyjczyk zdumiony stwierdził, że może spróbować. Wziął niepewny łyk z gwintu i zerknął na dziewczynę. Ciecz okazała się strasznie gorzka i paliła lekko przełyk.

- Niezła minka. Ledwo kilka miesięcy wakacji, a już człowiek zapomina o studenckiej tradycji.

Bella odebrała mu butelkę i sama wzięła duży łyk.

- Jesteś teraz o wiele lepszy niż rok temu. Cieszę się, że się o mnie martwisz.

Dziewczyna w ramach podziękowania cmoknęła go szybko w usta. Nie patrząc na to, czy ktoś jest na korytarzu, czy nie. Matthew został w szoku, po tym, jak drzwi przed nim się zamknęły. Chłopak zamrugał kilkakrotnie. Właśnie przeżył swój pierwszy pocałunek. Nie wiedział za to, jak podejść do faktu, że ona była pijana i wzięła go za jego brata.

Kanadyjczyk postanowił się oddalić.

Z rana za to czekały go różne informacje. Jak się okazało, powstało wiele plotek, mówiących o tym, że Alfred Jones ma romans z Bellą Maes.

Matthew nie miał pojęcia co zrobić z tymi plotkami, szczególnie że jego brat miał dziewczynę. A ona chyba nie będzie zadowolona, słysząc coś takiego.

I tak było, gdyż Jones już dostał w twarz i został określony mianem "zdradzieckiego skurwysyna".

Bella za to niczego nieświadoma poszła na trzecią lekcję. Ignorowała to, że wyjątkowo dużo osób szeptało do siebie na jej widok. Po prostu weszła, do sali czekając na wykład, postanowiła podziękować za odprowadzenie jej. Więc podeszła do Alfreda, który siedział wyjątkowo cicho w rogu sali.

- Jones! Twoja nowa laska przyszła - stwierdził jakiś inteligent.

Maes zignorowała go i rzuciła do Alfreda tylko:

- Dzięki, że mnie wczoraj odprowadziłeś.

Oczy Amerykanina były jak spodki. Nie pamiętał, że w ogóle rozmawiał z nią, a co dopiero odprowadzał. A nie pił wcale tak dużo.

- Yyy... Ja cię gdzieś odprowadzałem?

- No, do pokoju. Nie wyglądałeś na pijanego. I się o mnie martwiłeś.

Alfred zamrugał zdziwiony. Wczoraj przecież gadał głównie z Arthurem i Anyą.

- Tobie się coś nie pomyliło? - zapytał, przeczesując włosy dłonią.

- Nie. Wczoraj się ze mną przywitałeś. I dla śmiechu przedstawiłeś jako... Hm... Coś na "m".

Jones wtedy poczuł, że zaczyna rozumieć tę sytuację. Szybko chwycił dłoń dziewczyny i nie tłumacząc jej niczego, wybiegł na korytarz. Pobiegł przed salę wykładową, gdzie lekcje powinna mieć Anya - jego dziewczyna.

I nie zważając na nic, pobiegł do niej, nie słuchając jej protestów, chwycił jej rękę wolną dłonią. I biegł dalej, miał gdzieś narzekania obu dziewczyn.

Szybko znalazł się w sali dla pierwszorocznych. I  zaczął wrzeszczeć:

- Matthew! Chodź!

Obie dziewczyny były zdumione, w chwili, gdy przed nimi pojawił się chłopak bardzo podobny do Alfreda.

- To mój młodszy brat. Jak mniemam, on cię wczoraj odprowadził. A ja wcale nie zdradziłem cię, skarbie - ostatnie słowa kierował do swojej dziewczyny.

Bella oniemiała i lekko się zarumieniła.

- Racja, Jones. Jak mogłam myśleć, że ty mógłbyś być miły.

Alfred oburzył się i już miał coś powiedzieć, ale Anya pocałowała go w policzek. I razem z nim wyszła. Zostawiając Williamsa samego z Maes.

- Przepraszam, że to tak wyszło - mruknęła zarumieniona dziewczyna.

- Nic się nie stało. Sporo osób myli mnie z Alfredem.

Bella pokiwała głową, a po chwili dodała:

- Wiesz, właściwie jesteś o wiele lepszy od niego. Co powiesz na, to byśmy kiedyś wyskoczyli, gdzieś razem. Obiecuję, że tym razem nie nazwę cię ani razu imieniem twojego brata.

Kanadyjczyk z nieśmiałym uśmiechem pokiwał głową.

Ta pomyłka wyszła im na dobre.

*1* Amerykańskie uczelnie, mają tendencję do chronienia swoich studentów przed karą. Często lekcoważone są narkotyki czy nawet gwałt. W przypadku, gdy zrobiła to osoba wybitnie uzdolniona w jakieś dziedzinie.

Mam nadzieję, że nie zawiodłam oczekiwań. Niestety, ale wyzwanie to mocno wykańcza moją kreatywność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro