Dzień 5 - O radzieckim humorze [Rosja]
Ten tekst to zbiór krótkich humorystycznych historii powiązanych z ZSRR. Trochę tu jednak czarnego humoru i postaci historycznych.
Ivan wpatrywał się w pana Lenina i marszczył brwi. Nie rozumiał nadal, o co chodziło mężczyźnie z nowym ustrojem.
- Może pan powtórzyć, bo nie zrozumiałem? - zapytał niepewnie Braginsky, patrząc na wiejskie widoki przed sobą.
Przywódca Bolszewików zirytowany warknął pod nosem i postanowił wyjaśnić, to czym jest komunizm swojemu państwu w sposób prosty.
- Spójrz tam, widzisz tego rolnika z krową?
Związek Radziecki pokiwał głową. Kilkadziesiąt metrów od nich ktoś szedł z krową.
- To zwierzę nie jest jego. Jest państwa.
Ivan zmarszczył brwi, przecież to ten człowiek ciągnął krowę.
- Słuchaj - powiedział głośno Lenin. - Komunizm jest pięknym ustrojem, bo pozbywamy się własności prywatnej. Wszystko jest wspólne. Ta krowa jest zarówno moja, jak i twoja, a także jego. Bo jesteśmy jak wspólnota, która pozwala sobie korzystać z wartości.
Braginsky pokiwał głową i rozglądał się dalej. Spojrzał na kobietę, która prała koszulę.
- A ona? Ta koszula jest czyja?
- Ta koszula jak wszystkie wartości w państwie jest wspólna. Czyli moja, twoja, jej i tego rolnika z krową. Jest każdego obywatela.
Ivan pokiwał głową, czuł, jakby zrozumiał wreszcie, czym jest komunizm. A wraz z tym przyszła do niego myśl.
- Czyli wszystko, co posiadamy, jest wspólne? - zapytał Braginsky, a jego szef tylko kiwnął głową. - To mogę teraz pójść do pańskiej... Przepraszam naszej rezydencji?
Przywódca Bolszewików oburzył się, słysząc to pytanie. I szybko powiedział:
- Rezydencja jest moja!
- Ale mówił pan, że wszystkie wartości są wspólne... - zaczął niepewnie ZSRR.
- Nie. Wszystko, co wasze jest nasze. A to, co moje jest moje.
Ivan poczuł się skonfundowany. Nadal nie rozumiał komunizmu.
* * *
Spotkania międzynarodowe podczas zimnej wojny nie należały do najprzyjemniejszych. Były za to najśmieszniejsze. Jednak nie dzięki Ameryce, który opowiadał żarty słabej jakości. A przez dyskusje polityczne.
Tak więc Alfred po wysłuchaniu od szefa, o absurdach nazewnictwa w ZSRR nie mógł tego przemilczeć.
- Wania, tobie chyba nazwę zmienią niedługo ze Związku Radzieckiego na Związek Stalinowski.
Braginsky warknął pod nosem i niechętnie odparł:
- Zamknij się. Jak na razie mam problem, bo Moskwę chcą zmienić w Stalinodar*1*.
Jones wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Myślał, że jego szef sobie robił jaja z tym tekstem, że wszystko u Sowietów chrzczą na cześć Stalina*2*.
- I co zrobisz? Chcesz zachować starą nazwę?
- Chyba zacznę protestować - mruknął Ivan. - Mnie nie zastrzelą, a w razie czego przykuję się do Lenina.
- A Lenin nie żyje przypadkiem?
- Tak, on nie żyje. Przykuję się do posągu.
Alfred wytrzeszczył zdumiony oczy. I zapytał:
- Czemu?
- Bo nawet jak pan Stalin będzie na mnie zły, to nie wyśle Lenina do łagru.
* * *
Ludzie po śmierci mają prawo raz na jakiś czas do popatrzenia na Ziemię. Nawet tym bardzo złym czasem przychodzi ten zaszczyt. Po wielu latach na to spojrzenie doczekali się dyktatorzy. Więc Benito Mussolini, Adolf Hitler i Józef Stalin dostali szansę, by spojrzeć na swoje państwa po ponad siedemdziesięciu latach.
Pierwszy patrzył Mussolini. Chciał ujrzeć potężny kraj, który podbił Bałkany. Spojrzał, a tu Włochy takie jak wcześniej. Faszyzmu brak. A na dodatek ludzie noszą kolorowe flagi.
Dyktator się zdziwił, a potem zauważył homoseksualizm. Widział, jak personifikacja jego państwa jest ruchana przez Hiszpanię.
Hitler i Stalin śmiali się z niego. A kanclerz III Rzeszy rzucił:
- Nawet twój kraj to pedał.
Potem by spojrzeć na Niemcy podszedł Hitler. Chciał zobaczyć potęgę. A tu mniejszy kraj niż był.
Spoglądał dalej i widzi uchodźców, brak rasy aryjskiej. Pieniądze, jakie wypłacają Niemcy.
A na samym końcu personifikacja jego państwa, która pieprzy drugie Włochy.
Stalin się śmiał dalej. A Hitler usiadł obok Mussoliniego.
W końcu miał się ukazać Związek Radziecki. Pozostali dyktatorzy czekali, mieli nadzieję, że tam będzie jeszcze gorzej niż u nich.
Stalin patrzy, na to co się pokazało. Ziemi jakoś mniej, nazwa inna. A poza tym zobaczył ,jak fałszuje się wybory, prześladuje homoseksualistów, zabija przeciwników politycznych.
A jego kraj grzecznie pił wódkę, w pokoju, w którym wisiał portret byłego Wodza.
Stalin skwitował to uśmiechem, spojrzał z kpiną na pozostałych:
- U nas w Związku Radzieckim, przez siedemdziesiąt lat zmieniła się tylko nazwa.
*1* Jest to historia prawdziwa, gdyż kilku ludzi w latach powojennych wpadło na pomysł, by ku czci wodzą tak nazwać stolicę. Sam Stalin jednak nie był zachwycony, gdy o tym usłyszał. Wszyscy spodziewali się, że Wódz się ucieszy i poprze pomysł. Wyszło jednak inaczej.
*2* W ZSRR bardzo wiele nazywano na cześć Stalina, oto cytat co dokładnie: dwa tuziny miast, dwa obwody, szczyty górskie, dzielnicę Moskwy, zatokę morską, nie mówiąc już o kombinatach, kołchozach fabrykach czy Kanale Białomorskim. Nawet Katowice przez pewien okres były Stalinogrodem.
Przepraszam też, ale tekst pojawił się po północy i do najlepszych nie należy. Błędy poprawię jutro, a właściwie dziś później.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro