Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 16 - Zabij wszystko, co się rusza [Wietnam]

Tekst zostanie jutro poprawiony i możliwe, że z lekka zmieniony.

Oto opowiadanie o Wietnamie dla gemmybird. Powiem wprost, widziałam, że od Ciebie dostanę coś trudnego. I musiałam czytać kilkanaście artykułów (moja wiedza o tym państwie była na takim poziomie, że jest mi wstyd). Ale i tak się cieszę z pisania!

Podpowiedź:
Wietnam - Trãn Chung Lien

Słowa: wieś, rodzina. Zinterpretowała to i użyłam w różnym stopniu.

Tytuł jest treścią rozkazu, jaki słyszeli amerykańscy żołnierze. Również taki tytuł ma książka Nicka Turse, w której zostały opisane zbrodnie w Wietnamie.

Trãn klęczała, wbijała dłonie w twardą, zbity grunt. Ziemia zachodziła jej za paznokcie, które były nienaturalnie kruche. Pękały przy każdym mocniejszym kontakcie. Nie potrafiła przebić się do gleby, którą da się uprawiać.

Ziemia była martwa. Zadbano, o to by nie miała szans obrodzić. Kobieta jeszcze raz spróbowała, tym razem przy pomocy motyki. Dalej nic. Jałowy grunt nie nadawał się na pole uprawne. Mimo że jeszcze lata temu dawał wielkie plony. Dziś to tylko kolejna zniszczona nadzieja.

Niczym piasek, który ucieka przez palce, tak uciekała ich nadzieja na lepsze życie.

Nic nie nadaje się. Przede wszystkim rola. Szkielety bydła i ubity grunt - tym były dawne gospodarstwa.

Ludność nie miała domów. Całe rodziny żyły niczym zwierzęta - ukryte w norach. Po co odbudowywać dom? Jutro i tak Amerykanie przylecą samolotami, których cywile nie mają szans zauważyć. I tak wyleci bomba. I tak wszystko cofnie się do poziomu ziemi.

I tak nie zostanie nic.

Wietnam we własnej osobie odeszła od tego wszystkiego, uciekła od polityki. Nie słuchała kłamstw żadnej ze stron. Znała przecież prawdę, przez którą nie mogła spać. Czuła wady komunizmu, ale to druga strona wypisała na nią wyrok.

Wiecznie młoda kobieta została ze swoimi ludźmi. Zignorowała podzielone władze i osiedliła się na środku kraju. Granicy między północą a południem, którą jednak ktoś zatarł.

Zrobili to żołnierze? Cywile? A może bomby?

Skóra kraju poszarzała niczym jałowa ziemia, która nie da już nigdy plonu. Jej włosy straciły kruczą czerń. Miały barwę dymu. Oczy były mętne, jakby przez lata paliła opium.

To nie narkotyk, to bomby. Siedem milionów ton bomb.

To jakby co roku zrzucano sześćdziesiąt pięć bomb atomowych, takich jak użyto na Hiroszimie.

Wietnam była chuda, jej kości wyraźnie rysowały się pod skórą. Czuła głód swoich ludzi, ten jej fizyczny pozostawał w tle. Nie ważny.

Kobieta starała się rozkopać ziemię palcami i motyką. Czuła, że plon z tej gleby nie będzie duży. O ile cokolwiek wyrosłoby. I tak nie ma nasion.

Trãn przymknęła oczy. Zmęczona usiadła, a po chwili zauważyła, że siedzi w miejscu dawnej osady. Tu kiedyś był dom. Dziś trudno się domyślić, że mógł tu stać.

Ciemnowłosa zaczęła nucić znaną sobie starą melodię jaką słyszała od Chin. Kiwała się na boki niczym w transie. Niech to zagłuszy wszystko na około.

Do jej uszu niestety dobiegł dźwięk, którego nie chciała usłyszeć. Głosy. Ktoś szedł.

Kobieta szybko zaczęła czołgać się w kierunku lasu. Nie mogła wstać, wtedy by mogli ją zauważyć. Słyszała ich głosy. Czuła to, że się zbliżają. Była pewna, że nie ucieknie.

Przestała się ruszać. Udała sztywną i leżała niczym trup. Tak też wyglądała, była trupem, szarym, chudym ciałem.

Żołnierze przeszli, nie zwrócili na nią uwagi. Liczy się zabitych. Martwi byli policzeni.

Lien słyszała krzyki. Nie była pewna czy to jej głowa, czy coś się działo blisko. Nie chciała nawet wiedzieć.

Żołnierze mogą wszystko. Wyszkolono ich. Mają wierzyć w słuszność swoich czynów. Niezależnie od tego, co szeptała ich umierająca moralność.

Każdy cywil jest zły - mówili dowódcy.

Każdy cywil ma być martwy.

Każdy cywil jest tylko statystyką.

Za podniesienie statystyki dostaje się nagrodę.

Trãn czuła, że właśnie ktoś podniósł ów liczby. Teraz już tylko czekał na swoją obiecaną nagrodę. Jak dziecko na cukierka.

Kobieta przymknęła oczy i w myślach zapytała samą siebie. Czy zabita przed chwilą pięcioosobowa rodzina była w ogóle ludźmi dla żołnierzy?

Czy tylko liczbą?

Przyznam szczerze, że temat Wojny w Wietnamie jest zbyt złożony bym mogła go dokładnie przedstawić z różnych perspektyw. Kiedyś zrobię to dokładniej i lepiej. Wtedy, gdy nie będzie mnie gonił czas w wyzwaniu.

W końcu to historia wojny, na którą składają się różne czynniki. Mamy cywili, żołnierzy, partyzantów, dowódców i ludzi, którzy wydają polecenia siedząc bezpiecznie za biurkiem ze świadomością, że ich nie dotkną konsekwencje ich decyzji.

Historia tego jest zbyt złożona jak na jeden tekst, który zaczął powstawać o dwudziestej trzeciej czterdzieści.

Nie mogę znaleźć książki wspomnianej na wstępie po polsku, a wydaje mi się interesująca i podobna, do jednej z książek, które czytałam. Chodzi mi o "Rzeź Nankinu" Chng Iris. Również brutalny dokument zbrodni wojennych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro