Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.- to twoja wina!

-Jack! Znowu przecieka!- wrzasnęłam czując wodę w butach.
-To ją wylej!- odkrzyknął z bocianiego gniazda.
-To twój "statek"!
Tak kłócąc się dopłynęliśmy do port-roial (pisownia pewnie zła. Sorki)
PERSPEKTYWA SYRIUSZA
"Przysięgam, że jeśli ubierzesz mnie znowu w te koronkowe szmatki uduszę cię własnymi rękoma, i nie będę się oglądać, że jestem synem gubernatora!"- myślałem patrząc z pode łba na krawca który miał mnie ubrać.
-To pańskie szaty paniczu.- powiedział pokazując mi jakieś pantalony.-Może być?
-Naturalnie. Są idealne.- mruknąłem. "Znaj łaskę pana"- dodałem w myślach.
Krawiec ubrał mnie. Po chwili do mojej komnaty weszła służąca i powiadomiła mnie, że jacyś chłopcy czekają w holu.
Uśmiechnąłem się i zbiegłem na dół.
W holu tak jak myślałem czekali moi najlepsi przyjaciele- James i Remus.
James był synem doradcy mojego ojca. Nasi ojcowie kiedyś nas ze sobą zapoznali i od tamtych czasów się przyjaźnimy. Z Remim jest cięższa sprawa. Jest bratem naszego miejscowego kowala- Williama Ternera (przepraszam za błąd w nazwisku) jest trochę biedny, ale ma genialne pomysły.
-Cześć Syriusz!- przywitał się ze mną jak zwykle radośnie Remus.
-Witiajcie Remusie, James'ie.- powiedział jak zwykle oficjalnie czarno-włosy.
Do dworku wpadł strażnik.
-Paniczu! Napadli nas! Musi się panicz ukryć!
-Co? Kto?
-Piraci!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro