pomoc
Było już chyba grubo po północy, jednak nadal nie mogłam zasnąć. Nagle usłyszałam cichy szept Syriusza leżącego tuż za mną:
-Rox... Śpisz?
-Nie. Nie mogę zasnąć.
Odwróciłam się, by móc widzieć jego twarz.
-Mogę ci się zwierzyć?- zapytał po chwili ciszy.
-Jasne.
-Nie chcę tam wracać.
-Gdzie?
-No... Do Port-Royal.
Trochę mnie to zdziwiło.
-Ale... Dlaczego?
Syriusz westchnął i położył się na plecach.
-Podoba mi się twoje życie...
-Moje?
-Tak... Jesteś taka wolna... Nikt nic ci nie karze... Nie mówi jak masz żyć... Możesz robić co zechcesz... Masz cudowny statek...
-Okręt Czarna Perła to nie tylko pokład, masz i żagle... Statek ich potrzebuje, ale tak naprawdę okręt Czarna Perła to wolność.- wstałam z piasku, a Syriusz zaraz po mnie.
Podeszłam blisko niego i wyszeptałam:
-Nie chcesz żyć jak ja, uwierz.
-Chcę.- odszeptał, złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
Podniosłam na niego wzrok i powiedziałam:
-Nie masz pojęcia jak wielką cenę przyjdzie mi zapłacić za tą wolność.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
Westchnęłam i zaczęłam opowiadać:
-Miałam wtedy pięć lat. Nie byłam jeszcze świadoma konsekwencji... Zgodziłam się i przez dziesięć lat razem z Jack'iem mieliśmy być kapitanami Czarnej Perły... Zawarliśmy układ z Davy'm Jons'em, że wyłowi dla nas Perłę, ale w zamian...
-Co w zamian?
-Sto lat służby na jego okręcie.- wypowiedziałam ostatnie zdanie i odwróciłam się do niego plecami.
-Chcesz się przejść?- zapytał wyciągając ku mnie dłoń.
Uśmiechnęłam się i podałam mu ręke.
*****
Ps. Dziękuje za 18-ste miejsce!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro