Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

hyhyhyhy...

-Dlaczego chcesz się zamustrować na okręt?- pytał któregoś z kolei mężczyznę Michael. Poznałam go jakiś czas temu na Tortudze i tak wyszło, że się zakumplowaliśmy. Podczas gdy mój przyjaciel zapisywał mężczyzn na okręt ja bawiłam się kompasem który jak na złość nie chciał działać. Nie pokazywał tego czego naprawdę pragnę!

-Wiem czego chcę... Wiem czego chcę!- powtarzając to otworzyłam busolę... I nic. Igiełka kompasu cały czas okręcała się do okoła. Westchnęłam i zapytałam Michaela- Ilu już mamy?

-Hmmm... Łącznie z tymi trzema mamy już.. Trzech.

-Wyśmienicie.

-Roxane! Z tego nic nie będzie!- Michael opadł zrezygnowany na oparcie krzesła.

-W sumie.... Masz rację.- posmutniałam raptownie. Wędrowałam palcem po mapie i natrafiłam na Karaiby... I przypomniały mi się wszystkie piękne chwile spędzone z Syriuszem...

-Rox? Co ci? Ten chłopak chyba serio zawrócił ci w głowie...- stwierdził Michael a na ryju miał ten swój perfidny uśmieszek.

-Pfff... Proszę cię. Jestem Roxane Sparrow.

-Dobra, dobra. Spadamy.

Oboje wyszliśmy na przystań, gdy dogonił nas wysoki, chłopak w pirackim kapeluszu.

-Znowu się spotykamy, co Sparrow?- zapytał zatrzymując mnie.

Miał on kapelusz wciśnięty głęboko na oczy, więc go nie poznałam.

-Yyyy... Schlebiasz mi synu, ale moją jedyną miłością jest morze...- chciałam go wyminąć ale ten zdjął kapelusz i rozpoznałam...-S-Syriusz? To sen?

-Yyy... Nie- odpowiedział zmieszany.

-Też tak myślałam. We śnie byłby rum.

Syriusz wyciągnął z kieszeni płaszcza butelkę i podał mi ją. Przyjęłam podarunek, odkorkowałam go i razem z Michaelem ruszyliśmy dalej na Czarną Perłę.

-Rox!!- krzyknął Syriusz ponownie mnie zatrzymując.-Co ty ze mną zrobiłaś? Wariuję przez ciebie!!  Nie mogę spać, nie mogę jeść.... I nie robię nic innego tylko w kółko o tobie myślę!!

Wybuchnęłam śmiechem i zapytałam:

-I co ja mam zrobić?

-Nie wiem!!

-Więc proponuję leki uspokajające.

-Albo odwyk.- dodał Michael i oboje zaczęliśmy się śmiać.

Syriusz westchnął i powiedział:

-Elizabeth jest w niebezpieczeństwie...

-O Boże, znowu?- zapytałam nie dowierzając -Może trzymaj ją w klatce...

-Rox... Kochałem cię kiedyś... Pozwól kochać mi cię nadal...- wyszeptał Syriusz patrząc mi w oczy.

*****
O tak! Wracam! Zdecydowałam, że będę to kontynuowała, bo zakończenie mi się nie podobało.

Do nexta!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro