Rozdział 8. Walka o życie.
/Anna/
Po tym jak Wiktor poprosił bym pojechała ze swoim zespołem pod pewien adres. Zastanawiało mnie o co chodziło Wiktorowi. Od razu tam pojechałam z Martyną i Miśkiem pod dany adres. Po drodze Wiktor powiedział mi przez radio, że Nowy ma 40% szans na przeżycie. Powiedział jeszcze, że to Nowy chciał bym pojechała tam ze swoim zespołem.
-Martyna plecak i monitor.- Powiedziałam biorąc torbę.- Misiek zostań dla pewności.- Powiedziałam i poszłam z Martyną do drzwi. Zapukałam do drzwi, a po chwili otworzyła nam ta piosenkarka. Jak dobrze pamiętam Maryna.
-Coś się stało?- Spytała się trzymając rękę na brzuchu.
-Tak. Ja i moja koleżanka przyjechałyśmy do pani za prośbą naszego kolegi.- Powiedziałam gdy kobieta nas wpuściła. Poszłyśmy do salonu. Zaczęłam prowadzić wywiad z pacjentką.
-Nie rozumiem za bardzo. Czyli mój mąż poprosił by panie przyjechały mnie zbadać?- Spytała się kobieta gdy Martyna zbierała parametry. Zaskoczyło mnie trochę to, że nazwała Nowego mężem.
-Owszem. Ma dziś urwanie głowy podczas wezwań, a strasznie się o panią martwił.- Powiedziała Martyna gdy na twarzy naszej pacjentki pojawił się lekki uśmiech.
-Gabryś cały czas jest taki. Od kąt zaszłam w ciąże stara się by mi i dzieciom nic się nie stało.- Powiedziała Maryna. Nie mogłam jej powiedzieć, że Nowy może umrzeć.- Auć... C-Chyba maluchom zaczyna się śpieszyć na świat.- Powiedziała kobieta kładąc się na kanapie. Zbadałam ją ginekologicznie. Zaczęła się akcja porodowa.
-Misiek przynieś zestaw porodowy.- Powiedziałam przez radio.
-Wybraliście już imiona dla dzieci?- Spytała się Martyna trzymając pacjentkę za rękę.
-Tak... Synka nazwiemy Wiktor. Gabryś tak chciał, a córeczkę Ania.- Powiedziała nasza pacjentka gdy spojrzałam na Marynę która spojrzała na mnie z uśmiechem. Po chwili przybiegł Misiek przyniósł zestaw porodowy.
/Wiktor/
Gdy Nowy odleciał przez wybuch bomby na kilka metrów od razu podbiegłem do niego z Piotrkiem i Kubą. Nowy był nieprzytomny, a w szyje miał wbity na prawdę wielki kawałek bomby. Oddychał ale słabo. Kuba zdjął Nowemu kamizelkę którą założył mu saper. Następnie przełożyliśmy go na nosze. Zaczęliśmy jechać w stronę karetki. Gdy leżący na noszach Nowy był w karetce, a Kuba już odpalił silnik Nowy się zatrzymał. Od razu zacząłem uciskać klatkę piersiową Gabrysia.
-Kuba nie jedziemy do szpitala! Zatrzymał się!- Krzyknął Piotrek gdy Kuba wyłączył silnik. Po około 15 minutach nadal Nowy był przez nas reanimowany.
-Analiza.- Powiedziałem patrząc na Piotrka.
-Nadal nic.- Powiedział Piotrek patrząc na monitor. Kuba przejął ode mnie uciskanie klatki piersiowej.
-Mam bardzo ważny komunikat dla młodego taty.- Usłyszałem głos Ani w radiu, a po chwili zacząłem słyszeć płacz dzieci w radiu. Spojrzałem na monitor.
-Wrócił. Kuba gaz do dechy.- Powiedział Piotrek. Kuba od razu pobiegł za kierownice. Po chwili ruszyliśmy. Wiedziałem, że Nowy nadal jest w stanie zagrożenia życia. Kiedy docieraliśmy do szpitala Nowy się obudził. Widziałem w jego oczach strach i przerażenie. W szpitalu od razu zabrali go od razu na blok. Wiedziałem, że jak wyciągną odłamek bomby z szyi Nowego może stracić głos albo gorzej. Cały czas czekałem pod salą operacyjną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro