3
Biegli właśnie w stronę domku Hermesa, ani Nico ani Harriet niebyli uznani, oznaczało to że będą mieszkać tam, oczywiście do czasu aż ich boscy ojcowie nie dadzą o sobie znać. Lulaby już tam mieszkała, stwierdziła z radością że obok jej łóżka jest jedno wolne które zwolniło się po ostatnim uznanym. Nico z radością na to przystał, była jego jedyną przyjaciółką i cieszył się że będą tak blisko. Postanowili pójść skrótem między dziesiątką a ósemką, nie przewidzieli jednak że ktoś o tej porze, prawie wszyscy byli jeszcze na obiedzie, będzie w tym miejscu, co za tym idzie, di Angelo który biegł przodem, wpadł na stojącą przed nim wysoką dziewczyną, a Harriet zaraz po nim, przez co całą trójką wylądowali na ziemi.
-Och!- dosłyszał, zbierając się z ziemi.- Nic wam nie jest dzieciaki?
Głos był wyraźnie zmartwiony. Podniósł oczy i dojrzał przyglądającą się im blondynkę z przepaską na oku. Podała dłoń kolorowookiej która siedziała jeszcze na ziemi, Nico zdążył podnieść się sam, zanim i mu podała pomocną dłoń. Teraz mógł się jej lepiej przyjrzeć, jasne blond włosy związane miała w luźny kucyk przerzucony z pleców na lewe ramię, czarna przepaska ze srebrnymi zdobieniami kryjąca prawe oko i jego lewy lazurowy odpowiednik patrzący na nich z troską jakby cała ta sytuacja była jej winą i piegi pokrywające nos i policzki porcelanowej twarzy. Miała na sobie spiżowy lekki napierśnik spod którego wystawała biała koszulka i jasne dżinsowe spodnie, przez plecy miała przewieszony biało-srebrny łuk i kołczan ze strzałami o srebrzystych lotkach. W pasie miała związaną srebrną kurtkę narciarską. A na serdecznym palcu srebrny pierścionek z perłą.
Łowczyni.
-Przepraszam was, zamyśliłam się. Nic wam nie jest.
-Nie proszę pani, nie widziałam pani tu wcześniej, jest pani łowczynią, tak?
-Tak, ale dawniej tu mieszkałam, strasznie dawno. Nawet Chejron mnie nie rozpoznał. Ale nie będę go nawiedzać. To zabawne jak wszystko się zmieniło, dawniej to był mój domek.- Wskazała na różowy domek Afrodyty.- Wtedy był ładniejszy.
-Dlaczego dołączyła pani do łowczyń?-spytała dziewczynka, a Nico próbował jak najciszej uciec z miejsca zdarzenia. Nie to że jej nie lubił, wydawała się miła ale łowczynie odebrały mu siostrę, bał się jednak że jak tylko odejdzie blondynka wepchnie jego jedynej przyjaciółce ulotkę łowczyń i nagada by i ona dołączyła.
-Ach, to nudna i trochę smutna historia.
-Proszę!- Harriet wlepiła w nią szeroko otwarte oczka, ciekawa opowieści. Można by jej wcisnąć wszystko, dlatego wolał jej pilnować.
-Ech, po wojnie nie miałam już gdzie wracać, moi bliscy nie żyli, więc opuściłam obóz, a w drodze do... właściwie do nikąd, spotkałam łowczynie. Tyle, mało to pasjonujące.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie, tu odnalazłam nową rodzinę, tylko szkoda że tak rzadko tu zaglądamy, niestety nawet wtedy nie ma spokoju by obejrzeć sobie stare śmieci, trzeba się pilnować, jedno niewłaściwe słowo i konflikt murowany. No nic, przepraszam jeszcze raz i już was nie trzymam, znikajcie dzieci.
-Do widzenia proszę pani!-wykrzyknęła radośnie czerwonowłosa, Nico też się pożegnał tylko z mniejszą energią. Po przebiegnięciu przez teren między domkami znaleźli się przed drewnianym starym domkiem, należącym do boga złodziei.- Uważaj, tu trzeba pilnować swoich rzeczy, ale nie martw się, znalazłam tajną skrytkę, jeszcze nic mi stamtąd nie zginęło więc możesz tam coś schować. Ale tylko coś cennego, ubrań nie zabierają.
Wnętrze było dość zdezelowane i przepełnione. Kiedy dziewczynka mówiła o miejscu obok swojego łóżka mówiła o śpiworze, jej łóżko też nim było.
-Tylko stali mieszkańcy mają własne łóżka, my jako nieuznani nie. W końcu, kiedyś się stąd wyprowadzimy.- powiedziała to tak, jakby nie wierzyła w ostatnie zdanie.
-A ty, ile tu już jesteś?
-Prawie dwa lata.
-Dwa lata?!- wykrzyknął, jeden ze śpiących półbogów podniósł się ociężale i wysłał mu groźne spojrzenie,"Nie czepiaj się mnie, ty masz łóżko.", przeszło mu przez myśl.
Dziewczynka jedynie uśmiechnęła się niezręcznie. Rozejrzał się po ich kąciku, był najbliżej ściany i okna wpuszczającego promienie zimowego słońca. Śpiwory leżały do siebie równolegle, przestrzeń między nimi zapełniała niewielka torba z ubraniami.
-To gdzie ta skrytka?- spytał ją cicho, by nie przeszkadzać innym mieszkańcom i nie zdradzić sekretu przyjaciółki.
-Pokaże ci gdy nikogo nie będzie, albo gdy zasną.
I tak czekając na dogodny moment siedzieli na śpiworach i rozmawiali, opowiadali o swoim życiu przed przybyciem do obozu, pasjach a Nico dodatkowo nauczył ją części zasad swojej ulubionej gry, rozegrali też partyjkę, co oczywiście skończyło się przegraną dziewczynki, i tak do ciszy nocnej. Byli ostatnimi którzy się położyli, przeszli po cichu przez pokój i gdy upewnili się że nikt nie będzie podsłuchiwał wrócili do posłań. Dziewczynka bezszelestnie uniosła swoją torbę ukazując drewnianą podłogę. Podważyła palcami deskę i z cichym skrzypnięciem wyciągnęła, ukazując swoje skarby. W środku, leżała stara bransoletka z muszelek, woreczek z pieniędzmi półbogów na czarną godzinę, dzienniczek i lekko wyświechtane pointy .
-Schowaj tam coś jeśli chcesz.-poleciła.
-Tańczyłaś?-spytał unosząc wstęgę jednego z butów.
-Trochę, teraz sprawia mi to więcej przyjemności, bo mama nie krytykuje mnie na każdym kroku.
-Nie tęsknisz za nią?
-Trochę tęsknie, może kiedyś ją odwiedzę, może rozłąka sprawi że trochę lepiej na mnie spojrzy?
-Rozumiem.
-Zostawiasz coś tu?
Nico przetrząsną kieszenie, ona trzymała tu tylko to co było najcenniejsze i czego nie chciała stracić, a nie mogła mieć przy sobie. To co miał on, to karty od Magii i Mitu, figurek nie miał ze sobą(nie pamiętam czy miał czy nie, napiszcie to może poprawie), postanowił jednak mieć je przy sobie. Jego wzrok padł na zdjęcie przestawiające jego i Biancę. Zostaw to co najcenniejsze, czego nie chcesz stracić. Z jednej strony zdjęcie poruszało nieprzyjemne wspomnienia, porzuciła go, ale nie chciał stracić jedynej pamiątki po niej. Ułożył zdjęcie na wierzchu dzienniczka i kiwną głową do Harriet by zamknęła skrytkę. Po chwili miejsce zostało przykryte deską i torbą z ubraniami, według dziewczyny, sam też dostanie jutro obozowe ubrania.
Nie przebierając się położyli się spać, zanim zamknął oczy usłyszał cichy piękny głosik, śpiewający coś, a jego powieki stały się ciężkie. Usnął snem bez jakichkolwiek koszmarów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro