Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Siedmioletnia dziewczynka o długich bordowych lokach biegła przez kasyno, matka nie pozwalała jej wcześniej opuszczać pokoju, a ona sama teraz zaczęła żałować że się jej nie posłuchała, nie rozumiała co dzieje się wokół niej, dziwnie ubrani ludzie, światła, wydające irytujące dźwięki pudła i zapachy które drażniły jej nozdrza, były paskudne, ale na szczęście tylko część osób wokół rozsiewała ten fetor, nie mniej śmierdzący ludzie, obracali się w jej kierunku i nie spuszczali z niej wzroku. Zamarła gdy pewna kobieta nagle zamazała się i przez ułamek sekundy wyglądała jak odrażający potwór. Pisnęła cicho i pobiegła, sukienka do łydek i pantofle utrudniały jej bieganie, co spowodowało że się potknęła i wylądowała pod nogami jakiejś dziewczyny, przyjrzała się jej uważnie blond loki, lekko opalona skóra, szare jakby burzowe oczy, ubrana była w pomarańczową koszulkę i potargane dziurawe spodnie, przy pasie miała sztylet, o złotawo metalicznym połysku. Nie mniej, mimo broni dość groźnego wyglądu, Harriet nie bała się jej, miała ładny zapach, sama wyglądała na niewiele od niej starszą, może o cztery lata, wyglądała na dobrą osobę, ale taką która może zrobić ci krzywdę, coś wewnątrz mówiło jej że może jej zaufać.

Spotkana nastolatka, zauważając, strach kryjący się w dwukolorowych oczach, dziewczynki, uśmiechnęła się do niej uspokajająco i zaoferowała jej rękę, Harriet, niepewnie złapała dłoń starszej dziewczyny i z jej pomocą wstała. Stojąc już o własnych siłach, spuściła wzrok, wygładziła sukienkę, po czym nie wiedząc co zrobić zaczęła wyłamywać sobie palce wciąż patrząc w podłogę, cichutko wyszeptała podziękowanie i zaczęła się nerwowo rozglądać. Annabeth widząc co robi dziewczynka, rozejrzała się w poszukiwaniu tego co tak stresuje bordowowłosą, po czym dostrzegła przypatrujących się im ludzi, niepewnie chwyciła dłoń dziewczynki i powiedziała że poszukają ustronnego miejsca, gdzie nie ma tych dziwnych ludzi.

Szły tak kilka minut, aż zauważyły niewielki kącik, Annebeth z zachwytem patrzyła na elektroniczny zestaw do projektowania, po czym wróciła wzrok na małą bojąc się że nie będą mogły pogadać jeśli ona odda się pracy a mała po prostu będzie tak siedzieć, uspokoiła się jednak gdy zauważyła że i kolorowooka coś sobie upatrzyła, by to niewielki fortepian, jakby stworzony specjalnie dla małych muzyków, tak siedząc i korzystając z zauważonych dóbr rozmawiały. Była to spokojna rozmowa, przedstawiły się, powiedziały ile mają lat, tak jak Harriet podejrzewała blondynka była od niej starsza o pięć lat, Annabeth, natomiast zauważyła zabawną zależność, nazwisko dziewczynki Lulaby jest adekwatne do jej pasji jaką jest muzyka. Rozmawiały tak jeszcze dość długo, na tę chwilę Annabeth, mogła spokojnie stwierdzić że poznała jej charakter, młoda była inteligentna, ale cicha i nieśmiała, uwielbiała muzykę i wszystko co się z nią łączyło łącznie z tańcem, ale miała pewien skrzętnie ukrywany konik, miała smykałkę do roślin i prowadziła zielnik, o czym, jak się później dowiedziała, nikt wcześniej nie wiedział. Natomiast gdy spytała dziewczynkę, czy jej coś zaśpiewa, by ją do siebie przekonać, mała nagle spanikowała, zaczęła się wykręcać że wypadła z wprawy, nie wie co zaśpiewać i że blondynka nie chce tego usłyszeć.

W pewnym momencie, odwrócona wcześniej w stronę instrumentu dziewczynka skierowała wzrok w stronę nowo poznanej blondynki i spytała.

-Co to jest?

Annabeth spojrzała na nią, zaskoczona.

-Ale co?

-No to coś co robisz. Co to jest

-Projektuje budynki.

-Ale na czym je projektujesz?

-Komputer, dość nowoczesny.

Ann zaintrygował niewiedzący wzrok kolorowookiej.

-Nie wiesz co to?

-Nie, całe to miejsce jest dziwne, takie inne. Myślisz że przenieśliśmy się do przyszłości?- W głosie dziewczynki wybrzmiewała realna ekscytacja, na myśl o nie widzianej wcześniej technologii.

-Myślisz że ludzie mają latające samochody? Albo chodzą po wodzie?

-Har, mogę mówić do ciebie Har?

-Jak chcesz, mama mówiła mi kiedyś Harii, ale jestem na to za duża.-dziecięca ekscytacja przyćmiła wcześniejszą niepewność.

-Więc Har, kiedy się urodziłaś?

-Drugiego kwietnia! A ty?

-Dwunastego lipca. A którego roku?

-Tysiąc dziewięćset trzydziestego pierwszego.

Annabeth opadła szczęka.

-H-Har który mamy rok?

-Tysiąc dziewięćset trzydziesty ósmy.

Te słowa były jak kubeł zimnej wody, już wiedziała gdzie byli i wiedziała że muszą stąd iść, a małej Lulaby nie mogła zostawić, z wcześniej prowadzonej rozmowy zrozumiała że bardzo możliwe jest że bordowowłosa jest herosem, wychowywała się z tylko jednym rodzicem, miała ADHD i dysleksje, a gdy dowiedziała się czemu uciekała mogła dorzucić jeszcze fakt, że mała widziała przez mgłę.

Gdy dobiegł do nich Percy, nawet nie zwróciła uwagi na jego tłumaczenia, uciszyła go, wyjaśniła że mała dziewczynka najpewniej jest herosem, po czym zwróciła się do kolorowookiej i wyjaśniła jej wszystko, małą pomimo początkowego niedowierzania, przekonała ich broń i fakt, że nie przywidziało jej się i faktycznie miała nieprzyjemność spotkać potwora.

Annabeth chwyciła dziewczynkę, podała jej jeden z zapasowych noży, by miała się czym obronić i razem z czarnowłosym ruszyły poszukać towarzyszącego im satyra, znaleźli go grającego w grę Vr gdzie jako jeleń polowano na myśliwych, oczywiście mała i tym razem zapytała co to, co dało córce Ateny do myślenia że kolorowooką należy poinformować że w tym miejscu czas biegł inaczej oraz oswoić z technologią i historią.

Gdy wybiegli z kasyna, adrenalina opadła a Harriet zdała sobie sprawę że opuszczając to miejsce, zostawiła w środku matkę i swoje poprzednie życie.

Nie było jej przykro, matka od przeszło dwóch lat, skutecznie obrzydzała jej pasję, zmuszając ją do ciągłych ćwiczeń i wyrzeczeń, a od pewnego dnia przestała jakkolwiek pozytywnie reagować na własną córkę, nazywała ją przeklętą, wytykała najmniejsze błędy i wypominała że coś jest z nią nie tak, że to przez nią skończyła się jej kariera i że zaprzepaściła własną.

Wiedziała że nie będzie tęsknić za tą dyktatorką, rozejrzała się po uspokajających się po biegu towarzyszach i uśmiechnęła delikatnie, może tam gdzie się kierują odnajdzie nową rodzinę.

Ale wpierw małe kroczki, ściąć włosy, w końcu matka nigdy jej na to nie pozwalała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro