Rozdział 16. Odnaleziony brat
Melissa patrzyła, jak Neil w skupieniu rysuje runę Sojuszu na przedramieniu swojej dziewczyny. Ciara wypuściła powietrze z płuc, po czym poruszyła energicznie palcami prawej dłoni, kiedy skończył.
— Bolało? — zapytał z troską w głosie, przykładając dłoń do policzka Ciary. — Starałem się rysować najdelikatniej, jak się da...
— Nie jestem z porcelany, Neil — zaśmiała się Ciara i zdjęła ze swojego policzka dłoń Neila, po czym ją uścisnęła.
Melissa uśmiechnęła się. Stała otoczona Podziemnymi i Nocnymi Łowcami, którzy zawierali sojusze z nadzieją wygrania bitwy. Właściwie to nie nadzieją, a pewnością. Nieopodal niej Simon wyjaśniał Isabelle i Alecowi, że Jace i Clary nie są rodzeństwem.
Zorientowała się, że obok niej stoi czarownik, którego niedawno widziała z Alekiem - patrzył wprost na młodego Lightwooda, nie próbując się z tym kryć. Kiedy oderwał od niego wzrok i spojrzał na Melissę, ta uśmiechnęła się do niego.
— Znów się spotykamy — zagaiła, na co on również się uśmiechnął.
—Rzeczywiście, tylko wtedy Alicante płonęło, a wszędzie były demony.
— Fakt, niezbyt ciekawe okoliczności — Melissa powoli pokiwała głową. — Melissa Herondale.
— Wiem o tym — zaśmiał się czarownik, ale uścisnął podaną mu dłoń. Właśnie w ten sposób szatynka zaskarbiła sobie jego sympatię, bo pamiętał, że niektórzy Nocni Łowcy nie zdobyliby się na uścisk dłoni Podziemnego. — Magnus Bane.
— Miło cię poznać — powiedziała, po czym spojrzała w stronę Lightwoodów. Simon wciąż z nimi rozmawiał, ale Alec raz po raz zerkał na Magnusa.
Czarownik posłał Melissie życzliwy uśmiech.
— Miło było mi z tobą porozmawiać, Melisso, ale pozwól, że w tym momencie cię opuszczę.
Dziewczyna zdążyła jedynie kiwnąć głową, bo Magnus ruszył przed siebie, torując sobie drogę przez tłum.
Melissa spojrzała w kierunku Neila i Ciary - chłopak obejmował czule swoją dziewczynę, nie zważając na pełne pogardy spojrzenia innych Nocnych Łowców. Wobec tego ruszyła w kierunku Isabelle i Simona.
Brunetka uśmiechnęła się na jej widok.
— Więc jednak masz brata — skwitowała usłyszaną przed chwilą historię.
— Co prawda dowiaduję się o tym po osiemnastu latach życia, ale różnie bywa — zaśmiała się Melissa.
— Lepiej późno niż wcale, jak to mówią — dodał Simon optymistycznie. — Widziałaś gdzieś Clary?
Melissa nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo chłopak sam ją zauważył i ruszył w jej kierunku. Teraz ona i Isabelle zostały w swoim towarzystwie.
Lightwood chwyciła koleżankę za nadgarstek i nachyliła się do niej.
— Słuchaj, pewnie będziesz chciała walczyć razem z Neilem, a ja... Chciałam odnaleźć Jace'a — powiedziała szybko. — Chcesz iść ze mną?
— Oczywiście — szatynka od razu przytaknęła. Isabelle uśmiechnęła się.
— W porządku. Musimy poprosić Magnusa o...
— Wszyscy musimy dostawać te znaki? — przerwał jej dziewczęcy głos. Obydwie Nocne Łowczynie spojrzały na wilkołaczkę, która akurat do nich podeszła. Miała oczywiście na myśli runę Sojuszu.
— Tylko jeśli zamierzasz walczyć — odparła Isabelle. — Ale do tego trzeba być pełnoletnim...
— Wilkołaki są pełnoletnie w wieku szesnastu lat — odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się.
— W takim razie powinnaś znaleźć Nocnego Łowcę, który... — zaczęła Melissa, ale nie skończyła, bo Isabelle z wrażenia złapała ją za ramię. Szatynka powiodła za jej wzrokiem i zauważyła, że w oddali Alec obejmuje mocno i całuje zaskoczonego Magnusa. Maryse Lightwood wyglądała, jakby miała dostać ataku serca.
Maia, bo tak nazywała się wilkołaczka, patrzyła na to ze zdumieniem.
— Że niby to też mamy zrobić?
Isabelle pokręciła głową.
— To jest zarezerwowane dla poważniejszych związków pomiędzy Nocnymi Łowcami a Podziemnymi — odpowiedziała, nie tracąc uśmiechu. Melissa również nie mogła się nie uśmiechnąć.
Dziewczyna prawie podskoczyła z zaskoczenia, kiedy jej parabatai położył jej dłoń na ramieniu.
— A ja zastanawiałem się, gdzie zniknęłaś, Lissa — powiedział ze śmiechem.
— Jasne, wyparowałam w niewyjaśnionych okolicznościach — roześmiała się, po czym odeszła razem z Neilem trochę dalej, by z nim porozmawiać. — Isabelle zaproponowała mi, bym poszła razem z nią znaleźć Jace'a. No i... Wiesz, ja się zgodziłam, więc nie będę mogła walczyć razem z tobą...
Neil położył dłoń na ramieniu swojej parabatai.
— Idź na ratunek swojemu bratu, Melisso Herondale — powiedział stanowczo, ale z uśmiechem. — I nie martw się o mnie, ja i Ciara sobie poradzimy.
— A ty broń dzielnie naszego pięknego Alicante, Neilu Darkflame — odpowiedziała i uścisnęła go, po czym wróciła do Isabelle, która czekała na nią, nie posiadając się z radości.
Nocne Łowczynie przedzierały się przez tłum, by dotrzeć do Magnusa i Aleca.
— Magnusie! — zawołała Isabelle, podchodząc bliżej. Czarownik spojrzał na nią pytająco. — Mamy do ciebie sprawę...
— Niecierpiącą zwłoki — dodała Melissa.
Alec i Magnus wymienili spojrzenia, ale koniec końców Bane odszedł na bok z Melissą i Isabelle, by nikt ich nie podsłuchiwał.
— W takim razie czego mogą oczekiwać ode mnie dwie Nocne Łowczynie? — zapytał Magnus, bawiąc się pierścieniami na swoich palcach.
— Prosić cię o pomoc w otwarciu Portalu — odpowiedziała Melissa, uśmiechając się promiennie.
— Portalu? — Magnus uniósł brwi. — Gdzie zamierzacie uciekać?
— Wypraszam sobie — prychnęła Isabelle. — Nie uciekać, a ratować naszego brata.
— Jace powinien wiedzieć, że on i Clary dosyć długo żyli w błędzie — dodała Melissa.
— Alec na pewno chciałby, byśmy pomogły jego parabatai — dorzuciła niewinnie Isabelle, uśmiechając się. Melissa miała ochotę parsknąć śmiechem na argument Isabelle.
Co ciekawe, skuteczny argument.
— To takie urocze, że obydwie siostry Jace'a chcą go ratować — westchnął Magnus. — Niech wam będzie, otworzę wam Portal.
Melissa bezgłośnie klasnęła w dłonie z radością.
— Dziękujemy ci, Magnusie. Jeśli kiedyś będzie ci groził jakiś demon, to dzwoń, osobiście z nim porozmawiam.
Magnus roześmiał się, po czym wyszedł razem z nimi z Sali, by otworzyć Portal. Nikt przecież nie musiał wiedzieć, że gdzieś się wybierają.
Chwilę później pojawiły się gdzieś nad rzeką i ukryły się za jednym z drzew.
— Twój bicz to dosyć ciekawa broń — powiedziała Melissa, patrząc na bicz, który otaczał nadgarstek Isabelle.
— Wiem o tym — Isabelle się uśmiechnęła. — Chcesz go przetestować?
— Jasne — Melissa wzięła bicz od koleżanki i przecięła nim powietrze. — Łał. Rzeczywiście robi wrażenie...
W tym samym momencie zauważyły, że w płytkich wodach rzeki leży Jace, a nad nim pochyla się Sebastian, który lada moment mógłby przebić blondynowi pierś sztyletem.
Dziewczyny spojrzały po sobie i już wiedziały, co mają zrobić. Bezszelestnie wyszły zza drzewa, a Melissa zarzuciła biczem w kierunku Sebastiana. Bicz smagnął go po plecach, pozostawiając po sobie ranę.
— Co do... — zaczął, ale nie zdążył dokończyć, bo sztylet wypadł mu z dłoni. Razem z samą dłonią, którą z kolei odcięła mu Isabelle, zaraz po tym, jak przejęła inicjatywę.
— To za Maxa, ty dupku — powiedziała mściwie.
— Suki — syknął Sebastian i musiał podskoczyć, by znów nie oberwać biczem brunetki. Zaraz potem zniknął w lesie, a Jace nawet nie próbował tego sprawdzać - widocznie musiał zostać mocno zraniony przez Morgensterna.
— Jace — powiedziała Isabelle przykucnęła obok niego, Melissa zrobiła to samo. Jak zauważyła, w oczach brunetki błyszczały łzy.
— Isabelle — mruknął niewyraźnie blondyn. — I litościwa pani... — najwyraźniej chciał rzucić jakimś sarkazmem, ale ciężko było mu cokolwiek wykrztusić.
— Nie odzywaj się — poleciła mu Isabelle, po czym zaczęła rysować mu iratze na piersi.
Melissa uśmiechnęła się do Jace'a, po czym ostrożnie położyła mu dłoń na ramieniu opiekuńczym gestem.
— Już wszystko będzie dobrze, słońce — powiedziała, po czym zdecydowała się na dodanie czegoś jeszcze. — Braciszku.
• • •
Wreszcie mój ulubiony moment: Seba traci łapkę, a Melissa dostaje brata w prezencie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro