Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16. Odnaleziony brat

Melissa patrzyła, jak Neil w skupieniu rysuje runę Sojuszu na przedramieniu swojej dziewczyny. Ciara wypuściła powietrze z płuc, po czym poruszyła energicznie palcami prawej dłoni, kiedy skończył.

— Bolało? — zapytał z troską w głosie, przykładając dłoń do policzka Ciary. — Starałem się rysować najdelikatniej, jak się da...

— Nie jestem z porcelany, Neil — zaśmiała się Ciara i zdjęła ze swojego policzka dłoń Neila, po czym ją uścisnęła.

Melissa uśmiechnęła się. Stała otoczona Podziemnymi i Nocnymi Łowcami, którzy zawierali sojusze z nadzieją wygrania bitwy. Właściwie to nie nadzieją, a pewnością. Nieopodal niej Simon wyjaśniał Isabelle i Alecowi, że Jace i Clary nie są rodzeństwem.

Zorientowała się, że obok niej stoi czarownik, którego niedawno widziała z Alekiem - patrzył wprost na młodego Lightwooda, nie próbując się z tym kryć. Kiedy oderwał od niego wzrok i spojrzał na Melissę, ta uśmiechnęła się do niego.

— Znów się spotykamy — zagaiła, na co on również się uśmiechnął.

—Rzeczywiście, tylko wtedy Alicante płonęło, a wszędzie były demony.

— Fakt, niezbyt ciekawe okoliczności — Melissa powoli pokiwała głową. — Melissa Herondale.

— Wiem o tym — zaśmiał się czarownik, ale uścisnął podaną mu dłoń. Właśnie w ten sposób szatynka zaskarbiła sobie jego sympatię, bo pamiętał, że niektórzy Nocni Łowcy nie zdobyliby się na uścisk dłoni Podziemnego. — Magnus Bane.

— Miło cię poznać — powiedziała, po czym spojrzała w stronę Lightwoodów. Simon wciąż z nimi rozmawiał, ale Alec raz po raz zerkał na Magnusa.

Czarownik posłał Melissie życzliwy uśmiech.

— Miło było mi z tobą porozmawiać, Melisso, ale pozwól, że w tym momencie cię opuszczę.

Dziewczyna zdążyła jedynie kiwnąć głową, bo Magnus ruszył przed siebie, torując sobie drogę przez tłum.

Melissa spojrzała w kierunku Neila i Ciary - chłopak obejmował czule swoją dziewczynę, nie zważając na pełne pogardy spojrzenia innych Nocnych Łowców. Wobec tego ruszyła w kierunku Isabelle i Simona.

Brunetka uśmiechnęła się na jej widok.

— Więc jednak masz brata — skwitowała usłyszaną przed chwilą historię.

— Co prawda dowiaduję się o tym po osiemnastu latach życia, ale różnie bywa — zaśmiała się Melissa.

— Lepiej późno niż wcale, jak to mówią — dodał Simon optymistycznie. — Widziałaś gdzieś Clary?

Melissa nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo chłopak sam ją zauważył i ruszył w jej kierunku. Teraz ona i Isabelle zostały w swoim towarzystwie.

Lightwood chwyciła koleżankę za nadgarstek i nachyliła się do niej.

— Słuchaj, pewnie będziesz chciała walczyć razem z Neilem, a ja... Chciałam odnaleźć Jace'a — powiedziała szybko. — Chcesz iść ze mną?

— Oczywiście — szatynka od razu przytaknęła. Isabelle uśmiechnęła się.

— W porządku. Musimy poprosić Magnusa o...

— Wszyscy musimy dostawać te znaki? — przerwał jej dziewczęcy głos. Obydwie Nocne Łowczynie spojrzały na wilkołaczkę, która akurat do nich podeszła. Miała oczywiście na myśli runę Sojuszu.

— Tylko jeśli zamierzasz walczyć — odparła Isabelle. — Ale do tego trzeba być pełnoletnim...

— Wilkołaki są pełnoletnie w wieku szesnastu lat — odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się.

— W takim razie powinnaś znaleźć Nocnego Łowcę, który... — zaczęła Melissa, ale nie skończyła, bo Isabelle z wrażenia złapała ją za ramię. Szatynka powiodła za jej wzrokiem i zauważyła, że w oddali Alec obejmuje mocno i całuje zaskoczonego Magnusa. Maryse Lightwood wyglądała, jakby miała dostać ataku serca.

Maia, bo tak nazywała się wilkołaczka, patrzyła na to ze zdumieniem.

— Że niby to też mamy zrobić?

Isabelle pokręciła głową.

— To jest zarezerwowane dla poważniejszych związków pomiędzy Nocnymi Łowcami a Podziemnymi — odpowiedziała, nie tracąc uśmiechu. Melissa również nie mogła się nie uśmiechnąć.

Dziewczyna prawie podskoczyła z zaskoczenia, kiedy jej parabatai położył jej dłoń na ramieniu.

— A ja zastanawiałem się, gdzie zniknęłaś, Lissa — powiedział ze śmiechem.

— Jasne, wyparowałam w niewyjaśnionych okolicznościach — roześmiała się, po czym odeszła razem z Neilem trochę dalej, by z nim porozmawiać. — Isabelle zaproponowała mi, bym poszła razem z nią znaleźć Jace'a. No i... Wiesz, ja się zgodziłam, więc nie będę mogła walczyć razem z tobą...

Neil położył dłoń na ramieniu swojej parabatai.

— Idź na ratunek swojemu bratu, Melisso Herondale — powiedział stanowczo, ale z uśmiechem. — I nie martw się o mnie, ja i Ciara sobie poradzimy.

— A ty broń dzielnie naszego pięknego Alicante, Neilu Darkflame — odpowiedziała i uścisnęła go, po czym wróciła do Isabelle, która czekała na nią, nie posiadając się z radości.

Nocne Łowczynie przedzierały się przez tłum, by dotrzeć do Magnusa i Aleca.

— Magnusie! — zawołała Isabelle, podchodząc bliżej. Czarownik spojrzał na nią pytająco. — Mamy do ciebie sprawę...

— Niecierpiącą zwłoki — dodała Melissa.

Alec i Magnus wymienili spojrzenia, ale koniec końców Bane odszedł na bok z Melissą i Isabelle, by nikt ich nie podsłuchiwał.

— W takim razie czego mogą oczekiwać ode mnie dwie Nocne Łowczynie? — zapytał Magnus, bawiąc się pierścieniami na swoich palcach.

— Prosić cię o pomoc w otwarciu Portalu — odpowiedziała Melissa, uśmiechając się promiennie.

— Portalu? — Magnus uniósł brwi. — Gdzie zamierzacie uciekać?

— Wypraszam sobie — prychnęła Isabelle. — Nie uciekać, a ratować naszego brata.

Jace powinien wiedzieć, że on i Clary dosyć długo żyli w błędzie — dodała Melissa.

— Alec na pewno chciałby, byśmy pomogły jego parabatai — dorzuciła niewinnie Isabelle, uśmiechając się. Melissa miała ochotę parsknąć śmiechem na argument Isabelle.

Co ciekawe, skuteczny argument.

— To takie urocze, że obydwie siostry Jace'a chcą go ratować — westchnął Magnus. — Niech wam będzie, otworzę wam Portal.

Melissa bezgłośnie klasnęła w dłonie z radością.

— Dziękujemy ci, Magnusie. Jeśli kiedyś będzie ci groził jakiś demon, to dzwoń, osobiście z nim porozmawiam.

Magnus roześmiał się, po czym wyszedł razem z nimi z Sali, by otworzyć Portal. Nikt przecież nie musiał wiedzieć, że gdzieś się wybierają.

Chwilę później pojawiły się gdzieś nad rzeką i ukryły się za jednym z drzew.

— Twój bicz to dosyć ciekawa broń — powiedziała Melissa, patrząc na bicz, który otaczał nadgarstek Isabelle.

— Wiem o tym — Isabelle się uśmiechnęła. — Chcesz go przetestować?

— Jasne — Melissa wzięła bicz od koleżanki i przecięła nim powietrze. — Łał. Rzeczywiście robi wrażenie...

W tym samym momencie zauważyły, że w płytkich wodach rzeki leży Jace, a nad nim pochyla się Sebastian, który lada moment mógłby przebić blondynowi pierś sztyletem.

Dziewczyny spojrzały po sobie i już wiedziały, co mają zrobić. Bezszelestnie wyszły zza drzewa, a Melissa zarzuciła biczem w kierunku Sebastiana. Bicz smagnął go po plecach, pozostawiając po sobie ranę.

— Co do... — zaczął, ale nie zdążył dokończyć, bo sztylet wypadł mu z dłoni. Razem z samą dłonią, którą z kolei odcięła mu Isabelle, zaraz po tym, jak przejęła inicjatywę.

— To za Maxa, ty dupku — powiedziała mściwie.

— Suki — syknął Sebastian i musiał podskoczyć, by znów nie oberwać biczem brunetki. Zaraz potem zniknął w lesie, a Jace nawet nie próbował tego sprawdzać - widocznie musiał zostać mocno zraniony przez Morgensterna.

— Jace — powiedziała Isabelle przykucnęła obok niego, Melissa zrobiła to samo. Jak zauważyła, w oczach brunetki błyszczały łzy.

— Isabelle — mruknął niewyraźnie blondyn. — I litościwa pani... — najwyraźniej chciał rzucić jakimś sarkazmem, ale ciężko było mu cokolwiek wykrztusić.

— Nie odzywaj się — poleciła mu Isabelle, po czym zaczęła rysować mu iratze na piersi.

Melissa uśmiechnęła się do Jace'a, po czym ostrożnie położyła mu dłoń na ramieniu opiekuńczym gestem.

— Już wszystko będzie dobrze, słońce — powiedziała, po czym zdecydowała się na dodanie czegoś jeszcze. — Braciszku.

• • •

Wreszcie mój ulubiony moment: Seba traci łapkę, a Melissa dostaje brata w prezencie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro