Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15. Dwóch Jace'ów to za dużo

Od Simona Melissa dowiedziała się, że Neil wybrał się do Dworu Faerie, by spotkać się z Ciarą. Wiedziała, że przed zachodem słońca prawdopodobnie spotka go w Sali Porozumień. Neil jednak nie pojawił się wtedy, kiedy Clary udowadniała Nocnym Łowcom, że potrafi tworzyć nowe runy, przez co Melissa zaczęła się nieco martwić. W milczeniu siedziała na schodach Sali Porozumień i obracała na palcu pierścień Herondale'ów, błyszczący w wieczornym słońcu.

— Wróci — zapewniła ją Clary, kładąc swoją dłoń na ramieniu Melissy.

Szatynka uśmiechnęła się blado.

— Wiem, że wróci — odparła, na chwilę podnosząc wzrok na Clary, po czym z powrotem opuszczając go na sygnet. — Po prostu... Jest moim parabatai i teoretycznie dokąd ty pójdziesz, tam i ja pójdę, ale... Kiedy się rozdzielamy, to zawsze troszeczkę się o niego martwię, choć wiem, że wszystko będzie dobrze...

— Bo kiedy jesteś obok niego, to zawsze możesz go zasłonić własnym ciałem? — dopytywał Simon, a Melissa uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową.

— Dokładnie tak.

Chwilę później z oddali zauważyła dwie jasnowłose postacie zmierzające w ich stronę. Jedną z nich bez wątpienia był Neil, natomiast druga była znana tylko Melissie - Simon i Clary widzieli ją po raz pierwszy. Herondale uśmiechnęła się na ich widok i wstała, by wyjść im na spotkanie.

U boku Neila szła dziewczyna o skórze w kolorze kwiatów bzu, które miała wetknięte w białe, błyszczące w słońcu włosy. Jej oczy miały niespotykany, pomarańczowy kolor, lekko przechodzący w czerwień, co upodabniało je do koloru ognia, natomiast ciemnofioletowe usta rozciągnęły się na widok Melissy.

— Melissa!

— Ciara! — zawołała szatynka, przytulając ją do siebie. — Jak dobrze znów cię widzieć.

Zaraz potem Melissa najpierw uścisnęła Neila, po czym uderzyła go w głowę, na co on spojrzał na nią ze zdziwieniem.

— Za co?

— To pierwsze za to, że cię kocham, słońce, a to drugie za to, że wyszedłeś bez słowa i musiałam się o ciebie zamartwiać — odparła, a Ciara zachichotała.

— To była spontaniczna decyzja — usprawiedliwił się Neil.

— Spontaniczną decyzją było też to, że mnie tu zabrałeś — dodała Ciara.

Neil spojrzał na nią z uśmiechem i pokręcił głową.

— A nieprawda, już dawno to sobie uplanowałem — odpowiedział i pocałował ją w policzek.

Na twarzy Melissy rozkwitł uśmiech. Clary i Simon zeszli ze schodów, by przywitać się z nowo przybyłą faerie.

— Miło mi was poznać — powiedziała Ciara, a z jej fioletowej twarz nie znikał szczery uśmiech. — Bałam się, że będę tu jedyną Podziemną, ale widocznie niepotrzebnie — dodała, patrząc na Simona.

Chłopak wyszczerzył zęby.

— Cóż, różnie to bywało pomiędzy mną a Nocnymi Łowcami...

— Nie martw się, on tylko żartuje — przerwała mu Clary i posłała mu mordercze spojrzenie.

— Przekonałam się, że istnieją Nocni Łowcy, którzy pragną zagłady Podziemnych, ale są też tacy, którzy chcą nas przed tym ocalić — powiedziała Ciara.

Neil wziął ją za rękę, ukrywając fioletową dłoń Ciary w swojej, jaśniejszej. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Przy nim czuła się bezpieczna.

Wreszcie z Sali Porozumień wyjrzał Luke. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, zupełnie jakby coś powiodło się po jego myśli.

— Udało ci się, Clary — powiedział z dumą. — Nie będzie żadnej kapitulacji, Clave zgodziło się, żebyś ich naznaczyła.

Melissa otworzyła szerzej oczy ze zdumienia i zerknęła na Clary. Uśmiechnęła się, a następnie chwyciła Ciarę za nadgarstek i poprowadziła do Sali Porozumień, gdzie z łatwością odnalazły Neila i Simona, którzy wcześniej od dziewcząt udali się do Sali Porozumień, by posłuchać, jak Nocni Łowcy debatują między sobą. Stali pod ścianą z uśmiechami na twarzach.

— Słyszałyście już? — zapytał Simon. — Clave...

— Zgodziło się na sojusz z Podziemnymi — przytaknęła Melissa, nie tracąc uśmiechu.

Jakiś czas później Melissa i Simon siedzieli wraz z Clary na podium Sali Porozumień. Neil i Ciara stali nieopodal, pogrążeni w rozmowie. Blondyn obejmował ją ramieniem, a Melissa udawała, że wcale nie zerka na nich i nie uśmiecha się jak szalona. Całe pomieszczenie było wypełnione Podziemnymi, którzy przybywali, by zawrzeć sojusz z Nocnymi Łowcami.

Melissa obracała w dłoni swoją stelę, patrząc na znajdującego się na niej ptaka z rozpostartymi skrzydłami.

— Czyli, jak by nie patrzeć, naprawdę pocałowałaś swojego brata, mimo że Jace nie jest twoim bratem — stwierdził Simon, kiedy Clary opowiedziała jemu i Melissie o tym, czego dowiedziała się od swojej matki. Szatynka była zdziwiona faktem, że to ona zajmuje miejsce Clary jako siostra Jace'a. Przez osiemnaście lat żyła w przekonaniu, że jest jedynaczką, a dopiero jako osoba dorosła dowiedziała się, że ma przyrodniego brata.

Będę dla niego najlepszą siostrą, jaką mogę, pomyślała, wciąż obracając stelę w dłoniach. Postanowiła, że porozmawia z nim, kiedy ten wróci ze swojej misji.

Zażenowana Clary uderzyła go w ramię.

— Cicho bądź, Simon — uciszyła go, na co jej przyjaciel zachichotał.

— Kiedy pierwszy raz zobaczyłam cię obok Jace'a, to nie wydawaliście mi się podobni — zauważyła Melissa, podnosząc wzrok na Clary. — A teraz jeszcze bardziej nie mogę uwierzyć, że ja jestem jego siostrą.

— No rzeczywiście, nie jesteście do siebie zbyt podobni — przytaknął Simon. — Z wyglądu, bo z zachowania to prawie jak bliźnięta.

Melissa spojrzała na niego z politowaniem.

— No niemożliwe. Nie sypię aż tak sarkazmami z rękawa jak Jace...

— Walczycie z podobnym zaangażowaniem... — argumentował dalej Simon, na co Melissa się roześmiała.

— A ja myślałam, że nie jestem sadystką...

— Polemizowałbym — powiedział Neil od niechcenia, a Melissa posłała mu mordercze spojrzenie.

— Darkflame, i ty przeciwko mnie?

Neil wyszczerzył do niej zęby.

— Do usług, Herondale.

Clary spojrzała na Simona porozumiewawczo.

— Zachowuje się jak Jace, prawda, Simon?

— Bez dwóch zdań — zgodził się Simon.

Melissa uniosła brwi z rozbawieniem.

— Kiedyś czułabym się obrażona takim stwierdzeniem, wiesz?

— Jace za to czułby się urażony twoimi słowami, bo jego zdaniem to bardzo dobrze, że bierzesz z niego przykład — stwierdziła Clary se śmiechem.

— Choć lepiej, żebyś nie brała z niego przykładu — dodał szybko Simon. — Dwóch Jace'ów to stanowczo za dużo...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro