Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Drugi więzień

Już niedługo potem Melissa, Clary, Jace, Alec i Neil znaleźli się w Gard. Neil postanowił pójść tam ze względu na to, że jako parabatai Melissy czuł się zobowiązany na walkę u jej boku, bo w zaistniałej sytuacji wszędzie mogły czaić się demony.

Clary przyklękła na trawie, by było jej łatwiej mówić do krat.

— Simon! — zawołała, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi, jakby więziony tam chłopak nie dowierzał, że słyszy głos swojej przyjaciółki. — Simon, cholerny idioto! Jestem przy oknie!

W tym momencie Simon szybko podniósł się, spojrzał w jej stronę i wytrzeszczył oczy. Zaraz potem jego blada twarz ukazała się za kratami.

— Clary? To naprawdę ty?

— Nie, królowa Amidala — przewróciła oczami, jednak uśmiechnęła się, bo cieszył ją fakt, że jej przyjaciel jest cały i zdrowy. — Zaraz cię stąd wydostaniemy.

— Lepiej się cofnij — poradził mu Jace, a kiedy Simon wykonał prośbę, chwycił kratę, która chwilę później wylądowała wewnątrz celi. Zaraz potem Simon wydostał się z pomocą Jace'a, lądując na mokrej trawie. Zauważył, że nie tylko Clary patrzy na niego ze zmartwieniem, lecz również Jace, Alec, Neil, i Melissa.

Melissa przykucnęła przy nim i obejrzała jego rany na dłoniach.

— Na Anioła, a co ci się stało w ręce, słońce?

Simon był nieco zdziwiony tym, jak został przez nią nazwany. Zatroskana Melissa potrafiła nawet do nowo poznanej osoby zwrócić się w ten sposób. No chyba, że ta osoba skrzywdziła jej bliskich, wtedy była obrzucana najgorszymi obelgami, jakie Melissie ślina na język przyniosła.

Chłopak spojrzał na swoje dłonie i machnął ręką lekceważąco.

— Nie martw się, za chwilę nie będzie po tym śladu.

I rzeczywiście, rany zagoiły się zadziwiająco szybko. Clary rzuciła się na niego i mocno uścisnęła.

— Nie miałam pojęcia, że tu jesteś. Do wczoraj myślałam, że jesteś w Nowym Jorku...

— Cóż, ja też nie wiedziałem, że tu jesteś — odpowiedział Simon i spojrzał na Jace'a. — I odnoszę wrażenie, że ktoś celowo mi o tym nie powiedział...

— Nie wyprowadziłem cię z błędu — usprawiedliwił się blondyn. — Zresztą, gdyby nie ja, spłonąłbyś żywcem, więc nie powinieneś się na mnie wściekać.

— Nie sądzicie, że to raczej nie czas na przekomarzanki? — zapytał Neil. — Powinniśmy wrócić do Alicante, zanim całkowicie spłonie.

Pozostali zgodzili się z nim i mieli zbierać się do odejścia, kiedy odezwał się Simon:

— Samuel. Musimy uratować Samuela.

— Kogo? — zapytały jednocześnie Clary i Melissa.

— Samuela. Jego również tu przetrzymują. Jest w celi obok — wyjaśnił Simon.

— To ta sterta szmat, którą widziałem raz przez okno? — zapytał Jace, na co Melissa obdarzyła go oburzonym spojrzeniem.

— Morgenstern, może z szacunkiem?

— Proszę o wybaczenie, litościwa pani Herondale — odpowiedział niewinnie.

— Chyba naprawdę się pogniewamy — westchnęła Melissa.

— Nie zniósłbym takiej straty, o, pani — dalej rzucał ironią. Melissa potrząsnęła głową.

— Przystopuj, Morgenstern. Musimy wydostać tego człowieka z celi.

Jace faktycznie przerwał i spojrzał na Simona, który próbował skontaktować się z Samuelem.

— Samuel? Samuel! Jesteś tam?

— Zostawcie mnie w spokoju! — usłyszeli w odpowiedzi chrapliwy głos, dobiegający z wnętrza celi.

Simon nie dał za wygraną. Spróbował wyszarpnąć kratę, jednak ta nawet się nie ruszyła.

— Przecież tu zginiesz, Samuelu!

Jednak Samuel ani myślał zgodzić się na otrzymanie pomocy. Jace widcznie miał dość przekomarzanek z więźniem, więc jednym kopniakiem usunął kratę.

— Wynoście się stąd! — krzyczał Samuel. Jace wywrócił oczami z irytacją.

— Musiałeś zakumplować się ze świrem? Nie mogłeś liczyć płytek na suficie albo oswoić myszy?

Po tych słowach nie czekał na odpowiedź, tylko wślizgnął się do celi. Clary i Alec szybko ruszyli do niego, jednak blondyn zdążył już zniknąć w środku.

— Jak mogłeś mu na to pozwolić? — zapytała Clary Simona z irytacją.

— Znasz Jace'a. Nie zostawiłby tego faceta na śmierć — odpowiedział Alec, który doskonale znał swojego parabatai.

— W końcu jest Nocnym Łowcą — dodała Melissa.

Simon był gotów wejść za Jacem do celi, by ratować swojego znajomego, jednak nie musiał uciekać się do takiego rozwiązania, bo blondynowi udało się swoimi siłami zmusić Samuela do ratowania się. Kiedy wśród dymu zauważył parę rąk, Simon rzucił się, by wyciągnąć więźnia z celi. Neil od razu postanowił mu pomóc i razem wydostali Samuela z celi.

Chwilę później wyszedł również Jace. Co prawda początkowo Clary i Melissa chciały pomóc mu w wydostaniu się, ale stwierdził, że poradzi sobie sam, kiedy z ich pomocą uderzył głową o parapet. Zrezygnowany opadł na trawę, jęknął z bólu i utkwił wzrok w niebie.

Melissa stanęła nad nim i spojrzała na niego ze zmartwieniem.

— Będę żył, litościwa pani — powiedział, widząc jej spojrzenie. Nieprzekonana szatynka kiwnęła głową, natomiast Jace usiadł prosto. — Wszystko z nim w porządku? — zapytał, wskazując podbródkiem na Samuela.

On natomiast siedział skulony na ziemi i kołysał się w przód i w tył i nie wydawało się, by wszystko było w porządku. Alec pochylił się, by dotknąć jego ramienia, lecz Samuel prawie się przewrócił, chcąc uniknąć dotyku Aleca.

— Zostaw mnie w spokoju, Alec.

Chłopak zastygł w bezruchu, a jego niebieskie oczy momentalnie się rozszerzyły.

— Co takiego powiedziałeś?

— Powiedział, żebyś zostawił go w spokoju — przypomniał Simon oczywistym tonem.

Alec jednak go zignorował. Spojrzał na Jace'a, który pobladł i zaczął podnosić się z ziemi. Melissa niezbyt rozumiała sytuację, jednak podejrzewała, że możliwe jest, że Samuel zna Jace'a i Aleca. Bo w innym wypadku skąd znałby imię Aleca?

— Samuelu, zabierz ręce z twarzy — poprosił go brunet, jednak więzień ani myślał spełnić prośby - ukrywał twarz w ramionach.

Simon próbował obronić znajomego, gdyż był przeciwny takiemu traktowaniu, jednak nikt nie zwracał na to uwagi - Jace i Alec za wszelką cenę chcieli dowiedzieć się, kim jest owy mężczyzna. I dowiedzieli się, jednak w życiu nie podejrzewali, że będzie to Hogde Starkweather, który był ich dawnym opiekunem.

Jace i Alec widocznie byli dosyć poruszeni spotkaniem z Hogdem i raczej nie zamierzali rozwiązać tego na spokojnie i bez krzyków. Nawet Alecowi, który zazwyczaj był dosyć opanowany, w końcu puściły nerwy. Melissa i Neil nie wtrącali się, uważając, że skoro to ich nie dotyczy, to powinni pozwolić Jace'owi i Alecowi wyjaśnić to i owo z Hogdem. Simon co prawda próbował się wypowiedzieć, jednak został uciszony przez Jace'a.

Po jakimś czasie niezbyt spokojnej rozmowy dowiedzieli się, gdzie znajduje się Lustro Anioła. Było to, rzecz jasna, Jezioro Lyn, którego woda omal nie zabiła Clary.

Nikt nie spodziewał się, że nie wiadomo skąd nadleci sztylet, wbijając się w pierś Hodge'a. Melissa i Neil, którzy dotąd stali trochę dalej, zrobili kilka kroków do przodu, a Melissa powstrzymała się od krzyknięcia z zaskoczeniem. Zaraz po ułożeniu rannego bezpiecznie na ziemi, Alec ze zrezygnowaniem spojrzał na Jace'a, jakby myślał, że to on jest odpowiedzialny za przebicie sztyletem Hogde'a.

— Daję słowo, że to nie ja — zapewnił go Jace, a jego twarz była bardzo blada. W dłoni wciąż trzymał swój nóż, więc było jasne, że to raczej nie on wbił broń w byłego opiekuna.

Simon obrócił się, by spojrzeć za siebie. Najwyraźniej zauważył coś w ciemności, biorąc pod uwagę, że wampiry miały o wiele lepszy wzrok, niż Nocni Łowcy. Clary również spojrzała za siebie, a następnie zrobiła to również Melissa, którą zaciekawiło, co Simon zobaczył w ciemności, a po chwili jej ciemnoniebieskie oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, kiedy na trawie pojawił się ogień. Neil automatycznie chwycił szatynkę za nadgarstek.

W końcu zauważyli ciemny kształt powoli wyłaniający się z ciemności. Kiedy podchodził bliżej, mogli już zauważyć czarne włosy w nieładzie i ciemne, dosyć znajome oczy.

Nikt się nie spodziewał, że to Sebastian potrafi tak celnie rzucać nożem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro