Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIV

(Dalsza część)

Ufam Harremu i wierzę, że po pierwsze, nie wykorzysta mnie, a po drugie, zrobi to z czułością, a nie z chęcią spełnienia swoich potrzeb, jak miał to Zayn.

- Harry, chcę to zrobić, proszę – podniosłem wzrok na chłopaka, który dotykał mojego ciała, coraz bardziej intensywnie.

Chłopak wchodził ze mną po schodach, puszczając mnie przodem. Może było to całkiem oczywiste, ale dla faktycznej pewności kręciłem biodrami bardziej niż powinienem. Impreza trwała, a nikt nie przejął się nagłym zniknięciem jubilata. Na szczęście moi rodzice wyjechali, przez co urządzenie takiego wydarzenia, nie było zbyt pracochłonne. W całym tłumie zdołałem wypatrzeć tylko Niall'a, który, o cholera, czy to był Liam? Dlaczego do Nandos Niall'a Harry zaprosił na swoje urodziny nauczyciela? Przecież Niall i Irlandzka wódka nie dadzą za wygraną i zrobią mu loda w toalecie, albo jeszcze gorzej, przed wszystkimi! Nikt nie zna tego oblicza blondyna, kiedy jest pijany oprócz mnie. Szczególnie, że jego crush najpewniej właśnie teraz rozmawia z nim o jakiś x i y. Czy wspominałem już, jak ja szukałem swojego x? To się właśnie może za chwilę zdarzyć z Niall'em. Już sobie wyobrażam te jakże zalotne, matematyczne, podniecające teksty typu „Chcę Pan włożyć swoje y do mojego x, a potem wspólnie znaleźć z?". Definitywnie potrzebowałem powiadomić blondyna, że jego tłumaczenie co do szukania prostaty jako literki w matematyce, jest chujowe.

- Skarbie – usłyszałem szept przy swoim uchu, a tuż po tym duże dłonie Harrego złapały za moje pośladki. Wypiąłem je trochę, czując jak krocze loczka do nich przylega. - Mógłbyś przestać kołysać biodrami, jak wchodzisz po schodach? Jeszcze troszkę, a będziemy u Ciebie w pokoju.

Nigdy nie lubiłem igrać z ogniem, co innego z Harrym. Czułem jak chłopak lekko łapie moją pupę, dlatego zacząłem nią kręcić bardziej niż przedtem, a po chwili jęknąłem głośno. Moje policzki spaliły się z zażenowania, kiedy serce przyśpieszyło. Dlaczego te cholerne schody były tak długie i kręte, kiedy jeszcze dzisiaj wejście na nie zajmowało mi kilka sekund, a teraz trwa to wieki, szczególnie, kiedy zostaję przyciśnięty do ściany, a ciepłe pocałunki okalają moją szyję.

- Hazzie – piszczę trochę dziecięco przezwisko Harrego, które używałem zazwyczaj będąc dzieckiem, jak widać niewiele się zmieniło. - Mhm – zamruczałem, kurczowo zaciskając piąstki na bluzce loczka, która najpewniej stawała się wymięta.

Chłopak nie krępował się, wsuwając pod moją długą koszulkę swoje duże dłonie, a przechodzący ludzie prawdopodobnie byli na tyle upici i nieświadomi, że nie przejęli się tym zjawiskiem dwóch chłopców całujących się na schodach.

- Louis, Boże, nawet nie wiesz, jak dawno chciałem to zrobić – mówił pomiędzy składanymi pocałunkami na mojej żuchwie, podczas gdy jego dłonie śledziły moje żebra, a następnie sutki.

To były chwile, nawet sekundy, może jeszcze mniej, kiedy niepostrzeżenie wpadliśmy do mojego pokoju. Harry nie krępował swoich ruchów, od razu przystąpił do czynności zdejmowania bluzki, a moje oczy rozszerzyły się w świadomości tego, co właśnie mamy zamiar zrobić. Dopiero po przekroczeniu mojej sypialni, dziwne skurcze objęły mój brzuch, jakbym zaraz miał zwymiotować co najmniej dzisiejsze śniadanie na tę myśl. Kochałem Harrego głębiej, niż jakikolwiek ocean sięga dna, jednakże, nie chciałem zostać w jakiś sposób wykorzystany, zabawiony, a na koniec oddany, do kolejnego potrzebującego.

Loczek podszedł do drzwi i zamknął je, przekręcając zamek, a jedna z piosenek The Vamps ucichła do minimum. Stłumiony głos Bradley'a oraz mój szybki oddech naprawdę nie pomagał w tym niecodziennym obrocie sytuacji. Nie wiedziałem, jak mam postępować z takim fantem, kiedy seks z Zayn'em był dla mnie czymś błahym, nic nie znaczącym, zapomnianym. Nie martwiłem się o to, czy wykonam podczas naszego stosunku jakikolwiek zły ruch, ponieważ nie zależało mi na nim. Teraz jest zupełnie inaczej. Czuję się jak dziecko poznające słowo 'pochwa' albo 'penis', zażenowanie i infantylnie.

- Jeżeli nie chcesz, możemy tego nie robić. – usłyszałem głos Harrego, który mnie ocknął z zapatrywania się w jego wyrzeźbione mięśnie brzucha. - Przepraszam, że nalegałem ... - mówiąc, loczek zaczął z powrotem zakładać koszulkę, a ja zacząłem panikować. Taka szansa może się nie powtórzyć. Zielonooki mógłby uznać, że nie czuję tego samego, co on odczuwa do mnie. Kompletna błazenada, przecież nie wyobrażam sobie nie posiadania uczucia skręconego brzucha, kiedy On przechodzi obok mnie, a jego gorzkie perfumy łaskoczą moje nozdrza. Nie mogę wyobrazić sobie nie darzenia go swoim rozemocjonowaniem, które prowadzi mnie do skrajnego myślenia. Od płaczu nad tym, że nie mogę go mieć, przez poczucie ciepła, kiedy jest obok, aż po motylki w brzuchu, podczas gdy on po prostu się o mnie troszczy.

- Chcę, Harry – podszedłem do chłopca, hamując jego ruch, co do założenia koszulki. - Nawet nie wiesz, jak bardzo mi na Tobie, nawet pieprzony młody Leonardo DiCaprio nie podnieca mnie tak bardzo jak Ty! - zaśmiałem się, a olbrzymi banan wykwitł na twarzy Harrego. - Poza tym, muszę Ci jeszcze wręczyć ten drugi prezent, zapomniałeś?

Pociągnąłem Harrego za szyję do pocałunku, który on oddał żarliwie, zanurzając swoje dłonie w moich pośladkach.

- Twoje dziewictwo, tak? - loczek zachichotał w moje usta, nie przestając ich cmokać, jednak mój uśmiech zaczął z nich powoli schodzić. Harry nawet nie wiedział, że to nie z nim stracę dziewictwo, kiedy on właśnie ze mną nie będzie już prawiczkiem.

- Ale na trzeźwo tego nie robię! - krzyknąłem, sięgając dłonią do komody, gdzie miałem schowaną małą flaszkę i dwa kieliszki.

Zaskoczenie Harrego było co niemiara. Najpewniej nie uważał mnie za tak nieprzestrzegającą zasad osobę. Objął mnie od tyłu dłońmi, a następnie wziął swój napełniony kieliszek i przechylił go do swoich ust, nie krzywiąc się, podczas gdy ja miałem zgryzotę na twarzy godną mistrza trzeźwości.

- Jesteś uroczy – chłopak zaśmiał się, stykając nasze gorzkie usta ze sobą. - I mam nadzieję, że w końcu mój.

***

Harry powoli we mnie wchodził, trzymając mnie za ręce, gdybym potrzebował jakiejś otuchy. To był naprawdę dziwny stosunek, raz mogliśmy śmiać się od ucha do ucha z naszych zachowań, a następnie pojękiwać z przyjemności. Czułem się zupełnie inaczej, aniżeli z Zayn'em, bardziej znaczący i kochany.

- Kurwa, Louis – Harry jęknął wchodząc we mnie, aż po jądra, kiedy jego nos stykał się z moim. - Nie mogę uwierzyć, że właśnie to z Tobą robię.

Próbowałem się uśmiechnąć, ale zamiast tego krzyknąłem głośno, najpewniej przekrzykując aktualnie lecącą w salonie piosenkę Maroon 5. Loczek zaczął bezustannie celować w moją prostatę, czasami wręcz przetrzymując w tamtym miejscu swojego penisa, na co jęczałem głośniej i boleśniej.

- Przyśpiesz, Hazzie, proszę – stękałem, czując jak chłopak słucha się mnie, a jego biodra szybko i równocześnie głęboko uderzają w moje pośladki, tworząc je czerwonymi. Harry w końcu przewrócił mnie na brzuch i wypiął mój tyłek, dając mu silne uderzenie. Takim sposobem mógł wchodzić we mnie głębiej i szybciej, choć nie mogłem widzieć jego opanowanej przyjemnością twarzy.

- Och, Louis, jesteś blisko? - zapytał, kiedy pieprząc mnie szybciej, obramowanie łóżka zaczęło obijać się o nowo pomalowaną ścianę.

Nie mogłem mu odpowiedzieć, kiedy jedyne co wychodziło z moich ust to sapanie i słowa typu 'jeszcze', 'mocniej', 'dobrze' z przedłużeniem „e" na końcu. Jednak podczas długiego jęku, zdołałem wykrzyczeć 'blisko!' wprost do mojej nasiąkniętej śliną poduszki. Harry splótł moje ręce za plecami i zaczął mocniej wchodzić, wręcz warcząc pod nosem.

Moje oczy zalały mroczki, a sperma rozlała się na pościel, kiedy z głośnym jękiem doszedłem. Loczek długo tego nie robił, a śmieszny dźwięk lubrykantu w moich pośladkach oraz penisa Harrego wchodzącego w nie, roznosił się po pokoju. Zielonooki po raz ostatni, najboleśniej wbił się we mnie, spuszczając się głęboko w moim odbycie z głośnym krzykiem i wierzganiem.

- Boże – położył się na moich plecach, wciąż będąc w środku mnie. - To było ... woah. Chyba nigdy tego nie zapomnę. - zaśmiał się, całując tył mojej szyi, podczas wychodzenia z mojej zaciskającej się dziurki. - Przepraszam, zapomniałem o tej prezerwatywie, to problem?

Powiedziałem ciche 'nie' w myślach, ale wiedząc, że Harry tego jakkolwiek nie mógł usłyszeć, po prostu pokręciłem głową. Czułem się zadowolony, ponieważ loczek nie był taki zawzięty. Już za pierwszym razem, kiedy stęknąłem z bólu, chciał się wycofać, wypytywał, czy chcę przestać i dla ulgi całował mnie po całym ciele. Mogłem poczuć, jak bardzo Harry mnie kocha, po tak małych gestach z jego strony.

- Skarbie, pójdę po chusteczki, dobrze? - chłopak ułożył mnie wygodnie na pościeli, kiedy ja sam zaciskałem mięśnie swojej dziurki, aby ta cholerna sperma nie wylała się na pościel, jednak krople i tak już poleciały.

Po dosłownie chwili Styles wrócił z chusteczkami i zaczął mnie wycierać, a także kawałek prześcieradła na który się wcześniej spuściłem.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham Louis, od pieprzonych lat – chłopak uśmiechnął się po skończonej robocie, kładąc się koło mnie, a ja wtuliłem się do jego boku, jak do misia, dużego i puszystego. - A dopiero teraz zdałem się na odwagę i postawiłem się ojcu.

Jakby tu nie zapomnieć o sytuacji rodzinnej Harrego. Nie bez powody nocował u mnie prawie codziennie, plus przesiadywał, przynajmniej do wieczora. Pamiętam naszą rozmowę z parku, przy skręcie Zayn'a, kiedy opowiedział mi o rozstaniu swoich rodziców. Matka przestała się z nim komunikować, a ojciec jak dawniej wrócił do picia. Harry miał już 19 lat i nieraz opowiadał mi o próbie przeprowadzki, zbierając na nią fundusze. Z tego co Harry opowiadał mi, jego ojciec miał także tendencje do wyśmiewania go i nieczęsto bicia, ale loczek nigdy nie płakał, przynajmniej będąc koło mnie udawał marmur nie do zbicia.

- Tak bardzo się cieszę, że podzielasz moje uczucia, Hazzie. – bąknąłem, chowając twarz w jego szyi, jak dawny, płochliwy Louis. - Ale nie chcesz wykorzystać moich uczuć, tak? Obiecujesz?

Chłopak zaśmiał się, unosząc moją dłoń do góry.

- Obiecuję, że już nigdy, przenigdy Cię nie zranię Louis'ie Tomlinson'ie. – wystawił swój mały, a jednak duży palec naprzeciw mojej dłoni.

Z lekką niepewnością, złączyłem nasze palce razem, patrząc na małe iskierki w oczach Harrego, mojego Harrego.

Chłopak jeszcze nie wiedział, że wszystkie te obietnicy zdąży złamać i będą gówno warte, jak słowa rzucane na wiatr.

---

Uhm, przepraszam za zjebiozę i w tym rozdziale (jak zwykle hehe ale śmiesznie). Także wstawiam w piątek, bo przez pieprzone 3 dni szkoły byłem człowiekiem warzywem, które się tylko uczyło :) A ogółem teraz jestem chora także, kurwa, gdzie jest sens? Akurat zachorowałam na dni wolne :) Ja pierdole :)

Dziękuję za wszystko!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro