Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Harry – 17

Louis – 15

Lol, dlaczego niektórzy myśleli, że poprzedni rozdział był ostatni, czy coś? xD Jeszcze nawet połowy tutaj nie ma :')

Louis

Siedząc w klasie matematycznej, a przed oczyma mając powtórzenie z potęg i procentów jedyne czego chciałem bardziej niż uciec z matematyki, to zobaczyć swoje Hazzę. Cały dzień dzisiaj chodził w skowronkach i chwalił to, jak ślicznie wyglądam w czarnej spódniczce. Co prawda po tym całym incydencie, bałem się chodzić w takim odzieniu w pobliżu Zayn'a, jednak naprawdę dobrze się w tym czułem, a mulat przestał mnie napastować. Na barkach narzucony miałem niebieski sweter, dosyć krótki, aby podkreślić krój spódniczki kończącej się w połowie ud.

- I jeżeli chcemy obliczyć kieszonkowe córki Pana Brown'a, które wzrosły tyle, ile procent wzrósł zarobek Pana Brown'a, musimy ...? - nauczyciel z kredą w ręce obrócił się w stronę klasy, która równie zaintrygowana przyglądała się swoim butom. Chodzenie do tablicy było czystą udręką, szczególnie dla mnie, kiedy będąc małym, bezradnym chłopcem, umiałem płakać kilka godzin w ramię Harrego, iż matematyk na mnie nakrzyczał. - Louis, może ty?

Popatrzyłem miną zbitego kotka na swojego profesora. Co jak co, ale był naprawdę przystojny. Karmelowe włosy, zawsze ulizane i kilka tatuaży, jednak zakrytych przez ubiór. Pan Payne był jednak całkiem rygorystycznym nauczycielem.

Westchnąłem męczarnie i gdy wstałem, poczułem jak coś wbija się w mój brzuch. Auł, to chyba było poczucie zjechania dnia dzisiejszego. Chwyciłem kredę w palce, ale ta szybko się z nich wyślizgnęła, kiedy matematyk idąc zahaczył o mój bark. Schyliłem się trochę, ale zupełnie zapominając o tym, że mam na sobie spódnicę. Klasa była nieprzejęta, jednak kiedy szybko się wyprostowałem, zobaczyłem spojrzenie profesora, którym obdarowywał moją pupę.

- Dalej, Louis, pisz.

Wzdrygnąłem się, przykładając kredę do tablicy, kiedy nagle do sali wparował Malik.

- Przepraszam, ale Pani dyrektor prosi Louis'a do siebie.

**

Cóż, Pani dyrektor wcale nie prosiła mnie do siebie. Zayn po prostu wykorzystał okazję, żeby móc trochę zmacać mój tyłek, kiedy byliśmy poza klasą. Tak czy siak, uratował mnie przed tym cholernym zadaniem.

- Mały, wtedy nie chciałem się tak bardzo spłoszyć, poza tym wyglądasz ślicznie w tej spódniczce. - uśmiechnął się do mnie łobuzersko, na co wywróciłem oczyma. Zayn był ostatnią osobą, z którą chciałbym się przyjaźnić, czy coś więcej.

- Okej, dzięki za ten ratunek, ale teraz pozwolisz, że pójdę na wf, zobaczyć jak Haz biega, tak? - zaśmiałem się na myśl zobaczenia tych wszystkich piszczących nastolatek, pośród tego, jak loczek zwracałby uwagę tylko i wyłącznie na mnie.

- Uh, jak wolisz. - oddalił się, jednak zanim zniknął z pola mojego widzenia, podbiegł do mnie i chwycił w talii.

- Z-zayn, co ty ...?

Mulat wpełzł dłonią pod moją spódniczkę, ściskając jeden z moich pośladków i uśmiechając się zbyt zadziornie niż miał to w zwyczaju. Po raz kolejny odepchnąłem go i wywróciłem oczami. Tak naprawdę przez te dwa lata dużo się zmieniło. Nie dałem się Zayn'owi podporządkowywać, zacząłem mu pyskować, co o dziwo go podniecało jeszcze bardziej.

- Na razie. - pożegnał się ze mną, zostawiając mnie w totalnej rozterce.

***

- Woah, Harry! - jakaś dziewczyna darła się w wprost do mojego ucha, kiedy chłopcy grali treningowy mecz koszykówki. - Szybciej, bierz go mięśniaku!

Cóż, naprawdę zaczęły mnie boleć uszy od jazgotu Eleanor, dziewczyny, która od dawna była prowadzącą cheerleaderką z tytułem największej piękności szkolnej.

Harry podczas wracania na swoje pole, przeleciał wzrokiem po trybunach, trafiając na moje błękitne spojrzenie. Cmoknął do mnie, puszczając mi oczko, a ja zarumieniłem się sowicie. Natomiast dziewczyna obok posłała mi karcące spojrzenie. I co teraz? Harry mnie kocha, więc wyjdź.

Po czasie trening dobiegł końca, a Harry spocony, pełen potu, wręcz ociekający zjawił się na trybunach, wycierając swoje umięśnione ręce w ręcznik.

- Hej. - przywitał się ze mną i z Eleanor.

- Hej – uśmiechnąłem się do chłopaka, zagryzając wargę. Wyglądał idealnie. Pierwszy raz tak o nim myślałem. Harry był czystym ideałem. Śliczny, wysportowany, rozumny i zabawny, a co najważniejsze przekochany. Uwielbiałem jego troskę o mnie, to jak nigdy nie odmawiał mi wspólnych buziaków, ani przytulania po nocy. Miałem 15 lat i musiałem przyznać, że Harry w pewnym stopniu mnie pociągał.

- Hej, skarbie! - Eleanor uwiesiła się na szyi mojego Harrego. Czy ona chcę się zbłaźnić? Wiadome jest to, że Harry ją odrzuci, a następnie pójdzie ze mną do domu pomóc mi w matematyce, a w nagrodę dając słodkie buziaki.

- Uhm, Louis – chłopak zaczął trochę niezręcznie, obejmując dziewczynę w pasie. - Poznaj Eleanor, moją dziewczynę.

I tak właśnie oto moje serce ścisnęło się i wykrwawiło na boisku szkolnym, podczas gdy El całowała szyję mojego Harrego. Harry już nie był mój?

***

Westchnąłem ciężko, opierając się o tył kanapy. Zagłówek był zbyt wysoko, przez to, że ułożyłem się na siedzeniu niczym flejtuch, ale to i tak nie pomagało, widząc jak El siedząc na kolanach Harrego, bawi się jego lokami. Te kędziorki były moje! Dlaczego on traktuję ją jako coś więcej, kiedy jeszcze wczoraj nie mógł spojrzeć na nikogo innego oprócz mnie? Czy zrobiłem coś źle?

- Daj mi buzi, kochanie. - El szepnęła na tyle głośno, że zakrztusiłem się swoim popcornem, kaszląc coraz głośniej i chrapiąco. - Co jest Lewis?

Rzuciłem jej swoje drapieżne spojrzenie, czego chyba nie zrozumiała.

- Mam na imię L o u i s – wywróciłem oczami, wracając myślami do filmu, jednak na niedługo, kiedy dziewczyna koło mnie zaczęła ocierać się o chłopaka. Dobrze wiedziałem czym był seks. Możliwe było to, że pierwszy raz jeden z linków podesłał mi „niechcący" Zayn, oczywiście do strony z gejowskim porno. Jego tłumaczenie „pomyliłem się", raczej nie przekonywało mnie ani trochę. Ale ja nie byłem gejem, po prostu to co chłopak i chłopak w jednym z filmików robili ze sobą wydawało mi się naprawdę podniecające. Jednakże w końcu znajdę sobie dziewczynę, prawda?

- Kochanie. - Harry szepnął, na co się odwróciłem. Jednak ten był zajęty Eleanor. Och, on powiedział to do niej, cóż, przecież to całkiem normalne, albo i nie. Harry zawsze mnie nazywał kochaniem. - Przestań, bo zaraz posunę się do radykalnych kroków. - zachichotał, kiedy dziewczyna ocierała się o niego, a ja wręcz wpierdalałem swój popcorn udając, że nic nie widzę. To było okropne. Dlaczego Harry tak bardzo chciał mi dopiec?

- Och, moja mama dzwoni, chyba będę musiała się już zmywać.

Ojejku, cóż za szkoda, może lepiej wyskocz oknem, będzie szybciej.

Poza tym, za kogo Harry się uważał, aby do mojego domu przyjść ze swoją dziewczyną? Przecież to była nasza oaza, a nie jakiejś dzikiej flądry, której cycki zaraz wyskoczą na światło dzienne.

- Papa, kochanie. - dziewczyna usiadła jeszcze raz na kolanach Harrego i dała mu kilka soczystych buziaków w usta, na co kędzierzawy skrzywił się. Och, widziałem tą małą zgryzotkę na Twojej twarzy Haz, nie okłamiesz mnie.

Kiedy dziewczyna w końcu raczyła wynieść się z mojego domu, poczułem nagłą ulgę. Harry znowu był tylko ze mną, ale dało się wyczuć napięcie między nami. Tak jakbyśmy właśnie w tym momencie, żałowali pewnych decyzji. W tle ciągle leciał przynudzający film, dlatego nie kwapiąc się rozmową Zac'a Efron'a z jakimiś innymi aktorami, przyglądałem się twarzy loczka. Była całkiem śmieszna, taka gładka. Jego nos był o wiele większy niż normalny, to samo tyczyło się rąk i stóp. Jedyne o czym nie miałem pojęcia, to jaką długość penisa ma Harry, w pewnym stopniu uważałem, że to naruszanie prywatności, jednak z drugiej strony, chciałbym go zobaczyć.

- Uhm. - Harry odchrząknął z uśmiechem, patrząc jak wywiercam w nim dziurę swoim spojrzeniem. Zarumieniłem się, spuszczając głowę, a krótkimi paluszkami bawiąc się swoją spódniczką. Nie wspomnę o tym szyderczym spojrzeniu Eleanor, kiedy zobaczyła, iż jestem w spódniczce.

- Wyglądasz w niej uroczo. - dobiegł mnie głos Harrego, który przysiadł się na moją kanapę, lekko obejmując ramieniem. Moje serce zabiło mocniej, a uśmiech wpełzł na twarz, goszcząc na niej, niczym swoim lokum.

- Dziękuję. - szepnąłem, opierając głowę na jego piersi. Może jednak Eleanor nic nie zmieni? Może Harry nadal będzie mnie kochał najbardziej? - Uhm, Haz?

Nastolatek odwrócił się w moją stronę, długim spojrzeniem obarczając moje pomalowane rzęsy oraz podkreślone kości policzkowe. To nie było tak, że często się malowałem, po prostu niekiedy nachodziła mnie pewna ochota na coś mniej monotonnego niż starte jeansy i zwykły krem na twarz.

- Tak, maluszku?

Poprawiłem swoją spódniczkę w kroku, widząc jak Harry pozornie przygląda się mojej twarzy, ale niekiedy jego wzrok zlatuję trochę niżej niż powinien.

- M-mogę buzi? - zamknąłem oczy nie oczekując odpowiedzi, a jedynie ciepłych warg Harrego na swoich, jednak ten moment nie nastał.

Otworzyłem szeroko oczka.

- Nie, Louis – westchnął – Eleanor to moja dziewczyna i nie mogę robić tego samego z nią, co z Tobą. To trochę skomplikowane.

Fuknąłem nosem, a moje oczy napełniły się łzami. Wydąłem wargę i z mokrymi policzkami od łez i histerycznym płaczem, zacząłem biec do swojego pokoju.

- Nie, Louis! - chłopak krzyczał za mną – To nic złego.

- Zostaw mnie! Obiecałeś mi coś, a teraz to złamałeś! - krzyczałem jak opętany, chwilę później zatapiając głowę z poduszkę, a na plecach czując małe pocałunki, które Harry mi składał.

- Louis – westchnął, przylgnąwszy do moich pleców, dłońmi masując mój brzuszek. - Po prostu teraz musimy trochę zmienić nasze zachowanie, to naprawdę skomplikowane, kiedyś Ci to wyjaśnię.

Mój oddech drżał, a z histerycznego płaczu dostałem czkawki.

- Obiecuję Ci, że kiedyś Ci to wszystko wytłumaczę, okej dziecinko? - wystawił swój palec przed moją twarz.

- A wsadź se go w dupę.

-----

Dziękuję za wszystko <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro