V
Harry – 15
Louis – 13
Louis
Pierwszy piorun walnął blisko nas. Zatrząsłem się z zimna i skruchy. Nie wiedziałem, co robić, byłem spanikowany. Moi rodzice akurat dzisiaj wyjechali na weekend, a ja musiałem tkwić tutaj sam. Zdany na pastwę przerażającej burzy i jej nadprzyrodzonych mocy. Och, nie, czekaj. Przecież Harry spał tuż obok. Jak dobrze, że zgodził się dotrzymać mi towarzystwa przez ten deszczowy weekend. Kocham go całym serduszkiem i naprawdę nie wiem, co bym bez niego zrobił.
Ścisnąłem Teodor'a w rączce, wzdychając cicho. To nie było tak, że czasami spałem z misiem. Spałem z nim każdej nocy, jednak trochę się tego wstydziłem. Nie jestem już małym chłopcem, a mając tego misia w rączce, każdy mnie za takiego uważał.
- Haz? - szepnąłem, kiedy kolejny grzmot zawył na ulicy, a ja sam usłyszałem kraksę jakiegoś samochodu. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Harry! - szarpnąłem ramieniem chłopca, a ten w końcu się obudził.
Z zaspanymi oczyma, przekręcił się w moją stronę.
- Co jest Boo? - jego loczki troszkę podrosły od dzieciństwa i teraz sięgały mu aż za uszy. Tak samo grzywka, była puszysta i pokręcona. Lubiłem ją dotykać.
- Boję się. - zachlipałem, kiedy pioruny trzaskały, a nawet miś trzymany w dłoni nie pomagał mi się uspokoić.
Harry powoli przybliżył się do mnie, kładąc swoją nogę na moje kroczę, tym samym przekazując mi swoje ciepło. To było naprawdę miłe, czuć, że ktoś Cię dotyka. Loczek przybliżył swoją klatkę piersiową do mnie, a ja schowałem głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Okej, Boo, to za chwilę przejdzie, tak?
Kiedy kolejny piorun strzelił, podkurczyłem nogi i owinąłem je wokół Harrego. Płakałem, wręcz histerycznie, dlatego Harry zdecydował się usiąść na łóżku i lulać mnie. Tak, miałem trzynaście lat i byłem lulany przez piętnastolatka. Moja infantylność nabrała nowego poziomu.
- Już, kochanie, zaraz przejdzie, tak? - jedną ręką trzymał moje plecy, a drugą głaskał główkę.
- Bardzo się boję. - szeptałem w jego szyję, kurczowo trzymając się go. Nigdy nie rozumiałem tego, że Harry wytrzymywał niańczenie mnie. Może obaj tego potrzebowaliśmy. Harry potrzebował młodszego brata do opieki, a ja potrzebowałem starszego brata do ochrony. To było swego rodzaju przeznaczenie, iż obaj byliśmy jedynakami, które pragnęły mieć rodzeństwo.
- Chcesz buzi? - jego pytanie doszczętnie mnie zdziwiło, ale nawet nie zawahałem się z odpowiedzią. Oczywiście, że chciałem buzi! - Och, okej, skarbie, pokaż mi buźkę.
Powoli oddaliłem twarz od jego szyi i popatrzyłem w lekkim mroku na jego oczy. Wydawały się takie śmieszne. Od jasnej poświaty dawały odcień srebra.
- Mogę buzi? - dopytałem, kiedy Harry po prostu przyglądał się mojej twarzy.
Jednak po chwili poczułem jego ciepłe usta na swoich. Jedno z przyjemniejszych uczuć, jakie doświadczyłem. No oprócz tego ocierania się o siebie z Harrym. Po tym incydencie całkiem często się masturbowałem, jednak samotnie. Cóż, trochę było mi przykro, gdy loczek nazwał to jednorazową przygodą.
- Podoba Ci się? - kędzierzawy szepnął w moje usta, szczypiąc moją dolną wargę zębami.
- Tak, Harry – zamruczałem, otwierając je szerzej. To co poczułem potem, było nad wymiar dziwne. Harry właśnie włożył swój język do mojej buzi, robiąc nim różne kółka. Przyłączyłem się do niego, a nasze języki ocierały się o siebie. Stęknąłem w usta Harrego, kiedy poczułem jak jego bokserki, a w nich stojący członek napiera na moje krocze.
- Hazzie – jęknąłem w jego usta, łapiąc oddech.
- Lou, kochanie. - chłopak zaczął całować moje czoło – Słyszysz to? - zapytał, a ja zmrużyłem oczka, jednocześnie powstrzymując się przed jękiem.
- Uhm, nie?
Harry uśmiechnął się całując mnie w czubek nosa.
- Burza ustała, teraz możemy iść spać.
Moja mina zrzedła, ale kiedy Harry pocałował lekko moje czoło, pozwalając mi usnąć na swojej piersi, naprawdę nie narzekałem.
- Hazzie? - mój oddech otulił jego szyję, kiedy ten gładził zapobiegawczo moje plecy.
- Hm?
Westchnąłem, całując jego szyję i trochę ją liżąc. To mogło naprawdę dziwnie zabrzmieć, ale lubiłem to jak Harry smakował.
- Czy moglibyśmy się jeszcze tak całować nieraz?
Loczek włożył swoją dłoń w moje włosy, dając mi przyjemne uczucie, gdzieś tam na dole.
- W sumie, dlaczego nie.
Uśmiechnąłem się w jego szyję, mocniej przytulając go do siebie.
- Obiecujesz na mały paluszek, że kiedy będę potrzebował pocałować Cię, ty nie odmówisz? - zapytał, unosząc się i patrząc w jego oczy.
Chłopak szybko cmoknął mnie w usta, odnajdując moją dłoń, a następnie łącząc nasze małe palce razem.
- Obiecuję, na mały paluszek, skarbie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro