III
Harry – 13
Louis – 11
Louis
- Lou, ładna koszulka. - Niall zaśmiał się, trącając moje ramię przez co o mało co, nie przechyliłem swojego loda na nową bluzę. Cóż, nie lubiłem kiedy blondyn się ze mnie nabijał, nie widziałem w tym nic śmiesznego. Po prostu lubiłem tę bluzę, więc w czym problem? To, że była w „niemęskim" kolorze niezbyt mnie obchodziło. Chciałem ją, dlatego teraz chcę w niej swobodnie chodzić. – Lou, po co Ci różowa bluza?
Wywróciłem oczami, zatapiając pulchne wargi w lodzie. Było całkiem upalnie jak na koniec wiosny, ale nie narzekałem. Stanowczo moją ulubioną porą roku była jesień, ale kto powiedział, że ciepło i letnie upały też nie mogą przysparzać frajdy?
- Nie jest różowa. - burknąłem, poprawiając ją na swoim tyłku, tak, aby bardziej go zakrywała. Od, tak naprawdę, niedawna zacząłem interesować się tym, co mam na sobie. Nie jestem pedantem, ale też nie totalnym wywalonym na wszystko chłopcem. Nadal mogę ubrać swoje dresy, bo są wygodne, jednak teraz czasami zdarza mi się zwracać uwagę na swój ubiór. Chociaż zasada „na początku zabawa, potem plamy" nadal trzyma się w mojej głowie z pełną stabilnością. – Ona jest pudrowa. - poprawiam chłopaka, który zaczyna dusić się swoim chichotem. To naprawdę niemiłe, kiedy śmieję się z tego, co mam na sobie. W końcu decyduję się zdjąć bluzę.
- Czekaj, co ty robisz? - zapytał, kiedy moja naga klatka piersiowa uderzyła go w oczy, a bluzę przewiesiłem sobie przez pas. Nie chciałem wyglądać na dziwaka, dlatego po prostu ją zdjąłem. To całkiem normalny układ, prawda? - Och, Louis! Przecież tylko żartowałem.
Uśmiechnąłem się do niego ciepło, tłumacząc, że po prostu było mi w niej za gorąco. Kolejne kłamstwa idą w ruch, a ja nie jestem pewien, czy czasami z nimi nie przesadzam. Od tych kilku lat nauczyłem się całkiem sprawnie manewrować kłamstwem. Łgarstwo za łgarstwem, spryt za sprytem goniły się na zakrętach i voilà, teraz jestem rezolutnym kłamcą z całkiem niezłym jęzorem w gębie.
- Masz ochotę na szejka? - nieco zdezorientowany odwróciłem ciekawski wzrok w stronę blondynka, który stał przy budce z lodami, goframi i, jak mówił, szejkami.
Szczerze mówiąc, nie miałem przy sobie pieniędzy, a żerowanie na Niall'u było złym pomysłem, więc po prostu machnąłem do niego ręką na znak „ty sobie kup, ja wypiję od Ciebie łyka aka połowę". Postanowiłem podejść do cienia, pod drzewo w oczekiwaniu na Horan'a. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, że chłopak przyszedł nie tylko z szejkiem, ale i z gofrem, rurką z kremem oraz jakimś dziwnym owocem, to było chyba mango.
- Głodny jak lew? - zapytałem, na co ten wywrócił oczami.
To było zasadniczo dziwne, jak bardzo moje dłonie były małe. Ja wręcz nie mogłem objąć całego rożka nimi. Zawsze zostawała ta mała szparka, której zasłonić nie mogłem.
- To urocze. - Niall wyszczerzył się, widząc jak jakaś para przed nami daję sobie buziaki – Są szczęśliwi i się kochają.
Przytaknąłem. Dobrze wiedziałem, czym jest miłość, bo przecież darzyłem ją do takich osób jak mama, tata, czy Harry. Nie mogłem pominąć mojego loczka, kochałem go jak brata.
- Czyli jak kocham Harrego, też mogę mu tak zrobić? - zapytałem niewinnie, wyrzucając swojego pół zjedzonego rożka do kosza i napotykając smutne spojrzenie Horan'a. To jak z przygnębieniem patrzył jak połowa loda spada w dół, prosto do czarnej dziury, aby za kilka godzin zostać bezczelnie wywiezionym przez śmieciarkę. Ten smutek był nie do zniesienia i w pewnym momencie miałem ochotę z powrotem sięgnąć dłonią do tego kosza i wyciągnąć, najpewniej, oblazłego śmieciami loda. - Halo, ziemia do Niall'erka!
Chłopak mrugnął kilkakrotnie i albo mi się wydawało, albo on naprawdę uronił łzę. Traktował jedzenie jak zwierzę, co było całkiem urocze, poniekąd, no prawie, z zamkniętymi oczami, i słuchawkami na uszach, no i może najlepiej zamkniętym w ciemnej klatce pod schodami.
- Co? - zapytał, ale jednak po chwili mojego agresywnego spojrzenia odezwał się. - Uhm, naprawdę kochasz Harrego?
Pokiwałem głową z szerokim uśmiechem. Kochałem go jak brata, tak myślę. Miłość chyba jest trochę dziwna, bo kiedy mama mówi, że ładnie wyglądam, mój brzuch nie skacze tak mocno, kiedy mówi to Harry. Zresztą, kocham go jako osobę, która po prostu jest ze mną i się o mnie troszczy, to całkiem normalne.
- Tak. Myślisz, że powinien też tak okazać mu, jak bardzo mi na nim zależy?
Chłopak wydął usta, kiwając głowa.
- Uhm, chyba powinieneś go tak pocałować. Nie wiem, mama mówi, że jak kogoś się mocno kocha, tak się robi.
Uśmiechnąłem się, biorąc od niego kęs gofra, a w głowie przetwarzając to wszystko. Czyli jak go pocałuję, Harry będzie wiedział, że jest dla mnie ważny i że go kocham.
***
Siedzieliśmy z loczkiem, grając w jedną z nudniejszych gier komputerowych, jaką było GTA. Naprawdę będąc pełnoprawnym chłopcem, nie mogłem zrozumieć fenomenu tej gry. Rozjeżdżanie ludzi, bicie się, oraz ta lokacja do której Harry zabronił mi chodzić. Powiedział, że tam jest bardzo dużo krwi i nie zniósłbym tego, choć na mapce te miejsce zaznaczone jest małym pantofelkiem. Miniaturka nie wygląda zbyt groźnie, ale co ja tam wiem.
- Harry, muszę siusiu. – wydąłem wargę, patrząc jak chłopak nie przejęty mną ciągle przyciska multum guziczków na swoim padzie, sterując jakimś rodzajem motoru – Harry, zwróć na mnie uwagę!
Naburmuszyłem się, ale w końcu znów uśmiechnąłem, kiedy chłopak zastopował grę, patrząc na mnie spod rozczochranych loczków.
- No i? - zapytał, a ja spuściłem głowę. Nie mogłem mu powiedzieć, czego tak naprawdę chcę, bo by mnie wyśmiał. – Chcesz żebym poszedł z Tobą i pomógł ściągnąć Ci majteczki? - zadrwił, a ja prychnąłem odsuwając się od niego. Byłem już duży. Nie potrzebowałem takiej pomocy, chociaż w Harrym w toalecie mogłoby być mi raźniej. Moglibyśmy rozmawiać o różnych tematach, kiedy ja bym załatwiał swoją potrzebę fizjologiczną. Tak, to brzmiało naprawdę komicznie. – Aw, bubu, nie obrażaj się, chcesz żebym naprawdę poszedł z Tobą do toaletki?
Zaprzeczyłem wstając ze skotłowanego łóżka i idąc w stronę sofy. Szukałem czegoś, co było mi bardzo potrzebne.
- J-ja, chciałem się tylko spytać, gdzie położyłeś Teodor'a?
Cóż, naprawdę nie lubiłem chodzić bez mojego misia do toalety. Przecież ten sedes równie dobrze mógł wciągnąć moją pupę, a Teodor wtedy na pewno by go pobił. Wyszkoliłem go. Odkąd jestem trochę częściej poniżany w szkole, mój miś zawsze daje ostre lanie tym rozrabiakom. Przynajmniej Harry mi tak mówi. Harry nie może kłamać, to na pewno mój miś ostatnim razem skopał im tyłki.
- Aw, to urocze, jak bardzo lubisz tego misia. – zagruchał, patrząc na mnie ze swoimi serduszkami na oczach. Harry umiał wcielać się w różne emotikonki, ale mina pedofila wychodziła mu najlepiej.
W końcu znalazłem swojego misia i udałem się z nim do toalety.
Harry
Kiedy Louis skończył, wbiegł w podskokach do pokoju, a ja jedynie śmiałem się z tego. Cóż, Louis był naprawdę rozbrykanym dzieckiem i to w nim lubiłem. Był zawsze taki pozytywny, a kiedy płakał to sowicie. Wypuszczał tonę łez, a ja mogłem go wtedy pocieszać bez liku i było dużo lepiej. W sumie lubiłem tę fuchę. Troszczenie się o tego małego brzdąca było nawet fajną rozrywką, wydawał się taki uroczy.
- Haz! - pisnął, wchodząc na mój brzuch, kiedy ja spokojnie leżałem na jego łóżku, oczekując nadejścia tego ciepła, które ze sobą przynosił. Nie trwało to długo, kiedy chłopak wtulił nos w moją szyję, zaciągając się drażniącym zapachem. Cóż, od jakiegoś czasu zacząłem podbierać perfumy tacie, ale kto by to pamiętał. – Ładnie pachniesz.
Włożyłem dłoń w jego włosy i powoli masowałem jego głowę, kiedy ten rysował szlaczki na mojej piersi.
- O tu! - wskazał palcem na moją pierś okrytą koszulką – Tu jest Twój sutek, Haz! - uśmiechnął się, krążąc wokół niego palcami, a moje mięśnie lekko się spięły – Wiedziałeś o tym?
Prawdopodobnie znałem na pamięć ogólną budowę człowieka, ale żeby uszczęśliwić to małe słoneczko zaprzeczyłem. Chłopiec skoczył lekko pupą na moim kroczu ze szczęścia, a ja zagryzłem wargę, przesuwając go trochę bardziej na brzuch.
- Widzisz? Niby jesteś starszy, a to ja wiem więcej! - wystawił mi język i zamknął oczy, a ja korzystając z okazji, przygryzłem go zębami – Tso tsy robis? - chłopiec wybity z tropu, ciągle tkwiący w tej pozycji, kiedy moje zęby ściskały jego mały języczek. Nasze wargi były naprawdę blisko siebie, więc postanowiłem to przerwać. - Hazzie, ty głupku! - Tommo zakwiczał jak malutki prosiak, kiedy poczuł pieczenie na języku. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę zrobiłem. Mój język prawie dotknął jego języka, a nasze wargi były stanowczo za blisko.
- Okej, okej, buraczku, mogę dziś u Ciebie spać, proooszę?
Moje szczenięce oczy to był cudny bajer, przez nie każda dziewczyna marzyła o mnie. No dobra, nie do końca, zważywszy na nasz dość młody wiek. Cóż, mając 13 lat nie myślałem o dziewczynie, był to naprawdę daleki temat. Póki nie znajdę dziewczyny, będę miał Louis'a, a co za tym idzie, nie śpieszy mi się do szukania jej.
- Możesz, nawet jest Ci to zalecone.
Uśmiechnąłem się do chłopca, a następnie ściągnąłem z siebie koszulkę. Louis popatrzył się na mnie, kiedy już w samych dresach chwyciłem pada, dalej ciągnąc rozgrywkę, jednak tym razem czułem się pewniej. Wiedziałem, że jestem dosyć szczupły, plus od zarania dziejów lubiłem wszystkie te aktywności pozaszkolne, więc mój brzuszek nie był odstający, w skrócie był ładny, zarysowany i moim zdaniem całkiem męski.
Chłopak lustrował mnie wzrokiem przez całą grę, niekiedy nawet robił to tak przenikliwie, że musiałem chrząknąć, aby doprowadzić go do pionu. Po skończonej grze, w końcu złapałem jego spojrzenie, a moja mina zbledła. Lou był smutny. Nie wiedziałem, dlaczego. Czy to przeze mnie?
- Lou, coś się stało?
- Nie, nie. Lepiej chodźmy już spać. Albo, poczekaj. Bo chciałem się o coś zapytać, znaczy. Naprawdę Cię lubię i kocham jak brata i może – przysunął się do mnie, a ja wytrzeszczyłem oczy. Jego wargi były niebezpiecznie blisko moich, ja wtedy – Ludzie, którzy się kochają, całują się – powiedział, patrząc na drżenie moich ust. Nie, musiałem to przerwać w tej chwili.
- Lou, nie – odsunąłem się od niego, na co zbite oczy wywiercały we mnie dziurę – To tak nie działa, przykro mi.
Nie czekając na jego odpowiedź, po prostu wsunąłem się pod pościel, gasząc lampkę. To było po prostu niedorzeczne. Nie winiłem Louis'a, bo przecież ten nie wiedział do końca komu daję się pocałunki w usta.
Zasnąłem dość szybko, choć coś nie dawało mi spokoju, a mianowicie podczas snu poczułem ciepło wokół moich ust, miłe i przyjemne, nawet bardzo. Jednak to musiał być tylko sen, prawda?
----
Nową okładkę wykonała Inginia, za co serdecznie jej dziękuję <3
A z tym pantofelkiem z GTA, sama miałam taką sytuację, że tata pozwalał mi grać w tę grę, bo sam ją sobie kupił, ale mówił mi, że ta lokacja z pantofelkiem to jakaś rzeźnia, że tam ludzie się zabijają, krew i wql. Więc tam nie wchodziłam, bo sie bałam. A tak serio to możecie się domyślać, co naprawdę było w tej lokacji xD
Dziękuję za wszystko ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro