Pierwsze Spotkanie: Park Jay
Przechodzisz przez szklane drzwi sklepu muzycznego, a dźwięk dzwoneczka informuje sprzedawcę o twoim wejściu. Jesteś tu po raz kolejny, jak zwykle w poszukiwaniu czegoś, co uzupełni twoją kolekcję winyli. Ten sklep jest małym królestwem. Miejscem, w którym spędzasz godziny, przewracając okładki, wdychając zapach starego papieru i drewna. Płyty winylowe zawsze miały w sobie coś magicznego, coś, czego nie da się uchwycić w cyfrowym świecie.
Idziesz w stronę regałów z klasykami rocka, wzrokiem szukając znajomych okładek, które od razu wywołują ci wspomnienia. "The Wall" Pink Floyd, "Abbey Road" The Beatles, "Led Zeppelin IV"... Każda z nich to kawałek historii, który kiedyś był zapisem buntu, twórczości, emocji. Zaczynasz przeglądać półki, wyciągając płytę za płytą, a twoje ręce delikatnie dotykają zakurzonych okładek.
Zatrzymujesz się przy jednej z półek, kiedy kątem oka dostrzegasz kogoś, kto również przegląda płyty z tego gatunku. Zanim orientujesz się, kto to, mężczyzna w ciemnej kurtce i okularach przeciwsłonecznych – mimo iż w pomieszczeniu jest dość ciemno – zbliża się do ciebie. Jego kroki są nieco niepewne, ale jednak zdecydowane. W pierwszym odruchu myślisz, że to po prostu jeden z fanów klasyki rocka, jakich tutaj nie brakuje. Dopiero gdy spojrzysz na niego dokładniej, zorientujesz się, że coś w jego twarzy jest znajome. Nie wiesz, skąd, ale gdzieś już go widziałaś.
— Przepraszam... Możesz mi pomóc? — Jego głos jest spokojny, z lekkim akcentem. Jego pytanie brzmi szczerze, jakby nie chodziło tylko o porady dotyczące płyt. Zanim odpowiesz, zauważasz, że ma na sobie t-shirt z logo zespołu, który również uwielbiasz – Nirvany. To nie może być przypadek.
— Oczywiście, w czym mogę pomóc? — Odpowiadasz, trochę zaskoczona, ale uśmiechając się uprzejmie. Mężczyzna na chwilę milczy, jakby zastanawiał się nad czymś, po czym spogląda na ciebie z lekkim uśmiechem.
— Szukam czegoś w stylu klasycznego rocka. Może masz jakieś sugestie?
Z jego sposobu mówienia wyczuwasz, że nie chodzi mu tylko o płytę. Cała sytuacja wydaje się dziwnie naturalna, ale i nieco surrealistyczna. Zaczynasz przyglądać mu się bardziej. Przypomina ci kogoś, ale wciąż nie potrafisz sobie przypomnieć, kogo dokładnie.
— Zależy, czego szukasz. Jeśli chcesz czegoś naprawdę kultowego, to mogę polecić ci coś z lat 70. Może coś od Queen albo Led Zeppelin? — Wskazujesz na półkę, starając się wydobyć najważniejsze płyty, które mogłyby go zainteresować.
Patrzy na ciebie z uwagą, a w jego oczach dostrzegasz coś, co sprawia, że czujesz się dziwnie... znajomo. Przez chwilę wydaje się, jakby zastanawiał się, czy powiedzieć coś więcej. W końcu decyduje się na ruch, który sprawia, że rozumiesz, iż nie jest tu przypadkiem.
— Wiesz... jesteś trochę jak jedna z tych postaci w starych filmach o muzyce. Widziałem cię kiedyś... — Jego słowa brzmią jak pytanie, ale widać, że nie szuka odpowiedzi. — Chociaż... może nie. Jakoś tak, twoja pasja w tym wszystkim... chyba przypominasz mi kogoś, kogo znam.
Czujesz, jak serce na chwilę przyspiesza. Wiesz, że na pewno go nie znasz, ale coś w tej rozmowie wydaje się dziwnie intymne, jakby w tej chwili między wami nawiązała się jakaś niezdefiniowana więź. Jego obecność wydaje się tak nieoczekiwana, że na chwilę zapominasz o winylach, o sklepie, o wszystkim. Jego wzrok, przyjazny, ale jednocześnie pełen jakiejś nieuchwytnej tajemnicy, sprawia, że czujesz się trochę jakbyś była w filmie. Chciałabyś odpowiedzieć coś mądrego, ale nie potrafisz.
— Czekaj, może to dlatego.. — mówi, jakby sobie coś przypomniał, i tu nagle ogarnia cię uczucie, że znasz odpowiedź. — Byłaś tutaj ostatnio, miesiąc temu, chwilę przed zamknięciem, prawda?
Zastygasz na moment. Skąd to wiedział? Nie rozumiesz, dlaczego to pytanie brzmi tak naturalnie, jakbyś była częścią jakiejś większej historii, w której to on był jednym z głównych bohaterów. Próbujesz ukryć swoje zdziwienie, ale wyraz jego twarzy mówi ci, że zauważył każdą twoją reakcję.
— Okej, okej... — Zaczyna się śmiać, a jego twarz staje się łagodniejsza. — Nie chciałem cię zaskoczyć, ale to ty naprawdę wyglądasz znajomo...
Twoje serce staje. To niemożliwe. Nie, to musi być jakiś żart. Jakby znikąd, w tym jednym momencie, wszystko zaczyna nabierać sensu. Nie możesz uwierzyć. Na chwilę zapominasz, jak oddychać.
— Enhypen? Ty jesteś Park Jay z Enhypen? — pytanie wymyka ci się z ust. Nie możesz ukryć swojego zaskoczenia, choć próbowałaś zachować zimną krew.
— No, to może być dla ciebie trochę dziwne, ale tak... Tadam. — Odpowiada z uśmiechem, który ma w sobie coś niewinnego, mimo że wyraźnie widać w jego oczach zmęczenie związane z życiem na świeczniku. — Nie chciałem tego mówić od razu, ale... czasem, w takich miejscach jak to, czuję się bardziej sobą.
W tym momencie zaczynasz dostrzegać, że to, co poczułaś, nie było przypadkiem. W tej chwili, w tym sklepie, wśród starych płyt, on jest po prostu człowiekiem, takim jak każdy inny. Przypadek sprawił, że się spotkaliście – a może właśnie to, co się teraz dzieje, to początek czegoś wyjątkowego.
— Wiesz, rock to dla mnie coś więcej niż tylko muzyka... — zaczynasz mówić, czując, że to najlepszy moment, by mówić o tym, co cię naprawdę pasjonuje. — Czasami to sposób na życie, sposób na wyrażenie siebie.
Jay patrzy na ciebie uważnie, jakby sprawdzając, czy naprawdę rozumiesz, o czym mówisz. A potem, w tym cichym, nieco intymnym momencie, oboje macie wrażenie, że ta rozmowa to coś więcej niż tylko wymiana słów o muzyce.
— Chciałbym, żebyśmy mogli o tym porozmawiać... ale tylko jeśli chcesz. — Jego głos jest miękki, jakby bał się przekroczyć jakąś granicę.
— Chciałabym — odpowiadasz, nie zastanawiając się zbyt długo, bo czujesz, że to może być początek czegoś niepowtarzalnego.
I tak, wśród regałów pełnych winyli i muzyki, zaczyna się wasza historia.
Od Autorki: Dzisiaj wpada Jay z Enhypen. Czy ktoś zna, lubi, szanuje? :D
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro