Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

~sobota,22.05,12:25,pod domem Sue~

Sue Park mieszkała w średniej klasy dzielnicy,w jednym z identycznych stojących obok siebie domków.Każdy posiadał parter,jedno piętro i piwnicę,oraz równo skoszony zielony trawnik.Wszystkie były od siebie oddzielone półtorametrowym białym płotem,przy wszystkich stała czerwona skrzynka na listy.Ściany każdego z domków zostały pomalowane na biało,a każdy dach był niebieski, a był to niebieski w takim odcieniu,który bardzo przypominał bezchmurne niebo.Brązowe drzwi miały trzy małe okienka,przez które mieszkaniec mógł od środka zobaczyć kto stoi po drugiej stronie i kto naciska dzwonek,ale osoba od zewnątrz nie mogła tej drugiej zobaczyć.

Ver podeszła do domku z numerem czwartym,stojącym po lewej stronie ulicy,jak wszystkie parzyste numery i nacisnęła dzwonek.Po kilku chwilach grania łagodnej melodyjki w otwartych drzwiach stanęła Sue i zaprosiła ją do środka.
Ponury przedpokój wyposażony został tylko w stojący wieszak,szafkę na buty,wycieraczkę,lustro i stojak na parasole.W ścianie na przeciwko zlewu znajdowało się wielkie okno,przez które wpadały promienie południowego słońca.Wyposażenie było staroświeckie.Przedwojenny kredens bogato zdobiony z mnóstwem szafek,półek i witrażowych drzwiczek.W kredensie po ustawiane były najróżniejsze małe i duże kieliszki,porcelanowe filiżanki,spodeczki ,szklane talerzyki i miseczki,srebrne noże,nożyki,widelce,widelczyki, łyżki,łyżeczki,a to wszystko ręcznie zdobione.
Salon był urządzony gustownie.Wielkie przestronne okna przystrojone były w pięknie przystrojone śnieżnobiałe firany zwisające aż do podłogi na mosiężnych karniszach.Pomiędzy oknami stała wypolerowana stalowa zbroja.Na podłodze wspaniały perski dywan w oryginalne orientalne wzory. Sufit ozdabiał sześcioramienny mosiężny żyrandol z kryształowymi kloszami.Cały sufit zdobiła bogata sztukateria.Łazienka wyłożona lśniącymi od czystości płytkami była niezwykle przestronna jak na standardową budowę wspomnianego pomieszczenia.Staromodna duża wanna stała na samym środku,umywalka z wiszącym nad nią na ścianie lustrem.Oprócz tego była toaleta i nowoczesny prysznic.Stare dębowe schody trzeszczały głośno,a na idącego patrzyli wyniośle sportretowani przodkowie rodziny zawieszeni na kremowych ścianach.Po obu stronach bordowego korytarza znajdowały się drzwi prowadzące do różnych pokoi:sypialni rodziców, pokoju Sue i pokoju gościnnego,jeszcze jednej łazienki i dwóch gabinetów.

Gdy Veronia rozglądała się po domu Sue przygotowywała się do wyjścia.

Po kilku minutach wyszły na ulicę i skierowały się do metra w międzyczasie rozmawiając między sobą.
-Dlaczego twoich rodziców nie ma w domu?-spytała Ver nie wiedząc, że wchodzi na niepewny grunt.
-Rodzice? Moi rodzice nie żyją!-wybuchła,ale dość szybko się uspokoiła.
-Przepraszam nie wie...
-To logiczne,że nie wiedziałaś-przerwała jej w pół zdania-niewiele osób z klasy o tym wie,nie gadam o tym.
-To z kim mieszkasz?
-Z dziadkami.Są Polakami dlatego mamy inaczej zaprojektowany dom.

Po kilku minutach drogi rozmowy o niczym doszły do metra.

***

~13:30,sobota 22.05,centrum handlowe w Seulu~

Centrum było duże,miało kilka pięter między którymi można było się przemieszczać za pomocą ruchomych schodów lub windy.W całym budynku znajdowały się różne sklepy: z ubraniami,kosmetykami,zabawkami,książkami,sprzętem elektronicznym,sprzętem AGD,prasą,papierosami,meblami i innymi podobnymi.Były też fryzjer,pralnia,siedziby różnych firm,biura podróży,kwiaciarnie,kioski i sklepy sportowe.A na górze były najróżniejsze bary,cukiernię,kawiarenki,pizzerie,McDonald i KFC.
Sue zaciągnęła ją do jednej ze znanych drogerii.Pokręciły się tam trochę,ale nic nie kupiły,Veronia z niecierpliwością czekała na sklep z gadżetami dla fanów komiksów,filmów,mang i tym podobnych.Tam zawsze można było znaleźć fajne rzeczy w niskiej cenie.Ostatnim razem kupiła tam plakaty z Batmanem i Superman'em,które teraz dumnie wisiały na jej szafie.
Razem z Sue przez kilkanaście długich minut łaziły po sklepach z ciuchami,butami i kosmetykami.Ver kupiła sobie parę jeansów z dziurami,kilka koszulek,bluzę z kapturem i czapkę z daszkiem.Sue natomiast nabyła czerwoną,niebieską i różową sukienkę,lakier do paznokci,sandały i kremowy sweterek.
Gdy przechodziły obok herbaciarni coś na wystawie przykuło uwagę Veroni.Zostawiła swoją koleżankę na zewnątrz i kupiła te rzecz nie pokazując drugiej co to jest.
-Później ci pokażę-obiecała-idziemy dalej?

-Chodźmy coś zjeść.

Zatrzymały się w McDonaldzie,gdzie zamówiły dwa hamburgery ,szejki i frytki na spółę.Potem poszły jeszcze do sklepu zoologicznego-Sue miała kota,dla którego musiała kupić karmę.

-Nazywa się Noun,co oznacza szczęście po koreańsku-odpowiedziała jej blondynka,kiedy Veronia spytała się o kota-jest cały czarny i lubi jak się go drapie pod brodą.

***

~17:30,dom,pokój Ver~

Veronia weszła do swojego pokoju, wcześniej sprytnie wymijając brata na schodach.Zamknęła drzwi na klucz i postawiła na biurku pudełko z herbaciarni, ozdobione różowymi delikatnymi kwiatuszkami i małymi niebieskimi koliberkami.
Otworzyła je i uważnie przyjżała się przedmiotowi.
-KOLACJA!!!-analizę przerwał jej krzyk matki z dołu.
Veronia zeszła szybko po schodach wyprzedzając przy tym Kevina.
Weszła już wolniejszym krokiem do jadalni i zajęła miejsce jak najbliżej drzwi.Rodzice już siedzieli przy stole,a zaraz pojawił się i brat.
Mama-wysoka,szarooka brunetka,po której jej córka nic nie odziedziczyła nie licząc długich,smukłych palców i sokolego wzroku.Upiekła ciasto z jagodami,zrobiła herbatę i sałatkę dla tych co nie gustują w słodyczach,lub mają ich już dość (czyli samej siebie).
Veronia ukroiła sobie kawałek ciasta i szybko spojrzała na ojca-za szkłami nasadzonych głęboko na nos prostokątnych okularów połyskiwały w skupieniu wyraz iście błękitne oczy. Jego uwagi w tym momencie wymagała łyżka,jego herbata i cukiernica.Dziewczyna domyślała się,że chodzi o odpowiednią ilość cukru dodanego do gorącego napoju.Podrapał się po czubku głowy porośniętym srebrnymi,oczywiście farbowanymi włosami.Farbował je już od kilku lat,ale ona nadal pamiętała ich naturalny kolor-czarny.Kiedyś miał kruczoczarne,kręcone pukle sięgające mu ramion.Sam był drobnej i chudej postury,a przez jego czuprynę wielu nieznających się na tym ludzi uznawało go za hipisa,dlatego postanowił zmienić swój wygląd i tak właśnie powstał jeden z bardziej wpływowych i bogatszych architektów Stanów Zjednoczonych,a potem świata-Daniel Stark.
Po kilku chwilach intensywnego spojrzenia przeniosła wzrok na Kevina,zwanego inaczej Kevem.W końcu zdjął z głowy ten durny,a nie tfu! "elegancki" kapelusz.Kev miał już 25 lat,a nadal mieszkał z rodzicami.Studiował inżynierię,był najlepszym studentem na roku i miał dziewczynę,z którą Ver nieźle się dogadywała.

-No,to co tam u was?-Mama przerwała ciszę.

-Nic ciekawego-mruknęła Veronia,myśląc zupełnie o czym innym.

-Veronio, powiedziałabyś może coś więcej?-zachęcała-co u twoich przyjaciół?Co dzisiaj robiłaś?-pani Stark nie miała dobrego kontaktu z córką,zawsze wolała syna.Nie miała z nią wspólnych zainteresowań.

-Nic się nie dzieje u moich przyjaciół.Dzisiaj byłam w centrum handlowym z Sue.

-To twoja nowa przyjaciółka?

-Nie.

-To może ktoś więcej?- podsunął zjadliwie Kevin.

-To tylko koleżanka.Do tego niezbyt bliska.Skończyłam-odsunęła krzesło i wróciła z powrotem do pokoju.

Tym co zajmowało jej myśli przy kolacji był wibrujący telefon,który poczuła w kieszeni spodni.Wyjęła go i spojrzała na ekran.Na nim znajdowała się informacja o jednym nieodebranym połączeniu od Namjoon'a oraz wiadomość od niego.Otworzyła ją.

Namjoon:Cześć! Jutro urządzam w swoim domu seans filmowy o 13:00.Będzie też Tae,Yoongi,Hoseok i Jeongguk.Przyjdziesz? Zamówimy pizzę.

Uśmiechnęła się krzywo i odpisała.

Ver:Przyjdę.Ma być też popcorn

Namjoon:Oczywiście księżniczko zaraz ruszę po niego do sklepu.Zadowolona?🍟🍟

Ver:To są frytki matole! 😤 a jakie będą filmy?

Namjoon:Myślisz że ci powiem? No chyba sobie żartujesz!

Ver:A jakiś horror?

Namjoon:Waham się między komedią z 2008 a horrorem z 1997.

Ver:Weź komedię,będzie śmiesznie.

Namjoon:Pogadam jeszcze z Tae.

Dziewczynie bardzo zależało na komedii,więc napisała do przyjaciela.

Ver:Cześć Tae.

Tae:No cześć.

Ver:Jak Namjoon'uś napisze do ciebie i spyta się czy horror czy komedia to wybierz komedię ok?

Tae:Jasne słoneczko.

Ver:Słoneczko?!

Tae:😂😂😂😂

Ver:No i co ja z tobą mam?

Tae:Zabawę masz.

Ver:No tak 😂.

Tae:Muszę cię niestety pożegnać.

Ver:To żegnaj.

Tae:Pa.

Ver:Pa.

Przeszła znowu do konwersacji z Namjoon'em.

Ver:Spoko.Pa.

Namjoon:Pa.

***

~18:30,pokój Namjoon'a~

Namjoon leżał na łóżku trzymając nad sobą telefon.Wpadł na pomysł urządzenia seansu filmowego.Rodziców miało nie być aż do środy,a on uznał to za dobrą okazję do spędzenia czasu z przyjaciółmi.Zaprosił Ver,Tae'go,Yoongi'ego,Jeongguk'a i Hoseok'a.Po zakończonej wymianie wiadomości z Veronią napisał do Tae'go.

Namjoon:Wolisz horror z 1997 czy komedię z 2008?

Tae:Ver pisała,żebym wybrał komedię...Więc wybieram komedię!

Namjoon:Ver? Ale cwana.Ha! To będzie...

Tae:Co będzie?

Namjoon:Śmiesznie będzie.

Tae:Niepokojące.Spadam,pa.

Namjoon:Pa.

Namjoon zaśmiał się,ale przypomniał sobie o popcornie i ruszył do sklepu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro