Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

~27.06,sobota, 6:12,Seul~

Słońce unosiło się nisko nad horyzontem.Większość przechodniów właśnie wracała z nocnej zmiany,lub piątkowych imprez.Ver nie rozumiała jak można się tak po prostu bawić,wczoraj umarł jeden z jej najlepszych przyjaciół,a ludzie zwyczajnie bawili się w nocnych klubach.Nie powinna mieć im tego za złe,ale i tak patrzyła na mijających ją imprezowiczów ze złością.Umiera tak cudowna osoba a na ich twarzach nie ma nawet cienia smutku!

Odniosła wrażenie,że od czasu,gdy Andre wylądował w szpitalu jej "nowym hobby" stało się włóczenie po miejskich ulicach.

Ciągle przypominała sobie wszystkie chwile ze zmarłym przyjacielem.Te radosne jak i te smutne.Wyjęła białą,trochę pomiętą kopertę z kieszeni kurtki,nadal jej nie otworzyła i nie była pewna czy chciała,nie wiedziała co tam odczyta.Jednak w pewien sposób coś ciągnęło ją,by otworzyć kopertę.

~27.06,10:34,Seul~

Kilka godzin później komórka zaczęła wibrować w kieszeni jeansów Ver,odebrała.To była Tat,poprosiła ją,by przyszła do znajdującego się niedaleko miejsca,w którym akurat przebywała,zakładu pogrzebowego.

~zakład pogrzebowy~

Ver weszła do dość dużego budynku.Nie tak wyobrażała sobie wnętrze domu pogrzebowego.Zamiast ponurych ciemnych ścian,zakurzonej recepcji,ciężkiej atmosfery i zapachu przesączonego trupem zastała jasne ściany,białe miękkie kanapy i miłą blondynkę (zapewne recepcjonistkę) uśmiechającą się przyjemnie.

Okazało się,że Tat zadzwoniła do niej po to,by ustalić różne formalności i drobiazgi.Jak na przykład kolor kwiatów,garnituru,wzór na nagrobku.

Później razem z Tatianą rozmawiała pod budynkiem domu pogrzebowego,ciotka Andre poszła załatwić inne sprawy związane z pogrzebem.

-Wcześnie wyszłaś-oznajmiła Tat,nie spuszczając badawczego spojrzenia z Ver.-Dlaczego?

-Nie mogłam spać-odpowiedziała unikając kontaktu wzrokowego z młodszą dziewczyną.

-Otworzyłaś kopertę?

Różowo-włosa drgnęła zaskoczona-skąd wiesz o kopercie?

-Andre mi powiedział.

-Wiesz co jest w niej napisane?

-Nie-zaprzeczyła,chociaż było widać,że nie mówi całej prawdy.-Wiem tylko tyle co powiedział mi Andre.

Skinęła głową.Uznała zadawanie większej ilości pytań za zbędne.-Chcesz coś zjeść?

-I to jak.

-To co? Idziemy na pizzę?

Tat ochoczo zgodziła się na propozycję.

Po zjedzonej pizzy wróciły do domu.Nie mając nic lepszego do roboty przymierzały sobie ubrania i śpiewały.

***

~29.06,poniedziałek,12:40,cmentarz~

To już ten dzień.Dzisiaj mieli pogrzebać Andre. Taehyung przyszedł na cmentarz jako jeden z ostatnich gości (których nie było znowu tak wielu) i stanął obok Sue. Przyjżał się Ver stojącej obok.Mówiąc łagodnie:nie wyglądała za dobrze. Jej zazwyczaj błyszczące niebieskie oczy były mocno zaczerwienione od płaczu, a i tak widać było, że nie wylała jeszcze wszystkich łez.Ciemne cienie pod nimi pokazywały ile miała za sobą nieprzespanych nocy. Usta były spękane i suche, mógł się założyć, że gdyby się teraz odezwała usłyszałby jak bardzo ma zdarte gardło od krzyku. Dłonie miała zaciśnięte w pięści i ułużone wzdłuż ciała.Nie był nawet pewny, czy w ogóle go zauważyła, bo ciągle patrzyła się w jeden punkt, ledwo pamiętając o tym by od czasu do czasu zamrugać. Martwił się o nią i to cholernie. Do tego jutro będą jej urodziny... To chyba nie będzie najlepsza impreza tego roku.
Niewiele pamiętał z ceremoni pogrzebowej: pełne powagi i smutku twarze, ciepłe promienie słońca, które jak na złość świeciło jeszcze jaśniej i mocniej niż zwykle, a na końcu trumna zapadająca się w ziemię.
Tego samego dnia Tatiana razem z ciotką wróciły do Rosji, a Ver została sama.

* * *

~30.06,wtorek, 14:30,przed domem Ver~

Taehyung, Sue, Nam-joon, Yoongi i Hoseok stali niepewnie pod furtką. W sumie nie byli zaproszeni, ale przecież dzisiaj były jej urodziny! Może nienajlepszym pomysłem było nachodzenie jej dzień po pogrzebie jej przyjaciela i organizowanie imprezy niespodzianki, ale zgodnie stwierdzili, że nie mogą zostawić Ver samej.
Mieli ze sobą cały potrzebny sprzęt: prezenty, tort i przekąski. Duuuużo przekąsek.
Tae nacisnął dzwonek do drzwi. Otworzyła mu pani Stark.
-Dzień dobry pani Stark-Sue zdobyła się na uśmiech. -Ver jest w domu? 
-Tak. Zawołać ją?
-Nie! -Zaprzeczyła szybko dziewczyna-znaczy... Jeszcze nie. Rozumie pani, chcemy jej zrobić niespodziankę.
-Aaa!  Rozumiem! -Kobieta skwapliwie pokiwała głową. -Wchodźcie, wchodźcie. -Zaprosiła ich do domu. -Mogę wam jakoś pomóc?
-Jasne! -Najciszej jak umieli weszli do salonu.-Może pani rozstawić jedzenie i picie?  My w tym czasie nadmuchamy balony.
Po przygotowaniu wszystkiego, poprosili mamę Ver, by ta ją zawołała. Gdy niczego nie spodziewając a się dziewczyna zeszła na dół do pomieszczenia, wyskoczyli poukrywani wcześniej za meblami.
-NIESPODZIANKA!-Wrzasnęli równocześnie. -Wszystkiego najlepszego Ver!! 
Zjedli tort i powręczali jubilatce prezenty składając jej przy tym życzenia.
Po zakończonej zabawie przyjaciele wyszli, a Ver znów została sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro