Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

~20.6,niedziela,03:46,dom Taehyung'a ~

Ver zapukała,ale nikt jej nie otworzył.W końcu nie ma co się dziwić,ta godzina nie była akurat najlepszą porą na odwiedziny.Oparła się o klamkę,a ta ustąpiła.Drzwi otworzyły się powoli,zapraszając ją do środka.Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.Udała się do garażu.Na schodach zachwiała się,przewróciła o coś i upadła.Wylądowała pod schodami,oparła się o ścianę i zasnęła pijana i wyczerpana.

***

~20.6,niedziela,10:23,dom Taehyung'a,garaż Taehyung'a~

Tae obudził się i wstał z łóżka.Prawie natychmiast zobaczył śpiącą Ver pod schodami,opartą o ścianę.Podszedł do niej i ukucnął.Potrząsnął ramieniem dziewczyny w celu jej przebudzenia.
-Ver wstawaj-poklepał ją lekko po policzku.
-No i co mnie bijesz?!-Naskoczyła na niego.
-Piłaś?-Zapytał wyczuwając woń alkoholu z jej ust.
-Co? Ja? Nieee...Skąd-próbowała się niezdarnie podnieść.
-Nie kłam.Przecież czuję.
-Dobra,dobra.Nie rób dramatu.Ale mnie łeb napierdala-skrzywiła usta,gdy kolejny raz poczuła zawroty głowy.-Przesuń się-odsunęła go,wstała i zaczęła iść po schodach.
-Ile wypiłaś?-Zapytał zmartwiony idąc za nią.
-Niewiele.Tylko kilka szklaneczek.
-Kilka?
-No nie wiem dokładnie ile,ok?! Masz coś na kaca?
-Mam,chodź-zaprowadził ją do kuchni i zaczął grzebać w apteczce-normalnie bym ci nie dał-mówił podając jej wyciśniętą już tabletkę-ale nie chcę,by Tatiana zobaczyła cię w takim stanie.
-Dzięki.-Połknęła tabletkę i popiła garstką wody z kranu.
-Idź do łazienki i się ogarnij.
-Ok.
W łazience poprawiła włosy,umyła twarz,ręce i szyję.To ją trochę przebudziło.Wygładziła ubrania i udała się z powrotem do kuchni,gdzie czekał na nią Tae.
-Zrobiłem gofry.
-Spoko-usiadła przy stole,a chłopak podsunął jej talerz z pięcioma goframi.
-Zjedz.Jak będziesz chciała to jest więcej.
-Dzięki-gdy on też usiadł zaczęła razem z nim jeść.

~10:49~

Po zjedzonym posiłku zeszli z powrotem do garażu.Ver siedziała na kanapie obok śpiącej jeszcze Tat.
Wyglądała tak słodko i niewinnie,gdy spała...Pogładziła ją czule po rudych włosach.
-Jakieś wieści od Andre?-Zapytał Tae.
-Nie wiem.Myślisz,że szlam do niego,gdy byłam całkiem pijana?Ale lekarz do mnie nie zadzwonił,więc w jego stanie nic się nie zmieniło.
-Tat powiedziała mi o tabletkach.
-Jakich tabletkach?-Udawała zdziwienie, jednocześnie unikając wzroku przyjaciela.
-Nie udawaj niewiniątka.Co to były za tabletki?
-Na sen.Zwykłe tabletki na sen.
-Masz problemy ze snem?
-Czasami.Wtedy śni mi się On.Kiedyś było o wiele więcej.One nie dawały mi spać.Ale teraz jest lepiej.Po porwaniu Andre przyśnił mi się tylko kilka razy.
-Ale teraz już nie masz tych tabletek?
-Nie mam-odpowiedziała mu szczerze.
W tym momencie obudziła się Tat.
-Cześć Ver-uśmiechnęła się lekko do starszej dziewczyny.
-Hej,jak się spało?
-Dobrze.
-W kuchni masz go fryz powiedział Tae,a Tatiana poszła do łazienki.

***

~20.6,niedziela,12:46,sala 58,szpital miejski w Seulu~

Ver zostawiła Tatianę i Taehyung'a na szpialnym korytarzu,a sama weszła do sali.Akurat przy łóżku Andre stał lekarz.
-Dzień dobry panie doktorze.Co z Andre?
-Ślubu nie będzie-odpowiedział,nie patrząc na nią.
-Co?-Zdziwiona wbiła świdrujący wzrok w tył głowy mężczyzny.-Co ma pan na myśli?
-Co prawda to trochę niecodzienne,by pierścionek zaręczynowy znajdował się na lewej ręce...
Już zrozumiała o co chodzi.On po prostu myślał,że Andre się jej oświadczył! Na początku chciała zaprzeczyć,ale postanowiła podtrzymywać kłamstwo.
-...Ale pierścionek jest i tak bardzo ładny.
-Dlaczego ślubu nie będzie?-Weszła mu w zdanie Ver.
-On go po prostu nie dociągnie.Te rany zostały zrobione przez kolce,a one wstrzyknęły mu jakąś truciznę, która go powoli zabija.
-Czyli on umrze?
-Przykro mi.
-Niech pan sobie wyobrazić,że mi też jest przykro.I to nawet BARDZIEJ niż panu.Ale jest pan lekarzem,prawda? Powinien pan wiedzieć jak go uratować!
-To jest coś nadprzyrodzonego.Coś nie z tego świata.Medycyna nie ma na to rozwiązania.
-Super.Czyli czekany aż umrze?-Spytała,wykrzywiając usta w parodii uśmiechu-zajebiście.Po prostu kurwa zajebiście.Moglibyście chociaż utrzymać go do końca roku?
-Do końca roku? To nie...
-Mówię o roku szkolnym.
-To będzie wykonalne.
-Super.Proszę o niczym nie mówić Tatianie-wyszła zamykając za sobą drzwi.

~korytarz~

Gdy tylko pojawiła się na korytarzu,Tatiana zerwała się z krzesła i podbiegła do niej.-Jak z Andre?-Zapytała patrząc na Ver z oczekiwaniem w oczach.
-Doktor mówił,że wszystko dobrze-skłamała-teraz musimy po prostu dać mu spać.
-On się leni.
-Tak-przełknęła gulę w gardle i poczochrała ją po włosach-leń.

***

~20.6,niedziela,23:38,dom Ver,pokój Ver~

Po krótkiej wizycie w szpitalu Tae zaprosił je do kina i na pizzę.Potem poszli do parku,a na koniec chłopak odprowadził je do domu Ver.
Teraz leżały już i rozmawiały ze sobą.Ver opowiedziała jej kiedy i jak poznała chłopaków,oraz jak jest w Nowym Jorku. Tat szybko zasnęła,a zaraz po niej zmęczona Ver.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro