Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

~13.6,niedziela,6:46,dom Ver,pokój Ver~

Telefon nie zadzwonił.Ani razu.Ver nie wiedziała czy ma się cieszyć czy płakać.Zadzwonienie telefonu oznaczało,że nic się nie stało,ale też to,że Andre nadal się nie obudził.
Wstała z łóżka i zaczęła się przygotowywać.Rozczesała włosy i związała je w luźny kucyk.Włożyła czarne rurki i biały T-shirt z rękawami o takiej długości,by idealnie zakrywały bandaż.Zarzuciła na siebie tę samą co wcześniej kurtkę moro i szybko zeszła po schodach.Chciała jak najszybciej znaleźć się u boku przyjaciela.

***

~13.6,niedziela,8:04,sala 58,szpital miejski w Seulu~

-Cześć Andre-przywitała się,zamykając za sobą drzwi-chyba już sobie odpocząłeś co?-Usiadła ma brzegu łóżka-może byś tak już wstał?-Zamknęła oczy z nadzieją na cud.
-Może,może-usłyszała w odpowiedzi zachrypnięty głos chłopaka.
Momentalnie skierowała wzrok w jego stronę-Andre ja pierdolę.Witaj wśród żywych.
-Jak mnie znalazłaś?
-Potem ci wszystko opowiem.Idę po lekarza.

Gdy tylko wyszła z sali na korytarzu rozbrzmiał dziki krzyk radości Ver.Pielęgniarki patrzyły na nią krzywo,przykładając palce do ust.

-Przepraszam-przeprosiła z wielkim bananem na twarzy i wyjęła telefon.Szybko napisała wiadomość do Taehyung'a i pobiegła w stronę pokoju lekarskiego.Bez pukania wpadła do pomieszczenia.

-Drzwi to nie tylko ozdoba-usłyszała zgryźliwy ton lekarza.

-Andre się obudził!-Rzuciła mu się na szyję-dziękuję!

-Naprawdę?-Odsunął ją od siebie-a mówi?

-Tak.Mówi,słyszy,widzi i tak dalej.Pójdzie pan do niego?

-To w końcu mój obowiązek,chodź.

***

~13.6,niedziela,9:10,korytarz przed salą 58,szpital miejski w Seulu~

Andre zabrali na badania,a w tym czasie Ver razem z dopiero co przybyłą Sue,siedziała na szpitalnym korytarzu.

-Ej,Ver?

-Co?-Zapytała Ver nie odrywając wzroku od telefonu.

-Czy reszta już wie?

-Jaka reszta?

-Przecież wiesz.

-A no tak.Nie,nie wiedzą.

-To może im powiemy?

-Spoko,jak chcesz to pisz na grupie.

Red_Princess:Elo

Iron_Woman:Nie używaj proszę cię mojego przywitania.

Red_Princess:Sorry

Iron_Woman:Przecież żyję.

Iron_Woman:Smutna rzeczywistość.

Iron_Woman:Ktoś tam w ogóle jest?

Green_Tea:No ja jestem.

Iron_Woman:Ty to akurat jesteś uświadomiony.

Green_Tea:No niby tak...

Green_Tea:Ale jak się trzyma? Zdrowy jest?

Red_Princess:Teraz zabrali go na badania i czekamy na korytarzu

Green_Tea:A!

Green_Tea:To dlatego piszecie!

Green_Tea:Nudzi

Green_Tea:Wam

Green_Tea:Sie?

Iron_Woman:Tak.Nudzi mi się.

Cookie:Dlaczego Andre jest w szpitalu?

Red_Princess:A ty skąd o tym wiesz?

Cookie:Dzwoniłem do każdego z paczki,oprócz was dziewczynki,i pytałem się czy żyje.Tylko Andre nie odebrał.

Iron_Woman:Cholera,mogłam przecież wziąć trochę jego rzeczy z jego mieszkania.

Red_Princess:Spoko,nadrobisz

Red_Princess:Muszę do łazienki,zaraz wracam.

Iron_Woman:Wiesz,że mogłaś mi to po prostu powiedzieć? Siedzimy obok siebie

Red_Princess:Faktycznie.

Red_Princess:Pa,pa 

Iron_Woman:Spadaj

Cookie:To dlaczego Andre jest w szpitalu?

Green_Tea:Miał tak jakby...Wypadek

Iron_Woman:Poważny wpadek

Iron_Woman:W chuj poważny

Green_Tea:Bez przekleństw proszę!

Iron_Woman:Siedź cicho,Herbatko

Iron_Woman:Więc moja droga Herbatko,raportuj.

Iron_Woman:Albo nie.Nie raportuj.Wyjdziemy na wariatów.A szczególnie ja wyjdę.

Iron_Woman:Andre miał po prostu wypadek i teraz leży sobie w szpitalu ok? Sala 58 jakby co.

Cookie:Ok

Red_Princess:Już jestem.Co tam?

Iron_Woman:Nic tam.

***

~13.6,niedziela,11:32,dom Andre~

Więc tak,wszyscy już oczywiście wiedzieli o pobycie Andre w szpitalu.W  tym momencie w szpitalnej placówce u boku wielce poszkodowanego Rosjanina wiernie trwał Yoongi i Jeongguk.Tae po wczoraj miał już dość i postanowił,że pójdzie razem z Ver do domu Andre,by zabrać potrzebne mu rzeczy.

Stali teraz pod drzwiami i naradzali się co wziąć.Po krótkiej wymianie zdań weszli ramię w ramię do mieszkania.

Nie mogli zapalić żadnego światła,ani podłączyć niczego do prądu,ponieważ go odłączyli.Ver rozsunęła zasłony z okien w każdym pomieszczeniu w jakim byli.W pokoju Andre był syf.No ale czego można się po nim spodziewać?

Tae wyjął z dna jego szafy dwie sportowe torby,do których postanowili wszystko spakować.Włożyli tam większość jego ubrań,kilka książek i jakieś drobiazgi.Telefon Ver włożyła sobie do kieszeni,chcąc dać mu go od razu.

-Chodź,posprzątamy mu w lodówce-zaproponował z szerokim uśmiechem Tae.

-Zajebisty pomysł.Nic od rana nie jadłam.

-Nic? Zrobię ci obiad.

-Co?!-Popatrzyła na niego zdziwiona.

-Z-r-o-b-i-ę  c-i  o-b-i-a-d.R-o-z-u-m-i-e-s-z?-Przeliterował powoli i dosadnie,przeciągając każdą literkę.

-Dobra rozumiem.Po prostu nie spodziewałam się tego.Jak chcesz to rób.

Weszli do kuchni,a Tae zaczął otwierać każdą szafkę i każdą szufladę.

-Zrobimy...Zrobimy...

-Ty zrobisz-przerwała mu.

-Znajdź coś w necie.

-Co?

-Coś dobrego.

-Znalazłam-oznajmiła po pięciu minutach robienia czegoś w telefonie.

-To co zrobimy?

-Amerykańskie naleśniki klasyczne mój drogi.

-Ale przecież miał być obiad!-Wykrzyknął zdezorientowany.

-No to będą amerykańskie naleśniki klasyczne na obiad.Jaki to problem?

-Dobra...Jakie składniki?

-Już ci czytam-usiadła na stole i zaczęła czytać-50 gram masła,dwa jajka,250 ml mleka,250 gramów mąki,dwie łyżki cukru,dwie łyżki proszku do pieczenia i szczypta soli.Jest wszystko?

-Jest.Chyba przygotowywali się do pieczenia ciasta.Dobra,czekaj chwilę.

Poznajdywał wszystkie potrzebne produkty i ułożył je na kuchennym blacie.

-Mogę dalej?-Zapytała gdy skończył.

-Tak,dawaj.

-Ok.No to punkt pierwszy: roztopić masło i odstawić.

-Dobra,co dalej?-Odstawił miseczkę i spojrzał na nią w oczekiwaniu.

-W misce rozbełtaj jajka z mlekiem,dodaj suche składniki i dobrze wymieszaj.Słyszysz?Masz wymieszać DOBRZE.

-Dobra,dobra rozumiem.Co dalej?

-Dodaj roztopione masło i dalej mieszaj.

-No ok.A teraz?

-Teraz?Teraz się odsuń,ja to zrobię-wyjęła patelnie i ustawiła ją na kuchence-amerykańskie naleśniki musi zrobić Amerykanin!

Tae roześmiał się-dobra nie przeszkadzam!-Uniósł dłonie do góry w geście poddania-czekam w salonie!

Po dwudziestu minutach Ver weszła do salonu z dwoma talerzami.Postawiła je na stole,a chłopak przyjrzał im się z zachwytem.Dziesięć naleśników było ułożone jeden na drugim i polane syropem klonowym.Skąd ona wytrzasnęła syrop klonowy?No,ale co to kogo obchodzi,kiedy ma się przed sobą takie coś.Natychmiast usiadł do stołu i zabrał się za jedzenie.

-To...To jest cudowne!-Wykrzyknął z pełnymi ustami.

-Cieszę się bardzo,ale błagam cię zamknij mordę-uśmiechnęła się krzywo i sama zaczęła powoli jeść.

***

~13.6,niedziela,13:12,sala 58,szpital miejski w Seulu~

-Cześć Rudy!-Ver z rozmachem otworzyła drzwi i weszła energicznym krokiem do sali.Za nią wszedł Tae niosąc ze sobą dwie sportowe torby,które postawił  w nogach szpitalnego łóżka.

-Przynieśliśmy dla ciebie trochę twoich cudownych ciuszków i parę innych drobiazgów,żebyś nam się tu nie zanudził na śmierć-uśmiechnął się do przyjaciela-a gdzie Yoongi i Jeongguk?

-Poszli już.A wy? Długo tutaj zabawicie?

-Jasne! I tak nie mamy co robić.

-Nie macie?

-Możemy tylko siedzieć z tobą.

***

~13.6,niedziela,23:56,dom Ver,pokój Ver~

Ver do późna siedziała przy Andre,dopiero gdy lekarz ją wygonił musiała iść.Teraz siedziała na łóżku i przygotowywała się do snu.Jutro też chciała pójść do Andre,ale szkoła mogła jej w tym przeszkodzić,a dokładniej rodzice.Położyła się i zamknęła oczy.

Ten rozdział jak i kilka następnych będą trochę krótsze,ale potem Wam to wynagrodzę.He,he.Ja już wiem co się stanie,a wy nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro