Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

~2.06,środa,5:45,dom Ver,pokój Ver~

Ranek zastał Ver siedzącą na łóżku,czytającą tekst piosenki.Czytała go w kółko i w kółko.Znała już większość swojej roli,ale chciała być całkowicie pewna,że wszystko umie.Lubiła być przygotowana.Tej nocy spała tylko parę godzin.

Nadal nie wiedziała co się stało w poniedziałek.Nie potrafiła wytłumaczyć tego bólu głowy,ani pisku.Doskonale wiedziała,że dzisiaj nauczyciel zrobi wszystko byle tylko z nią porozmawiać.W końcu sprawdzian rzecz święta!

Zeszła z łóżka i poszła do łazienki.Miała ochotę na prysznic.Długi prysznic.Zdjęła z siebie ciuchy i weszła do kabiny prysznicowej.Włączyła wodę i zaczęła myć włosy brzoskwiniowym szamponem,który dostała kiedyś od mamy.Po wymyciu głowy umyła dokładnie swoje ciało.Wyszła,wytarła się ręcznikiem i ubrała się w swoje stamdardowe ciuchy-koszulka i krótkie spodenki.Wysuszyła mokre włosy,co prawda niezbyt starannie,ale jednak. Rozczesała je szybko i związała w niedbały kucyk.Podkręciła rzęsy tuszem i to by było na tyle.Nie chciała robić makijażu,ponieważ: A uważała to za bezsensowne. B nie umiała i C po prostu jej się nie chciało.Pościeliła łóżko i starannie złożyła pidżamę,by następnie przykryć ją kołdrą.

Była już szósta piętnaście,więc zeszła na dół.Weszła do kuchni,oprócz niej w pomieszczeniu był jeszcze Kev.
-Hej.Co ty tu robisz?-Spytała go zdziwiona.O tej godzinie na dole oprócz niej najczęściej nikogo nie było.
-To ty nie wiesz?-Zdziwił się,jakby powód jego przebywania w tym miejscu i o tej godzinie był oczywisty-jem śniadanie.Chyba widzisz?
-Tyle widzę-zajrzeła do chlebaka i westchnęła głośno-cholera ja zawsze pusty.Ktoś wyżera chleb w nocy czy co?!
-Na to wygląda.Może to ty go zjadasz?-Zaśmiał się z własnego "żartu".
-Nawet pała w dzienniku jest śmieszniejsza niż twoje "żarciki". No,ale dlaczego tak wcześnie tu jesteś?-Ponowiła pytanie tym razem inaczej dobierając słowa.Czekając na odpowiedź znalazła w szafce miseczkę i postawiła ją na kuchennym blacie.
-Nie wiedziałaś? Jadę na wycieczkę-oznajmił jej uradowany.
-Gdzie jeedziesz na tą wycieczkę?-Zapytała opierając się tyłem o blat i patrząc z ciekawością na brata.
-W piękne koreańskie góry.By po oddychać świeżym górskim powietrzem...
-I przemoknąć górskim deszczem.Zawsze masz szczęście do pogody na wycieczkach-uśmiechnęła się do niego zadziornie.-Na ile?-Powróciła do przyrządzania sobie śniadania i chwyciła paczkę płatków stojących na środku stołu.Nasypała ich sobie do miski i odłożyła na właściwe miejsce,czyli na górę lodówki,tam gdzie powinny być.Następni wyjęła z lodówki mleko,wlała je do miseczki i włożyła z powrotem do środka.Wzięła z szuflady łyżkę,zaniosła sobie śniadanie na stół i usiadła naprzeciw brata-no to?-Ponagliła go.
-Czekałem,aż ze mną usiądziesz siostrzyczko.Jadę na tydzień,ale spokojnie właściwie to na pięć dni.
-Jestem bardzo uspokojona.Będziecie w hotelu czy pod namiotem?-Wzięła do ust kolejną łyżkę płatków.
-Oczywiście,że w hotelu czy ty wyobrażasz sobie moją klasę pod namiotami?! Oni by dnia nie przetrwali!
-Niektóre osoby dałyby radę-zaprotestowała szybko.Zanała kilka osób z klasy Kev'a dość dobrze i wiedziała,że niektórzy lubią wyzwania,naturę i przygody.
-Tak,niektóre na pewno dałoby sobie radę,ale wyobraź sobie taką Lilkę-roześmiał się głośno ze swojej dziewczyny.
-Byłaby autentycznie przerażona!-Roześmiała się razem z nim Ver.-A właśnie,na którą godzinę masz być w szkolnym autobusie?-Zapytała go łagodnie.Miała prawie,że absolutną pewnoś,że na godzinę siómą,a teraz dochodziła szósta trzydzieści.
-Autobus?Na...Siódmą...-Popatrzył na zegar wiszący na ścianie za nim-szósta trzydzieści!Jezu!Specjalnie mi niepowiedziałaś!-Oskarżył ją i zerwał się z krzesła jak opatrzony.Pobiegł do przedpokoju i zaczął ubierać buty.
-Nie zapomniałeś czegoś?-Spytała go przymilnie siostra z miłym uśmiechem.
-O cholera! Tak! Na moim łóżku leży torba.Zielona,sprtowa.Wiesz która.Tam mam wszystkie rzeczy na wyjazd.
-Jasne-wspięła się szybko pp schodach na górę,weszła do pokoju brata,porwała z łóżka zieloną torbę,wyszła z pokoju i zbiegła na dół.Wszystko to zrobiła w ekspresowym tępie.Podała bratu jego własność.
Zarzucił ją sobie na ramię i wybiegł z domu.
-Kup jakieś pamiątki!-Krzyknęła za nim,a on machną ręką w geście,że zrozumiał i pędem pobiegł w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
Ver zamknęła za nim drzwi i wróciła do kuchni.Zjadła resztę swoich płatków.Zebrała obie miski-swoją i brata-ze stołu umyła,wysuszyła i odłożyła na miejsce.Tak samo zrobiła z obiema łyżkami.Następnie poszła na górę po plecak,wyszła z domu,zamknęła za sobą drzwi na kluczi i ruszyła swoją stała drogą do szkoły.

***

~2.6,środa,przerwa obiadowa, korytarz liceum Seul High School~

Ver stała przed ściną i czytała tablicę ogłoszeń.Właściwie to już jej nie czytała,znała już wszystkie ogłoszenia na pamięć i nawet nie zwracała uwagi  na tablicę.Przeczytała ją bardzo dawno.Po prostu stała i myślała,a inni  odnosili wrażenie,że czyta.
-Panno Stark-usłyszała za sobą głos nauczyciela matematyki.Odwróciła się powoli do niego.
-Dzień dobry panie profesorze-przywitała się grzecznie.
-Dzień dobry-odpowiedział jej i przeszedł od razu do sedna-musimy ustalić termin dokończenia przez panią sprawdzianu.
-Tak,mam tego pełną świadomość.Proponuję piątek po lekcjach. Pasuje panu?
-Tak,szesnasta,pamiętaj.
-Będę pamiętać-obiecała mu.
-I jeszcze... Panno Stark...Dobrze się pani czuje?
-Tak,dziękuję,że pan pyta-uśmiechnęła się do niego i zapytała-to wszystko?
-Tak,do zobaczenia na kolejnej lekcji-skinął jej głową i poszedł w swoją stronę.
-Do widzenia-powiedziała za nim i odwróciła się z powrotem w stronę tablicy.Była zdziwiona zachowaniem nauczyciela,zdawało jej się,że wykazał się troską o nią,a termin sprawdzianu był tylko pretekstem. Nie chcąc dłużej nad tym myśleć z powrotem skupiła wzrok na tablicy i zauważyła coś czego wcześniej nie widziała.W rogu wisiało ogłoszenie.Dotyczyło ono naborów do miekskiego klubu koszykówki.Potrzebowano dziewcząt,z jej rocznika,czyli dzięwięćdziesiątego piątego.Wzrost i budowa nie były brane pod uwagę.Miały się odbyć równo za dwa tygodnie w hali w budynku miejskiego klubu koszykarskiego.Podniecona wyciągnęła telefon.
Iron_Woman:Zgadnijcie czego się dowiedziałam.
Green_Tea:No czego?
Iron_Woman:Powiem wam. Jesteście na stołówce?
Green_Tea: Tak
Iron_Woman:Ok,zaraz będę.
Zrobiła zdjęcie ogłoszeniu i pobiegła w stronę stołówki,znajdującej się na parterze.

***

~2.6,środa, przerwa obiadowa,stołówka,liceum Seul High School ~

Skierowała się do "ich stolika".Właściwie to to był ich stolik,przez trzy lata nauki tylko przy nim siadali.Tak,był całkowicie ich.
Podeszła i stanęła za Taehyung'iem.
-Koszykówka-wrzuciła z siebie i uśmiechnęła się szeroko.
-Co?-Zapytał zdezorientowany Jeongguk odrywając wzrok od laptopa,na którym doszlifowywał podkład do piosenki.
-No koszykówka,patrzcie-pokazała im zdjęcie ogłoszenia-wezmę w nich udział.
-Dasz radę,na pewno-Tae odwrócił się do niej i uśmiechnął się.
-Byłoby fajnie.
Zadzwonił dzwonek.

***

~2.6,środa,garaż Taehyung'a~

Próba poszła im zadowalająco.Andre razem z Sue wymyślili ładną i nieskomplikpwaną choreografię,a wszyscy mniej więcej umieli swój tekst.Było trochę problemów z dopasowaniem się do podkładu i zagraniem,ale byli pewni,że po kilku próbach będzie lepiej.
W czasie przerwy Tae podszedł do Ver.
-Cześć.Masz jutro chwilę po lekcjach?-Zapytał opierając się o ścianę obok niej.
-No mam.A co,randka?-Popatrzyła na niego z błyskiem zadziorności w oku.
-Nie,po prostu przyjacielskie wyjście-odpowiedział jej szczerze-jutro jest festiwal.
-Festiwal czego?-Przez swoje problemy ze snem i inne sytuacje niezbyt interesowała się akcjami społecznymi.
-Festiwal mangi i anime!Nie wiedziałaś?
Szczerze to nie miała o tym pojęcia,ale postanowiła skłamać-wyleciało mi z głowy.
-Zamierzam cię na niego zabrać.Przyjdę po ciebie jutro o siedemnastej trzydzieści,ok?
-Jasne,spoko.Długo to będzie trwało?
-No zobaczymy.
Skinęła głową.
Próby skończyli o dwudziestej z kawałkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro