Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

~18.6,piątek,03:25,dom Ver,pokój Ver~

Ver nadal siedziała i powtarzała materiał,co prawda niewiele już do niej docierało,ale trwając w swojej stalowej upartości i ambicji nie mogła przerwać.Zapragnęła się napić.Sięgnęła pod łóżko,gdzie zawsze miała butelkę z wodą,lecz gdy się wychylała ze zmęczenia prawie spadła na podłogę.To otworzyło jej oczy.Dotarło do niej,że jak pójdzie na egzamin w takim stanie to nic sensownego nie zapisze.Wyjęła z szuflady opakowanie z tabletkami na sennymi i łyknęła dwie.Szybko zasnęła,zapominając o wyłączeniu latarki i schowania pudełka.

~6:12~

Tatiana wstała i przetarła zaspane oczy.Była zdziwiona,że Ver jej nie obudziła.Spojrzała na łóżko starszej.Ver spała.Wokół niej rozłożone były podręczniki,a na jej kolanach leżał zeszyt z notatkami.Obok jej ręki leżało ciemne,dla ochrony przed słońcem, pudełko po tabletkach.
-Cholera...-Wzięła do ręki przedmiot,znalazła nakrętkę i przeczytała nazwę leku: "Solgar".
Podejrzewała,że są to tabletki nasenne.Jednak mimo wszystko próbowała ją obudzić.
Usiadła okrakiem na jej brzuchu i zaczęła proces budzenia.Klepała ją po twarzy,otwierała jej powieki,ciągnęła za uszy i szczypała po rękach.Nic nie działało.W końcu w desperacji przywaliła jej pięścią w twarz.Nie lekko,ale też nie za mocno,by nie zostawić śladu.Podziałało.
-Co jest kurwa?-Mruknęła zaspana Ver.
-Wstawaj.
-Jezu już,spokojnie-powoli usiadła na łóżku i przytomniejszym już wzrokiem spojrzała na Tat-co takiego się znowu stało?
-Co to jest?-Zapytała ją młodsza,unosząc jej przed oczami opakowanie po tabletkach-co to jest ja się pytam?!
-To jest lek nasenny o nazwie " Solgar".Powoduje on między innymi szybkie zaśnięcie i sen bez snów.Pasuje?
-Bez snów?
-Inaczej bez koszmarów.Łapiesz? A teraz spadaj mała.
Wstała i udała się do łazienki,zostawiając zmartwioną Tat samą z pudełkiem w dłoni.

***

~18.6,piątek,7:29,przed szpitalem miejskim w Seulu~

-Przepraszam za rano-powiedziała Ver,gdy stały tuż pod schodami,prowadzącymi do wejścia do szpitala.

-Wyjaśnisz mi to?

-Przecież już ci wyjaśniłam-na pierwszy rzut oka widać było,że różowo-włosa nie chce prowadzić dialogu.

-Powiedziałaś tylko,że to z powodu koszmarów-sprostowała-jakich koszmarów,może byś powiedziała?

-Takich,różnych.Ale to nie ważne.Idź do Andre.Ja mam dzisiaj egzaminy.Przyjdę po ciebie.

-No dobra-westchnęła-powodzenia na egzaminach-uścisnęła ją mocno na pożegnanie.

-Dzięki,pa!

-Pa!-Pomachała jej-jeszcze wrócimy do tej rozmowy-powiedziała sama do siebie i weszła do szpitala.

***

~18.6,piątek,7:54,biblioteka,liceum Seul High School~

-No i co ja mam zrobić? Przecież ja tej matmy nie umiem! A o tego chce mi się spać...I to tak bardzo...-Ver położyła głowę na ramieniu,stojącego obok niej Alec'a.

-O babo,babo-pogłaskał ją po włosach-ale to tylko matma-pocieszał ją-TY miałabyś nie dać rady?

Zaśmiała się sucho-właśnie dlatego nie dam rady-odpowiedziała mu-bo to jest pierdolona matma.

-Dać ci jakiegoś energetyka?

-A masz?-Spojrzała na niego.

-No mam.

-To dawaj,na co czekasz?

-Chodź-zaprowadził ją do magazynu i zza zakurzonego pudła wyjął dwie czarne puszki.Podał jej jedną,a ona otworzyła ją i powąchała.

-Twoje zdrowe-uniosła puszkę do ust i na raz wypiła chyba połowę całej zawartości.

No nieźle-zagwizdał z podziwem-ale ja umiem lepiej-powiedział i pociągnął łyka-widzisz?-Potrząsnął jej puszką przed oczami.-Pusta.

-No kurwa widzę,ale to się nie liczy.

-Co?! Dlaczego?!

-Po pierwsze: jesteś starszy,a po drugie:miałeś mniejszą puszkę.

-Aleś ty wredna.

-Uznam to za komplement.Od razu lepiej.Czuję się taka...Taka...

-Jakbyś dostała zastrzyk energii?

-Dokładnie-przytaknęła mu-ale przynajmniej legalny.

Razem zaczęli się śmiać.

***

~18.6,piątek,17:54,sala 58,szpital miejski w Seulu~

-Cześć,jak tam?-Ver ramię w ramię z Taehyung'iem,weszła do sali.

-Niedawno źle się poczuł-zaczęła Tatiana-teraz jest nieprzytomny-dokończyła z opuszczoną głową.

-Jak to NIEPRZYTOMNY?-Zapytała zszokowana z naciskiem na ostatnie słowo Ver.-Lekarz jeszcze jest?

-Tak.

-Idę do niego.Tae zostań tu,ok?

-Ok.

~pokój lekarzy~

Ver zdecydowanym krokiem przeszła przez pokój lekarzy wprost do gabinetu doktora Dean'a Jones'a.

-Dzień dobry Ver!-Przywitał ją z uśmiechem.Unosząc się z zza biurka.

-No nie powiedziałabym,że dobry.Dlaczego Andre jest nieprzytomny?

Mężczyzna westchnął głęboko.-Może usiądziesz?-Zaproponował jej wskazując na krzesło pod drugiej stronie mebla.

Usiadła i czekała na wyjaśnienia.

-Najpierw...Powiedz mi może jak tam twoje ramię?

-Ramię?-Zdziwiła się.Dopiero po chwili przypomniała sobie i opatrunku znajdującym się na jej ramieniu.-Chyba ok.

-Chyba?

-Ostatni raz zdejmowałam bandaż trzy dni temu,więc skąd mam wiedzieć?

-Ech...Dobra.Ale boli cię?

-Tylko jak za bardzo ruszam,ale tak to wcale.

-Daj,obejrzę.

-Jak pan chce-wzruszyła obojętnie ramionami i zdjęła kurtkę-proszę.

Lekarz podszedł do niej,odwinął bandaż i dokładnie przyjrzał się ranie.
-Z raną wszystko w porządku-stwierdił po zakończonych oględzinach-zmienię ci tylko bandaż i...
-I powie mi pan o stanie Andre-weszła mu w słowo Ver.
-Nie mogę udzielić ci zbyt wielu informacji,ponieważ nie jesteś nikim z rodziny.
-No ok,spoko.Ale co mu jest?
-Właściwie to sam nie wiem.-Przyznał się.
-Jak to "sam pan nie wie"?
-Zrozum,objawy są sprzeczne i przez to nie można ich dopasować do jakiejkolwiek choroby.
-Ale odzyska przytomność?
-Raczej tak.To był tylko jednorazowy atak.
-Niezbyt mnie to uspokoiło-założyła ręce na piersiach.
-Uwierz mi.Gdybym był na twoim miejscu też nie czułbym się usatysfakcjonowany.
-Ale nie jest pan na moim miejscu.
-Porozmawiajmy o czymś innym.
-Niby o czym?
-O tobie.Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
-Kim chciałabym zostać? Sama nie wiem.Pamiętam,że gdy byłam młodsza to oglądałam pełno filmów i seriali kryminalnych,więc chciałam być detektywem.No,a jak pooglądałam Batmana...To chciałam być kimś na kształt Joker'a.To były czasy...
-A nie chciałabyś może zostać lekarzem?
-Do tego potrzeba chyba matmy,no nie?
A ja jestem noga z matmy.Nic nie umiem.
-Kto tak powiedział? Od kiedy to do medycyny potrzebna jest matma?! W medycynie liczy się łeb.Do tej dziedziny po prostu trzeba mieć dar.Nie można zostać lekarzem od tak,nie można z przymusu.Tego trzeba chcieć.
-Ti naprawdę bardzo głęboka,filozoficzna myśl panie dokrorze-zaklaskała mu z ironią i skierowała się do drzwi-dowidzenia-wyszła z gabinetu.
"Ta! Jasne! Ja,lekarzem! Niby jak to możliwe?!-Myślała uporczywie kierując się do sali 58.

***

~18.5,piątek,21:45,dom Taehyung'a, garaż Taehyung'a ~

Tae zaproponował,by Ver i Tat przenocowały u niego dzisiejszą noc.Wróciły się tylko do domu po ubrania i inne potrzebne rzeczy,a teraz były razem z nim w jego pokoju (czytaj garażu).

-To co robimy?-Zapytała Tat siedząc na swoim śpiworze.

-Zacznijmy wywoływać duchy,to jest dopiero niezła zabawa-mruknęła w odpowiedzi Ver.

-Chcesz wywoływać duchy?

-Nie,jaja se robiłam.Jeszcze mi jakiegoś ducha tutaj brakuje.Tae...Ty kupiłeś sobie jakiegoś nowego animca no nie?

-No kupiłem.

-To go pokaż.

-Spoko-Tae podszedł do szafki pod telewizorem i zaczął w niej grzebać.

-Anime? On lubi anime?-Zdziwiona Tatiana spojrzała na Ver.

-On KOCHA anime-odpowiedziała z naciskiem na drugie słowo starsza i pociągnęła młodszą na kanapę-chodź,pooglądamy sobie bajeczkę.

~23:43~

Ver leżała na kanapie i patrzyła się zamyślona w sufit.Ciągle myślała o Andre,wynikach egzaminów i o tym co powiedziała Alec'owi.Nie wiedziała co ją do tego popchnęło.Tat już spała tak samo Tae,była sama i otaczała ją ciemność.Chciała z kimś porozmawiać.

Jak na zawołanie przy łóżku gospodarza zapaliła się lampka,a Tae wstał i ruszył po schodach.Po około pięciu minutach wrócił i już miał się położyć,gdy zobaczył Ver.

-Nie możesz spać?-Zapytał szeptem doskonale znając odpowiedź.

-Chyba widzisz-odszepnęła mu i usiadła-martwię się o Andre.

-Jest silny wy...

-Wyjdzie z tego-dokończyła za niego-znam to.Ale to wcale nie znaczy,że się o niego nie martwię.

-Ale nie martwisz się tylko o niego,prawda?

-Prawda.

-To o co jeszcze?

-Tat zobaczyła coś czego nie powinna.

-Co zobaczyła?

-Kiedyś może ci powiem.Najpierw będę musiała pogadać o tym z nią.No i egzaminy...Cholera,pewnie wszystko spieprzyłam.

-Nieprawda.

Popatrzyła na niego z powątpiewaniem-WSZYSTKO spieprzyłam.

-Wyliżesz się.Idź spać.

-Nie mogę.

-To chodź spać ze mną-odpowiedział jej,jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świecie.

-Spać z tobą? Po co?-Zapytała zdziwiona.

-Musisz się do kogoś przytulić.

-Sama dam sobie doskonale radę-odwarknęła i obrażona przewróciła się na drugi bok.

-Jeszcze przyjdziesz,zobaczysz-zgasił lampkę.

~23:57~

-Dobra wygrałeś-mruknęła Ver kładąc się na łóżku obok Taehyung'a.

Uśmiechnął się lekko,czego Ver nie mogła zauważyć ze względu na panującą ciemność-co taka sztywna? Daj się przytulić-i nie czekając na odpowiedź objął ją ramionami.

Ver chcąc nie chcąc musiała przyznać,że cudownie czuła się w jego objęciach.

I tak zasnęli wtuleni w siebie nawzajem.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro