Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzieci w literaturze, czyli kiedy zaczynasz rozumieć swoich rodziców...

Wassup, dudes? B)

Obiecałam rozdział o dzieciach? Jest rozdział o dzieciach. Tak mnie nagle wena napadła, kiedy leżałam w wannie. I od razu zaznaczam, że mówiąc dzieci mam też na myśli nastolatków.

Dzieci. Dla jednych urocze stworzenia, dla innych małe potwory. Najpierw łyse i zaślinione, potem włochate, biegające i wciąż zaślinione. Ale kiedy nauczą się mówić... No tu już nie ma zmiłuj, bo najpewniej przez kolejne kilkanaście lat będą doprowadzać do nerwicy wszystkich krewnych, a także niektórych nauczycieli. Niedawno postanowiłam się nieco wyedukować i poczytałam trochę dyskusji na różnych forach, zarówno polskich, jak i anglojęzycznych, na temat młodszych bohaterów książek skierowanych raczej ku dorosłym i młodzieży. Tam, gdzie mogłam, sprawdziłam też wiek autorów postów, a ten najczęściej mieścił się między piętnaście a dziewiętnaście lat. "No dobra, ale co w związku z tym?" - spytacie. A to, że doszłam do ciekawej konkluzji.

Bohaterowie w naszym wieku nas denerwują, bo zachowują się tak, jak my. Na Ciri z Wiedźmina dużo osób narzeka, bo była lekkomyślna, często nieodpowiedzialna i głupio uparta. Maddie z dwunastego tomu Zwiadowców większość czytelników darzy szczerą nienawiścią, bo po prostu denerwowała dziecinnych zachowaniem. Ej, zaraz, dziecinnym? 

No właśnie, bo wielokrotnie wściekamy się na decyzje postaci, zarzucamy jej, że nie myślała o konsekwencjach, że zbyt łatwo dała się ponieść emocjom, że nie wiedziała, jak się zachować i zrobiła najgłupszą rzecz, jaką się dało. A w tym całym natłoku negatywnych myśli zapominamy o jednym - mówimy o dzieciach! Jak Ciri miała być odpowiedzialna, skoro na początku sagi miała dwanaście lat? Dokładnie tak samo jest z Maddie. Widziałam zarzuty w stronę Ruby z Mrocznych umysłów, że dała się zmanipulować. Widziałam nienawistne teksty rzucane w Sansę i Brana z Pieśni lodu i ognia. Tak poza literaturą, to oberwało się nawet Astor - przybranej córce Dextera Morgana z serialu Dexter. I w każdym z tych przypadków argumenty były poparte przykładami zachowań typowych dla osób w wieku bohaterów.

Czy to znaczy, że młodsza postać z góry jest skazana na falę hejtu? Niekoniecznie, ale prawda jest taka, że zawsze się jakiś malkontent znajdzie i coś mu będzie nie pasować, a w związku z tym nie ma co się nazbyt przejmować. Jednak ze smutkiem stwierdzam, że zrobienie dzieciaka, który zachowuje się jak dzieciak zwiększa szanse na negatywny odzew. No ale znajdą się też młodociani, którzy wcale nie powodowali potoku piany z ust czytelników, więc co odróżnia ich od tych irytujących? Przemyślałam, jak odpowiednio przedstawić Wam temat dziecięcych bohaterów i w końcu postanowiłam podzielić ich na pięć przypadków.

1. Aniołek. 

Dzieciak, który nie sprawia problemów, jest najsłodszy, najgrzeczniejszy i najbardziej uroczy na świecie. Jeśli jest jeszcze użytkownikiem pieluszek Pampers, to charakteryzuje się tym, że nigdy nie przeszkadza protagonistom w ich własnych sprawach z głównego wątku. Jak już się pojawi od czasu do czasu, to zaśmieje się uroczo albo zje kaszkę. Że co, że niby maluchy potrafią dziesięć razy dziennie zostawić śmierdzącą niespodziankę? Spontanicznie wymiotują w najmniej odpowiednich sytuacjach? Płaczą przez pół doby, bo mają kolkę/ząbkują/chcą wkurzyć rodziców? Książkowe aniołki są zbyt wspaniałe na takie trywialne sprawy. 

W wieku szkolnym taki dzieciak uczy się bardzo szybko i to samodzielnie! Nie trzeba z nim siedzieć nad książkami, a jak już zajdzie potrzeba, to będzie to świetna zabawa. Nauczyciele nie mogą się nachwalić, rodzice są dumni, a aniołek po prostu robi swoje, tj. nie przeszkadza i gdzieś tam na boku dąży do bycia perfekcyjnym człowiekiem. Nawet w wieku nastoletnim ten typ nie sprawia problemów, bez oporu sprząta swój pokój, odpowiada na pytanie "jak było w szkole" pełną wypowiedzią i nigdy nie przychodzi pijany. Jeśli postanowi pójść na imprezę, mama z chęcią go tam zawiezie, w końcu aniołek nie jest w stanie zrobić czegoś głupiego. 

Uwaga, aniołek ma spory potencjał do zostania Mary Sue. 

Przykład - Amanda z Dziewiątego Maga (lepiej trzymajcie się od tej książki z daleka).


2. Sierotka.

I wcale nie chodzi mi o postać, która nie ma rodziców. Znacie przypadki małych bohaterów, którzy, choć mają już nawet dziesięć lat, sprawiają wrażenie zacofanych w rozwoju? Sierotka jest nieporadna, potrzebuje stałej opieki, wszędzie chodzi za swoją mamą. Jeśli jest w wieku szkolnym, to ciągle płacze, nie umie zrobić niczego samodzielnie, czasami nawet sepleni i mówi jak dwulatek. Ponadto nie ma za grosz asertywności, więc, jeśli zostanie spuszczona z oka zapewne pójdzie szukać małych kotków w piwnicy w towarzystwie miłego pana. W wieku nastoletnim wcale nie jest lepiej - sierotka ma objawy upośledzenia społecznego. Koledzy się z takiego dzieciaka śmieją i nim pomiatają. 

Zazwyczaj ten typ występuje w roli "słodkiego zwierzątka" (bez obrazy, to nie jest pocisk w stronę dzieci, tylko autorów), bo jak nie ma kotków/króliczków/kucyków, to ktoś musi wyrabiać normę słodkości. Przeważnie sierotka kręci się po rozdziale od czasu do czasu, ale nie robi nic konkretnego i tylko narrator wspomina, że zaśmiała się uroczo, zachlipała czy coś.

Uwaga, sierotka ma spory potencjał do zostania ciepłą kluchą, zwaną również ciamajdą.

Przykład - Ginny Weasley w pierwszych tomach Harry'ego Pottera. A była tylko rok młodsza od głównych bohaterów.


3. Wcielenie chaosu.

Absolutne przeciwieństwo aniołka. Gdzie nie pójdzie, tam coś zepsuje. Jak jeszcze chodzi w pampersie, to ciągle tylko wyje i ślini koszulki. Chwyta wszystko, co jest w zasięgu jego rąk, a jak nie może sięgnąć, to włazi na meble/doniczki/psa. Dasz mu kredki - porysuje wszystkie ściany. Spróbujesz go nakarmić - opluje ciebie i porysowane ściany. Zaprowadzisz go do przedszkola - pogryzie dzieci i przedszkolankę. Jeśli mowa o dzieciaku w wieku szkolnym, to najpewniej przynajmniej raz na tydzień rodzice są wzywani do dyrektora. Do tego ten mały potwór notorycznie ucieka z lekcji, nie robi zadań, ma same pały w dzienniku, ciąga koleżanki za warkocze i rzuca petardami w tiry. Jeśli jakimś cudem rodzice wytrzymają z nim do wieku nastoletniego, to teraz na pewno co najmniej wyłysieją. Dzikie imprezy, ucieczki z domu, papierosy, narkotyki, bójki i same głupie pomysły? Tak, mowa o wcieleniu chaosu.

Zdarza mu się też występować w nieco innej formie - złego, rozpieszczonego (bądź niekochanego) dzieciaka, którego ulubionym zajęciem jest psucie krwi wszystkich dookoła. Takie dziecko jest aroganckie, krnąbrne, pyskuje, knuje, wrzeszczy i tupie nogami, jeśli czegoś nie dostanie. Często ma też swoich przydupasów. W fabule pojawia się po to, by poirytować głównego bohatera.

I to jest ten typ, który występuje bardzo często jako postać drugo- bądź trzecioplanowa. Szczególnie popularny jako nastolatek. Chyba każdy spotkał się z takim bohaterem choć raz i wyrywał sobie włosy z głowy.

Przykłady - Koszmarny Karolek, Joffrey Baratheon z Gry o Tron, Draco Malfoy z Harry'ego Pottera.


4. Dorosły w skórze dziecka.

Mam tu na myśli wszystkie postaci, które nie zachowują się jak typowe dzieci, ale też nie pasują do przedstawionych przed chwilą przykładów. Takie dziecko można bardzo łatwo opisać - jakby było starsze, to nie zrobiłoby to żadnej różnicy, a fabuła potoczyłaby się w ten sam bądź bardzo podobny sposób. Tutaj wrzucę też przypadki postaci zwyczajnie niedopracowanych i mało charakternych, które nie przypominają dzieci, bo w ogóle daleko im do ludzi. I możliwe jest, że nieco urażę naszych młodych ulubieńców, ale nic nie mogę na to poradzić, taki mamy klimat.

Daenerys Targaryen - w książkach miała trzynaście lat i choć początkowo przejawia trochę zachowań, które mogłyby o tym świadczyć, to szybko zostaje to puszczone w niepamięć. Mniej więcej od końcówki pierwszego tomu Danka zachowuje się tak, że równie dobrze można jej dać nawet dwadzieścia lat i nie robi to żadnej różnicy.

Will Treaty ze Zwiadowców - Halt miał wyjątkowego farta, że trafił akurat na Willa. Bystry, błyskotliwy, utalentowany, wyjątkowo inteligentny, sympatyczny bohater. Jego największe przewinienie to zaśpiewanie prześmiewczej piosenki (a to i tak wtedy, kiedy był już dorosły). Willa jednak da się trochę usprawiedliwić - w pierwszym tomie liczył sobie piętnaście lat, a do tego wychował się bez rodziców, więc mógł być po prostu wyjątkowo dojrzały.

Harry Potter (ale tylko z filmów!) - o ile w książkach robił sporo głupot, tak w filmach brakło mu tego czegoś. Bo fakt, że nadmuchał ciotkę średnio się liczy - nawet dorosły nie wytrzymałby nerwowo i postąpił w podobny sposób. Filmowy Harry jest płaski, bez emocji i po prostu szary, a w związku z tym albo jest jednym z najnudniejszych dzieci świata, albo po prostu twórcy bali się, że jego dziecinne zachowania mogłyby odstraszyć widzów.

Hermiona Granger (też filmowa, książkową słabo pamiętam) - równie dobrze mogłaby być po prostu arogancką, przemądrzałą młodą dorosłą.

Anabeth z Percy'ego Jacksona - dużo osób narzeka, że to dziewczę nie ma wad (fobia się nie liczy) i ja podzielam tę opinię. Jeśli dobrze pamiętam, to Anabeth... po prostu była. W końcu ktoś w drużynie musi być mądry, nie? 

Paweł Koćko z Norweskiego dziennika - pojechał do Norwegii, chałupę sobie wyremontował, dogadał się bez problemu, jakieś urządzenia zmajstrował, woził się z księżniczką, walczył z jakąś organizacją, śmigał pojazdem, który sam naprawił, pobił jakiegoś norweskiego dresa... A miał tylko czternaście lat. Dobra, istnieją naprawdę zaradne dzieci, ale ten bohater bardziej przypominał studenta niż odpowiednik naszych gimbazjalistów.

Ender Wiggin z Gry Endera - no to już jest hardkorowy przykład, bo ten bohater miał sześć (!) lat i był geniuszem. Ale takim z krwi i kości, nie myślcie, że układał klocki w rekordowym czasie.  


5. Typowy dzieciak.

Generalnie to dobre stworzenie, ale zazwyczaj nie wszystko idzie po jego myśli. Ma słomiany zapał, jest podatne na wpływ rówieśników, wpada na głupie pomysły, nie myśli o konsekwencjach, nie radzi sobie z emocjami, nie do końca umie podejmować decyzje, kłóci się ze wszystkimi, którzy się napatoczą bez większego powodu, często myśli o ucieczce z domu. 

O niemowlakach chyba nie ma potrzeby mówić, bo każdy choć raz takiego bobasa spotkał. W wieku przedszkolnym dziecko często jest urocze, a przynajmniej dopóki nie płacze i nie krzyczy. Jak się do człowieka przyczepi, to koniec - zamęczy pytaniami i wymusi kontynuowanie zabawy przez kolejne trzy godziny. Nie rozumie koncepcji czasu, więc, jeśli przypomni sobie, że mama jest w pracy, nie ma zmiłuj, pozostaje tylko zająć jego myśli czymś innym, bo za nic nie wytłumaczysz, że rodzicielka wróci za kilka godzin. W związku z kiepskim pojmowaniem czasu do dzieci nie dociera, że coś można zaplanować na później - czy to na następny dzień, tydzień, czy miesiąc. Ono chce już teraz! Kilkulatek słabo ogarnia, czym są konsekwencje i odpowiedzialność, a związek przyczynowo-skutkowy to czarna magia. Takie dziecko nie załapie, że jak będzie zabierało innym zabawki, to nikt nie będzie go lubił, chyba że samo się o tym przekona. Do tego najpewniej będzie wciąż pchać ręce do żelazka, aż w końcu się oparzy (ja po prostu przyłożyłam dłoń znienacka). Typowy przedszkolak wciąż nie do końca rozumie czym jest dobro i zło, znaczy wie, że jak powie coś niemiłego, to mama będzie smutna, a za podzielenie się ciastkami zostanie pochwalone, ale nie robi tego, bo tak mu podpowiada sumienie, ale przez wpojone zasady. Małe dziecko dopiero zaczyna się uczyć, dlaczego powinno postąpić tak, a nie inaczej zarówno w kontekście problemów moralnych jak i zwykłych sytuacji życiowych. Ponadto kilkulatek reaguje tak, jak nauczyli go rodzice, choć nie zawsze zrobili to świadomie. Jeśli zobaczy, że kiedy zacznie płakać, mama kupi zabawkę, będzie płakać zawsze i wszędzie, nawet w przypadku najmniejszych pierdół. Jak rodzice czytają mu książki i do tego mają pokaźną biblioteczkę, dzieciak zapewne wyrośnie na mola książkowego. Jeśli wszyscy będą go chwalić, że ładnie tańczy, będzie tańczył jeszcze więcej. Istnieje też popularny termin "bunt trzylatka". Wygooglujcie i poczytajcie.

Dzieci w wieku późnej podstawówki często mają pierwsze oznaki dorastania. Oho, burze hormonów na horyzoncie, chowajcie się wszyscy, bo będą trwać jeszcze mniej więcej do szesnastego roku życia. Zaczynają się humorki - nastolatek budzi się jakiś nie w sosie, więc po prostu kłóci się z każdym. Nie ma znaczenia czy to mama, babcia, ciocia Gienia, młodszy brat - ktoś musi oberwać. Zazwyczaj występuje nienawiść do rodziców - nie dość, że to oni wymyślają wszelkie nakazy i zakazy, to jeszcze wprowadzają szlabany! Do tego są po prostu najbliżej dziecka, a to znaczy, że najczęściej padają ofiarą wybuchów złości, z których może się zrobić spora gównoburza. Występuje też syndrom jednorożca (który na tym etapie jest całkowicie normalny, gorzej, jeśli po dwudziestce dalej będzie się trzymał danego osobnika), czyli przeświadczenie o własnej wyjątkowości. Rodzice nic nie rozumieją, nauczyciele to ubezwłasnowolnieni pracownicy chorego systemu, szkoła jest instytucją stworzoną do gnębienia dzieci, a to całe gadanie, że trzeba się uczyć to jakieś sranie w banie, w końcu po co komu matma do zostania gwiazdą rocka? Na tym etapie kreuje się osobowość - właśnie to poczucie bycia najmądrzejszą osobą na świecie sprawia, że skupiamy się na własnym rozwoju. Dzieciak bardzo często sam sobie stwarza problemy. Tu może być jakikolwiek pretekst, byle trochę się pomartwić, pokazać światu, że jest nieszczęśliwy, zatrzasnąć rodzicom drzwi przed nosem i ponarzekać na coś do psiapsi/ziomków. Akceptacja społeczna to chyba najważniejszy element życia nastolatka i uwaga, może też chodzić o jej brak. Robienie wszystkiego pod publikę, palenie kiepów, wagarowanie i chodzenie na imprezy? Super, dzieciak jest popularny. Alienowanie się, pokazywanie, że jest się lepszym niż ta głupia hołota, eksponowanie swojej inności? Też super, dzieciak wciąż wzbudza zainteresowanie, choć niekoniecznie pozytywne. Bo w tym momencie ważne jest żeby być KIMŚ. A skąd Pingwin to wszystko wie? No nie oszukujmy się, każdy przez to przeszedł, przechodzi, bądź dopiero przejdzie, ja też kiedyś mogłam być opisywana tym akapitem.

I tutaj właśnie wrzuciłabym Ciri, Maddie czy wszystkie inne postaci, które irytują tym, że zachowują się adekwatnie do swojego wieku. 


Nie odpowiedziałam jeszcze, który typ jest tym dobrym albo tym złym. Otóż żaden, bo dzieci są przeróżne. Jedno faktycznie będzie aniołkiem, inne bez powodu zdemoluje mieszkanie. Wszystko zależy od tego, jak przedstawicie te postaci, czy popadniecie w skrajności i zwyczajnie zirytujecie czytelników, czy może nadacie im głębie ukrytą pod warstwą infantylności - wszystko zależy tylko i wyłącznie od Was.

Ale najważniejsze, o czym musicie pamiętać, to fakt, że dzieci to LUDZIE, a ludzie są ułomni i popełniają błędy. Traktujcie dzieciaka jako człowieka, który jeszcze nie ma doświadczenia czy to w kontrolowaniu samego siebie, czy w różnych życiowych sytuacjach. Wyobraźcie sobie, że jesteście niskolevelowymi graczami, którzy bez odpowiedniego tutoriala zostają wrzuceni w świat gry. Macie skille, ale w ogóle nie wiecie, jak działają, many jest zbyt mało, by wszystkie na raz wypróbować. Macie miecz, ale jesteście tylko wymoczkami, więc za dużo nim nie zdziałacie. Nie wiecie do końca, co możecie w ogóle robić w tej grze, jakie są dostępne opcje ani czy istnieje system wyborów i konsekwencji. Do tego po mapie kręcą się same potwory o wyższych levelach, więc jesteście wiecznie sfrustrowani, bo musicie dłuuugo wbijać poziom, zbierając rośliny czy robiąc śmieciowe misje, nim dacie radę pokonać potwory, wyjść z lokacji początkowej i w końcu pierwszy raz zdecydować, gdzie chcecie pójść i co chcecie zrobić. Tak mniej więcej wygląda dzieciństwo. No prawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro