Słabość.
4. SŁABOŚĆ
*Filip*
Z mojego gardła wydobył się wysoki pis. Byłem w szoku, nigdy bym nie pomyślał, że ten dziad jest zdolny żeby uderzyć kobietę, chociaż tyle... Julia mówiła mi, że podejrzewa o takie zachowania, ale ja wybijałem jej to za każdym razem z głowy. Teraz jestem totalnie wściekły na siebie. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie, ponieważ zdrowie Julii jest teraz ważniejsze od zamknięcia tego kutasa w pace. Podszedłem do leżącego nieruchomo ciała i uklęknąłem, reszta była w zbyt wielkim szoku żeby jakkolwiek zareagować. Położyłem głowę mojej przyjaciółki na kolanach i w tym samym czasie do mieszkania wpadł Stanisław.
-Co tu się kurwa dzieje?- powiedział i spojrzał z mordem w oczach na swoją byłą żonę i jej obecnego męża.
-Ten kutas -wskazałem palcem na Roberta - Uderzył Julie, ta upadła i uderzyła głową. Probuje dodzwonić się na pogotowie.
-Co zrobiłeś?-warknął do mężczyzny, który niszczy jego rodzine. - Zapłacisz za to.- powiedział i wyciągnął telefon. W tym samym czasie, Robert złapał swoją żonę i pociągnął w stronę drzwi.
-Na prawdę, Anna? Pozwolisz żeby to ścierwo raniło Twoje dziecko? Jeśli teraz odejdziesz, możesz już nigdy nie wracać i obiecuje Ci, że Julii już nigdy nie zobaczysz na oczy.
-Idziemy.-powiedział mężczyzna, a jego żona grzecznie go posłuchała.
-Nie chce Cię znać powiedziałem do Anki.- Jesteś najgorszą matką w historii tego świata.- spłynęła mi łza po policzku.-Ona Cie tak bardzo kocha.-w tym samym momencie dodzwoniłem się na reszcie na pogotowie. Podałem do telefonu dane i adres, a w tym samym czasie Stanisław zadzwonił do prawników i na policje, a cała rodzinka Kowalczyków się ulotniła.
Po piętnastu minutach do mieszkania dotarli ratownicy medyczni, postanowili zabrać Julię do szpitala na przegląd, ponieważ mogło dojść do wstrząśnienia mózgu. Podczas gdy niosłem ją na rekach, po schodach, na dół, przebudziła się. Zaczęła płakać i to był pierwszy raz kiedy pokazała światu swoją słabość, słabość którą ukrywała przez całe swoje życie.
***
-Nie zostawię tego tak, nie spocznę dopóki nie zobaczę go za kratami.- powiedziała moja przyjaciółka do zgromadzonych prawników w naszym salonie. Od wypadku minął tydzień, a ona już zdążyła wrócić do normalności. To nie jest typ, który się poddaje i nie lubi brudzić sobie rączek. Ona nigdy nie odpuszcza dlatego lepiej nie zachodzić jej pod skórę. Stoi przed nami ubrana w nową, drogą kieckę i buty na baaaardzo wysokim obcasie. Jej fryzura jest jak zwykle perfekcyjna a jej twarz wyraża czystą determinacje. Znam to, gdy obieca sobie, że kogoś zniszczy, żadna przeszkoda jej nie powstrzyma. - I chce zadośćuczynienie. Zdaję sobie sprawę, że nie ma z czego mi zapłacić, ale nie interesuje mnie to.- usiadła na fotelu i napiła się wina. Od kiedy wróciła, codziennie pije wino albo inny alkohol, wydaje mi się, że to jej pomaga w zapomnięciu o mamie, ale to nie jest wyjście z problemów jednak znam ją na tyle długo, że wiem, iż moje słowa nic nie zmienią. -Macie go zniszczyć. To koniec na dzisiaj, wiecie co macie zrobić.- wstała, zarzuciła skórę na ramiona, chwyciła torebkę i klucze po czym wyszła. Czyli dzień jak codzień ostatnio.
HEJKA, KOCHANI :)
Nie zdziwię się jak nikogo tutaj już nie ma, ponieważ troszkę zaniedbałam wattpadowe życie ( troszkę bardzo). Wiec chciałam ogłosić, że wracam. Mam w zapasie parę rozdziałów "Pilota", które będą publikowane co weekend. Zdaję sobie sprawę, że rozdziały są bardzo krótkie, ale odnoszę wrażenie jakby moje umiejętności w pisaniu się cofnęły ( UWAGA, bo sama w to nie wierze, ale czytając moje pracy z gimnazjum wydaję mi się, że wtedy na prawdę robiłam to dobrze, a teraz meh, szkoda gadać, ale mam nadzieję, że to się wyrówna). Tak więc miłego czytania :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro