Dbam o linię.
- Słucham? - wybuchłam śmiechem, który, kompletnie, nie był spowodowany rozbawieniem. - To jest chore! Jak można zgubić walizkę?-krzyknęłam.
Wlaśnie wróciłam do Polski z wakacji i nie wiecie jakie było zdziwienie, gdy nie ujrzałam mojej walizki. Zdenerwowana ruszyłam do biura zrobić im piekło. To przecież jakiś chory żart.
-Julia. Uspokój się. - upomniała mnie mama.
-No, ale to jest niemożliwe! Te linie to jakaś pomyłka, jak można być tak nieodpowiedzialnym? Jak mam lecieć waszym samolotem, gdy wy nie potraficie zadbać o walizkę? Wasz pilot pewnie jest tak samo roztargniony. Dziwie się, że jeszcze żyje. Nie zostawię tego tak, nie zostawię na was suchej nitki! - warknęłam.
-Zapewniam panią, że jestem rozważnym i odpowiedzialnym człowiekiem. - usłyszałam za sobą. Ten głoś. Moje ciało pokryło się gęsią skórką, a w brzuchu jakby rozsadzało mnie od środka. Jednocześnie było mi tak nie dobrze i dobrze. Policzyłam do trzech, wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się. Prawie dwa metry, silnego, męskiego ciała stało przede mną, niczym król cholernego świata. W każdej komórce mojego ciała czułam jego moc, jedno jego spojrzenie sprawia, że płonę jak nigdy dotąd. To piekielne uczucie jest dla mnie niebem. To jest tak cholernie szalone, że obcy mężczyzna, jednym spojrzeniem budzi we mnie tyle emocji, tak jak nikt inny. A przecież podobno byłam z najprzystojniejszym mężczyzną w Polsce ( eh, niestety ładna twarz nie wystarczy, bo nie odróżniał snapchata od instastory!), a nigdy nie czułam czegoś takiego. Dopiero po chwili dochodzi do mnie to, co powiedział. To on jest tym cholernym pilotem.
- Więc powinien dbać pan o bezpieczeństwo pasażerów. A ja nie czuje się przy panu bezpiecznie. - posłałam mu znaczące spojrzenie, ignorując ludzi wokół.
- A więc niech pani da mi drugą szansę, obiecuje, że się nie zawiedzie - obniżył głos patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Widziałam jak w jego czarnych oczach graja iskierki rozbawienia, a na ustach pojawia się delikatny, pewny siebie uśmieszek.
- Ostrzegam, że jestem bardzo wymagająca, nie łatwo mnie zadowolić.
- Lubie wyzwania.-puścił oczko, a ja chyba pierwszy raz w moim życiu spłonęłam rumieńcem wiec postanowiłam wrócić do tematu walizki.
- Co z moją walizką?- odwróciłam się do mężczyzny, który prowadził sprawę mojego, zaginionego bagażu.
- Em.. Skontaktowałem się z tamtym lotniskiem, mają przeszukać czy się gdzieś nie zawieruszyła. Wszyscy stają na głowie żeby odnaleźć pani bagaż. - odpowiedział wystraszony, o Boże, zaraz się zsika.
- Świetnie. Zaczekam. - powiedziałam.
- Nie musi pani, skontaktujemy się z panią...
- Nie trzeba, zaczekam.
- W takim razie zapraszam panią na kawę i coś do jedzenia. - odezwał się Alec. Odwróciłam się w stronę mamy, która wpatrywala się we mnie zmęczonym wzrokiem. Chyba jest już zmęczona moim zachowaniem. Wiem, często ( przez całe życie ) zachowuje jak rozpuszczony bachor i kompletna suka, ale jeśli chodzi o moją rodzine to za nich oddałabym życie.
- Jedźcie do mojego mieszkania, Filip powinien już skończyć prace, ale w razie czego masz. -podałam jej klucze do mieszkania. - Mam nadzieje, że szybko wrócę.
- Mogę z Tobą zostać, jeśli chcesz.
- Spokojnie, nie martw się. Pójdę na kawę z panem pilotem i mam nadzieje, że do czasu mojego powrotu się wszystko wyjaśni.
- No dobrze, do zobaczenia w domu. - powiedziała i chciała odejść, ale ją zatrzymałam
- Zamówcie sobie jedzenie na mój rachunek w Zante, wątpię że jest coś w lodówce. - posłałam jej uśmiech.
- Dobrze. - odwzajemniła uśmiech i odeszła.
-Przepraszam...-odezwał się te sam, wystraszony chłopak. -Mogę zrobić z Panią zdjęcie? Uwielbiam pani Instagrama i kanał.
-Oczywiście.- uśmiechnęłam się. Podeszłam do chłopaka, czując na sobie wciąż palący wzrok Aleca. Zrobiliśmy zdjęcie i wróciłam na swoje miejsce.
- To co? Kawa i może jakiś deser?- pilot spojrzał na mnie rozpalonym wzorkiem, a ja go wyśmiałam i powiedziałam.
- Dbam o linię.
_______________________________
- Więc jesteś pilotem? - zapytałam, sącząc kawę mrożoną. Siedział na przeciwko mnie, niczym pieprzony król świata. Wygląda jakby coś knuł, z rękami złożonymi jak do modlitwy, na piersiach. Starałam się nie wpatrywać w niego jak w obrazek, ale to jest tak cholernie ciężkie zadanie mając przed sobą taką osobę! Alec uśmiechnął się przebiegle.
- Od zawsze lubiłem mieć kontrole nad ludzkim życiem. - powiedział i wbił we mnie spojrzenie. Czułam jakby chciał mnie nim rozebrać. Spięłam się. Mam wrażenie, że poprzez te słowa chce mi coś przekazać.
- Więc dlaczego zapłaciłeś za moją walizkę i taksówkę? - zapytałam. - Z tego co wiem w zadaniach pilota nie jest dbanie o bagaże pasażerów, a tym bardziej płacenie za zniszczenia.
- Powiedzmy, że jest to rodzinny biznes. - nachylił się nade mną i delikatnie wyciągnął z mojej dłoni szklankę z kawą, wziął łyka a następnie odłożył ją na kwadratowy stoliczek, który nas dzielił. Spojrzał mi w oczy i szepnął - Nie lubię jak piękne kobiety są niezadowolone. -wyprostował się i wstał.
- W co ty grasz? - również wstałam i spojrzałam mu w oczy. Musiałam dosyć mocno wygiąć głowę, ponieważ Alec jest wyższy ode mnie o conajmiej trzydzieści centymetrów.
- Ja? - przekrzywił głowę. - Przekonasz się. - przewróciłam oczami i usiadłam z powrotem na miejscu. Czarnowłosy wyciągnął z kieszeni telefon, który zaczął dzwonić. - Saint. - powiedział i odszedł na bok. Stał do mnie tylem dając mi idealny widok na jego tyłek. Nazwisko kompletnie nie pasuje do jego wyglądu, o osobowości nie mam co powiedzieć, ale wydaje mi się,że nie należy do mężczyzn, którzy z seksem czekają do ślubu.
Zanim Saint wrócił, zdążyłam już wypić kawę. Gdy wyciągnęłam portfel żeby naszykować należną kwotę za moją kawę, mężczyzna machnął ręką, komunikując mi tym samym, że to on stawia. Przez te pare lat nauczyłam się jednego o mężczyznach, nie lubią gdy odmawiamy im płacenia. To pozwala im myśleć, ze coś znaczą, a tak przecież nie jest. Wyciągnęłam więc kawałek kartki, zapisując na nim dziewięć cyfr. Położyłam karteczkę przy pustym naczyniu, wstałam i wyszłam z kawiarni. Udałam się w stronę biura, w którym natomiast, dowiedziałam się, że moja walizka została na wyspie oraz przyślą jak najszybciej się więc na dniach skontaktują się ze mną. Podziękowałam i wyszłam z lotniska. Przy wejściu złapałam taksówkę, podałam kierowcy adres, a następnie pogrążyłam się w myślach, których głównym tematem była para czarnych oczu.
________________
Zdaję sobie sprawę z tego, że na razie przynudzam, ale w następnych rozdziałach zacznie się dziać :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro