8. Ballada dla ukochanej
W ogrodzie stoją
na przeciw siebie
i nic do siebie nie mówią
w ciszę wsłuchani
w niej zatraceni
Czy wypowiedzą słowo?
Stoją a wokół róże w ciemnym różu,
lilie złote, piwonie bordowe, białe
hortensje turkusowe.
Stoją a wokół
kwiatów tysiące
tysiące kwiatów
a pośród nich ścieżka
kamienna,
A na jej końcu taras
marmurowa balustrada
Co za nią widać?
Nie wiem.
Czy to panoram miasta?
Droga daleka z chmur kłębiastych?
A może...
Milczą.
Żadne głowy nie podniesie
żadne łezki nie uroni.
Nikt nie spojrzy.
Nikt nie chroni.
Zapach wokoło
tak piękny, tak słodki
aż niejeden mógłby się zatracić
i zasnąć w nostalgii
za piękny za słodki
dla dwojga ludzi
którzy na chwilę przestali je rozróżniać
kwiaty bez zapachu
drzewo bez koloru
i nie ważne, że wiatru nie czuć
choć liście szumią
Słońca blask złoty
długim swym pasmem
niby granicą ich dzieli.
Na tle błękitu
rzeczona granica
błyszczy się i mieni.
Nie trudna przekroczenia
na tę widzialną
wystarczy krok
na tę prawdziwą
czasem nie wystarcza skok.
I tu nagle stop
jakby świat stanął wpół wdechu
I wskazówki Big Bena przestały się obracać
A powietrze - zatrzymała pauza.
Ona znów głowę spuszcza
byle nie na długo
na twarzy jego, jakby błaganie
O powrót
o powrót, nic więcej
bez obietnicy
bez różnicy
bez pretensji od ostatniego razu
kiedy poduszka znów była zimna,
a prześcieradło zwykle wygniecione
ziało chłodną pustką
Wtedy w pokoju brakowało powietrza,
choć okno otworzył na oścież.
I ona to wie,
wie i nie zaprzecza,
ale niż szczęście
bezpieczeństwo miłości wycenia
na więcej
w porównaniu ze stratą
przypadkiem z ich wielu.
Ucieczki od świata
ucieczki od życia
koniecznej ukrycia
twarzy bez maski
sześć języków,
odróżnianie Barolo od Bordo
To nie miało znaczenia
Nigdy nie miało
Było jak żółty liść
na przejściu zielonej wiosny i złotej jesieni.
I powraca pytanie
Kiedy wyrosły te mury?
Te między nimi,
te z braku siły
i zwykłej wrażliwości.
Bo ileż można walczyć i upadać
upadać i wstawać
i znów walczyć z trudem
darując wszystko przed swoje "ja".
Czy te szczegóły mogą zaważyć
na tym co w sercach ich miejsce ma?
O! Patrz! Patrz!
Oto oni!
ramię w ramię
Na długą chwilę?
Na zawsze
__________________________________________________________
Hej, hej!
No dobra,
Jest duży potencjał na to, że ten wierszyk powstał prawdopodobnie około dwa lata temu w przypływie i potrzebie tworzenia oraz pod nagłą inspiracją.
Można wytykać i krytykować, ekspert ze mnie żaden ani cućmok, żeby się obrażać ;D
Pozdrowionka,
Dziewczyna w Białym
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro