Polana - Osamu x Suna (18+)
Jęknął gdy ponownie został przyciągnięty do pocałunku, by młodszy mógł odebrać mu te marne resztki powietrza, jakie pozostawały w jego płucach. Złote lisie tęczówki, stały się jeszcze bardziej drapieżne niż zwykle, wiercąc dziurę w jego duszy. Po chwili odsunął się na kilka centymetrów i pozwolił mu nabrać minimalne ilości powietrza. Dostateczne ilości by mógł prosić, czego starał się na złość nie robić. Wyższy mężczyzna pozostawał jednak nieugięty, jego dłonie wysunęły się spod warstw ubrań, a spojrzenie stało się bardziej rozkazujące. Źrenice niższego rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy poczuł dłoń zaciskającą się na jego pośladku. W tym momencie szary stanowił tylko cienką obwódkę oczu, przez co przypominały słońce w czasie zaćmienia. Wyszeptał cichą prośbę, która brzmiała bardziej jak skomlenie, w stanie jakim się teraz znajdował i tak nie było go stać na nic więcej. Mimo że mężczyzna nad nim, pozbawiony był już górnej części ubrań, on nadal pozostawał w pełni odziany. Jak nigdy przeklinał świat i tego kto wymyślił koszule. Po chwili jednak dostał swoją małą "nagrodę", bo blade dłonie zaczęły powoli ściągać to co miał na sobie. Mimo wszystko ciemnowłosy robił to złośliwe wolno, powoli, czasami nieby przypadkiem zahaczają, o nadwrażliwą w tym momencie skórę. Mimo iż chłopak wiedział, że ten robi to specjalnie, to nie mógł powstrzymać dreszczy, które przechodziły jego ciało za każdym razem. Kusił i obiecywał, a on chłonął wszystko co dostawał. Przekonał się już wielokrotnie o tym, że był świetny w tym co robił. Nie ważne na jaką "opcje" się decydowali, ani kto był w danym momencie "na górze", Rinarou zawsze był świetny. Westchnął czując uderzające o jego już nagą rozgrzaną skórę, wiosenne chłodnawe powietrze. Trawa, na której leżał drażniła jego odkryte plecy, jednak trwał w bezruchu, licząc że mężczyzna przejdzie w końcu do rzeczy. Młodszy zeskanował wzrokiem jego ciało, które aktualnie było całkowicie na niego odsłonięte. Zarówno fizycznie jak i metaforycznie, nie potrafił ukryć już swojego pożądania, a miał wrażenie że nawet nie chciał tego robić. Spojrzał ponownie na jego twarz, na której zagościł uśmiech, przez który jeszcze bardziej przypominał lisa. Wydawał się być istotą idealną, zesłaną na ziemię tylko po to by zdobyć jego serce i duszę. Jednak jeżeli to ma być demon, który miał wziąć w posiadanie jego uczucia i umysł, to przyjmie go z otwartymi rękoma. Podążał za ruchem dłoni, by zobaczyć jak brązowowłosy pozbywa się ostatniej warstwy materiału jaka mogła stać im na przeszkodzie. Mimowolnie zerknął na niższe partie jego ciała i tyle wystarczyło, by ponownie zaschło mu w gardle. Za pierwszym razem zastanawiał się czy da radę zmieścić go w sobie, teraz mimo że zostało mu to udowodnione wielokrotnie, ta myśl nadal pozostawała z tyłu jego głowy. Czekał tylko na moment, aż te dłonie ponownie wrócą do pieszczenia jego ciała, po raz kolejny ukazując ile przyjemności potrafią dać. Miał wrażenie że Suna coś do niego mówi, jednak do świadomości szarowłosego docierało tylko przyspieszone bicie jego serca i szum krwi, który dudnił mu w uszach. Straszy został obrócony na drugą stronę, w taki sposób że znajdował się na czworaka, a wyższy pochylał się nad jego ciałem. Nie zdawał sobie sprawy, w którym momencie, ale jeden z tych szczupłych długich palcy, zaczął zataczać wolne kółka wokół jego wejścia. Powoli, czule i delikatnie. Uspokajał i budował, by potem ten porządek obrócić w nicość, zdawał się być niczym delikatny potwór, pomimo całej swojej brutalności. Czuł jak palec powoli zanurza się w jego wnętrzu, powoli rozciągając jego mięśnie. Zajęczał, gdy poczuł jak ten zaczyna się zginać i prostować, ucierając przy tym jego ścianki. Ciało wypracowane wieloma treningami, które jako siatkarz wykonywał, sprawiały że gurował nad nim fizycznie.
- Skoro robiłeś to ostatnio sam to może i tym razem dasz radę? - zapytał, obserwując jak młodszy opuścił niżej głowę. Seks kamerka to było coś, do czego zmusiły ich częste wyjazdy z drużyną złotookiego. Zdarzały się momenty, podczas których nie widzieli się tygodniami. Wyższy wznowił ruchy, dokładając drugi palec, który wszedł już z trochę większym oporem. Drugą dłonią przetrzymywał biodro chłopaka, masując je przy okazji. Poczuł jak jasnowłosy porusza się niecierpliwie, wyginając tak, aby nabić sie głębiej na jego dłoń. - Wiesz, skoro już nie masz problemów z tym by samemu się rozciągać, a tak ci śpieszno to możesz sam się dla mnie przygotować, ja chętnie popatrzę ~ wyszeptał nachylając się nad nim. Szarooki zadrżał ponownie, lecz słysząc tą lekko rozkazującą nutkę w jego głosie, posłusznie sięgnął dłonią do własnego tyłka. Suna ustąpił miejsca niższemu, by oglądać jak ten z trudem przez pozycję w jakiej się znajdował, zaczyna rozciągać swoje mięśnie. Z rozbawieniem zauważył, że jego druga ręka zaczęła drżeć, zmuszona do utrzymywania większego ciężaru niż do tej pory. Nie potrafiąc się powstrzymać dołożył, do tego ponownie "coś od siebie", a w zamian usłyszał głośny jęk, zdający się być na pograniczu krzyku. Ich palce zderzały się ze sobą, co jakiś czas splatając, gdyż żaden z nich nawet nie próbował znaleźć wspólnego rytmu. Z satysfakcją obserwował jak mięśnie chłopaka odmawiają mu posłuszeństwa, a on sam osuwa się, by opierać się policzkiem o ziemię. Jego dłoń, która dotychczas służyła mu za podporę, aktualnie wyrywała tylko pojedyncze źdźbła trawy, jakby nie potrafiła już wykonywać innych czynności. Zaśmiał się cicho widząc, błagalne spojrzenie, które rzucał mu starszy. Mimo pozycji w jakiej się znajdował, nadal obserwował kontem oka jego ruchy, błądząc bo jego ciele zamglonym spojrzeniem. - Od czego masz głos skarbie ? Skoro chcesz, to po prostu błagaj~ spojrzał na niego jeszcze raz, jakby licząc że to przyniesie jakiś rezultat. Nie przyniosło żadnego, a palce do tej pory cały czas zajmuje się jego wnętrzem zostały wyjęte, wraz z tymi jego. Rinarou był nie ugięty a on sam nie miał nic przeciwko, by używał tych brudnych tekstów, szczególnie w takich chwilach. Nie pozostało mu do zrobienia już nic innego jak faktycznie zacząć prosić i błagać. - Cholera proszę, zrób to już. Spaw ponownie bym nie mógł się ruszać przez następne kilka godzin, pamiętając tylko i wyłącznie brzmienie twojego imienia Rinta- ostatnia sylaba zatonęła w głośnym jęku. Poczuł napierającą na jego wejście główkę, która zagłębiała się w nim boleśnie wolno, a jednak tak zbawiennie dla jego mięśni. Jednocześnie pragnął by ten zaczął robić wszystko szybciej, jednocześnie będąc mu wdzięczny za to że nie sponiewierał go aż tak bardzo. Miał świadomość że jego biodra w górze, utrzymywała aktualnie już tylko dłoń mężczyzny. Jego ciało poddało się drżeniu, przy każdym dotyku. Wyższy zaczął powoli poruszać się we wnętrzu starszego. Co jakiś czas jego usta opuszczały głośne westchnienia i ciche jęki. Stanowiło to dość spory kontrast do chłopaka, który przestał już powstrzymywać swój głos i wszystkie dźwięki rozkoszy. Sięgnął do erekcji Osamu, która zdawała się być wręcz boleśnie twarda. Objął jego penisa dłonią, by jasnowłosy zadrżał jeszcze wyraźniej w jego ramionach. Czuł że ten zaczął już powoli przeciekać, gdyż z główki skapywały powoli krople preejakulatu. Masował go, przyspieszając tempa, a plecy szarookiego wygięły się w nienaturalny łuk, pozwalając mu zagłębić się jeszcze bardziej. Coraz częstsze skurcze mięśni drugiego, znaczyły że jest coraz bliżej szczytu, a jednocześnie również i jego przybliżały do końca. Nachylił się by móc pozostawiać ślady na plecach i szyi. Te, które pozostawił ostatnim razem zdążyły już zniknąć. Ciemne punkciki i ślady ugryzień, szybko ozdobiły bladą skórę. W tym samym czasie Miya szeptał na zmianę imię swojego chłopaka i ciche prośby. Jego umysł wyłączył się już dawno, zdolny do pojmowania tylko tej wręcz zabójczej przyjemności. Jednym co powstrzymywało go przed dojściem, był kciuk mężczyzny naciskający na ujście jego nasieniowodu. Nie miał jak skończyć, a spazmy przyjemności coraz bardziej skręcały jego mięśnie. Miał wrażenie że oszaleje z tej przyjemności, zmieszanej z lekką frustracją i szczątkowym bólem. Jego ciało powoli się poddawało, lecz pragnął więcej. Cały czas prosił by było szybciej i mocniej, a każda jego prośba była spełniana. Jego umysł stał się pusty, a słowa, wypowiadane przez Sune, docierały tylko do jego podświadomości.
- Wiesz jak bardzo cię kocham Osamu ? - wyszeptał, do ucha starszego, co jakiś czas zacinając się by uspokoić oddech. W momencie, w którym po raz kolejny wyjęczał jego imię, a mięśnie zacisnęły się na nim później niż zwykle, nie powstrzymał już własnego organizmu. Pozwolił chłopakowi dojść, cały czas wykonując jeszcze powolne ruchy w jego wnętrzu, jak i dłonią po wiodczejącej już erekcji. Okolice przepełnił krzyk szarowłosego, zmieszany z jękiem właściciela złotych oczu. Opadł na ziemię obok, przyciągając do siebie wciąż drżące półprzytomne ciało. Prawdopodobnie przeleżą tak następną godzinę, rozkoszując się tą przyjemną oderwaną od rzeczywistości chwilą. Liczył że uda mu się jeszcze kiedyś namówić Samu na wyjazd poza miasto. Seks na polanie w lesie, gdzie teoretycznie nikt nie mógł ich usłyszeć był dość ekscytujący.
- Następnym razem to ja jestem na górze.
- Oczywiście kochanie, oczywiście...
// Są jeszcze jakieś rzeczy, które mieli byście ochotę przeczytać ? Zapewniam że jestem otwarta na propozycje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro