Ciszej do kurwy! - Rozdział XXVII
Już po świcie. Wszyscy wstali jak nowo narodzeni. Może poza Eskelem oraz wiedźminką, którzy wciąż byli lekko zdezorientowani. Mergiel ubrała się i rozczesała włosy, wiedząc, że dziś już nikt nie będzie obserwował ją dwadzieścia cztery na dobę. To było bardzo uciążliwe, jednak przez to udało jej się polepszyć kontakt z Cirillą. Nie mogła uwierzyć, że nazwała ją ciocią. Z samego rana czekała ją lekcja z dziewczynką, więc musiała zejść na dół w celu przygotowania różnych ziół, aby opisać ich właściwości, a także wygląd. Były niestety wysuszone, przez obecną porę roku, jednak chciała chociaż lekko określić ich wygląd. Musiała sobie jakoś radzić.
Weszła do laboratorium, szukając w zakładkach książek ziół oraz kwiatów. Znalazła też dla niej kolejną książkę, która mogła zainteresować Ciri tematem. Gdy się jednak obróciła przed stołem stał oparty Eskel. Dziewczyna otworzyła buzię, jednak nie wiedziała zbytnio co powiedzieć.
— Słuchaj, mam wrażenie, że powinniśmy o tym pogadać — zaczął.
— Zgadzam się — odparła, skupiając się na postaci mężczyzny.
— To co wczoraj zrobiłem było na poważnie. Wiem, że ty też obok tego nie przechodzisz obojętnie — Zbliżył się do niej tak, że mogli mieszać oddechy. — Wystarczy mi tak lub nie.
Mergiel dalej była zaskoczona, lecz po chwili uśmiechnęła się, rozwalając mężczyźnie włosy.
— Tak — powiedziała, a mężczyzna położył jej ręce na talii.
W tym samym do pokoju weszła nastolatka z książką w ręce. Oboje wiedźminów spojrzało na nią, a dziewczynka zaczęła się powoli wycofywać ze skwaszoną miną. Mergiel odeszła od Eskela, wołając ją.
— Chodź śmiało.
Blondynka wróciła ponownie do pomieszczenia. Eskel obejrzał się za brunetką, następnie wyszedł z pomieszczenia. Nastolatka odłożyła książkę na blat, za to Mergiel zaczęła dalej wykładać zioła. Zajęła się swoją pracą, lecz Ciri wyczekiwała tylko, aż powie jej coś na ten temat. W końcu zetknęła się z jej usiłującym wzrokiem, więc pękła.
— To dopiero świeże — wyznała. — Nie wiem jak to będzie, dlatego proszę cię, abyś nie mówiła tego nikomu. Nawet Geraltowi.
Dziewczynka podskoczyła ze szczęścia, ciesząc się razem z nią. Po tym krótkim wstępie musiały wziąć się do roboty. Mergiel zaczęła jej pokazywać zioła oraz tłumaczyć rzeczy, jakie może z nim robić. Lekcja nie była do końca udana, ponieważ co chwilę jednak dziewczyna kontynuowała rozmowę o wiedźminie. Mergiel jednak nie odpowiadała na jej pytania, ponieważ sama nie wiedziała nawet w jaką stronę to pójdzie. Czy podobał jej się mężczyzna? Bardzo. Chciała z nim porozmawiać szerzej, ale zanim mogła to zrobić, miała dzisiaj jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
Po skończeniu lekcji oddała w jej ręce książkę. Za chwilę miała jeszcze poprowadzić lekcję o eliksirach, więc wykorzystała ten czas, aby coś zjeść na szybko, bo padała z głodu. Weszła więc do kuchni, spotykając po drodze Triss. Uśmiechnęła się do niej lekko, następnie zaczęła jeść na szybko kromkę chleba. Zaparzyła też herbatę w dużym dzbanuszku, nalewając do dwóch szklanek. No cóż, będzie musiała jeszcze wrócić po jedną, gdy tylko odłoży ją do laboratorium. W pokoju jednak zobaczyła Triss i Eskela. Dziewczyna ułożyła swoją rękę na klatce bruneta, jednak ten odsunął się. Czarodziejka pokiwała głową wkurzona, wymijając Mergiel złowrogim spojrzeniem. Kobieta położyła na stole dwa kubki z herbatą.
— Co to było? — zapytała po chwili.
— Nic ważnego — zapewnił.
Mergiel wróciła do kuchni po jeszcze jeden kubek, a w tym czasie na lekcje przyszła, ucieszona od góry do dołu dziewczynka. Dwójka dorosłych jak zwykle zaczęła swoją lekcję, lecz Ciri jak zaczarowana, nie mogła opuścić od nich wzroku. Eskel pomachał jej ręką przed oczami w celu skupienia, następnie zaczął jej opisywać Biały Miód. Lekcja nie trwała zbyt długo, ponieważ Geralt chciał skupić się na jej lekcjach z Triss. Nastolatka powędrowała od nich, a Mergiel zaczęła zbierać puste kubki, myjąc je w kuchni. Zaraz po tym wyszła na dziedziniec z mieczem w ręku. Musiała poprawić swoją taktykę na przeklętych kołkach. Nienawidziła tego, ale nie mogła zostawić tego bez perfekcyjnego przećwiczenia. Skupiła się na tym, natomiast jak zwykle przyszedł Lambert, rzucając w nią tym razem kamykami dla utrudnienia. Boże, jak on uwielbiał jej wszystko utrudniać.
— Lambert jeszcze raz rzucisz tym kamieniem, to skopię ci tyłek — warknęła.
Rudowłosy po odczekaniu dwóch minut ponownie rzucił w nią kamykiem z uśmiechem na twarzy. Mergiel zeskoczyła ze słupków, idąc w jego stronę. Chciała go kopnąć w udo, ale on pociągnął ją za nogę tak, że upadła na ziemię. Wzięła głęboki oddech, podnosząc się. Tak chciał grać? No dobrze. Dziewczyna wzięła patyk i rzuciła jemu w twarz. Odchylił się do tyłu cały wkurzony. Wziął ze stajni wiadro wody, próbując oblać nim dziewczynę, lecz użyła na nim Aardu, tak, że cała woda wylała się na niego. Zaśmiała się pod nosem. Lambert wyglądał jak mokry szczur, co tylko bardziej ją rozbawiło. Wróciła do budynku, zostawiając mężczyznę w takim stanie. Przez kolejną część dnia Mergiel poszerzała swoją wiedzę o gatunkach potworów. Koniec jej oficjalnego treningu nie oznaczał zakończenia nauki.
Gdy nastał wieczór mogła jednak odpocząć. Poszła się umyć i miała to zamiar robić długo. Ciszę jednak przerwał jej walący do drzwi rudowłosy.
— Spędzisz w tej łazience jeszcze pięć minut dłużej a nasram ci przed drzwi! — krzyknął.
Mergiel lekko zdenerwowana ubrała się. Spięła włosy, zabierając swoje rzeczy, po czym wyszła. Obrzuciła wiedźmina wkurzonym wzrokiem, następnie wróciła do pokoju. Odłożyła rzeczy, lecz po chwili udała się do pokoju Eskela, siadając na łóżku.
— Chyba teraz możemy na spokojnie porozmawiać — Podciągnęła kolana pod brodę.
Brunet usiadł obok dziewczyny.
— Jasne — Pokiwał głową. — Jeśli chodzi o Triss, to jeszcze przed tobą byliśmy chwilę w związku. To tyle. Teraz nie znaczy dla mnie nic poza byciem znajomą.
— A jak sobie to wyobrażasz? — zapytała niepewnie.
— Zupełnie normalnie — odpowiedział. — Nie minie tydzień, zanim reszta się zorientuje, że coś po między nami jest. Nic w tym dziwnego. Podobasz mi się, Mergiel. Nie będę się z tym krył.
Brunetka spojrzała na niego, a mężczyzna na nią. Odgarnęła jego włosy z twarzy, składając delikatny pocałunek. Mężczyzna oddał go natychmiastowo. Po chwili zjechał do szyi, a Mergiel rozkoszowała się tym momentem. Brunet ściągnął z dziewczyny bluzkę, po czym ona zrobiła to samo. Rozpięła jego spodnie, utrzymując kontakt wzrokowy. Mężczyzna obniżył jej spodnie, wisząc nad nią. Zauważył między jej udem a biodrem odciśniętą dłoń, lecz nie wnikał w to teraz. Złapał za ręce dziewczyny, kładąc je nad głową. Wszedł w nią pewnie, a dziewczyna jęknęła. Niedługo później obaj opadli na łóżku, wzdychając. Nagle do drzwi ktoś głośno puknął.
— Eskel nie mam pojęcia z kim tam jesteś, ale ciszej do kurwy! — odezwał się Coën.
Mergiel zasłoniła twarz ręką, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Popatrzyła się na wiedźmina, który również miał uśmiech na twarzy. Eskel sięgnął po koc, przykrywając ich. Kobieta odwróciła się w jego stronę.
— Czym jest ta odbita ręka? — zmarszczył czoło.
Speszyła się.
— Jednym ze śladów po czarodzieju — westchnęła.
Eskel przygarnął dziewczynę do swojej klatki i w tej samej pozycji dwójka wiedźminów zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro