Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Urodziny cz.1

- Wstawaj! Dzisiaj masz urodziny!- takie słowa wykrzyczała Justyna by mnie obudzić
- Która godzina?- spytałam przeciągając się na łóżku
- Jedenasta, no muszę powiedzieć że trochę sobie pospałaś- zaśmiała się. Podnosząc się do pozycji siedzącej zauważyłam że nie ma obok mnie Lokiego
- Gdzie on jest?- spytałam trochę spanikowana
- Spokojnie, koło 8 rano wparował tu Tony i mrożonka po czym siłą wyciągnęli go z pokoju. Zgaduję, że po prezenty dla ciebie
- Ta "mrożonka" to Steve- pouczyłam ją
- No już dobrze, dobrze- zaczęła z śmiechem- chodź, zrobimy sobie sniadanie- mówiąc to podała mi bluzę i obie wyszłyśmy z pokoju idąc do kuchni.

Po drodze w salonie Barton z Nat krzyknęli do mnie wyskakując za kanapy.
- Wszystkiego najlepszego młoda!- podeszli do mnie i mocno mnie przytulil
- No już nie taka młoda- zaśmiałam się.
- Nie przesadzaj, wolisz być jak Tony który na starość.....- nie dokończyła bo w tym momencie z windy wyszedł właśnie Tony z bożkiem i kapitanem.
- Który na starość co?- zaśmiał się.
- Nie już nic- powiedziała lekko zawstydzona wdowa
- Nie no, zaczęłaś to teraz dokończ- ciągnął dalej
- Oj, spadaj- odpowiedziała mu po czym lekko szturchnęła mnie w ramię bym popatrzyła przed sobie. Gdy spojżałam zobaczyłam wzrok Lokiego wlepiony we mnie
- Coś nie tak?- spytałam
- Hmmm? Wstałaś śpiąca królewno- powiedział i z rozbawieniem spojżł na mnie
- Cisia nie dała mi spać- powiedziałam i rzuciłam ciche "dzięki" w stronę Justyny. Nic mi nie odpowiedziała tylko prychnęła śmiechem.
- No i bardzo dobrze! O 16:00 przychodzą goście, do tego czasu musicie się przygotować- powiedział Tony
- Racja, ale już nie zdążę sobie kupić żadnej sukienki! Cholera! Zapomniałam o tym- krzyknęłam na co wszyscy tylko zaczęli się śmiać.
- Spokojnie, część mojego prezentu to przewidziała- powiedział Loki podchodząc do mnie. Wręczył mi jakąś torbę. Wyjęłam z niej piękną długa i oczywiście zieloną sukienkę.
*bardzo podobna do tej co na zdjęciu*

- Dziękuję, jest śliczna ale wiesz, że nie musiałeś?- powiedziałam dalej wpatrzona w suknię.
- To jest mój prezent dla ciebie i nie obchodzi mnie twoje zdanie- warknął
- No i wrócił stary Loki....- powiedziałam szeptem chowając sukienkę z powrotem do torby
- Suknia jest i tak głównie za to że jako jedyna mnie chyba tutaj polubiłaś. Ale i tak główny prezent dostaniesz wieczorem- powiedział już normalnym tonem po czym szatańsko się uśmiechnął.
- Nawet o tym nie myśl!- wrzasnął Tony
- Oj, spodoba ci się- szepnął mi na ucho Loki przechodząc koło mnie. Szybko się od niego odsunęłam po czym z zadziwiajacym spokojem powiedziałam
- Pieprz się!- na te słowa zmarszczył brwi- Ale suknia jest śliczna, dzięki- dodałam na co Loki odrazu się uśmiechnął.

Pobiegłam szybko do pokoju odłożyć prezent poczym jeszcze szybciej wpadłam do kuchni na śniadanie. Stojąc z cisią nad lodówką i zastanawiając się co możemy przyżądzić, zaproponowałam naleśniki. I tak też zrobiłyśmy. W połowie ich smażenia do kuchni wszedł Loki i usiadł przy stole
- Zjesz czy będziesz się tylko patrzeć- spytałam go odwracając się w jego kierunku
- No zjem- odparł i lekko się uśmiechnął.

Śniadanie było już gotowe. Usiadłysmy z Cisią do stołu i w 3-kę zaczęliśmy jeść.
- Niezłe nam wyszły- powiedziałam biorąc kolejnego gryza
- No nie najgorsze- zaśmiała się- chociaż jadłam lepsze.....- chciała jeszcze coś dodać ale w tym momencie zadzwonił jej telefon- przepraszam na chwilę- powiedziała i odeszła od stołu odebrać
- A tobie smakują?- spytałam Lokiego by jakoś przerwać tę niezręczną ciszę między nami.
- Nie są złe ale nie umywają się do Asgardzkich potraw- powiedział przełykając naleśniora
- Może jak cię już wypuszczą to mi kiedyś przywieziesz na spróbowanie- powiedziałam
- Może sama ich spróbójesz w Asgardzie- odparł
*Znowu jesteś taki tajemniczy, ugh!*- pomyślałam. Już miałam się odezwać ale w tym momencie do kuchni weszła z powrotem Justyna ze łzami w oczach.
- Słuchaj.....- zaczęła- muszę jutro wracać- powiedziała i spóściła wzrok na podłogę.
- Coś się stało?- spytałam wstając od stołu
- Moja.....moja siostra......ona....- zaczęła się jąkać- ona miała wypadek......ja.....ja muszę przy niej być....- dodała po czym kilka kropel łez spłynęło jej po policzku. O nic więcej nie pytałam, porostu ją mocno przytuliłam.

Po śniadaniu poszłam z Cisią i wytłumaczyłam Avengers całą sytuację. Każdy tylko pocieszył Justynę słowami "dobrze będzie".
Tony nawet zaproponował, że sam odwiezie Justynę do szpitala, za co byłam mu bardzo wdzięczna.

Do około godziny 15:00 siedziałam z Justyną w moim pokoju i nadrabiałysmy te 2 lata.
- Jezu, jak ja się cieszę że udało mi się przyjechać- powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Też się cieszę- zaśmiałam się. Trwały byśmy tak w uścisku jeszcze dłużej gdyby nie to że nagle do pokoju ktoś wszedł. Tym ktosiem był Loki
- Nie chcę wam przeszkadzać- zaczął po czym szybko dodał- a wsumie to chcę. Ale za godzinę przychodzą goście i Stark kazał mi powiedzieć żebyście się szykowały.
- O kurde, ale się zagadałyśmy- powiedziała Cisia wstając z łóżka i podchodząc do szafy- dobra, ja się idę szybko przebrać- dodała i z ubraniami weszła do łazienki.
Ja wyjęłam swoją sukienkę z torby by trochę się rozprostowała. Kiedy powiesiłam ja na wieszaku uśmiech sam cisnął mi się na twarz.
- Jest piękna- powiedziałam pod nosem.

Kiedy Justyna wyszła z łazienki ruszyła odrazy do salonu pomagać przy dekoracjach i innych takich rzeczach. Ja zaś poszłam w tym czasie z suknią do łazienki przebrać się i przygotować do imprezy. Gdy założyłam sukienkę czułam się jak królowa
*Czyżby Loki chciał mi coś przez to powiedzieć?*- pomyślałam przeglądając się w lustrze. Miała lekkie wycięcie na plecach w kształcie trójkąta i suwak. Niestety moje krótkie rączki nie dały rady go zapiąć dlatego trochę skrępowana postanowiła że o pomoc poproszę Lokiego.
Kiedy wyszłam było mi trochę głupi ale wkońcu się odezwałam
- Pomógł byś mi z suwakiem?- patrzył na mnie z nie małym zdziwieniem.
- No takie na plecach do zapięcia- dodałam kiedy widziałam że ciągle jest zdziwiony moim pytaniem
- Wiem co to suwak- odparł
- Dobra, poproszę kogoś innego- powiedziałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
Miałam już wychodzić kiedy poczułam zimną rękę na plecach
- Pomogę ci- szepnął. Odwróciłam się do niego i zapatrzyłam w jego oczach- ale żebym to zrobił to musisz się odwrócić- powiedział z uśmieszkiem.
- Racja....- powiedziałam lekko zawstydzona i szybko oderwałam od niego wzrok. Odwróciłam się do niego plecami. Zapiął mi go ale nie powstrzymał się przy tym żeby nie dotknąć mojej nagiej skury na plecach.
- Już?- pospieszyłam go
- Tak, już- odparł z lekką irytacją w głosie. Odwróciłam się do niego i ujrzałam jego firmowy uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro