Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.... te dwa słowa.....

*Następnego dnia*
Wczoraj zaliczyłam "miłą" pogawędkę z Lokim. Zamiast dostać od niego odpowiedzi na nurtujące mnie pytania on mi ich tylko dołożył.
Cały poranek myślałam tylko o tym czemu Loki chce mnie w Asgardzie. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Tak?
- Hej. Może już byś tak wstała, co?- powiedział Tony wychylając się za dzwi.
- No dobra......a co na śniadanie?
- Nie ma tak dobrze! Sama sobie musisz zrobić!- zaśmiał się i z powrotem zamknął drzwi. Nie czekając dłużej zwlekałam się z łóżka i poszłam do łazienki.
Już po 10 minutach była gotowa-wyszłam z pokoju zostawiając otwarte okno by się trochę przewietrzyło.
- O, hej- rzuciałam w stronę Steava i Natashy.
- Siemka!- krzyknęła Natasha- Jak chcesz to w kuchni są naleśniki, możesz zjeść.
- Serio?! Dzięki!- krzyknęłam biegnąc szybko do kuchni.

*Godzinę później*
Po skończonym śniadaniu poszłam do salonu.
- może obejrzę coś w telewizji?- pomyślałam siadając na kanapie obok Tonego...
- Zanim włączysz.....- powiedział zatrzymując moją rękę ściągającą po pilota.- Musimy pogadać.
- Czy będzie chociaż jeden dzień w którym nie usłyszę tych dwóch słów?!- zirytowałam się. Miałam dość tych "poważnych" rozmów.
- Mogę dalej mówić?- zaśmiał się Stark. W odpowiedzi skinęłam głową.
- Wczoraj w nocy poszedłem do Lokiego, mając nadzieję, że coś mi powie.....
- i?- pospieszyłam go. Nie chciało mi się dzisiaj z nim gadać i to jeszcze gadać o Lokim.
- powiedział mi tylko, że za parę dni przyjdzie po niego Thor i wracają do Asagrdu.....
- Nie tylko oni....- wtrąciłam
- On i Thor.
- Nie, nie tylko oni dwaj.....- powiedziałam lekko załamanym głosem- Ja......ja idę z nimi- dodałam szeptem.
- Co?!- krzyknął
- Wracam z Lokim i Thorem do Asgardu!- krzyknęłam z emocji. Nie chciałam tam jechać ale zbyt bardzo martwiłam się o bliskich oraz za bardzo bałam się Lokiego.
- Cz-Czemu?
- Ja.....eh.....ja poprostu muszę- jednka łza spłynęła mi po policzku.
- Zmusił cię do tego?!- spytał poważne patrząc mi w oczy.
- Nie.....znaczy......ja nie mam wyboru- powiedziałam przez łzy. Bałam się mu coś powiedzieć. Gdybym powiedziała za dużo pewnie miałambym potem nieprzyjemne rozmowy z bożkiem.
- Ale wiesz, że on cię nie może do nieczego zmuszać?! Nie pozwolimy mu cię od nas zabrać!- krzyknął Tony wstając z kanapy.
- Ja....ja sama tak zdecydowałam....- skłamałam. Nie chciałam martwić Tonego.
- Ale czemu?
- Tak będzie lepiej- mówiłam z wymuszonym uśmiechem.
- Nie jestem do końca pewny czy dobrze robisz- mówił z troską w głosie- tego właśnie chcesz?
- Nie martw się. Ja porostu muszę....- powiedziałam że łzami w oczach.
- Rozumiem, że nie powiesz mi czemu......Tylko chociaż powiedź mi czy on ci groził albo coś w tym stylu?- nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Dla swojego dobra musiałam skłamać.
- Nie, nie groził mi. To moja decyzja- powiedziałam niezbyt przekonywująco, co Stark wyczuł. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Nie wiem co zmusiło cię do podjęcia takiej decyzji ale pamiętaj, że w każdej sytuacji ci pomożemy i nie zostawimy.- wyszeptał. Widziałam w jego oczach troskę.
- Wiem, dziękuję....- mówiłam odsuwając się od niego- no ale o czym ty chciałeś pogadać?
- A....tak... Do waszego wyjazdu- widziałam, że mówi to z trudnoscią- Loki znowu będzie z tobą mieszkał. Nie jest jakimś zwierzęciem by trzymać go w klatce.
- Em.....no dobrze- powiedziałam zwieszając głowę.
- Mary, posłuchaj......martwię się o ciebie! Powiedź jedno słowo a niedopuszczę do tego byś tam jechała.
- Ja wiem.....ale ja.......ja nawet chcę tam jechać- skalamłam poraz kolejny.
- Wiem, że tak nie jest, ale szanuję twoją decyzję. Jesteś już dorosła i mam nadzieję, że wiesz co robisz.....

W tym był problem, że nawet ja sama nie wiem co robię. Nie wiem też jak złą decyzję podjęłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro