Nie miły wieczór...
*Stark Tower*
- Kurwa! Nie możemy tak siedzieć i nic nie robić!- krzyknął Tony siedząc ze Stevem, Nataszą i Clintem w salonie.
- A masz niby jakiś plan?!- wtrącił Steve.
- Nie wiem!!- złapał się za głowę i usiadł- Gdyby nie ty to Mary była by teraz z nami!- wrzanął
- Pojebało cię Stark?! To nie moja wina! Trzeba było nie wpadać na genialny pomysł zmienienia Lokiego!!!
- Ej ej ej! Chłopaki! Serio będziecie się teraz o to kłócić? Znajdźmy jakiś sposób by chociaż skontaktować się z Mary...kłócąc się nic nie wymyślimy- powiedziała Nat.
- Dobra masz rację... Przepraszam Steve...ale Mary jest jak moja córka. Ja nie mogę jej stracić...- powiedziała załamany.
- Może uda nam się skontaktować z Mary przez Thora....tylko jak jego tutaj ściągnąć...- Natasha wstała z kanapy i podeszła do okna- dobra chłopaki. Musimy zacząć coś robić i kombinować bo inaczej nic z tego- wszyscy się na nią spojrzeli i przytaknęli- ja idę ogarnąć jak sprowadzić tu Thora a wy myślicie o tym jak ściągnąć tu Mary od tego psychopaty- powiedziała idąc w stronę swojego pokoju.
- Nat!- zawołał Clint- A co jeśli Mary go kocha? Ściągniemy ją tu ale potem ona do niego wrócić. Co wtedy? Zaakceptujecie to?- Natasha zastygła.
- Mary jest dorosła więc...
- Nie!- krzyknął Stark przerywając jej- To prawda, Mary jest już dorosła ale nie pozwolę by ktoś ją krzywdził a zwłaszcza mężczyzna który nie wiadomo jakie ma zamiaru do niej!
- Stark, nie przesadzaj...zobaczymy co będzie okej? Mary jest silną i mądrą kobietą więc nic jej nie będzie- zapewniła Natasha wychodząc z salonu.
- Nat ma rację. Nie przejmujmy się na zapas- powiedział Clint rozkładając się na kanapie- sprowadźmy tu na początku Thora a wtedy zobaczymy....
- Oby się zgodził tu przyjść- szepnął Stark wstając z fotela i odstawiając szklankę z whisky na stolik- Idę się przespać.
- Dobra decyzja. Od kilku dni nie sypiasz z jej powodu. Idź odpocznij a jak coś będziemy wiedzieć to odrazu do ciebie przyjdziemy- zapewnił Clint posyłając mu uśmiech.
*2 godziny później*
- Gdzie jest Tony?- krzyknęła w pośpiechu Natasha wbiegając do salonu. Clint spojrzał na nią zza telefonu.
- Thor się zgodził?!
- Tak!! Będzie tu zaraz! Idź po Tonego i Steva!- powiedziała idąc do kuchni. Clint nie czekając dłużej poszedł do pokoju Iron Mana.
Nie pukając wszedł do niego. Tony siedział na łóżku ze spuszczoną głową.
- Stary, Thor tu zaraz będzie.
- Udało się?! Dobra, to kawałek planu ściągnięcia jej tutaj mamy za sobą- odetchnął z ulgą wstając i zakładając bluzkę.
Gdy oboje doszli do salonu na kanapie siedział Steve a Natasha stała pod oknem.
Hawkeye bez słowa dosiadł się do Steva podczas gdy Tony nalewał sobie whisky do szklanki.
- Stark...-zaczęła Czarna Wdowa.
- Oj no przecież się nie upiję! To tylko na rozluźnienie- powiedział posyłając jej uśmiech rozbawienia.
- Nie wiem czy ci ZNOWU ufać w sprawie alkocholu...- zastanawiała się z widocznym rozbawieniem.
- Jestem, tak jak chcieliście- głos rozebrzmiał z drugiego końca pomieszczenia. Wszyscy Avengers odwrócili się w stronę Thora.
- Dobrze że jesteś- zaczął Steve wstając z kanapy- chodzi o Mary.
*Asgard, pozycja Mary*
Siedziałam cały czas na ławce w ogrodach. Około 2 godziny temu "uciekłam" Lokiemu. Nawet nie chcę myśleć o tym co będzie jak po takim długim czasie wrócę do naszej komnaty. Napewno będzie zły. Chociaż zły to złe słowo, on będzie wkurwiony na mnie. Ale ja na niego jestem już od dawna wkurwiona więc wygrałam.
Patrzyłam na niebo które w Asgardzie jest niesamowite. Miliony małych brokacików na różowo niebieskim tle.
Ten widok mnie uspokoił chociaż z tyłu głowy ciągle myślałam o tym co mnie czeka za jakiś czas.
- On mnie kocha!- krzyknęłam z rozpaczy- nie zrobi mi krzywdy!- nagle cała moja pewność sobie powróciła. Wstałam z ławki i pewnym krokiem szłam w kierunku pałacu. Cały czas powtarzałam sobie że w końcu mogę mu zagrozić że nie będzie żadnego ślubu jeśli mnie skrzywdzi.
Podchodząc do jednych z wielkich drzwi wejściowych moje ręce zaczęły się trząść. Strażnicy otworzyli je przedmną a ja ponownie niepewnym krokiem weszłam do środka.
- Mógłby ktoś z was mi pomóc?- spytałam odwracając się do mężczyzn
- A czego panienka potrzebuje?- spytał brunet.
- Nie za bardzo orientuję się w tym pałacu więc pomógł byś mi dojść do pokoju Lokiego?
- Do komnaty władcy tak?
- Tak każe wam na sobie mówić?- zdziwiłam się- w każdym razie tak. Do władcy- ostatnie słowo wypowiedziałam z ironnią.
- W taki razie zapraszam za mną- posłał mi lekki uśmiech po czym ruszył przed siebie- panienka idzie za mną bo się inaczej panienka zgubi- dodał odwracając się i widząc mnie wciąż stojącą przy drzwiach. Szybko dorównałam mu kroku.
- Nie mów do mnie "panienka", jestem Mary-popatrzyłam na niego.
- Wolał bym nie. Poza tym jeśli mogę spytać...co zwykła Asgardka chcę od naszego władcy?- ledwo co powstrzymałam się od śmiechu.
- Po pierwsze to nie jestem żadną Asgardką- popatrzył nie zrozumiale na mnie- No co? Jestem z Ziemi czy tam Midgardu, jak wolisz.
- Jak dostałaś się do Asgardu w takim razie?!- gwałtownie się zatrzymał ilustrując mnie wzrokiem. Głośno westchnęłam.
- Jestem tu z Lokim. Jesteśmy jak by to powiedzieć......partnerami?- patrzył na mnie ze zdumieniem. W ciągu jednej sekundy padł na kolana przedemną i spuścił głowę.
- O pani. Ja nie wiedziałem że to ty jesteś wybranką władcy. Wybacz mi moje haniebne zachowanie w stosunku do ciebie. Nie należycie cię potraktowałem gdyż niedługo będziesz królową Asgardu. Przyjmę każdą karę za moje czyny w stosunku do twojej osoby królowo moja.
- To jakieś żarty?- zaśmiałam się ale widząc jego powagę szybko się ogarnęłam- eh...widzę że już wszyscy o mnie słyszeli w pałacu. Podnieś się i uspokój. Nic ci nie zrobię ani nic z tych rzeczy. Przynajmniej ty przez chwilę traktowałeś mnie jak kogoś równego a nie jak całe to nadęte bóstwo tutaj. No już. Wstawaj.
- Ale królowo- zaczął wstając z kolan
- Powiedz do mnie jeszcze raz królów a wtedy ci coś zrobię- zaśmiałam się- Jestem Mary, nie żadna królowa czy ktoś inny okej?
- Ale mi tak nie wypada do królowej, znaczy do ciebie mówić.
- To niech zacznie ci tak wypadać- dodałam śmiechem- A ty jak masz na imię?
-Ian- powiedział szybko
- To w takim razie Ian...ja jestem Mary i tak masz do mnie jeszcze mówić dobra?- uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze- odwzajemnił mój uśmiech.
- A teraz prowadź dalej do tego dupka.
- Nasz władca jest surowy i czasami bezduszny ale dla ciebie chyba taki nie jest?
- Niestety on nie rozróżnia poddanych od osoby którą niby kocha- powiedziałam smutno- ale im szybciej z nim porozmawiam tym mniejszą kłótnię będę miała więc już chodźmy- dodałam po czym oboje doszliśmy w ciszy pod dzwi mojej i Lokiego komnaty.
- Dzięki za pomoc i mam nadzieję że cię jeszcze tu spotkam.
- Ja też mam taką nadzieję- uśmiechnął się- powodzenia z nim- dodał szeptem wskazując na drzwi za mną oo czym odszedł w drugą stronę.
Przed wejściem dałam sobie w twarz by się pobudzić po czym chwyciłam za klamkę. Z ciężkim oddechem weszłam do komnaty.
W pół mroku dostrzegłam zarys kogoś pod oknem balkonowym.
- Loki?- szepnęłam- wróciłam.
Weszłam w głąb pokoju po czym zapaliłam lampkę przy łóżku. Bóg dalej stał tyłem do mnie.
- Przepraszam- wyszeptałam stając za nim- przepraszam ale musiałam ochłonąć- dodałam.
- Gdzie byłaś?- spytał dalej stojąc przodem do okna.
- Loki ja...
- GDZIE DO CHOLERY BYAŁAŚ?!!- wrzasnął odwracając się gwałtownie do mnie. Tak jak myślałam. Na jego twarzy malowało się wkurwienie.
Nie minęła nawet sekunda a Loki z całej siły pchnął mnie na ścianę. Jęknęłam głośno z bólu. Coś czuję że moje plecy będą całe posiniaczone.
Bóg oparł swoje ręce obok mojej głowy i siłą przygwoździł swoim ciałem mnie do ściany.
- Ostatni raz się spytam. Gdzie byłaś?!- warknął wprost do mojego ucha. To chyba oczywiste że byłam przerażona
- W....w ogrodzie. Mmmusiałam prze przemyśleć wszytko - wyjąkałam szeptem patrząc jak jego klatka piersiowa rytmicznie się podnosi i opada.
- Lepiej ci po tym?!
- Tak- dodałam lekko podnosząc wzrok by spojrzeć mu w oczy.
Po chwili milczenia przybliżył się do mnie i wyszeptał z gniewem.
- Masz szczęście, że zgodziłem się na spotkanie z Avengers jeszcze dzisiaj....inaczej był by to bardzo nie miły wieczór....przynajmniej dla ciebie - dodał po czym zatopił się w moich ustach. Każdy jego pocałunek był przepełniony gniewem.
- Dziękuję że zgodziłeś się by ich odwiedzić- powiedziałm patrząc w podłogę. Cały czas czułam na sobie jego wściekłe spojrzenie.
W pewnym momencie poczułam jego ręce na swoich biodrach a jego oddech na szyi przy uchu.
- Nawet nie wiesz jaką mam cholerną ochotę cię teraz przełożyć przez kolano i dać ci karę za to wszytko po czym tak mocno cię przelecieć byś nie mogła chodzić przez następne dni. Może tym sposobem byś wkońcu zrozumiała kto tu rządzi!- warknął budząc we mnie przerażenie.
____________
Jestem z siebie dumna z dwóch powodów.
Po pierwsze wkońcu dodałam nowy rozdział a po drugie to jeden z najdłuższych w tej książce!
Chcę wam jakoś zrekompensować tą długą przerwę dlatego jutro po południu wstawię kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro