Jesteśmy narzeczonymi.
Następnego dnia obudziłam się wcześniej niż zwykle. Byłam strasznie głodna więc nie czekając dłużej, szybko się ubrałam i wyszłam ze swojej komnaty. Idąc przez liczne korytarze myślałam tylko o jednym- CZEMU MNIE WYBRAŁ! Z tego co zdążyłam zauważyć w Asgardzie jest mnóstwo nie brzydkich kobiet. Odsunęłam na chwilę wszystkie wątpliwości na bok gdyż stanęłam przed komnatą mojego przyszłego męża.
Jedno uderzenie....nic.
Drugie...nikt mi nie otwiera.
Z braku jakiegokolwiek poczucia wstydu zaczęłam krzyczeć.
- Loki! Otwórz mi!- nikt mi nic nie odpowiedział- Loki, no.....- usłyszałam głuche kroki. Odsunęłam się od drzwi które po chwili się otworzyły ukazując mi jego nagą klatkę. Minusy bycia niższą od niego o 20 cm. Powoli podniosłam wzrok na jego twarz. Widać, że go obudziłam. Miał rozczochrane włosy i zaspany wzrok.
- Lepiej, żebyś miała dobry powód by mnie budzić- powiedział oschle.
- Głodna jestem.
- Tylko tyle?- na jego twarz wkradł się lekki uśmiech.
- Raczej AŻ tyle- rzachnęłam się.
- Poczekaj tu, muszę się przebrać.....no chyba, że wolisz na to patrzeć- uśmiechnął się do mnie łobuziarsko.
- Wolę nie wymiotować z rana....
- Jeszcze będziesz błagała o ten widok- szepnął po czym zamknął drzwi z hukiem. Oparłam się o ścianę i z braku czegokolwiek innego do roboty zaczęłam podśpiewywać sobie jakąś piosenkę. Śpiewanie nie szło mi nigdy najgorzej, dlatego jak tylko doszłam do drugiej zwrotki mój głos stał się odważniejszy przez co było go głośniej słychać. Zamknęłam oczy i oddałam się całkiem śpiewaniu.....no prawie, gdyby nie Księciunio.
- Możesz być cicho?!- syknał- Cały pałac obudzisz!- mówiąc to przycisnął mnie do ściany. Otworzyłam szybko oczy. Chwilę mi zajęło przeanalizowanie tego co do mnie mówi.
- Przepraszam....- powiedziałam od niechcenia.
- Jak zachce Ci się śpiewać to zapraszam do mnie- uśmiechnął się- bo głos masz ładny- posłałam mu lekki uśmiech próbójąc ukryć lekkie zawstydzenie.
___________________________
Po śniadaniu, które nie obyło się bez docinków Lokiego do mojej osoby, wróciłam do swojej komnaty. Opadłam na łóżko i zaczęłam czytać książkę którą polecił mi Loki.
Był to Asgardzki erotyk przez co już po pierwszym zbliżeniu bohaterów zaprzestałam czytania. Nigdy nie lubiłam takiego rodzaju książek. Wolę to sama przeżyć niż czytać o losach zmyślonych bohaterów.
Odłożyłam książkę na półkę obok łóżka i wstałam z zamiarem przejścia się po pałacu. Jestem tu już jakiś czas a jeszcze nie wszytko zdążyłam zwiedzić.
Otworzywszy dzwi wpadłam na kogoś. Poczułam jak ta osoba obejmuje mnie w talli przysuwając bliżej. Tylko jedna osoba wykorzysta każdą okazję by się do mnie zbliżyć.
- Puścisz mnie?!- powiedziałam z irytacją gdy bożek coraz mocniej oplatał swoje ręce wokół mnie.
- A co w zamian dostanę?- spytał luzując uścisk. Podniosłam głowę by spojżeć mu w oczy.
- Co robisz przed moją komnatą?
- Chciałem Cię gdzieś zabrać- i znowu ten cyniczny uśmiech.
- Że niby randka?- wyrwałam się z jego ramion- Chyba podziękuję.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. Ja chcę poprostu z tobą spędzić trochę czasu. Zbliżyć się do ciebie- moje zdziwienie było nie małe. Jest ranek a on zdążył już się upić? Na trzeźwo by raczej tak nie gadał- To jak?- wyciągnął do mnie rękę- Idziemy?
- Ale co ja będę z tego miała?
- Spędzisz miło dzień ze mną.....a jak dobrze pójdzie to i noc- szepnął mi do ucha.
- Pieprz się!- krzyknęłam może odrobinę za głośno.
- Z wielką chęcią tylko muszę mieć z kim....- zaśmiał się i złapał moją dłoń.
- Nie powiedziałam, że się zgadzam!
- Wiem, że propozycja spędzenia ze mną nocy Cię przekonała- spojżał na mnie po czym dalej szedł w nieznanym mi kierunku.
- A co jeśli powiem, że tak?- postanowiłam podjąć jego grę. Co skończyło się dla mnie tylko tym, że kłamca przycisnął mnie do ściany samemu będą przedemną. Patrzył na mnie z dziwną rządzą w oczach.
- W takie razie mogę Cię zapewnić, że na jednej nocy się nie skończy- szepnął mi do ucha a następnie pocałował mnie tuż za nim. Lekko się szarpnęłam. Miał zbyt zimne usta. Widząc mój mały brak reakcji zjechał swoimi ustami na moją szyję, którą następnie obsypał mokrymi pocałunkami. Kiedy zaczął całować moje ramiona postanowiłam to przerwać. Wymierzyłam mu mocny policzek. Lekko przechylił głowę po czym znowu zaczął przewiercać mnie wzrokiem. Im dłużej żadne z nas się nie odzywało tym jego uśmiech stawał się bardziej nachalny.
- Mogę już wrócić do swojej komnaty?- spytałam z lekką irytacją.
- Od teraz nie ma już twojej czy mojej komnaty, jest tylko NASZA.
- A-a...ale czemu?
- Jesteśmy narzeczonymi pamiętasz?- podniósł moją dłoń na której nagle znalazł się pierścionek z pięknym zielonym brylancikiem.
- Skąd on się tu wziął?- spytałam samą siebie dogłębnie go oglądając.
- Co to za oświadczyny bez pierścionka- jego głos był teraz miły, jakby stał się kimś innym. Wzruszyło mnie to. Może i zawsze mażyłam o tym by moje oświadczyny wyglądały inaczej...i były z innym mężczyzną to mimo wszytko coś mnie tchnęło i z całej siły wtuliłam się w tors Lokiego. On za to zatopił twarz w moich włosach a ręce oplutł na moich plecach. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Było to bardzo odprężające.
- Rozumiem, że to znaczyło "tak"?- spytał całując mnie w kark.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro