Dlaczego ty mi to robisz?
Szłam za nim przez korytarz. Był on ciemny tak jak wszytko w tym zamku? Domu? No właśnie...gdzie ja jestem?!
- Jesteś w Asgardzie- odezwała się bożek
- No tyle to ja już zdołałam wykminić....ale gdzie dokładnie?
- W pałacu- powiedział odwracając się na chwilę do mnie i puszczając moją rękę- Musisz się przebrać- powiedział patrząc na moje ubrania. Byłam w dżinsach i jakiejś bluzie.
- A co ci nie pasuje w moim stroju?- spytłam patrząc na niego.
- W Asgardzie kobiety chodzą w sukniach. A z tego co narazie zdążyłem zobaczyć...ty nią jesteś- mówiąc to złapał mnie z powrotem za rękę i zaprowadził do jakiegoś pokoju. Kiedy weszłam moim oczom ukazało się wielkie dwu osobowe łóżko i wielka szafa. Pókój jak każde z dotychczasowych miejsc które zwiedziłam był ciemny, oprócz zielonych dodatków.
- Wszytkie pokoje są tutaj takie ciemne?- spytałam rozglądając się.
- Nie podoba Ci się?
- Nie....nie jest tak źle...- musiałam tak powiedzieć.
- To bardzo się cieszę bo to jest od teraz twoja komnata- uśmiechnął się do mnie- a teraz wybierz sobie jakaś sukienkę z szafy- Niepewnie do niej podeszłam i ją otworzyłam. Ukazało mi się tysiąc sukienek. Lekko się uśmiechnęłam ale mój uśmiech szybko zszedł gdy zorientowałam się jakiego są one koloru.
- Ty masz obsesję na punkcie zielonego?- odwróciłam się do niego- Zgaduję, że ty je wybierałeś....- z powrotem zaczęłam przeglądać suknie- A ja naprzykład nie przepadam za zielonym....- powiedziałam sama do siebie. Loki w ułamku sekundy stanął za mną.
- Nie pytałem Cię o zdanie apropo koloru. Ja takie suknie wybrałem i chcę cię w jeden z nich zobaczyć- powiedział mi przez ramię- odsuń się- zrobiłam tak jak kazał. Bożek podszedł do szafy i wyjął z niej....i tu zaskoczenie.....zieloną suknię! Szczerze mówiąc nie wiem czym różniła się od innych ale zdążyłam tylko zauważyć lekkie wycięcie na plecach i na dekolcie.
- Idź do łazienki się przebrać. To tamte dzwi- wskazał mi palcem. Poszłam w kierunku drzwi. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazała się dość dużych rozmiarów wanna. Naprzeciwko niej znajdowało się przestronne lustro ze złotymi zdobieniami. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam sukinę na krześle pod ścianą. Dopiero teraz zdążyłam spojrzeć w lustro. Widziałam w nim nieszczęśliwą osobę. Moje oczy były przepełnione strachem. Mimowolnie zaczęłam płakać.
- Dlaczego ty mi to robisz?.....dlaczego?- powtarzałam w kółko patrząc w swoje odbicie. Widziałam w lustrze zupełnie inną osobę. Usłyszałam pukanie. Szybko otarłam łzy.
- Tak?
- Pospiesz się bo kolacja już czeka- powiedział Loki zza drzwi. Nic mu nie odpowiedziałam tylko szybko zciągnęłam z siebie ubrania i założyłam suknię. Nie była ona brzydka ale jakoś do mnie nie pasowała. Nigdy nie przepadałam za sukniami. Przed wyjściem zdążyłam jeszcze rozczsać sobie włosy i lekko się doświeżyć. Przed naciśnięciem klamki lekko się zawahałam. Nie chciałam tam wychodzić. Nie chciałam tam wychodzić do niego!
- Już?!- krzyknął poirytowany bożek. Wyszłam z łazienki. Zastałam Lokiego zapinącego sobie swoją zbroję. Zauważyłam że ma problem z zapięciem jakiegoś guzika.
- Pomóc Ci?- niepewnie spytałam. Loki tylko skinął głową. Z początku niepewnie ale podeszłam do niego. Musiałam stanąć na palcach by dopiąć mu zbroję. Loki cały czas obserwował każdy mój ruch. Poszło by mi znacznie szybciej gdyby nie jego długie włosy które przeszkadzały.
- Nie myślałeś o tym żeby je ściąć?- zaśmiałam się odgarniając mu je na plecy.
- A ty? Ty nie chcesz swoich ściąć?- spytał patrząc na mnie. Zapiełam ostatni guzki i spojrzałam mu w oczy.
- Zbyt bardzo je lubie- powiedziałam.
- No właśnie...ze mną jest tak samo- wyszeptał będąc kilka centymetrów od mojej twarzy.
- Nie mieśliśmy iść na kolację?- powiedziałam lekko zmieszana. Bożek odsunął się odemnie z widoczną irytacją na twarzy. Wysunął w moim kierunku rękę.
- Dam radę sama iść- powiedziałam patrząc w podłogę.
- Nie wątpię- złapał mnie za rękę- ale musimy wyglądać wiarygodnie- pociągnął mnie w swoją stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro