Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...A mogłem Ci tego oszczędzić...

- Thor, co ty robisz?!- krzyknął Steve.
Nie wiem czemu ale moja intuicja kazała mi się cofnąć. Tak też zrobiłam. Nie było to błędem ponieważ...... zza światła wyszedł nie kto inny a Loki!
- O ty skórwielu!- krzyknął Steve i rzucił się na niego- po co wróciłeś?!
- Skoro aż tak to ciebie interesuje....- zaczął mówić podczas unikania ciosów Kapitana- Po nią....- jednym ruchem złapał mnie w tali i przystawił mi nóż do gardła. Stałam tak oparta plecami o jego klatkę piersiową.
- Wydasz z sobie jedno słowo a po tobie- szepnął mi na ucho. Tak strasznie się bałam. Łzy zaczęły mi mimowolnie lecieć po twarzy.
- Zostaw ją!- krzyknął Tony.
- A jak nie to co?- powiedział Bożek. Mogłam się domyślić, że pokazał w tym momencie ten swój perfidny uśmiech.
Czułam jak Loki coraz bardziej zaciska rękę na moim brzuchu. Bałam się ruszyć by nie nadziać się szyją na nóż.
- Loki....- zaczął spokojnie Steve- dobrze wiesz, że nie możesz jej od nas zabrać!
- A to niby czemu?- jeszcze mocniej mnie przycisnął do siebie. Nie wiedząc co zrobić postanowiłam ugryźć jego rękę w której trzymał nóż-wypuścił go z głośnym syknięciem. Złapał mnie drugą ręką w tali.
- A mogłem Ci tego oszczędzić.....- w tym samym czasie w którym to powiedział zauważyłam, że wokół Tonego, Steve'a i Natashy błyska zielone światło.
- Loki nie!!- załakałam co było błędem- Loki wbił mi nóż pod żebro.
- Chyba powiedziałem, że masz się nie odzywać!- wrzasnął.
Czułam jak coraz bardziej krwawię. Było mi coraz słabiej. Wokół moich przyjaciół pojawiło się coraz więcej światła
- A teraz patrz jak twoi znajomi umierają!- krzyknął i pokierował moja twarz na nich. Byłam już tak słaba, że gdyby nie ręka Lokiego na moim brzuchu już dawno leżałabym na ziemi. Nagle zobaczyłam jak Tony upada. Za nim Steve i Natasha.
- Nie! - krzyknęłam. Z mojej rany coraz więcej ciekło krwi- Nie zabijaj ich! Zabij mnie, proszę....- powiedziałam ostatkiem sił.
- Nie zabiję ich pod jednym warunkiem....- powiedział nachylając się ku mnie.
Nie pamiętam co się dalej działo bo zemdlałam z braku sił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro