Rozdział 2 „Upiór"
Pewnego deszczowego dnia znudzone miasta siedziały razem w dużym korytarzu zastanawiając się, jak pokonać nudę. Nagle odezwał się Poznań.
-Przypomniała mi się pewna historia. Chcecie ją usłyszeć?
Miasta spojrzały na siebie i z brakiem jakichkolwiek innych pomysłów poczym pokiwały głowami.
Łukasz wziął swój niebieski plecak z koziołkami i zaczął czegoś szukać. Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem. Po chwili wyciągnął z niego latarkę, zaświecił ją i skierował ją na swoją twarz.
- Pewnego deszczowego dnia, takiego jak ten, do szkoły wszedł pewien niepozornie wyglądający mężczyzna z białymi włosami i fioletowymi oczami. Poprosił o możliwość pracowania tutaj jako woźny. Dyrektor zgodził się, bez cienia wątpliwości i następnego dnia mężczyzna rozpoczął swój pierwszy dzień. Codziennie był wyśmiewany przez rozpuszczone dzieci i obrzucany papierkami, ale pewnego dnia niegrzeczne dzieci umyślnie zniszczyły umywalkę w męskiej toalecie. Kiedy woźny przyszedł ją naprawić umywalka spadła na niego i tak umarł. Do dzisiaj straszy i karze niegrzeczne dzieci wyrwanym kranem z umywalki, która go zabiła. Podobno wychodzi, kiedy wszystkie dzieci grzecznie udają się do domu. Legenda głosi, że straszy dokładnie w tej szkole.
Gdy skończył opowiadać za oknem uderzyła błyskawica i wydała z siebie głośny grzmot dodając klimatu jego historii. Większość dzieci pisnęło z przerażenia, a kilkoro chłopców zaczęło się śmiać.
-Świetna opowieść, Poznań! – Powiedział podekscytowany Łowicz.
-Kłamiesz... – Powiedziała Wrocław przewracając oczami.
-A dlaczego tak uważasz? To czysta prawda! – Przyznał dumnie Poznań.
-Moja mama mówi, że nie ma czegoś takiego jak duchy, więc ci nie wierzę. – Odpowiedziała mu zakładając ręce.
-Ah tak? A chcesz się przekonać? – Powiedział wciąż broniąc swoich racji.
-Pewnie! – Odpowiedziała z pewnością w głosie.
-Czy ktoś jeszcze chce zobaczyć tego ducha? – Zapytał Łukasz odwracając się do innych dzieci.
Kilkoro dzieci podniosło ręce.
-Raz, dwa, trzy… - Zaczął liczyć.
-Czyli razem ze mną i Wrocławiem jest nas 10. To już wszyscy?
Nikt inny się już nie zgłosił.
Nagle zadzwonił dzwonek.
-No dobrze, widzimy się jutro za szkołą o 17. - Powiedział chłopak ubierając na plecy swój niebieski plecak.
~Następnego dnia~
-Czy już są wszyscy? Przeliczmy nas. Tczew, Wałbrzych, Bydgoszcz ,Gdańsk, Łowicz, Biłgoraj, Toruń, Łódź, Wrocław. Skoro jesteśmy już wszyscy to, możemy zacząć poszukiwania. – Oświadczył chłopiec.
-Dobierzcie się w pary, żeby było łatwiej.
Po minucie szukania dla siebie par, Poznań wręczył każdemu po jednej latarce i wszyscy razem udali się przez okno do budynku.
~Perspektywa Toruń + Bydgoszcz~
-Oddaj mi latarkę! Ty nawet nie wiesz, gdzie idziemy! – Krzyknął Szymon.
-Ciiii! – Uciszył go Bartek. – Jeszcze przywołasz do nas ducha.
-Czyżbyś tchórzył, kurczaku?
- Co? Nie! Nie nazywaj mnie kurczakiem!
-Kurczak. Kurczak. Kurczak. Kurczak – Powtarzał Toruń.
-Zamknij się! – Krzyknął Bydgoszcz i uderzył go w brzuch.
Po kilku minutach dwaj chłopcy zaczęli się bić.
~Perspektywa Gdańsk + Łódź~
Gdańsk mocno trzymała się koszulki chłopca rozglądając się w około.
-Mówię Ci przecież, że widziałam pająka! – Krzyknęła Ania.
-Mhm… - Powiedział Łódź bez zainteresowania.
-No patrz. Tam jest jeden na ścianie! – Wskazała na ścianę przed nimi.
-Mhm…
-Czy ty mnie słuchasz?
-Mhm…
~Perspektywa Łowicz + Tczew~
-Ej, Tczew! Patrz! – Krzyknął blond włosy chłopiec pokazując palcem na obraz Stefana Batorego chichrając się pod nosem.
-Jasiek, skoncentruj się. Musimy znaleźć ducha. – Powiedziała poważnie dziewczynka.
-Tak jest, kapitanie! – Zasalutował Łowicz. –No ale chociaż zerknij!
Tczew westchnęła i spojrzała na obraz. Po chwili wybuchnęła śmiechem.
~Perspektywa Biłgoraj + Wałbrzych~
Dwójka dzieci dzielnie przedzierała się przez szkolne korytarze.
-Ehhh… - westchnęła dziewczynka – Znalazłeś coś?
-Nie bardzo. Myślisz, że ta historia Poznania była zmyślona? – Zapytał chłopiec.
-Kto wie? Jeżeli nie znajdziemy żadnego ducha to chyba będzie znaczyć, że ją wymyślił.
Nagle oboje usłyszeli krzyki i pobiegli w ich kierunku.
~Perspektywa Poznań + Wrocław~
-Chodzimy tu już wieeeki! Mówiłam, że nie ma tu żadnego ducha! – Powiedziała Wrocław.
-On istnieje i jesteśmy tu, żeby to udowodnić! – Krzyknął Poznań.
-Ale nic nie widzieliśmy, a byliśmy wszęd…
-Cii! Słyszałaś to? – Zapytał Poznań uciszając koleżankę.
-To, znaczy co?
-Ten śmiech! To na pewno duch! Biegiem! – Powiedział Łukasz i pobiegł za tajemniczym rechotem.
-Ej! Czekaj! – Krzyknęła Wrocław i pobiegła za nim.
Po kilku minutach Poznań i Wrocław wpadli na Łowicza i Tczew. Po wysłuchaniu powodu, dla którego się śmieją spojrzeli na Jaśka jak na idiotę.
-Marnujemy tu tylko cenne minu...- urwała Wrocław
-Cześć – Przerwał jej beznamiętnie Łódź.
Dziewczynka odskoczyła i spojrzała na chłopca.
-Nie strasz!
-Wy też słyszeliście te krzyki? – zapytała Biłgoraj dołączając do grupy razem ze swoim partnerem.
-Jakie krzyki? Ja słyszałem tylko rechot tych dwóch. – Powiedział Poznań.
Nagle ni stąd ni z owąd wszyscy usłyszeli donośny krzyk, a po chwili z końca korytarza przybiegli Toruń i Bydgoszcz wpadając na Wrocław i Wałbrzych.
-Dlaczego się tak krzyczycie? Zobaczyliście Bukę czy co? – Zapytała Biłgoraj.
-D-d-d-uch! – Wyjąkał Bydgoszcz i wskazał latarką na korytarz, z którego przybiegli.
Wszyscy spojrzeli we wskazanym kierunku i zobaczyli ogromną, ciemną postać ze świecącymi fioletowymi oczami i połysującymi w lekkim świetle srebrnymi włosami. „Zjawa” w okół swojej szyi była obwiązana grubym, długim szalem oraz w jej ogromnych rękach spoczywał zardzewiały kran.
Dzieci krzyknęły z przerażenia i pobiegły w stronę głównego wyjścia.
~Trochę później~
-Iwan? Co ty tu robisz? – Zapytał Polska podchodząc do Rosjanina, świecąc mu w twarz latarką.
-Ooo~ Witaj, towarzyszu Polsko. Właśnie przybyłem „pożyczyć” parę rzeczy dla Rumunii. Zgadzasz się na to, Da?
Ehhh.. strasznie często zmieniałam w tym rozdziale perspektywy. Wybaczcie 🙇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro