Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 "Złap ogony"

Niedawno rozpoczął się nowy rok szkolny. Dzieci wesoło szły do szkoły, aby zacząć kolejny ekscytujący dzień. Wszystkie śmiały się w gronie swoich przyjaciół, ściskały się, albo żegnały się ze swoimi opiekunami. Między grupkami dzieci biegła mała dziewczynka o długich blond włosach związanych w kucyk niebieskimi wstążkami.

-Słupsk, czekaj! – Krzyknęła dziewczynka.

Chłopiec odwrócił się w stronę dochodzącego głosu, poczym został powalony na ziemię. Lwów mocno go przytuliła  i powtarzała, jak dobrze go znowu widzieć. Całe zdarzenie zobaczyły siostry Słupska – Ustka i Kobylice. Chłopiec mógł tylko zalać się rumieńcem. Po krótkiej chwili, Nadiya zauważyła reakcję chłopca, natychmiast go puściła i zaczęła przepraszać. Oboje wstali z ziemi i pomaszerowali razem do szkoły.

Na placu przed placówką stała dwójka dzieci, która o coś się sprzeczała i wytykała palcami. Kilkoro młodych miast zebrało się koło kłócącej się pary. Był to Kraków i Warszawa. Nikt nigdy nie wiedział, o co tym razem się kłócili, bo za każdym razem był to inny powód.

-Wcale, że tak!

-Wcale, że nie!

-Tak!

-Nie!  –Krzyczeli co chwilę. 

W końcu zostali rozdzieleni przez Płock i Łódź. Grzegorz i Katarzyna rzucili sobie mordercze spojrzenia i oddalili się w swoją stronę.

Wkrótce zadzwonił pierwszy dzwonek oznaczający zebranie się w głównej sali. Wszystkie miasta usiadły w długich ławkach. Lwów kończyła rozmowę ze swoimi przyjaciółmi, kiedy nagle ktoś pociągnął ją za kucyk.

-Auć! Kto to? – Powiedziała i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku.
Zobaczyła tylko biegnącego do ławki rudowłosego chłopca, który po zajęciu swojego miejsca posłał jej oczko. Nadiya oburzyła się zachowaniem chłopca i krzyknęła do niego „głupek”.
Po paru minutach w sali pojawił się nauczyciel – Feliks Łukasiewicz. Szybko przywitał się ze wszystkimi i wyjaśnił, co dziś będą robić.

- A zatem będziemy bawić się w totalnie niesamowitą grę o nazwie „Złap Ogony”.

Po paru minutach wyjaśnień udali się na boisko szkolne. Wychowawca podał każdemu dziecku szarfę i pomógł im je założyć.

-Na „trzy” zaczynamy grę. Pilnujcie swoich ogonów! – Powiedział.

- Raz… Dwa… Trzy!

Na te słowa wszystkie dzieciaki rozbiegły się po boisku.

-Mam! Zdobyłam ogon! – Krzyknęła Szczecin trzymając w ręce ogon Radomia.
Zaraz za nią pojawił się Suwałki kradnąc jej ogon i uciekając w przeciwnym kierunku.

Warszawa i Kraków ciągnęli jeden ogon, a przez ich nieuwagę ich ogony zabrała Wrocław.

Kalisz w ucieczce przed Poznaniem upadł na ziemię i zdarł sobie kolano, więc oboje musieli iść do nauczyciela.

Zamość siedział na plecach Lublina trzymając w górze jego ogon.

-Przegraaaaałeś. Czy teraz przyznasz, że Zamość jest najlepszym miastem w Polsce? – Powiedział Ignacy.

Bezradny Lublin nie mógł wykrztusić z siebie żadnego słowa.

-Zamość, jesteś okropny! Puść Lublin, bo zaraz biedaka wykończysz! – Krzyknęła Lwów.

Zamość odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się złowieszczo.

-Jak sobie życzysz, Lwiątko. –Powiedział chłopiec i zszedł z pleców Lublina.

-... Ale nie ma nic za darmo. Oddasz mi swój ogon! – Dokończył i pobiegł w kierunku dziewczynki.

Lwów uciekła z krzykiem przed chłopcem.

Żywiec był ściany przez Bielsko Białą. Nagle chłopak zatrzymał się.

-Czek… Czek …Czekaj! – Zakaszlał kilka razy.

-Nie mog… złap… ać… powietrz…a.

Bielsko stwierdziła, że jeżeli dalej będzie go gonić to chłopak się wykończy, więc zostawiła go w spokoju i pobiegła za innymi dziećmi.
Bydgoszcz uważnie obserwował Toruń ze swojej kryjówki w niewielkich krzakach. Gdy w końcu nadszedł odpowiedni moment, wyskoczył, powalił Szymona na ziemię i szybkim ruchem porwał jego ogon. 

-Koniec czasu! – Krzyknął nauczyciel i wszystkie dzieci zebrały się wokół niego.

-Teraz policzymy, ile udało wam się zebrać ogonów. Kto ma 2?

Kilka dzieci podniosło pasy w górę.

-Kto ma 3?

Więcej dzieci podniosło pasy.

-Kto ma więcej niż 4?

Aż dziewięć pasów podniósł Olsztyn i siedem pasów podniósł Łódź.

-Na cześć zwycięzców – Hip hip…

-Hurraaa! Dokończyły dzieci.

-Czas udać się do klasy… chwila… Czy ktoś widział Lwów i Zamość?

Wszyscy spojrzeli po sobie. Ta dwójka razem oznaczała tylko kłopoty.

~W tym samym czasie~

-Mógłbyś przestać już mnie gonić?! – Krzyknęła Lwów wspinając się po drzewie.

-Przestanę, kiedy oddasz mi swój ogon! – Krzyknął Zamość.

Nagle gałąź, na której stała Nadiya się zaczęła pękać.

-Lwów, uważaj! – Zawołał Ignacy.

Niestety za późno. Dziewczynka upadła kilka metrów na ziemię, na szczęście nic sobie nie łamiąc.
Poobijana Lwów zaczęła płakać, a koło niej pojawił się Zamość i odprowadził ją do nauczyciela.

~Pod koniec dnia~

Dzieciaki pożegnały się z nauczycielem i w parach udały się do wyjścia. Na parkingu stało już kilkanaście samochodów, a obok nich uśmiechnięci rodzice czekający na swoje pociechy. Wszyscy pożegnali się ze sobą i pobiegli do swoich opiekunów.

A: Przepraszam, że tyle było Lwowa i Zamościa, ale to moje OTP. Grzechem by było ich tu razem nie umieścić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro