🥀~prolog~🥀
zaśmialiśmy się ponownie siedząc na dachu, tym razem jednak było inaczej, brązowo włosy nie krzyczał gdy opowiadałem o nim żart, nie mówił nic o tym ze wyglądam chujowo w tym golfie nawet jeśli to była prawda, nie wspominał nawet o tym że jestem poszukiwany. jedynie się uśmiechał i rozmawialiśmy jakby jutra nie być.
nastała cisza przerywana jedynie wiatrem, patrzyliśmy jak dwójka idiotów na gwiazdy, tak jakby to było najpiękniejsze co w życiu zobaczyliśmy - kochałem jednak ich widok, kochałem takie noce gdzie niczym sie nie martwiliśmy, mimo częstych sprzeczek chłopak był moim dobrym przyjacielem, przyjacielem którego za nic bym nie oddał.
- wiesz, chciałbym aby było tak już zawsze - uśmiechnąłem sie poprawiając siwe włosy - noce bez zmartwień spędzone z tobą? brzmi jak marzenie - zaśmiał sie brązowo oki, nawet jeśli to był żart to naprawdę kochałem te noce gdy czułem się bezpiecznie kładąc się spać, zachichotałem cicho
- kocham cie - zaśmiał sie po chwili ciszy mój kompan - ja ciebie też, jesteś moim przyjacielem - odparłem uśmiechając sie do niego ciepło
- nie... - westchął i złapał moje dłonie, poczułem bijące od nich ciepło, delikatnie przesuwał kciukami po zewnętrznej strony dłoni,
mimo iż to było dziwne że to zrobił to nie przerywałem, nie zabierałem dłoni, było mi przyjemnie ciepło, ciepło którego potrzebowałem w tą zimną noc.
- kocham ciebie, kocham ciebie i tylko ciebie, chciałbym spędzić resztę życia u twojego boku, ciesząc się z ciepła twojego ciała - zamurowało mnie słysząc jego słowa, zauważyłem spadające z jego twarzy łzy, z jego twarzy uśmiech jednak nadal nie zniknął. przestał głaskać moje dłonie
- proszę, jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, postaram się aby każdy twój dzień był lepszy, abyś nigdy nie czuł sie samotny, powiedz tylko słowo - zaslochał patrząc mi w oczy
- powiedz coś do kurwy - błagał a jego uśmiech zniknął z twarzy
- nie - powiedziałem krótko odwracając wzrok, czułem się fatalnie łamiąc mu serce, jednak nie umiałem, nie umiał bym go pokochać - wiem że byś taki był, delikatny i zawsze byś mnie kochał, ale nie potrafię, nie kocham cię, nie jestem nawet gejem - dodałem patrząc na ziemie, poczułem jednak większą pewność spojrzałem mojemu przyjacielowi w oczy, teraz w moich także zbierały się łzy
- a-ale zawsze będę cie wspierać! nawet jeśli... jeśli nie będziemy razem i tak nie będziesz samotny - powiedziałem zmuszając się do uśmiechu, brązowo włosy patrzył na mnie przez chwilę, nie poganiałem go.
nawet się nie wzdrygnąłem gdy ten nagle mnie przytulił, także go przytuliłem - dziękuję - wypowiedział ledwo słyszalnie
"nie jestem gejem" nie wiedziałem że kiedykolwiek te słowa okażą się kłamstwem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro