Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~8. okurwa~🥀

na początku chciała bym zaznaczyć ze czytałam przed pisaniem rozdziału dużo Morwina więc troche mniej Labrwina
🛐💕

(ale Labrwin fatalnie brzmi XD)



(perspektywa Erwinka)

otworzyłem oczy jednak po chwili je zamknąłem czując na nich promienie słoneczne

zamrugałem przyzwycajając oczy do światła, wczoraj wróciłem do domu o około pierwszej, Carbo oproponował mi podwówzke jednak przekonałem go ze to strata czasu i czuje sie wystarczająco dobrze by sam pojechać taksówką, co prawda widziałem odjezdzając zmartwienie w jego piwnych oczach, jednak nie chciałem zajmować im czasu

usiadłem i spojrzałem na telefon słysząc kolejny raz dźwięk wiadomości, sprawdziłem godzine, była 13, to wyjaśnia dlaczego sie nie wyspałem, kiedy chciałem jednak przejrzeć wiadomości z telefonu usłyszałem dzwonek, bez większego zastanowienia kliknąłem zieloną słuchawkę przy okazji ziewając

– w końcu! dłużej się nie dało? – usłyszałem zdenerwowany głos Grzegorza – co tam? przerwałeś mi taki fajny sen – westchnąłem nie zwracając większej uwagi na jego ton – obudziłem cię? wybacz – słysząc nagłą zmiane w głosie przyjaciela uśmiech zagościł na mojej twarzy – po prostu mam wolne, a dobrze wiesz nie mam nikogo oprócz ciebiez kim mogę się spotkać – zaśmiał się zażenowany, przerwóciłem oczami – 17:30, tam gdzie zawsze – powiedziałem po czym się rozłączyłem, nadal byłem zmęczony więc nic dziwnego ze spowrotem odpłynąłem do świata snów...

time skip~

stanąłem przed drabiną prowadzącą na dach budynku

wiedziałem że spóźniłem się, jak zawsze, jednak jeśli Grześ tak mocno sie nudziło jak opowiadał to chyba mógł poczekać jeszcze chwilkę...

westchnąłem uświadamiajac sobie że wejście po drabinie z moim ramieniem równa się prawie z niemożliwym, wyjąłem telefon i napisałem krótką wiadomość do Gregorego aby zszedł na dół, czekałem chyba z 10 minut aż w końcu brązowo włosy stał obok mnie

– przepraszam, zapomniałem o twoim ramieniu – po wiedział chwile po tym jak sie przywitaliśmy – możemy sie gdzieś przejść, napewno jest jeszcze jakieś miejsce gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać – dodał wciąż się uśmiechając – awww a tak się nastawiłem na oglądanie z tobą gwiazd i miasta – zaśmiałem się widząc lekki szok w jego brązowych oczach – możemy poszukać jakiegoś miejsca, co prawda to nie to samo... ale jednak zawsze coś... – przerwał widząc że jestem krok od wybuchnięcia śmiechem

– idiota – powiedział jednak wyłapałem w jego głosie śmiech – jak coś to mieszkam na bogatych dzielnicach a tam jest dobry widok na miasto – dodał uśmiechając się, ten człowiek był czasem naprawdę niemożliwy. otworzyłem szerzej oczy udając zaskoczenie – już mnie do domu zapraszasz? – spytałem po czym złośliwie sie uśmiechnąłem, ten jednak przewrócił oczami – chodźmy do auta – powiedział Grzesiek i ruszył w strone parkingu gdzie zaparkował swój pojazd, wsiadłem po stronie pasażera nawet się nie denerwując o to ze nie moge prowadzić

po kilku minutach jazdy, słuchając radia zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, powiedziałem Grześkowi ze chcę coś kupic i poszedłem do środka podczas gdy ten tankował pojazd. środek sklepu był mi dobrze znany, w końcu nie raz zatrzymywałem się aby zatankować i kupić coś do picia, tak więc wiedząc gdzie sie kierować ominąłem półke z napojami i psekonskami aż nie dotarłem do rogu sklepu

przeskakiwałem wzrokiem po etykietach różnych alkoholi, nie piłem takich trunków za często, jednak teraz chciałem się troche pobawić i odpocząć, poza tym śmiesznie było by widzieć nahlanego Grzegorza, ponieważ z tego co mi mówił to nie ma głowy do picia...

zdjąłem z wyższej półki butelkę wódki, zawsze kupując alkohol czułem się jak jakiś menel, tak więc wykonałem tą czynność tak szybko jak mogłem i poszedłem do auta w środku którego czekał już na mnie brązowowłosy. zapiąłem pospiesznie pasy czując na sobie wzrok wyższego – nie wiem czy to dobry pomysł – powiedział Grzesiek powoli ruszając w strone domów – nigdy nie piliśmy w swoim towarzystwie, a teraz jest idealny moment – uśmiechnąłem się widząc że brązowooki sie rozluźnia – skoro tak mówisz – rzekł obojętnie włączając spowrotem radio, zaśmiałem się ledwie słyszalnie przez muzyke grającą w radiu

dotarliśmy o mniej więcej osiemnastej, gdy Grzesiek zaparkował od razu wysiadłem z auta zapominając o alkoholu, chłopak jednak to zauważając podniósł trunek z mojego siedzienia i wysiadł. czułem jakbym znowu miał jakiś napad ADHD i jak głupi chodziłem w tą i spowrotem, w końcu się uspokoiłem i spojrzałem na dom przyjaciela. był on w stylu nowoczesnym, do drzwi powadziła maleńka gróżka z kamienia wokół której rosła trawa, mimo swojego piękna dom nie był za duży, jedno/może dwu osobowy, nie byłem pewny czy mój nawet nie jest większy

nie zastanawiałem się nad tym dłużej gdy wyższy mnie wyprzedził w drodze do drzwi, w środku panował głównie kolor biały, nie zwróciłem nawet większej uwagi na nie ład panujący w mieszkaniu przyjaciela gdy poszedłem wzdłuż salonu do drzwi tarasowych – poczekaj na mnie na tarasie – rzucił Gregory znikając w innym pokoju, bez większego zastanowienia otworzyłem szklane drzwi i wyszedłem spowrotem na zewnątrz gdzie owiał mnie miły chłód

podszedłem do szklanej barierki oddzielającej taras od pasma zieleni, w oddali było widać miasto, nie było jeszcze wystarczająco ciemno by był jakiś bardzo ładny efekt, jednak słońce schodziło już powoli na dół co oznaczało ze ta chwila niedługo nadejdzie, przeszło mnie ukłucie zazdrości uświadamiając sobie ze Grzegorz ma ten widok na codzień, podczas gdy z mojego domu jedynie widze to nie zbyt ładne Paleto i skrawek oceanu. uśmiechnąłem się wybijając te myśli z głowy, oparłem się o barierkę nawet nie odwracając się słysząc że koło mnie zatrzymuje sie brązowooki. usłyszałem jedynie dźwięk bijącego o siebie szkła gdy odkładał kieliszki i wódkę na stół koło nas, po czym sam oparł się o berierkę

– ładnie? – spytał niepewnie, wiedziałem ze za chwilę zmieni temat jednak mimo to uśmiechnąłem się szczerze nie odrywając wzroku od upadającego słońca – jest pięknie – powiedziałem czując się spokojnie i bezpiecznie, nie było stąd słychać nawet przejezdzającyh samochodów, więc moje uszy cieszyły się ciszą i głosem przyjaciela – te zdjęcie które wyszłał mi David... – przerwał a ja zaśmiałem się cicho, wiedziałem ze prędzej czy później poruszy ten temat – graliśmy w pytanie czy wyzwanie – powiedziałem gotowy na to pytanie, nie było by mi wstyd gdybym mówił prawdę, jednak tłumaczenie zajelo by wieczność a ja chciałem spędzić czas nie myśląc o głupotach, usłyszałem cichy śmiech ze strony Grzesia

– a twój stan? radzisz sobie z tym ramieniem? – spytał odwracając się do stolika a ja zrobiłem to samo, patrzyłem jak chłopak wlewa do kieliszków bulgoczącą cicho wódkę
– jest okej, tylko czasem troche boli jak nie wygodnie będę spać – zaśmiałem się odbierając swój kieliszek z dłoni brązowookiego – to nie problem żebyś do mnie piszał jakby coś się działo – uśmiechnął się, wiedziałem ze to nie byłby dla Grzesia problem jechać na drugi koniec wyspy żeby mi pomóc w jakiejś głupocie, miałem troche dość gadania o swoim stanie, czułem jakbym był jakimś nieporadnym dzieciakiem lub coś w tym stylu...

odwróciłem się spowrotem w stronę miasta a moje oczy rozbłysły widząc pojawiające sie w oddali drobne światełka – zobacz! powoli zapalają już lampy! jak pięknie – powiedziałem po czym usłyszałem śmiech przyjaciela, nie zdziwiło mnie to, w końcu miał ten widok na codzień, mi jednak patrzenie na nocne miasto chyba nigdy sie nie znudzi. wypiłem drobny łyk wódki delektując sie przyjemnym pieczeniem języka spowodowanym trunkiem – chluśniem bo uśniem Grzegorzu – uśmiechnąłem się po czym wziąłem o wiele większy łyk wódki, w odpowiedzi usłyszałem śmiech – pij pij Grzegorzu – uśmiechnąłem się, patrząc kontem oka jak wyższy wypija zawartość kieliszka – z tobą wszystko jest jakoś lepsze – powiedział śmiejąc sie pod nosem podczas gdy ja także opróżniłem naczynie

zeszliśmy w końcu na jakichś spokojny temat śmiejąc się przy tym, słońce spadało coraz to powolniej aż w końcu w pełni znikneło z widoku, podobnie jak trunek który był już wy więkości wypity, minęły chyba z 3 godziny aż bardziej pijani, a ciemne miasto w oddali było coraz to piękniejsze

– kocham cie Grzesiu – zaśmiałem się patrząc na miasto – ty też jesteś super pastorku – odparł uśmiechając się delikatnie, oderwałem się od barierki i odwróciłem się w jego stronę – pastorku? – powtórzyłem śmiejąc się, to był pierwszy raz gdy zwracał się tak do mnie, Grzechu również odwrócił się w moim kierunku patrząc na mnie zlośliwie – pastorku – potwierdził, widziałem na jego twarzy lekkie rumieńce, jednak nie byłem w stanie stwierdzić czy z zimna czy z zawstydzenia, zbliżyłem się bliżej do przyjaciela oplatając dłonie wzdłuż jego tali na co się wzdrygnął. nie, nie kochałem chłopaka, jednak potrzebowałem w tym trudnym okresie w moim życiu ciepła i miłości których był tylko on w stanie mi zapewnić, rano i tak mało co będziemy pamiętać a ja miałem wygodną wymówkę - alkohol

uśmiechnąłem się widząc w oczach Gregorego zawstydzenie, widziałem jak próbuje wybić coś sobie z głowy a ja dobrze wiedziałem co...

złączyłem nasze wargi w pocałunku, brązowo oki przez chwilę był zaskoczony jednak oddał w końcu pocałunek, nasze usta przylegały do siebie tak jakby były dla siebie stworzone i tańczyły delikatnie sie poruszając. ruchy Grzegorza były delikatne tak jakby nie wiedział na ile mógł sobie pozwolić, moje ruchy były już bardziej pewne, z przyjemnoscią łączyłem nasze języki które poruszały się swobodnie po naszych buziach. oderwaliśmy się od siebie tylko po to aby nabrać powietrza i znowu się pocałować, brązowo włosy dotknął mojego karku przyciągając mnie do siebie, chłopak wydawał się być teraz pewniejszy w swoich ruchach, lecz wciąż delikatny, każdy następny pocałunek wydawał się być lepszy od poprzedniego, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie a ja położyłem głowę na ramieniu Grzesia

to był najlepszy pocałunek jaki mógł bym sobie wymarzyć...

– wszystko okej? – spytał Gregory zauważając że nadal ciężko oddycham i trzymam głowę na jego ramieniu, przytulił mnie a ja w tym czasie uspokoiłem oddech uśmiechając się delikatnie – jest idealnie – powiedziałem nawet długo nie zastanawiając się nad tymi słowami, oderwałem głowę tylko po to aby móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy, oczy w których błysczała troska i miłość, oczy które dobrze znałem mimo iż dzisiaj pierwszy raz przyznałem sobie ze są piękne. przyjaciel patrzył na mnie z delikatnym i zawstydzonym uśmiechem, na jego policzkach pojawiły się większe rumieńce co mi się podobało

przyłozyłem wargi do jego ciepłej szyi i złożyłem na niej pocałunek delektując się smakiem skóry policjanta po czym spojrzałem na zaskoczenie w oczach Gregorego, chłopak złapał delikatnie mój podbródek i spojrzał na mnie niepewnie i z troską – Erwin... – przerwał tak jakby zabrakło mu słów, siedziałem cicho zastanawiając się czy zrobiłem coś nie tak – czy ty, jesteś pewny?... nie chce abyś później czegoś żałował – powiedział, jednak widziałem ze chce tego tak samo jak ja, chłopak także potrzebował mojej bliskości tak samo jak ja jego

uśmiechnąłem się delikatnie i kiwnąłem głową, wyższy powoli położył swoje wargi na moich i ponownie się pocałowaliśmy, przenioszłem dlonie z tali chłopaka na jego szyje, oderwaliśmy się po chwili od siebie powoli, na moich wargach gościł uśmiech, jednak nie byłem nadal aż tak zadowolony widząc tą niepewność w brązowych oczach Grzecha

– pobawmy się w grę, co ty na to? – uśmiechnąłem się widząc zaciekawienie w oczach chłopaka
– możesz ze mną co tylko zechcesz, a ja nie będę się z tym kłócił – powiedziałem, przez chwilę zobaczyłem błysk w brązowych oczach świadczących o radości i poczuciu władzy, ten jednak znikł zastąpiony przez troskę. z każdą sekundą byłem to coraz bardziej poirytowany, Grzesiek zawsze mnie uszczęśliwiał, a kiedy ja próbuje zrobić to dla niego to ten bardziej przejmuje sie mną niż sobą!

– proszę? – powiedziałem uśmiechając się niewinnie – okej ale pod jednym warunkiem – powiedział co mnie zaciekawiło – jak będzie ci coś nie pasować to po prostu powiedz – uśmiechnął się troskliwie, zmrużyłem oczy i oparłem głowę o ramie Grzegorza po czym wyszeptałem – tak panie~ – uśmiechnąłem się gdy przez chwilę Gregory był zbyt zawstydzony aby cokolwiek zrobić. jednak poczułem jak łapie moje uda i podnosi mnie delikatnie tylko po to by usadowić mnie na stoliku na końcu którego były kieliszki, ucieszyłem się z tej nagłej pewności siebie, więc nie protestowałem, czekałem z niecierpliwością na to co brązowowłosy zrobi

chłopak delikatnie złączył nasze usta w namiętnie mnie całując, mineło kilkanaście sekund aż zaczeło brakować nam powietrza i oddzieliliśmy się od siebie, brązowooki odczekał aż mój oddech się w pełni uspokoi po czym zbliżył swoje wargi do mojej szyi i złożył na niej pocałunek, poczułem jak ciepło rozchodzi się po całym moim ciele na co przeszły mnie dreszcze na które jednak chłopak nie zareagował.
następnie poczułem jego usta na obojczyku, teraz jednak było nieco inaczej, czekoladowooki ugryzł delikatnie moją skórę na co jęknąłem pół z bólu pół z zaskoczenia, chłopak oderwał się odemnie i spojrzał w moje oczy przepraszająco – wszystko okej? – spytał troskliwie – czy... możesz to powtórzyć? – spytałem zawstydzony odwracając wzrok. Gregory bez słowa przysunął się spowrotem i ponowił przyjemną czynność

po chwili zrobił po między nami nie duży dystans i uśmiechnął się, dotknął mojej koszuli i bez pośpiechu zaczynał rozpinać w niej guziki aż w końcu nie miałem ubrania na sobie, chłopak jednak spojrzał w moje oczy troskliwie – mogę? – spytał niepewnie, uśmiechnąłem się – co tylko zechcesz panie – przypomniałem. brązowo włosy dotknął mojej klatki piersiowej którą zdobiły blizny i zaczął mnie czule całować

po około 15 mimutach oderwał się odemnie i postąpił krok w tył – aww już koniec? – spytałem z udawanym zawiedzeniem, ten jednak spojrzał na mnie podniecony – oczywiście że nie – obiecał spowrotem się do mnie zblizając i całując moje czoło. złapał mnie pod nogi i za plecy i podniósł mnie na co zaskoczony i zawstydzony przytuliłem się do niego, ta chwila przypomiała mi o Labo który podniósł mnie tak samo, teraz jednak było inaczej, teraz z chęcią przytulałem się do chłopaka – co ty robisz? – spytałem wciąż dezorientowany, ten uśmiechnął się delikatnie i troskliwie – zabieram cię do domu, nie chce zeby ktokolwiek cie zobaczył – powiedział idąc w strone drzwi tarasowych

po czym znikneliśmy w ciepłym domu gdzie kontynuowaliśmy zabawę...

następnego ranka~

(perspektywa Labusia)

wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy, była 06:30, czyli idealna pora aby rozpocząć dzień

w środku samochodu rozległo się dzwonienie, odebrałem po czym ruszyłem z miejsca parkingowego – w końcu! myślałem ze już każdy śpi – usłyszałem zdenerwowany głos Erwina na co na twarzy pojawił mi sie usmiech, z jego slow wynikalo ze nie bylem pierwszą osobą do której dzwonil jednak za bardzo mi to nie przeszkadzało – co tam? – spytałem skupiając się na drodze – dzwoniłem chyba do wszystkich poza tobą, potrzebuje podwózki – westchnął – zapomniałem portfela – dodał ponuro na co przewróciłem oczami, jednak zastanowiłem się gdzie mógł się podziewać chłopak

– mogę wysłać ci GPS? – spytał wciąż niepewny czy się zgadzam – pewnie – powiedziałem i po chwili dostałem powiadomienie, zaznaczyłem lokalizacje i ruszyłem ustaloną trasą, jechałem tak przez minutę aż zauważyłem że wciąż gadam z Erwinem, to było trochę dziwne biorąc pod uwagę że chłopak zawsze się rozłącza gdy skończy mówić, nawet jeśli druga strona chce coś dodać. nie przejąłem się tym jednak – nocowałeś u kogoś? – spytałem, GPS był na bogatych dzielnicach gdzie znajdują się tylko domy, jednak nie mogłem sobie przypomnieć nikogo mieszkającego w tamtym obszarze – tak – powiedział krótko jakby nie chciał drążyć tematu – wiem że normalni ludzie o tej godzinie śpią, ale naprawdę nie chce mi się tu siedzieć – usłyszałem jak chłopak się jąka, wyraźnie było widać że nie chciał mnie niepokoić jednak z każdym słowem coraz bardziej chciałem wiedzieć co się dzieje...
– coś nie tak? – spytałem zatrzymując się na czerwonych światłach – pogadamy jak przyjedziesz – powiedział niechętnie, nie chciałem go irytować czy coś takiego także nie drążyłem tego tematu

w końcu dojechałem na miejsce i zaprakowałem na podjeździe domu przy którym czekał Erwin, chłopak otworzył drzwi i powoli wsiadł do środka, zapiął pasy i położył dłonie na kolanach, po czym zaczął się wpatrywać w okno tak jakby nie chciał że mną rozmawiać. jego włosy były w nieładzie, tak jakby dopiero wstał jednak nie bardzo się tym przejąłem, ruszyłem z miejsca w stronę wyjazdu z bogatych dzielnic

– gdzie cie podwieźć? – spytałem nie odwracając wzroku od drogi – możesz... – przerwał przełykając śline, tak jakby sam nie wiedział gdzie chciał jechać – możesz pod bank, wypłace pieniądze i zadzwonie po taksówkę, nie chce cię męczyć... – oznajmił a ja nie wiedziałem czy "nie chciał mnie męczyć" czy nie chciał mnie widzieć...

– równie dobrze ja mogę cie podwieść – wzruszyłem ramionami, jednak siwowłosego przeszły dreszcze – nie dzięki Labo... chcę pomyśleć – powiedział i zaśmiał się nerwowo, nie lubiłem się wtrącać jednak ta sprawa nie dawała mi spokoju – mówiłeś ze pogadamy jak przyjade – przypomniałem mijając bank, wiedziałem że jeśli teraz zostawie chłopaka samego to nigdy się nie dowiem co jest nie tak – po prostu... – przerwał przez drżenie głosu – uh... przepraszam... – powiedział nagle opuszczając głowę, wtedy zauważyłem na jego szyi mało wyraźną malinkę, spojrzałem ponownie na drogę podczas gdy Erwin wyglądał na pogrązonego w myślach, minąłem chyba z trzeci bank i uznałem ze to nie ma sensu, zmieniłem kierunek na autostrade prowadzącą do Paleto czego złotooki nawet nie zauważył – dużo wczoraj wypiłeś? – spytałem nie chcąc zawstydzać chłopaka – nie... – powiedział krótko nie chętnie poruszając temat tego co się działo – sądząc po twoim głosie nocowanie nie było udane – zgadywałem, siwy jednak nie odpowiedział...

– coś cię boli? – spytałem widząc jak chłopak się trzęsie, znowu jednak nie dostałem odpowiedzi – wybacz Labo – powiedział cicho, jego głos był niepewny i smutny – znowu zajmuje ci czas – zaśmiał się zastydzony – to tym razem naprawdę głupota, nie przejmuj się tym – obiecał a ja przez chwile siedziałem cicho – powiedz jakie uczucia teraz czujesz – poprosiłem niepewnie, to nie było w końcu pytanie o tym co się stało, a pomoże mi chodź troche mu pomóc...
– głupio mi... – zaczął – czuje niepewność... obrzydzenie samym sobą... wstyd... konsternacje... długo by wymieniać – westchnął – a ty? co czujesz? – spytał zamykając oczy
– ambiwalentnie – stwierdziłem – z jednej strony się martwie a z drugiej strony jestem zły ze nie moge ci pomóc – przewróciłem oczami, na chwilę zapanowała cisza podczas gdy właśnie wjechaliśmy na Paleto

siedzieliśmy cicho nawet na siebie nie spoglądając, cisza była z jednej strony irytująca a z drugiej miła, w końcu zaparkowałem na podjeździe do domu Erwina na co on podniósł głowę – dzięki – powiedział uśmiechając się delikatnie, jednak w jego głosie nie było ani trochę szczęścia. w ciszy chłopak wysiadł z auta, jednak gdy miał się odwrócić by zamknąć drzwi znieruchomiał – hm? – wydusiłem z siebie gdy chłopak się przez chwilę nie ruszał – Labo? – spytał niepewnie, tak jakby nie był przekonany czy nadal nie odjechałem, wysiadłem z auta zaniepokojony. Erwin wpatrywał się w coś co było dla mnie nie widoczne, coś czego nie umiałem dostrzec mimo starań a siwy dobrze zdawał sobie z tego sprawę – może zostaniesz na herbatę? – zaproponował wciąż nieodrywając od czegoś wzroku – pewnie – odparłem wciąż starając się coś zobaczyć. zamrugałem zdając sobie sprawę ze to nie ma sensu a Erwin coraz bardziej się stresuje

dotknąłem delikatnie jego ramienia na co ten odskoczył jakby spowrotem zdając sobie sprawę z otacającego go świata, w jego złotych oczach wpatrujących się we mnie był strach, chłopak zamrugał a w jego oczach była jedynie niepewność – idziemy? – spytałem ciepło na co chłopak kiwnął głową i poszedł powoli w strone drzwi, widziałem ze coś jest nie tak i coś go bolało, jednak nie chciałem go dręczyć pytaniami zważając na to ze jego stan psychiczny wydawał się być ciężki, Erwin otworzył powoli drzwi i wszedł do środka a ja za nim. zdjąłem płaszcz i buty i po czym poszedłem za przyjacielem w stronę salonu

– rozgość się a ja zaparze herbate – uśmiechnął się delikatnie a ja patrzyłem na siwowłosego czujnie i zdałem sobie z czegoś sprawę. chwyciłem jego prawą rękę i przyciągnąłem bliżej do siebie na co ten znieruchomiał – Erwin? – spytałem niepewny – napewno wszystko okej? – spytałem dobrze znając odpowiedź, jednak nie chciałem być zbyt nachalny, chłopak odwrócił wzrok zabierając odemnie rękę – to nic takiego – zapewnił jednak mu nie wierzyłem a siwy dobrze zdawał sobie z tego sprawę – po prostu wczoraj za dużo się nadwyrężyłem – wyjaśnił z większą pewnością przez którą mu uwierzyłem, mimo to wiedziałem ze złotooki chciał coś przedemną ukryć - coś co było absurdalne... – lepiej odpocznij – uśmiechnąłem się, siwy delikatnie złapał za osłabiony bark – zawsze ja mogę zrobić nam herbaty – dodałem lekko się śmiejąc, Knuckles jednak nie wyglądał na ani troche zadowolonego...

Erwin wyglądał jakby znowu się czymś zamyślił – jak chcesz to mogę ci pomóc zmienić bandaż, jeśli uparniesz się zrobić to samodzielnie może ci się pogorszyć – zaproponowałem na co chłopak spojrzał na mnie zaskoczony – nie trzeba – powiedział wyraźnie coś ukrywając, jednak jakby zauważając ze chcę tylko pomóc usiadł na kanapie – apteczka jest w kuchni – powiedział cicho na co się uśmiechnąłem. poszedłem do kuchni i wróciłem z niej z apteczką znalezioną w szafce i usiadłem koło przyjaciela wyjmując z apteczki bandaż, preparat oraz nożyczki

Erwin w tym czasie próbował rozpiąć jak najwięcej guzików z koszuli, jednak nie doszedł nawet do połowy gdy zacząłem mu pomagać, chłopak był tym jeszcze bardziej zawstydzony jednak siedział cicho odwracając ode mnie wzrok. zdjąłem delikatnie koszule z jego ramion i odłożyłem ją na bok, na skórze chłopaka znajdowały się malinki co było prawdopodobnie powodem zawstydzenia, na jego policzkach rysowały się coraz większe rumieńce, uśmiechnąłem się powstrzymując śmiech, w końcu czemu miało mnie interesować czemu miał te malinki?
przeciąłem nożyczkami bandaż przylegający do jego skóry na ramieniu, był on założony niedbale co świadczyło o tym ze prawdopodobnie on sam go zakładał, Erwina przeszły dreszcze gdy zdjąłem z niego cały bandaż po czym spojrzył na mnie niepewnie, tak jakby spodziewał się jakiejś złośliwej uwagi lub pytaniu dotyczących malinek, i fakt, faktycznie bym coś takiego zrobił, jednak powstrzymywało mnie to ze chłopak naprawdę mocno tego nie chciał

– na szczęście rana się nie otworzyła – powiedziałem by trochę rozluźnić złotookiego, jednak dla pewności własnych słów przeciągnąłem palcem po ranie na co siwy pisnął z bólu tak głośno że z strachem zabrałem ręke bojąc się że coś mu zrobiłem, chłopak zamknął oczy oddychając ciężko – przepraszam – powiedziałem gdy oddech przyjaciela się uspokajał – nie chciałem cię skrzywdzić – zapewniłem a chłopak spojrzał na mnie z obawą, tak jakby sam już nie był pewien czy chce mojej pomocy, więc nie był bym nawet zaskoczony gdyby Erwin nie chciał już mojej pomocy – to nic – zadrżał

włożyłem palce pomiędzy jego siwe włosy próbując przywrócić je do porządku, widziałem ze chłopak nie jest z tego powodu zbyt zadowolony jednak widziałem jak powoli się uspokaja gdy przeczesywałem delikatnie jego włosy, Erwin zamknął oczy tak jakby z każdą sekundą coraz bardziej mu się to podobało, w pewnym momencie dostrzegłem na jego twarzy delikatny uśmiech, jednak tak szybko jak się pojawił, tak szybko znikł. w końcu oderwałem od Erwina ręke na co on otworzyl delikatnie oczy – kontynuujemy? – spytałem niepewnie – tak, ale... – przerwał równie nie pewny – będę delikatniejszy – obiecałem zgadując co chłopak miał na myśli, siwowłosy uśmiechnął się a w jego złotych oczach pojawiła się ulga

wziąłem preparat czując jak Erwin obserwuje bacznie każdy mój ruch, popsikałem lekiem ramię i odłożyłem go spowrotem na bok, siwy jednak wyglądał jakby preparat bardziej go obrzydzał niż bolał, to w jakiś sposób mnie uspokoiło, wiziąłem więc bandaż i przybliżyłem się do złotookiego aby było łatwiej go opatrzeć, starałem się być w tym delikatny, jednak widziałem malujący się na twarzy Erwina ból, wydawało się trwać to wieki, zanim w końcu zawiązałem mocno bandaż na skórze siwowłosego. ten spojrzał na mnie z ulgą, z jednej strony to było lepsze uczucie niż ból, z drugiej jednak to nadal nie było szczęście, szczęście które uwielbiałem widzieć w jego złotych oczach

– moge cię o coś prosić? – spytałem gdy chłopak wygodniej usiadł ma kanapie – prosić możesz – powiedział złośliwie na co przewróciłem oczami, jednak mimo jego słów widziałem ze z zaciekawieniem czeka o co go poproszę – postaraj się odpocząć – powiedziałem wiedząc że pastor nie jest zadowolony z tej prośby, w końcu ostatnie co by mógł chcieć to aby ktoś go niańczył jak dziecko – myślę ze Carbo jest podobnego zdania, i z wielką chęcią z tobą posiedzi zebyś się nie zanudził – dodałem gdy nie odpowiadał, Erwin zaśmiał się cichutko – nie chce zajmować waszego czasu, gdyby nie mój stan to jak nic zrobilibyście conajmniej 2 banki, a teraz musicie się martwić – zauważył, w pewnym sensie to była prawda, jednak wszyscy w zakshocie wiedzieliśmy ze rana Erwina i Davida to NICZYJA wina, i każdy z chęcią pomógł by chłopakom gdyby tylko o to poprosili - mnie i Carbonary jednak nie interesowały prośby, znaliśmy chłopaków wystarczająco dobrze by wiedzieć kiedy potrzebują nas blisko siebie

– bez przesady – zaśmiałem się – nawet nie wiesz jak Carbonara często martwi się o ciebie i Davida, więc nie zrobisz tego dla siebie to możesz dla niego – dodałem na co Erwin odwrócił wzrok niepewnie – postaram się – delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy, mimo wszystko wciąż byłem niespokojny, przeszło mi przez myśl ze siwy powiedział to tylko dlatego abym dał mu spokój

– mogę ci powierzyć tajemnice? – spytał niepewnie – nie – parsknąłem, nieważne co to NIENAWIDZIŁEM ukrywać rzeczy przed rodziną, rodziną która była dla mnie wszystkim i chłopak dobrze zdawał sobie z tego sprawę – aww no weź zrób dla mnie wyjątek – poprosił – dlaczego ja? – spytałem, zakshot w końcu miał dużo więcej osób i to takich które napewno nie zdradzą tajemnicy, a dodatkowo są bliżej Erwina niż ja

– no bo – zamyślił się na chwilę – Davidek mnie wyśmieje, Carbo uzna za idiote, Speedo będzie miał mnie w dupie, Silny powie rzuci jakąś głupią radą i zmieni temat – powiedział zająkując się na ostatnim zdaniu, zaśmiałem się cicho – ale chociaż utrzymają tajemnice, poza tym co ja zrobię? nic, czego odemnie oczekujesz? – spytałem, w złotych oczach pojawił się śmiech – nie zrobisz "nic" – zaśmiał się tak jakbym powiedział głupotę – wysłuchasz mnie, czyli jedyne czego potrzebuje – wyjaśnił, w pewnym sensie miał racje, wysłuchanie go to jedyne co zrobię, nie jestem za dobry w pocieszaniu, tak jak Carbo, ani w dawaniu rad tak jak Silny, byłem za to dobry w słuchaniu. mimo iż nie odrzywałem się za często to naprawdę wszystkich słuchałem i chciałem dla nich jak najlepiej

– po prostu nie chce być zamknięty w sobie, a ty... od strzelaniny – przerwał uśmiechając się głupio, oddałem uśmiech czując że to jeden z pierwszych razy kiedy ktoś miał do mnie takie zaufanie – chcesz mi pomóc, pomóc mimo iż razem nie wiemy jak – zaśmiał się ponownie przerywając swój monolog – wiesz Labuś, samo to że jesteś mi pomaga, czuje się bezpiecznie... uhh to głupie słowo – uśmiech zniknął z jego twarzy tak jakby zastanawiał się nad innym słowem – spokojny?... nie to też nie to... po prostu czuję się dobrze w twoim towarzystwie, że jakby... zawsze jesteś chętny do pomocy – myślał na głos – uhhhh! jak to wytłumaczyć? – zezłościł się na co z moich ust wydobył się śmiech, doskonale wiedziałem o co mu chodzi, jednak nie chciałem mu przerywać przemyśleń – to też nie tak że nie czuje się tak przy innych – dodał pośpiesznie – kocham wszystkich z zakshotu tak samo... no dobra Speedo trochę mniej, ale to dlatego że jest nowy... – ucichł zastanawiając się nad następnymi słowami

– z Davidkiem mogę pozartować, z Carbo się powyzywać, z Speedo prowadzić luźne rozmowy, z Silnym poplotkować, a z tobą... – przerwał uśmiechając się ciepło – mogę powiedzieć ci o moich uczuciach – zaśmiał się – nigdy nie chciałem abyś mnie pocieszał lub współczuł, po prostu potrzebuje kogoś kto mnie wysłucha – wyjaśnił – a gadanie do siebie jest dziwne – dodał tak cicho ze sam nie wiedziałem czy chciał żebym to usłyszał – reszta zakshotu by mnie wspierała słysząc o moich problemach, ty jesteś jedynym wyjątkiem – uznał a ja nie wiedziałem czy mam się czuć urazony

– ty jedyny mnie nie wspierasz w moich problemach, ty po prostu starasz się mnie zrozumieć, ufasz ze sam sobie poradzę z nimi, właśnie to cie od nich różni – wciąż próbował wyjaśniać – nie chce po prostu abyś czuł się sam z swoimi uczuciami – przerwałem na co ten spojrzał na mnie czule – mam wspaniałą rodzine która mnie wpiera, a ja mimo wszystko wybieram jakiegoś bezpłucnika – zaśmiał się, mimo to ani przez chwilę nie poczułem się urażony – cieszę się że chcesz mi pomóc, jesteś super Labuś – uśmiechnął się – dzięki – odparłem jedynie speszony nagłym komplementem

jego oczy błysneły ze śmiechu słysząc moje zakłopotanie, mimo to chłopak nie powiedział nic na ten temat

uśmiechnąłem się ciepło – też jesteś niesamowity – dodałem tak cicho że sam nie do końca byłem pewny czy to usłyszał


witam!

trochę mnie chyba poniosło z początkiem, jednak to dla urozmaicenia fabuły >,>

w tym rozdziale ogólnie niby
dużo się dzieje ale tak naprawdę nie dużo :')

do następnego gwiazdeczki! 💕✨

~słów 4518

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #5city#ewron