Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~🥀20. chuja a nie amnezja🥀~

(perspektywa Erwinka)

- czekaj, jeszcze raz, czyli Erwin ma amnezje i żeby był normalny trzeba... - przerwał Speedo - actually, ja wciąż jestem normalny, po prostu to wy jesteście do przodu - prychnąłem, nie będzie w końcu jakiś białowłosy dopiero co poznany człowiek będzie mnie wyzywał - ty to Speedo jesteś głupi, tak jakbyś filmów nie oglądał - prychnął Silny - tylko że to mi nie wygląda jak pieprzony film! - zauważył ciemnooki - czyli najlepiej jakbyśmy zaprowadzili go w jakieś miejsca które mógłby być związany pod wzgledem emocjonalnym?... to znaczy, im nowsze miejsce tym lepiej. nic mi jednak nie przychodzi do głowy - westchnął Carbonara wyraźnie niezbyt zadowolony - może zakon? w końcu ostatnio częściej tam chodzimy - zaproponował David - najpierw to muszą go stąd wypisać - przypomniał Silny

- najpierw to powinniście mnie zapytać czy tego chcę - oznajmiłem, w końcu dopiero co poznałem Davida i Speedo, co prawda o Carbo coś słyszałem a Silnego znałem jednak miałem tyle powodów aby im wierzyć co nie wierzyć, poza tym czemu zakon? Silny z czego pamiętam bywał w kościele tylko na ślubach i pogrzebach także nie widziałem najmniejszego sensu aby tam się udać, ponadto coś mi w tym wszystkim nie grało, niby znałem chłopaka w masce jednak zdawał się on być kompletnie inną osobą niż gdy ostatnio go widziałem

- możecie dać mi chwilę odpocząć? wolał bym to wszystko poukładać - poprosiłem - poukładać? przecież chce dla ciebie jak najlepiej - obiecał Silny jednak zamiast mnie uspokoić dał mi pewność że chcę zostać sam - Silny, zostaw mnie, to nie tak że umrę jak wyjdziesz na 5 minut - prychnąłem nieco zły. chłopaki jednak nie mówili nic i po prostu opuścili pokój z niewielkim "do zobaczenia" wypowiedzianym przez Davida

ta cała sytuacja przyspożyła mi więcej pytań niż odpowiedzi, i czemu nagle zniknął stąd Laborant? w końcu mógłby pomóc skoro mnie znaleźć, on albo ten Dia i San czy o kimkolwiek mówił. nie wiem nawet zbytnio czemu ale zdawałem się bardziej ufać temu chłopakowi w masce niż Silnemu który zmienił się ogromnie

rozejrzałem się po pokoju zauważając kilka rzeczy które nie znajdowały się w normalnej sali i przynieśli je podczas gdy spałem, parę bukietów kwiatów, oraz telefon, zdawało się że widziałem urządzenie pierwszy raz jednak miałem wrażenie że było moje, spróbowałem odblokować i to mi się udało, używanie tego samego hasła od kilku lat w końcu okazało się dobrym pomysłem. od razu zalała mnie fala powiadomień które przysporzyły mnie o ból głowy, wszedłem w sms patrząc czy mam zapisanego jakiegoś Sana Die lub Laboranta, co ciekawe cała trójka miała przed nickiem wykrzyknik sprawiając że chciałem mieć ich na górze kontaktów, z resztą nie tylko oni, osoby które mnie odwiedzały także znajdowały się na górze razem z paroma innych osób. z poszukiwanej przeze mnie trójki zwróciły moją uwagę głównie wiadomości od Dii, chłopak pisał dość dużo do mnie podczas gdy zaginąłem a nawet po moim odnalezieniu, czytając te wiadomości poczułem ciepło na sercu, dużo wskazywało że przez moją amnezje zapomniałem także o tym jak blisko z chłopakiem byliśmy

kliknąłem na zieloną słuchawkę próbując dodzwonić się do Dii, mógłbym powiedzieć że chciałem się po prostu doinformować o życiu... mnie z przyszłości, jednak prawda była taka że myśle że skoro tak bardzo mnie lubi, i to chyba nawet że wzajemnością to powinien się dowiedzieć że wszystko że mną w porządku, no dobra W MIARĘ w porządku skoro nie pamiętam większości bliskich mi teraz osób, z telefonu odezwał się zdziwiony lecz miły głos - halo? - spytał jakby nie wierząc że do niego dzwonię - cześć Dia - przywitałem się - Erwin? to ty? - spytał zaskoczony ale również szczęśliwy co mnie rozbawiło - nie kurwa, ksiądz - zaśmiałem się co znajomy odwzajemnił - pewnie chłopacy już cię odwiedzili, co nie? - spytał retorycznie tak jakby już coś o tym wiedział

- tak! był Speedo, Silny, Carbonara i David - uśmiechnąłem się - a Labo? - spytał nieswój - Labo? - powtórzyłem, a no tak, pewnie chodzi o Laboranta, czyli nazywają go Labo - tak, Laborant był kiedy się obudziłem - przyznałem - na pewno wszystko git? brzmisz dziwnie, nie przeszkadzam? - upewnił się chłopak o miłym głosie - to ja przecież dzwonie idioto, po prostu... coś mi gadają że mam jakąś amnezje czy coś w tym rodzaju - powiedziałem - oh... a o czym zapomniałeś? - spytał nie zdając sobie sprawy jak głupio to brzmi - powiedzmy że nie jestem pewny czy korzystam wlasnie z swojego telefonu czy komuś zajebałem... może przyjedziesz po pogadamy? - zaśmiałem się mając nadzieje że nie brzmie głupio i że faktycznie Dia jest moim przyjacielem - pewnie! zaraz przyjadę - odparł miło co mnie ucieszyło

(perspektywa Labusia)

stałem sam jak głupi przed bazą, niby nic niezwykłego ale stałem cały spięty, Dia zadzwonił do mnie z prośbą abym poczekał na niego Sana i Erwina, w końcu moim oczom ukazał się samochód z Sanem za kierownicą który gwałtownie zatrzymał się na chodniku o mało mnie nie rozjezdzając, z pojazdu wyszli po kolei San Dia oraz Erwin z czego ten ostatni trzymał się nieco z tyłu

- cześć, co tam? - spytałem miło, niezbyt wszystko rozumiałem ponieważ dopiero co zakszot kazał mi się zamknąć i spierdalać a teraz trójka przyjaciół zaprasza mnie do spędzenia wspólnie czasu - cześć Labuś, chcesz nam pomóc? w sensie chcemy jakoś przywrócić wspomnienia Erwina - poprawił - a myśleliście żeby mu mocno zapierdolić w łeb? czasem to działa - zażartowałem co jak zawsze zostało odebrane przez Die z powagą - nie wiem, można spróbować - zastanowił się spoglądając w stronę siwego - nawet o tym nie myśl - warknął zły za nasze głupie pomysły - a poważniej to lekarze mówią że lepiej zabrać go do miejsc związanych z silnymi emocjami - przywrócił nas do rzeczywistości San

- no to gdzie najpierw? - spytał Erwin podekscytownay wszystkim - na razie pytaniem jest na którym momencie życia się zatrzymałeś - zastanowił się na głos San - no on nie wie że jest pastorem - wyznałem - JESTEM PASTOREM? - zachwycił się Erwin z tak że jego oczy się aż zaświeciły, San westchnął tak jakby nie wiedział co ma robić - no to może wejdźmy do bazy i pomyślimy - zaproponował Dia który nie czekając na odpowiedz wszedł do budynku a siwy za nim, spojrzeliśmy z Sanem po sobie po czym poszliśmy za nimi, podczas gdy Erwin usiadł na fotelu to Dia polazł po coś do konferencyjnej, usiadłem na fotelu a San poszedł sprawdzić co z Dią przez co zostałem z pastorem ponownie sam na sam

- Labo? mogę o coś spytać? - mruknął patrząc na mnie swoimi złotymi oczkami - pewnie - odparłem zachęcająco - kim dla mnie byłeś zanim, no wiesz, porwano mnie? - spytał niewinnie a ja sam zastanowiłem się za odpowiedzią - w pewnym sensie jesteś moim szefem, pomagam ci w napadach i tak dalej - przyznałem jednak mimo że Erwin zazwyczaj cieszył się władzą to teraz tak nie wyglądał - tylko? - upewnił się - co? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie nie pewny czy dobrze usłyszałem - szkoda - odpowiedział zanim ja zdążyłem to zrobić, było to conajmniej dziwne i nie wiedziałem co o tym mam myśleć

- wolał bym abyś był moim przyjacielem - westchnął a jego słowa mnie zaskoczyły, w pozytywnym sensie oczywiście - nie znasz mnie przecież - przypomniałem - znam cię przecież, inaczej nie miałbym twojego numeru - odparł - wiesz o co mi chodzi - powiedziałem nie pewnie, co mu się stało że nagle tak mu zależy? - po prostu chyba rozumiem czemu tak cię polubiłem - uśmiechnął się ciepło jednak nie potrafiłem się cieszyć - i dlaczego? - ciągnąłem w przeciwieństwie do siwego nic nie rozumiejąc - zadajesz sporo głupich pytań - zaśmiał się złoto oki nie mając zamiaru udzielać odpowiedzi

nie dałem rady jednak ciągnąć tematu ponieważ do pomieszczenia znowu wszedł Dia wraz z Sanem - już jesteśmy, więc co teraz? - spytał Dia wesoło przez co uśmiech zagościł także na mojej twarzy - nie wiem, Labo? to ty ostatnio spędzałeś z nim najwięcej czasu - spytał na co Erwin spojrzał na mnie roześmiany a ja wiedziałem o co mu chodzi, "skoro jestem twoim szefem to czemu spędzamy że sobą czas?" pytał jego wzrok przez co zacząłem go unikać - nie mam pomysłu, może jego dom? - zaproponowałem - co ty na to? - spytał Dia spoglądając na Erwina - tak - odparł poszpiesznie przez co zrozumiałem że nie słuchał, zaśmiałem się nie słyszalnie - no to co? idziemy? - upewnił się San - tak - uśmiechnął się Erwin

(perspektywa Erwina)

rozejrzałem się po pomieszczeniach po czym wróciłem do salonu w którym byli chłopacy, wciąż nie mogłem uwierzyć że tutaj właśnie mieszkam! wyglądało to wszystko jak bajka, jak prank, jak coś z czego za chwilę się wybudzę, a jednak było to wszystko realne i jak najbardziej prawdziwe

- i jak? coś? - spytał San mając oczywiście na myśli moją pamięć - poza tym że mam tak zajebisty dom to nic - odparłem, San na to westchnął - nie widzę w tym wszystkim sensu, co powinniśmy zrobić do kurwy? - spytał przelewając cały smutek na złość, ja sam najmniej wiedziałem co robić, w końcu to tak dziwne uczucie obudzić się żeby ktoś ci powiedział że masz amnezje po tym jak zostałem porwany i połamany - a co jak nigdy nie odzyskamy Erwinka? - rozpaczał Dia szlochającym tonem - actually to jestem tym samym Erwinem - westchnąłem, narzekają bez sensu nie myśląc racjonalnie, chociaż Laborant wydawał się zachowywać zwyczajnie, a chociaż nie jestem do tego nawet przekonany przez jego maskę na twarzy - to może odpoczniemy puki nic nie wymyślimy? - zaproponował maskarz przez co się uśmiechnąłem. chciałem się znowu porządnie wyspać bez przewodów podłączonych do mnie

- pewnie! gdzie mogę się przespać? - odpowiedziałem szybko - pokazesz mu? - spytał Dia patrząc w stronę Labo który bez słowa poprowadził mnie do nie wielkiego pomieszczenia z łóżkiem

- dzięki Labo - powiedziałem ciepło, po czym usiadłem na łóżku na łóżku czując na sobie wciąż wzrok przyjaciela - myślisz że mnie zabiją? - spytałem bez większego zastanowienia - co? - wykrzusił nie przygotowany na takie pytanie - pewnie chcieli mnie zabić, więc będzie dla nich bezpieczniej jeśli mnie zabiją - zauważyłem, Laborant przez chwilę milczał po czym podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka - nikt nie pozwoli aby tak się wydarzyło - obiecał, ja jednak nie czułem tej ulgi, w końcu co jeśli nie zdołają? czy będę skazany na śmierć tak bolesną jak ta którą moi oprawcy mieli w planach?

- nie myśl o tym zbyt dużo - powiedział Labo potulnie - dziwne zachowanie Laborancie jak na współpracownika - zaśmiałem się, chłopak jednak nie odpowiedział co sprawiało że byłem wybity z rytmu, czy mu się naprawdę nie chce ze mną gadać? - wszystko okej? - spytał maskarz zauważając niepewność na mojej twarzy - nic po prostu - przerwałem wiedząc że to co powiem zabrzmi głupio - mógłbyś mnie przytulić? - poprosiłem od razu przy tym zamykając oczy aby nie patrzeć na rozmówce, czułem taki ogromny wstyd. czy da się cofnąć to jakoś? wczytać save czy coś? te pomysły jednak wypadły mi z głowy gdy poczułem jak Laborant przybliża się do mnie aby mnie przytulić, jego uścisk był miękki i ciepły, oraz delikatny, czułem się jakbym był przykryty cieplutkim kocykiem bez którego bym zmarzł, i szybko się o tym przekonałem ponieważ gdy chłopak się odsunął poczułem chłód

- okej? - spytał uprzejmie, ja jednak zamiast odpowiedzieć z powrotem rzuciłem się w ramiona chłopaka który niemal przez to nie spadł z łóżka - zabić mnie chciałeś? - prychnął, po chwili jednak oddał objęcie - tak się chyba nie zachowuje szef - uznał Labo parodiując przy tym jedną z moich poprzednich wypowiedzi - jesteś moim przyjacielem Labuś - przyznałem przypadkowo zdrobniając jego "imię", nie wiem nawet czemu to powiedziałem. z jakiegoś powodu po prostu czułem się przy chłopaku pewnie, tak jakbym znał go o wiele lepiej niż mi się wydaje - dlaczego tam bardzo ci ufam? - spytałem bardziej sam siebie wtulając się w ciepłe ubrania Laboranta - po prostu jesteś lekkomyślny, znasz mnie w końcu od kilku godzin - zaśmiał się - po prostu czuje że muszę ci zaufać - odparłem zażenowany tą całą rozmową

- nie miałeś spać? - spytał Labo widocznie chcąc zmienić temat, chłopak puścił mnie a ja jego, położyłem się przykrywając się przy tym cieplutką kołdrą - śpij dobrze księżniczko - powiedział Labo gdy wstał już z łóżka, księżniczko? z niewiadomego powodu jednak uśmiechnąłem się delikatnie - a buziak dla księżniczki? - poprosiłem ładnie - co za dużo to nie zdrowo - odparł chłopak po czym opuścił pokój zostawiając mnie samego

(perspektywa Laboranta)

- siadaj - rozkazałem Erwinowi który posłusznie wykonał moje polecenie. byliśmy właśnie coś przekąsić, a jako że Erwin nawet z przed wypadku nie zna tego miejsca to czułem się lepiej nie musząc się martwić opowiadaniem historii z tego miejsca których chłopak i tak sobie nie przypomni - to pierwszy raz gdy jestem w chińskiej restauracji - zachwycił się chłopak przez co się zaśmiałem - ja za to jestem pierwszy raz z tobą na randce - odparłem zniżając swój głos - ra-randce? - zdziwił się chłopak dopiero po chwili zdając sobie sprawę że żartuje

- więc co byś chciał zjeść? - spytałem przyjaźnie - wybierz mi coś, w końcu i tak nie znam zadnych dań tutaj - zaśmiał się cicho, poszedłem więc złożyć zamówienie po czym wróciłem i usiadłem tuż obok siwowłosego - więc, Laborant to nie twoje prawdziwe imię? - upewnił się Erwin nie mogąc dłużej wytrzymać w ciszy - więc jak brzmi twoje imię? - spytał wprost - Michael, Michael Quinn - odparłem odwracając głowę - ale zwracaj się do mnie Laborant albo Labo, jakkolwiek tylko nie po imieniu - poprosiłem czym tylko zaciekawiłem złotookiego - czemu? - spytał nawet przez chwilę nie myśląc że moge nie chcieć o tym mówić - to jest po prostu imię, poza tym to kiedyś zmieniłem imię więc wyjebane w imiona - odparłem plecząc totalne głupoty. w końcu odpowiedz "ponieważ nie jestem tym samym Michealem Quinnem co kiedyś" brzmiała by jak z jakiegoś nudnego filmu, a nie jak prawda

w końcu jednak temat się zakończył gdy kelner przyniósł do naszego stolika jedzenie oraz picie po czym bez słowa odszedł. w naszych miskach znajdował się makaron z warzywami oraz wołowiną, za to w kubkach była zielona herbata - smacznego - powiedziałem chwytając w dłoń pałeczki którymi dość dobrze umiałem się posługiwać - dzięki - odparł zadowolony z otrzymanego jedzenia. zdążyłem zjeść tylko kilka gryzów aż odłożyłem na bok pałeczki, nie mogłem albowiem wytrzymać że śmiechu patrząc na Erwina który nieporadnie zastanawia się jak ma zjeść pałeczkami

- to nie zabawne! - zezłościł się Erwin słysząc jak cicho się śmieje - nauczyć cię jak się używa pałeczek? - zaproponowałem wiedząc że sam bym tak zareagował - tak - poprosił cicho, tak jakby był zawstydzony tym że potrzebuje jakiejkolwiek pomocy. przysunąłem krzesło bliżej siwego aby lepiej mu pomóc, jego złote oczy uważnie patrzyły na każdy mój ruch co było dość stresujące

złapałem za parę pałeczek odłożonych przez chłopaka po czym za prawdą dłoń Erwina, zauważyłem jak siwy zadrżał czując na swojej dłoni moją która była o wiele chłodniejsza od tej jego. z delikatnością wszunąłem patyczki pomiędzy palce chłopaka tak aby dobrze je trzymał po czym się odsunąłem ponownie na swoje miejsce, oglądałem rozbawiony to jak Erwin próbuje złapać tymi patykami makaron, tak jak można było się spodziewać nie było to dla niego zbyt proste i w końcu się poddał zostawiając pałeczki w misce

- to bez sensu, czemu nie mogli dać po prostu widelca? - parsknął siwowłosy zdenerwowany już tym wszystkim - o to poniekąd chodzi w kuchni chińskiej - uśmiechnąłem się ciepło. chwyciłem pałeczkami trochę makaronu, jednak zamiast sam go zjesc wysunąłem rękę pod nos Erwina który spojrzał na mnie zdziwiony - nie jestem dzieckiem idioto - przypomniał na co się zaśmiałem - po prostu spróbuj i tyle - przewróciłem oczami, w końcu to nie jest takie dziwne jeśli ktoś da ci jedzenie

chłopak po chwili zastanowienia zjadł podany mu makaron, wyglądał przy tym na zawstydzonego co tylko sprawiało że byłem jeszcze bardziej rozbawiony zaistniałą sytuacją - dobre? - spytałem starając się nie brzmieć na rozbawionego - mhm - mruknął Erwin, zaśmiałem się cicho po czym znowu pod jego usta kolejną porcje makaronu

(perspektywa Erwin)

- wracamy już czy chcesz coś jeszcze mi pokazać? - zapytałem Laboranta ponieważ po chodzeniu godziny bez przerwy moje nogi zaczynały już boleć - nie, jeszcze chwilka i będziemy przed moim apartamentem, wezmę stamtąd tylko klucze do auta i cię odwioze do domu - oznajmił - w takim tempie nogi mi odpadną! - skarzyłem się odczuwając coraz to większe zmęczenie

- jak chcesz to mogę cię zanieść - zaśmiał się Labo, czuje jednak że nawet jeśli bym się zgodził on by to zrobił - nie łatwiej żebym został u ciebie na noc? - spytałem wiedząc że jeśli tak dalej pójdzie to i tak będę zbyt wyczerpany aby wrócić do siebie - jeśli ty nie masz nic przeciwko to pewnie - zapewnił na co się uśmiechnąłem - dzięki! - powiedziałem zanim ziewnąłem

dotarliśmy do mieszkania około dwudziestej trzeciej, na dworzu już panował mrok, w środku jednak wciąż świeciło się światło podczas gdy Laborant szykował miejsce w którym miałem ja spać. byłem już umyty a Labo porzyczył mi jakieś ubrania do spania, byłem wdzięczny że tak wiele dla mnie robi za nic. gdy maskarz skończył odwrócił się w moją stronę - gotowe - powiedział miło przez co się lekko uśmiechnąłem - dzięki - powiedziałem poprawiając wciąż mokre włosy, w następnej kolejności podszedłem do łóżka w którym się położyłem od razu przykrywając się kołdrą

zobaczyłem jak mój kolega kładzie się po drugiej stronie łóżka odwracając się do mnie plecami - dobranoc księżniczko - powiedział zmęczonym jednak zarazem wesołym głosem. uśmiechnąłem się zamykając oczy które były zbyt senne aby pozostawić je otwarte - dobrych snów Labo - odparłem równie uprzejmie. mój oddech w końcu się uspokoił, a myśli przejeły kontrole nad ciałem, zasnąłem. a na moich powiekach pojawił się miły sen

(perspektywa Labusia)

poczułem jak sen schodzi mi z powiek, czułem się dziwnie wyspany co nie wzbudzało większych podejrzeń patrząc na to jak mało ostatnimi czasu sypiałem

po otworzeniu oczu od razu przypomniałem sobie o tym że na noc został u mnie Erwin, a potwierdział to widok chłopaka lezącego twarzą do mnie, jego głowa spoczeła na moim ramieniu a moja dłoń na jego brzuchu. uśmiechnąłem się widząc jak słodko śpi, to głupie że takie zwykłe rzeczy sprawiają mi radość ale tłumaczyłem to sobie tym iż przez jego spiączke nie mogłem widywać takiego widoku. czując większą swobodę przez to że siwy śpi i nie spyta co ja odpierdalam otuliłem go także drugą ręką, sprawiając że nasze ciała były jeszcze bliżej siebie

powędrowałem jedną z moich rąk w stronę siwych włosów złoto okiego które tak bardzo lubiłem przeplatać przez palce, teraz więc nie było inaczej. delikatnie wykonywałem każdy ruch aby nie obudzić siwowłosego, nie wiem ile to trwało jednak przerwałem widząc jak oczy Erwina się sennie otwierają pokazując przy tym piękne złote oczy - dzień dobry Labo - powiedział chłopak zaspanym głosem, widać było że kompletnie się nie przejmuje tym w jakim miejscu się obudził - dzień dobry księżniczko - odparłem przekładając dłoń z dłoni chłopaka na kark - jak się spało? - spytałem patrząc na oczy siwego - miałem sen o żelkach misiach, tyle ze w środku miały kości, to było obrzydliwe - stwierdził

- ale ty wiesz że żelki są z kości? - zaśmiałem się dotykając delikatnie kark Knucklesa, mimo tego jednak chłopak zadrżał - dzięki, już nigdy nie zjem żelek - oznajmił wciąż nie zwracając najmniejszej uwagi że leży na mnie. nastała miła cisza podczas której delektowałem się obecnością chłopaka za którego oddał bym życie, myśli jednak uciekły mi z głowy słysząc cichy jęk bólu z strony siwego, dopiero teraz więc zdałem sobie sprawę że musiałem dotknąć jakąś ranę znajdującą się na szyi Erwina

- przepraszam - powiedziałem pośpiesznie - to nic - odparł ponownie zamykając oczy - uroczy jesteś - zaśmiałem się, to jak chłopak się stresował drobiazgami sprawiał że uśmiech gościł ja mojej twarzy - nie jestem - burchnął spoglądając na mnie - nie? - spytałem udając zaskoczenie - nie, jedyną słodką osobą tutaj jesteś ty - powiedział co mnie zaskoczyło - dzięki - powiedziałem zmieszany co sprawiło że przyjaciel się uśmiechnął. ponownie zająłem się głaskaniem delikatnej skóry chłopaka

- Labo? - spytał Erwin upewniając się przy tym że nie śpię - tak? - spytałem czując jak siwowłosy przytula się do mnie - jeszcze raz dziękuje że mi pomagasz mimo że cię prawie nie znam - powiedział zamykając z zażenowania oczy - nie zachowujesz się jakbyś mnie nie znał - zaśmiałem się - po prostu pamiętaj że jakbyś czegoś potrzebował to zrobię wszystko w ramach wdzięczności - kontynuował nie zwracają uwagi na moją nieistotną uwagę - wszystko? - spytałem w pół żartem - w granicach normalności oczywiście - poprawił nudziarz zanim zdążyłem wymyśleć jakiś plan życia - buziak wystarczy - powiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy, jasne dla mnie było co chciałbym za pomoc Erwinowi, nic, jest w końcu kimś na kim mi zależy i nie potrzebuje nic do szczęścia poza jego własnym szczęściem. i chociaż od początku jasne było że siwy nie weźmie tego na poważnie, to widząc jego wzrok na sobie nabrałem podejrzeń czy napewno mam rację

złoto oki zmienił nieco swoje ustawienie i teraz zamiast leżeć na mnie przesunął się w sposób w który nasze twarze były tuż obok siebie, i to do tego stopnia że mógłbym przysiądz że gdyby nie noszona przeze mnie maska mógłbym usłyszeć oddech Knucklesa - skoro tak mówisz - powiedział szeptem co mnie zamurowało, co on znowu odpierdala? czy napewno wciąż nie śpię? nie, to wszystko jest zbyt realne aby było snem, to jednak nijak odpowiada na moje pytanie

przerwałem jednak drastycznie te myśli zdając sobie sprawę iż Erwin łapię delikatnie moje ramię - czekaj! żartuje przecież! - zaoponowałem dostając gęsiej skórki od samych myśli o tym co mogło by się zaraz wydarzyć. zamiast jednak zauważyć jakiekolwiek zaskoczenie po stronie chłopaka o siwych włosach zobaczyłem rozbawienie - wiem przecież idioto, po prostu śmiesznie się patrzy na twoją reakcje - uświadomił mi

znieruchumiałem, nie przez odpowiedź Erwina tylko przez to że mógłbym przysiąść że podobne sytuacje już miały miejsce. tylko jakim cudem siwy mógłby o tym wiedzieć? czy przypomniał sobie o czymkolwiek z wtedy?

deja vu, deja su, deja vecu...

- dlaczego? - spytałem zbyt zaskoczony wszystkim abym był w stanie w ogóle dokończyć pytanie - przepraszam - odparł chłopak zamiast zwyczajnej odpowiedzi, to oczywiste, w końcu nie wie nawet o co mi chodzi, a tym bardziej tego nie pamięta.

- to nic - odparłem nie chcąc drążyć tematu, nie chcąc uświadamiać chłopakowi że to co właśnie zrobił to odruch przez rzeczy które działy się przed jego amnezją, tłumaczenie mogło by wywołać poważniejszy nastrój którego bym nie chciał. był w końcu dopiero ranek i będzie jeszcze cały dzień na zamartwianie się, tym czasem trzeba cieszyć się tym co dzieje się teraz, tą miłą chwilą niewiedzy

nigdy nir mialam takiego problenu z nazwaniem rozdziału XD

miałam takie przerwy w pisaniu że czuję że co 3 zdania jest inny styl pisania, ni chija nie pamiętam o czym tu pisałm przez co musialam szukac jak glupia o co yu chodzilo, nie czytalam nawet tego wiec mam nadzieje ze wyszlo dosc spojnie wszystko a jeslk nie to wyjebane bo i tak nie chc emu sie popraiwac

milego dnia czy cos tam

~3543 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #5city#ewron