Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~13. misja~🥀

(perspektywa Laboranta)

otworzyłem niechętnie oczy gdy byłem pewny że już nie zasnę, światło mnie zaskoczyło, zamrugałem kilka razy by przyzwyczaić się do tej nie wygodnej jasności

czułem na sobie ciężar, spojrzałem w dół i dostrzegłem śpiącego chłopaka, jego wyraz twarzy był bardzo spokojny, kąciki moich ust się delikatnie unioły, pogłaskałem kilka razy Erwina przesuwając palcami po jego włosach. ten mruknął coś pod nosem niechętnie jednak po chwili otworzył delikatnie oczy, jego wzrok wyglądał na zmęczony jednak gdy napotkał mój wzrok wyglądał na o wiele bardziej wesołego, uśmiechnął się do mnie nawet się nie zastanawiając co tutaj w ogóle robie – dzień dobry Labo – powiedział radośnie spowrotem przymykając oczy – cześć królewno – rzuciłem żartobliwie na co nawet nie zareagował, spowrotem zacząłem przeczesywać kosmyki siwych włosów – mógłbym prosić o wstanie że mnie? – spytałem stwierdzając że to dość niewygodna pozycja to leżenia

– twoją królewne boli głowa a tu jest jej wygodnie – poinformował wciąż nie przerywając uśmiechu od którego było mi ciepło na sercu – przyniose ci tabletki przeciw bólowe – zaproponowałem jednak zamiast tego chłopak otulił ręce wokół moich pleców – jesteś lepszy niż leki przeciw bólowe – prychnął odchylając powieki aby móc spojrzeć w moje oczy – mozemy chociaz zmienic pozycje? – spytałem czując jak bolą mnie plecy i kark – nie – powiedział krótko odchylając głowe w dół co uniemożliwiło mi patrzenie mu w oczy – a to czemu? – spytałem – bo szef tak prosi – odparł wymijająco na co uśmiechnąłem się delikatnie

po mieszkaniu rozległo się dzwonienie...

zaśmiałem się – no musisz teraz wstać, ktoś czeka pod drzwiami – zauważyłem jednak ten się nawet nie poruszył – a niech spierdalają – powiedział chowając twarz w moich ubraniach aby bronić ją przed światłem. uznałem że to nie ma większego sensu i Erwin wciąż będzie uparty, złapałem za jego biodra i przyciągnąłem bliżej siebie na co nawet nie zareagował, pociągnąłem go do góry abym mógł usiąść, ten mruknął coś zły na mnie z mojego czynu i nadal nie odrywał twarzy odemnie – tylko otworzę i wróce, okej? – obiecałem czując jak złoto oki odrywa twarz odemnie i wpatruje się w moje oczy, nienawidziłem gdy to robił, było mi nie przyjemnie i czułem jakby czegoś ode mnie wymagał, tak więc odruchowo odwróciłem wzrok – no dobrze, ale wróć – powiedział powolnie się ze mnie zszuwając i kładąc się na poduszke

podnioszłem się z łóżka słysząc kolejny dzwonek do drzwi, ruszyłem więc w ich stronę wiedząc że osoba za nimi nie jest zbyt zadowolona z czekania. otworzyłem drzwi w których dostrzegłem Carbonare, jego wzrok był poważny i zdenerwowany z czekania, lecz kiedy zdał sobie sprawe że to ja a nie Erwin otworzyłem zmiękł – cześć – przywitałem się wpuszając chłopaka do środka – cześć, po prostu przypomniałem sobie o tym całym Q i byłem ciekawy czy napisał i... – przerwał odkładając koperte na komode i zdejmując buty, dopiero sobie przypomniałem o tej całej sytuacji i że wczoraj nie wzieliśmy listu, Erwin więc powinien być wdzięczny że Carbo przyszedł z listem

– niech zgadne, odwoziłeś Erwina i prosił cię żeby został? – zaśmiał się a ja byłem zbyt zdezorientowany żeby odpowiedzieć, w końcu skąd on wiedział jak to było? – za każdym razem gdy odwoziłem siwego po imprezie prosił mnie żebym został do skutku – wytłumaczył na co również się zaśmiałem – pójdziesz po niego? poczekam w salonie – poinformował spowrotem zabierając w dłonie list i poszedł w stronę salonu. bez większego zastanowienia poszedłem w stronę sypialni gdzie na łóżku czekał złoto oki, oczy miał zamknięte jednak gdy wszedłem do pomieszczenia od razu je otworzył by spojrzeć na mnie z uśmiechem

– Carbo przyszedł – poinformowałem jednak ten przewrócił oczami – chuj mnie to obchodzi, mieliśmy odpocząć – prychnął podenerwowany – Q wysłał nowy list – powiedziałem krzywiąc się na jego ostre słowa – niech się pierdoli i sam w końcu przyjdzie a teraz chodź i daj mi odpocząć – powiedział na ostatnie słowa łagodniejąc, tak jakby spędzanie że mną czasu miało być najprzyjemniejszą rzeczą na świecie – nie – odmówiłem – Carbonara czeka – powiedziałem na co jego wzrok z powrotem stał się ostry i gdy patrzył w moje oczy czułem jakby wbijał we mnie żyletki – nie pierdol i się kładź – powiedział nie odrywając ode mnie wzroku – nie Erwin, idziemy w tej chwili do salonu i nie chce słuchać twoich widzi misi – odmówiłem na co siwo włosy odwrócił ode mnie ponury wzrok, przez głowe mi przeszło że może byłem dla niego za ostry jednak odrazu to wybiłem z głowy, sam przecież przed chwilą taki był więc nie powinno to być problemem – szefitek prosi – powiedział bardziej smutno niż rozkazywująco co wzbudziło moje współczucie

– Labuś prosi – odparłem na co ten spojrzał na mnie jak na idiote, lecz i tak ten wzrok o wiele bardziej mi się podobał niż gdy był zły lub smutny – no nie wiem Laborant, nie wiem – powiedział siadając – zależy – uznał a ja wiedziałem o co chciał żebym spytał – od czego? – spytałem wiedząc że zaraz poprosi o coś idiotycznego – czy dostane przutulaska – powiedział przesłodzonym głosem na co się uśmiechnąłem, no cóż, myślałem że będzie miał większe wymagania, jednak nie będę narzekał – przyjmuje questa – oświadczyłem na co chłopak się zaśmiał, siwy powoli przysunął się do końca łóżka i wstał chwiejnie przede mną. przysunąłem się bliżej Erwina i oplotłem dłońmi jego talie przyciągając go do siebie, chłopak za to oplótł moją szyje kładąc głowę na moim ramieniu, staliśmy w takiej pozycji przez kilka sekund aż w końcu odsuneliśmy się od siebie

– chodźmy – powiedział nie zdejmując z twarzy uśmiechu, złapał moją ręke splatając nasze palce tak jak wczoraj i poprowadził mnie w kierunku salonu, puścił mnie dopiero przy kanapie a sam poszedł w stronę stołu i usiadł przy Carbo, ja za to usiadłem na przeciwko jego jednak już nie udało mi się złapać jego wzroku ponieważ patrzył z zaciekawieniem na biało włosego

– co tam Carbuś? – spytał od razu a na ustach Nicollo pojawił się ledwo widoczny uśmiech – Q dostarczył kolejny list – powiedział podając koperke do rąk pastora który spojrzał na nią uważnie – okej – przełknął ślinę powoli rozrywając papier za którym krył się list, gdy koperta była już otworzona chłopak powolnie wyciągnął kartkę papieru i położył ją na stół aby łatwiej mu było czytać

– witaj przyjacielu – zaczął – tak jak pisałem, mam dzisiaj dla ciebie zadanie – przerwał aby przełknąć śline – masz odzyskać skradziony chip z pierwszym oprogramowaniem które ma przejąć ludzki umysł, masz przejąć chip i oddać go nam, a złodzieja ZABIĆ – powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo. uśmiechnąłm się z wiedzą że w końcu się na coś przydam, w końcu jestem jedynym katem ekipy i nie wyglądało na to aby miało się to zmienić – broń i dalsze wskazówki dostaniesz z punktu widokowego – powiedział znowu mówiąc przesłodzonym głosem, tak jakby był zadowolony że dostanie bron – twój przyjaciel, "Q" – zakończył i spojrzał na Carbo porozumiewawco

– czy chodzi po prostu o wzgórze na zakonie? – spytał Nicollo chcąc wiedzieć czy jesteśmy podobnego zdania – pewnie tak – przytaknął siwowłosy – więc jaki jest plan? – spytałem przeskakując po obu chłopakach wzrokiem – może zrobimy tak – zastanowił się złoto oki – wszyscy jesteśmy zmęczeni po wczoraj, wrócie do domu, odpocznijcie, doprowadźcie sie do porządku, i o 18 spotkamy się na zakonie – zdecydował na co kiwnąłem głową aby pokazać ze się zgadzam

tak więc pozostawało tylko czekać...

(perspektywa Erwina)

wysiadłem z auta ponownie poprawiając swoją kurtke skórzaną, wyglądało na to że byłem pierwszy przed zakonem, jednak nie było co się dziwić, w końcu byłem 10 minut przed czasem. czułem już się o wiele lepiej, umyłem się i przebrałem, oraz oczywiście pomalowałem, wiedziałem że teraz byłem o wiele bardziej gotowy do działania i z niecierpliwością czekałem aż dowiem się kto jest celem do odjebania

chłopaki w końcu przyjechali, Carbo jak zwykle był w luźnych ciuchach, nie dziwiło mnie to biorąc pod uwagę że chłopak nie umie nawet ubrać garnituru... oraz Laborant, chłopak ponownie nosił swoją zwykłą maskę, miał długie buty i czarne spodnie, dodatkowo nosił długi, czarny płaszcz który uzupełniał jego strój. śmiechnąłem się do dwójki przyjaciół dopiero sobie zdając jak różne mają charaktery, musze przyznać, zapowiada się ciekawy dzień...

– idziemy? – wyrwał mnie z myśli Carbonara na co się uśmiechnąłem – tak – powiedziałem odwracając się aby iść w strone obserwatorium, jak zwykle namęczyłem się wchodząc po schodach ale nie ma co się dziwić, nie jestem kimś kto przepada za sprawnością fizyczną i woli siedzieć w łóżku niż nawet wyjść na spacer. gdy dotarliśmy na samą góre przystanąłem na chwile by złapać oddechu a kontem oka zobaczyłem że Nicollo robi to samo. w końcu gdy walące serce i oddech się uspokoiły rozejrzałem się, zobaczyłem przy ławce jakąś paczke która wzbudziła moją ciekawość, podszedłem do niej i przykucnąłem delikatnie dotykając kartonu, opakunek nie był zabezpieczony taśmą co mnie dziwiło, w końcu ktoś mógł tu przyjść i to zabrać, na szczęście nic takiego się nie stało. czując na sobie wzrok chłopaków powoli otworzyłem karton

zauważyłem w środku podłużny, czarny kształt, który najprawdopodobniej był bronią. wziąłem ją powoli w dłonie i wstałem zdając sobie sprawę co to za broń, odwróciłem się do chłopaków i zaden przez chwilę się nie odzywał – snajperka? – upewnił się Carbo zaskoczony z broni jaka wpadła w nasze ręce – snajperka – odpowiedziałem potwierdzająco, co prawda strzelałem z takiej broni tylko raz, jednak to nie powinno robić zbyt wielkiej różnicy – coś jeszcze? – spytał Labo uświadamiając nas że nie wiemy nawet kogo odjebać, przełknąłem ślinę odkładając broń na ławkę i spowrotem spojrzałem na paczce, jako że w środku było ciemno to musiałem szukać czegokolwiek dotykiem. w końcu w ręce wpadła mi kartka którą podnioszłem ostrożnie a następnie sam wstałem – list – plwiadomiłem podchodzą  bliżej lampy aby móc lepiej przeczytać, w odróżnieniu jednak od poprzednich kartek ta wyglądała bardziej jak instrukcia niż list...

"zadanie: odzyskać chip i zabić złodzieja

zleceniodawca: Q

wykonawca: Erwin Knuckles +2

cel: imie nieznane

adres: xxxx xxx

sposób zabicia: dowolny

miejsce dostarczenia chipu: punkt widokowy

czas: 1 dzień

zapłata: 3 mln"

westchnąłem czując jak trzęsą mi się ręce po przeczytania zlecenia, zadanie było łatwe, mieliśmy po prostu coś ukraść, wiedzieliśmy nawet skąd, lecz z jakiegoś powodu byłem zaniepokojony – coś nie tak? – spytał Carbo podchodząc do mnie, uśmiechnąłem się uspokajająco – no nie wiem jak wy, ale ża 3 miliony to ja chętnie – stwierdziłem nie chcąc aby myśleli że coś nie tak – ILEEE? – zaskoczył się Nicollo wyrywając mi kartke z dłoni aby zobaczyć to na własne oczy po czym zaczął czytać cały list na głos – "sposób zabicia: dowolny" – powtórzył Labo zwracając na siebie uwagę – a więc jaki plan? – spytał na co się uśmiechnąłem...

.
.
.
.
.
.
.

poszedłem jeszcze bliżej krawędzi dachu gdzie rozstawiłem się że snajperką. plan był banalnie prosty, stałem wcelowany w okno złodzieja jako obserwacyjny, miałem odstrzelić policje jakby się tu kręciła lub każdego kto pojawi się w oknach apartamentu. Carbo i Labo w tym czasie pójdą na podany adres i włamią się do mieszkania z nadzieją że cel śpi i będą mogli ukraść chip, wiedziałem jednak że pojawi się policja a gdy chłopacy się włamią odpali się alarm więc byłem gotowy na wszystko

na razie wszystko szło dobrze, Carbo i Labo dostali się do mieszkania i z klamką w ręce zaczeli przeszukiwać mieszkanie, w pewnym momencie Labo wyszedł z jednego pokoju i prędko zamyka za sobą drzwi, dokładnie tak jakby chciał kogoś tam zamknąć, Carbo widząc to poszpieszył się z poszukiwaniem chipu, w końcu zatrzymał się przy jednej z półek i wyciągnął telefon, usłyszałem dzwonienie w kieszeni więc prędko odebrałem – mamy chip! – powiedział radośnie na co się zaśmiałem – a Labo co stoi przy tych drzwiach? – spytałem na co Carbo na moment ucichł – w pokoju był jakiś typ, Labo twierdzi że ma broń więc zamknął go, myślę że dobrze zrobił, jakby policja dowiedziała się o strzałach to było by po nas – uznał a ja zgodziłem się z nim w myślach

– mieliśmy go zabić – przypomniałem – wiem przecież – oburzył się jak dziecko – jak wyjdziemy to pewnie wyjdzie z pokoju, masz naprzeciw drzwi okno, będziesz mógł go ma luzie trafić – powiedział a ja wiedziałem że ma racje – dobra, pośpieszcie się, chyba słysze już syreny policyjne – westchnąłem rozłączając się po czym spowrotem zacząłem celować z karabinu. zauważyłem jak chłopaki wychodzą z domu a drzwi z celem gwałtownie się otwierają, miałem już pociągnąć za spust kiedy zadałem sobie pytanie...

czy naprawdę chciałem zabić randomową osobę?...

syreny policyjne się zbliżały...

a co jeśli miała powód żeby to zrobić i Q jest zły?...

radiowozy zatrzymały się przed amartamentem...

co jeśli Q ma zamiar mnie po prostu wykorzystać?...

policja wchodzi do budynku...

z drugiej strony 3 miliony to wystarczająco aby przekupić taką kurwę jak ja...

drzwi do mieszkania się otwierają, muszę TERAZ podjąć decyzje...

co jest więcej wartę, 3 miliony czy życie?...

...

...

...

odpowiedź jest prosta...

...

...

...

pociągnąłem za spust...








pudło...

(perspektywa Laboranta)

odetchnąłem z myślą że w końcu ta misja się skończyła, Erwin odłożył chip do środka kartonu i szliśmy w stronę parkingu, Carbo musiał prędko jechać do domu jednak postanowiłem nie pytać o co chodzi, Erwin posłał mi niewinny wzrok patrząc jak idzie w stronę swojego auta

– do jutra! – powiedział uśmiechając się zadowolony, wsiadłem po stronie kierowcy i spojrzałem na niego krzywo co chyba wyczuł bo odwrócił odemnie wzrok – wsiadaj – rozkazałem uchylając drzwi po stronie pasażera – nie powinieneś się przemęczać – dodałem – sam pojadę – uznał odwracając się aby odejść w stronę miejsca gdzie zaparkował swoje lambo – Erwin, wsiadaj, odwioze cię, nie dlatego że nie chce aby coś ci się stało, po prostu będzie ci milej że mną niż jechać samemu – powiedziałem zażenowany prawdą którą powiedziałem, nie dodałem w tej wypowiedzi tylko jednego, mi też bardzo miło się spędzało z nim czas i o wiele bardziej wolałem odwieść go do domu niż siedzieć sam w moim mieszkaniu

siwowłosy odwrócił się spowrotem w moją stronę a ja dostrzegłem w jego oczach słabe błysnięcie – zapraszam królewne – dodałem żartobliwie widząc jak chłopak się zamyśla na środku parkingu, tym razem jednak Erwin nawet się nie sprzeciwiał, wsiadł na miejsce pasażera odkładając koło swojego siedzenia swoją nową broń – więc jedźmy – powiedział spowrotem unikając patrzenia na mnie, dokładnie tak jakby czuł moje spojrzenie. nie myśląc więc zbyt długo ruszyłem z miejsca parkingowego na zakonie, jednak przy najbliższym skrzyżowaniu zboczyłem z trasy i pojechałem w inną stronę co siwy najpewniej zauważył ponieważ wbił we mnie pytające spojrzenie

– podjedziemy jeszcze na sekundkę do mnie? zapomniałem filtrów a te mi się kończą – zaśmiałem się z zażenowania, akurat dzisiaj musiało mi się to stać, zawsze nosiłem filtry przy sobie, a nawet jeśli nie to w moim samochodzie były zazwyczaj zapasowe pary, ale nie teraz. tak więc akurat dzisiaj musiałem się wracać do apartamentu po filtry aby się nie udusić, w dniu w którym musiałem się zajmować złośliwym dzieckiem które domaga się atencji – pewnie – wzruszył ramionami ponownie spoglądają na drogę którą rozświetlały lampy

zaparkowałem w końcu przed moim apartamentem i pojechałem windą na moje piętro wraz z siwym. co prawda mówiłem aby został w samochodzie ale odmówił mówiąc że i tak musi do toalety, wszedłem do mieszkania przepuszczając w progu drzwi Erwina. chłopak od razu skierował się do łazienki a ja do salonu, znalazłem w końcu i zmieniłem filtr, jednak gdy wciąż nie słyszałem otwierających się drzwi od łazienki postanowiłem się nie śpieszyć. podszedłem do okna które z góry pokazywało miasto będące oświetlone teraz tylko przez lampy uliczne, była dzisiaj spokojna noc, wyglądało na to że nikt nie robił żadnych napadów i ludzie mogą spać spokojnie

położyłem dłoń na szybie czując jak bardzo jest zimna, uśmiechnąłem się wiedząc że poznaje każdą ulicze widoczną przez moje okno. w końcu tak się zamyśliłem że nie usłyszałem gdy Erwin wychodzi z łazienki, podskoczyłem z zaskoczenia czując jak siwowłosy od tyłu oplata dłonie wokół mojej talii i kładzie swoją głowę na moim ramieniu – ładny widok – uznał wciąż mnie nie puszczając, nie przeskadzało mi to jednak i przymknąłem zaspane oczy – Labo? – przerwał gdy ziewnął – jedziemy już? – spytałem odwracając się w jego stronę przez co musiał na chwilę zdjąć głowę z mojego ramienia – zapomniałeś o czymś? – spytał chowając twarz w mojej szyi co wyglądało uroczo – tak? – odpowiedziałem pytająco czując na skórze oddech młodszego – gdy byliśmy u mnie powiedziałeś że jak wrócisz to pójdziemy spać dalej – przypomniał przez co wszystko stało się jasne

– chcesz po prostu spać? – spytałem myśląc jakie to niedorzeczne – tak – odparł zawstydzony z tonu mojego głosu – a co z tego będę miał? – spytałem żartobliwie, w sumie to samo to że mógłbym się przespać było dla mnie wystarczającą nagrodą – buziaka? – zroponował śmiejąc się cicho – zgoda – powiedziałem uśmiechając się lekko, ku mojemu zaskoczeniu siwowłosy nie żartował i złożył na mojej szyi pocałunek, byłem jednak zbyt zdziwiony by coś zrobić. poczułem jedynie jak złoto oki puszcza mnie i łapię moją ręka a następnie bez zastanowienia ciągnie do sypialni

powolnie zszunąłem z siebie płaszcz i położyłem go na komodzie obok szafy podczas gdy Erwin bezkarnie układał się na moim łóżku, po chwili do niego dołączyłem przez co chłopak się uśmiechnął. gdy już wygodnie się ułożyłem siwowłosy ułożył się koło mnie kładąc głowę na moim ramieniu i przytulając się do mnie delikatnie – dobrych snów Labo – powiedział zamykając swoje jasne oczy – dobranoc królewno – odparłem cichutko, mimo to jednak nie zasnąłem, przez jakiś czas przyglądałem się jeszcze spokojnemu wyrazu twarzy chłopaka którego klatka piersiowa delikatnie się podnosiła i opadała. w końcu jednak zmęczenie zwyciężyło a ja zapadłem w sen...

(perspektywa Erwina)

ziewnąłem czując coraz to większe zmęczenie, była pierwsza gdy wróciłem do domu ukradzionym od Laboranta autem, była prawie że trzecia a ja nie pozwalałem sobie na sen. byłem po prostu zbyt ciekawy listu od Q żeby zasnąć, w końcu rozległo się pukanie do drzwi...

wstałem z powrotem pobudzony, poszedłem czym prędzej do drzwi, jednak gdy miałem już przekręcić klucz w zamku się wstrzymałem. robiłem to już wiele razy i za każdym razem wyglądało to tak samo, otwierałem drzwi, brałem list, zamykałem drzwi. teraz jednak wyglądało to inaczej, a może to umysł płata mi figle? zdecydowanie to przeczytaniu listu powinienem iść spać...

westchnąłem stwierdzając że mam jakąś pierdoloną paranoje, otworzyłem drzwi, na zewnątrz było bardzo ciemno więc ledwo zauważyłem kartkę na podłodze. podnioszłem ją że zdziwieniem zdając sobie sprawę że karta nie jest opakowana w kopertę, ciekawość jednak wzieła góre i spojrzałem na kartkę. jedyne słowo które było napisane czarnym tuszem było ledwie oświetlane przez światło pochodzące z mojego domu

"zawiodłeś."

otworzyłem szerzej oczy, to tyle co miał mi do przekazania? że zawiodłem? poza tym odzyskałem chip i wszystko było dobrze, więc nie rozumiem o co może chodzić. wzruszyłem w końcu ramionami zły na tego całego Q, jeśli miał problem to było posłać swoich ludzi a nie kliminaliste który nie umie zrobić nic bez swoich przyjaciół a oni bez niego! nie dużo myśląc zgniotłem kartke i wyrzuciłem ją przed siebie

w końcu poczułem jak coś cięzkiego z dużym impetem uderza w moją głowę, zamknąłem odruchowo oczy czując potworny ból i dzwonienie w uszach. nie dałem rady dłużej stać, upadłem tracąc świadomość od razu po tym jak moja głowa uderzyła w ziemie...

HEEEEEJ <3

wstawiam ten rozdział o 05:02, za niedługo ide spać ale to nie ważne.
niezmiernie mi miło gdy zobaczyłam że mój ff osiągnął tyle gwiazdek, oraz przez chwilę 1 miejsce w #

dziękuje wszystkim, tym czytającym, osobą które zostawiają gwiazdki, komentarze, lub po prostu są. to wszystko daje mi motywacje do pisania i daje mi radość z wiedzą ze moge wywołać na twarzy jakiegoś czytelnika uśmiech 💕

a tak poważniej to jesteście pojebani że czytacie opowiadanie nastolatki która wymyśliła tą książke 3 minuty przed snem <3

~3058 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #5city#ewron