Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟏.𝟎𝟐

━━━━━━━ ● ━━━━━━━

- Oi, pani Nephtys? Widziałam panią ostatnio w telewizji! To inspirujące, że kobieta pokazuje, że również może być bohaterem! - Niska, ciemnowłosa trzynastolatka zatrzymała Sarę, która akurat patrolowała ulicę. Miyo tylko wywrócił oczami. To była chyba trzecia taka sytuacja... w ciągu jednego patrolu! Zapisując się na praktyki do Hosomane oczekiwał nauki walki, jakiegokolwiek bohaterstwa. Zamiast tego dostał fukanie, ciągłe docinki ze strony przełożonej i przymus oglądania jej w interakcjach z fanami. Nie był bez winy - również okazywał jej zdecydowaną niechęć, a postawa, jaką przybrał, przychodząc do agencji, mogła zdecydowanie zniechęcić kobietę do dalszej współpracy. A jako iż Sarę łatwo było urazić, to widok pierwszoklasisty, który do jej agencji wszedł ze skwaszoną miną i zerowym entuzjazmem, zdecydowanie nie zadziałał korzystnie na ich relację.

- Słoneczko, mógłbyś nam zrobić zdjęcie? - spytała bohaterka, podając chłopakowi smartfona z włączonym aparatem. Błękitnowłosy niechętnie przyjął telefon do ręki i wykonał polecenie. Dopiero widząc, jak szczera była radość tej dziewczynki uświadomił sobie, że może to jednak nie było tak głupie, jak myślał? Przecież to dziecko właśnie dzięki Nephthys miało motywację do działania i potrafiło uwierzyć w swoje marzenia. Tylko bardziej się w tym utwierdził, gdy brunetka powiedziała:

- Ja również zostanę bohaterką w przyszłości!

Po czym odeszła nadal widocznie podekscytowana.

- A kiedy przejdziemy do prawdziwego bohaterstwa? - odezwał się Miyo, odtrącając od siebie te pozytywne myśli. On również nie chciał dać za wygraną w ich niemym konflikcie.

- Słoneczko - podkreśliła specjalnie kobieta, niby ta jedna miła ciotka na spotkaniach rodzinnych. Wyraz ten jednak był podszyty jadem. - Nie uważasz, że budowanie w społeczeństwie poczucia bezpieczeństwa nie jest częścią bohaterstwa? Skoro interesuje cię tylko walka, to czemu zdecydowałeś się na moją agencję? - W tym momencie odwróciła od niego wzrok i ruszyła dalej przed siebie, obserwując uważnie okolicę. Nasukawa zaskoczony ruszył za nią, rozważając jej pytanie. Nim jednak zdążył faktycznie zacząć się nad tym zastanawiać, przerwała mu Sara, nadal nie racząc go wzrokiem. - Oni szukają oparcia w takich jak my. Chcą mieć w nas przyjaciół i kogoś, komu mogliby powierzyć swoje zmartwienia. Ta bliskość sprawia, że nie boją się tak bardzo. W zasadzie to są narażeni na niebezpieczeństwa każdego dnia, najbardziej zagrożeni ze wszystkich grup naszego społeczeństwa. Mimo to nie wahają się, gdy wychodzą codziennie na ulicę. Żyją beztrosko, nie martwiąc się o siebie. A czemu? Bo mają nas. To jest nasza rola, Phantomie. Mamy sprawić, by ten porządek nie był zachwiany. - Dopiero wtedy obdarzyła go spojrzeniem, a Miyo ujrzał w jej wzroku coś, czego nie doświadczył od początku praktyk. Sara patrzyła na niego z sympatią, zrozumieniem i troską. Jej rysy twarzy jak gdyby złagodniały wraz z uśmiechem, który wykwitł na jej twarzy. W jednej chwili pożałował, że te cztery dni spędzili na ciągłym dogryzaniu sobie. Kiedy podczas walk w małej salce gimnastycznej budynku agencji walczyli między sobą w ramach treningu, Nasukawa nie mógł liczyć na krztę jakiejkolwiek wyrozumiałości czy ulgi. Teraz miał wrażenie, jakby wszystko między nimi się oczyściło. To był ich nowy początek.

---

Miękkie futerko otarło się o nogę Nephthys, kiedy ta podniosła filiżankę z matcha latte do ust. Kobieta spojrzała na stworzonko, domagające się uwagi u jej stóp i pozwoliła sobie pochylić, aby podrapać kotka za uszkiem. Ten jednak najwidoczniej zmienił nagle zdanie, bo wbił pazury w jej dłoń i uciekł. Sara prychnęła i spojrzała na zadrapania.

- Jak ja nienawidzę kotów - syknęła, biorąc chusteczkę i wycierając krew.

- Pewnie byłaś zbyt gwałtowna - oświadczył jej siedzący naprzeciwko brunet. Schylił się i złapał jednego zwierzaka, kładąc go sobie na kolanach. Kociak od razu rozłożył się i zamruczał.

- Nie możemy raz w życiu spotkać się w normalnym miejscu? - spytała, upijając łyk napoju. Nad jej ustami został wąs z mleka spienionego, przez co jej poważny, pretensjonalny wzrok wyraz twarzy tracił swoją moc.

- To moja ulubiona kawiarnia - sprostował Aizawa, obdarzając ją jedynie krótkim spojrzeniem. Głaskał pręgowanego dachowca pod brodą, najwidoczniej świetnie się przy tym bawiąc, ponieważ skupiał na tym większość swojej uwagi. - Masz coś pod nosem - dodał jeszcze, tym razem nie odrywając oczu od różowych poduszeczek kota.

Sara z poirytowaniem starła mleko znad wargi. Musiało to być bardzo wymowne, biorąc pod uwagę energię, w jaką to włożyła.

- Nic by się nie stało, gdybyśmy raz poszli do baru czy restauracji. Albo chociaż kawiarni bez sierściuchów - fuknęła. Mężczyźnie zadrżała powieka, jednak nie dał po sobie poznać, że te słowa go zirytowały.

- Nikt cię nie prosi, żebyś mnie nawiedzała w każdej wolnej chwili - stwierdził szorstko. - Powiedz lepiej, jak na praktykach.

- Myślałam, że nie spytasz - ożywiła się.

- I tak byś mi powiedziała - westchnął.

- Bardzo możliwe - zaśmiała się. - Miyo to skrzywdzony dzieciak. Jeszcze dużo pracy przed nim. Midnight musi nie mieć z nim łatwo... Chociaż akurat ona raczej z każdym potrafi się dogadać. Bądź co bądź jest dosyć podobny do mnie, jeśli chodzi o znajomości z innymi... Drzemie w nim potężna moc i świadomość tego go przytłacza. Cały czas wyrzuca sobie, że jest niewystarczający. Boi się sam siebie, ale nie chce tego pokazywać, bo uważa strach za słabość - westchnęła ciężko, czując jak nastrój drastycznie się pogorszył. - Miej na niego oko, Eraser. Nie chcę, żeby go stłumiono. Nie pozwólmy dzieciakom przeżywać tego samego co my - ze strony innych i samych siebie. - Rysy twarzy Sary nagle optycznie się wyostrzyły, a w jej złotych oczach pojawiła się powaga. Shouta podniósł wzrok i od razu wyczytał do czego piła. Świat bohaterstwa zmieniał się dynamicznie - oni jako przedstawiciele pokolenia młodych dorosłych już mogli to stwierdzić bez wahania. Za ich czasów świadomość była ogólnie niższa, nie każdy również zgadzał się ze zmieniającym się porządkiem świata. Bohaterstwo było ryzykowną ścieżką, aby zacząć się rozwijać - niepewny grunt, ciągłe wystawienie na krytykę i ogromna odpowiedź. Mimo to nadal mieli wobec siebie ogromne oczekiwania i wymagali perfekcji. Stąd też tak łatwo w tym zawodzie było stracić głowę.

- Dobra, ale może skończmy ten temat. Nie mam zamiaru się dołować - rzuciła Hosomane, odgarniając do tyłu turkusowe, ścięte asymetrycznie włosy. - Czemu po prostu nie sprawisz sobie własnego kota?

- Chciałbym mieć kota - odpowiedział krótko. - Ale nie jestem pewny, czy byłbym w stanie zapewnić im wystarczająco dużo uwagi. Może kiedyś sobie sprawię jakiegoś - powiedział niepewnie. Zawsze się tak zachowywał w obecności Sary. O ile jej szybko przeszła ta niezręczność związana z ich znajomością, tak Shouta potrzebował więcej czasu. Uważał, że okoliczności w jakich się poznali były nadzwyczaj głupie. No i był też cztery lata starszy od kobiety - i chociaż w ich wieku nie była to już taka duża różnica, to nadal, ze względu na charakter dziewczyny, która odkupowała sobie stracone lata nastoletnie swoim zachowaniem, zdecydowanie odczuwalna, a to wprawiało go w zakłopotanie.

- One i tak nie potrzebują za dużo czasu - stwierdziła beztrosko Hosomane.

- Nie po to chcę mieć zwierzaka, aby zostawiać go całe dnie samego. - Dla bruneta wydawało się to całkowicie oczywiste. Sara zaśmiała się z jego powagi, gdy to mówił. Melodyjny śmiech rozniósł się po kawiarni, zwracając uwagę najbliższych gości. Mężczyźnie zrobiło się głupio. Nie rozumiał, co ją rozśmieszyło i czy nie zrobił czegoś głupiego w tym momencie.

- Czasami jesteś całkiem zabawny, Eraser Head - stwierdziła Nephthys, widząc jego skonfundowanie.

---

Sara spojrzała ostatni raz przez okno, nim pociąg do Jokohamy wyruszył i zostawił Shoutę samego na peronie. Mężczyzna odetchnął z ulgą, widząc znikające sprzed oczu wagony. Lubił Hosomane, była jego dobrą znajomą i doceniał ich relację, ale wyjścia z nią na miasto były czasami męczące. Ciągły strach o to, aby przypadkiem nie spotkać jakichś paparazzi i świadomość, że mógł ten wieczór spędzić spokojnie, w swoim mieszkaniu (ewentualnie z Yamadą, który lubił wpadać do niego w równie niezapowiedziany sposób) zdecydowanie sprawiały, że nie potrafił się w pełni cieszyć ich spotkaniami. Musiał jednak przyznać, że dawały mu dużo radości. Przede wszystkim Sara zarażała wszystkich wokół swoją charyzmą i była swego rodzaju promykiem, rozjaśniającym otoczenie. A przynajmniej tak się prezentowała światu.

W końcu brunet wybudził się z tego chwilowego letargu i skierował z powrotem do auta. Westchnął ciężko, włączając się do ruchu drogowego. Wybrał sobie prawdopodobnie najgorszą możliwą godzinę - większość osób wracało właśnie z pierwszej zmiany, a co za tym idzie - ruch był bardzo natężony. Aizawa bębnił palcami o kierownicę, tkwiąc w korku. Zirytowany spojrzał przez okno i poczuł, jak jego kąciki ust unoszą się mimowolnie. Miał przed oczami swoją dawną agencję - to tam stawiał pierwsze kroki, tam się rozwijał. Tam po raz pierwszy ją spotkał.

Erase r Head przyglądał się grupce żółtodziobów, którzy mieli zasilić ich agencję w ramach "wypożyczenia" z innych, mniejszych agencji. Lustrował garstkę zestresowanych twarzy, opierając się o stół i czekając, aż jego przełożony przydzieli ich do grup. To wtedy pierwszy raz ją zobaczył. Młoda kobieta o śniadej karnacji stała z założonymi na piersi ramionami, starając się nie zdradzić emocji, które nią targały. Jej długie, proste włosy o turkusowej barwie opadały na ramiona i dekolt, który zakryty był złotym zdobieniem. Wymalowane na dolnej powiece i policzku oko Horusa zdecydowanie przywodziło na myśl Egipt - i słusznie, ponieważ cały wizerunek kobiety był kreowany właśnie na taki, aby przywodził na myśl właśnie egipski antyk. Widać to było w lnianej sukience, przepasanej sznurem w talii, złotej biżuterii na ramionach czy bandażach, zdobiących przedramiona i łydki, stylizowanych na podstarzałe i należące do mumii. Na pierwszy rzut oka wydawała się być bardzo pewna siebie, jednak uważniejszy obserwator szybko mógł dojrzeć, z jakim niepokojem złote oczy analizowały pomieszczenie. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały. Sara spojrzała na niego odważnie, niemal posyłając mu wyzwanie, aby zaznaczyć swoją dominację. Nie miała zamiaru dalej być popychadłem dla kolejnej grupy osób. Ta współpraca z agencją w Tokio miała stanowić dla niej nowy start, możliwość na debiut i zaistnienie w świecie bohaterstwa.

Shouta westchnął, wspominając tamtą chwilę. Nie spodziewał się, że wtedy Hosomane zostanie przydzielona do jego grupy, a wkrótce razem z dwudziestotrzylatką zostaną prowadzącymi sprawę tajemniczych morderstw. Doprowadzili ją wtedy do rozwiązania, zyskali ogólnokrajowy rozgłos... a rozstając się po zakończeniu współpracy po prostu poszli w innych kierunkach bez słowa pożegnania czy wdzięczności. Czasami Aizawa słyszał o Nephthys po tym jak założyła agencję czy jak przyjmowała kolejnych studentów UA do siebie na praktyki i staże (w perspektywie zatrudnienia ich w późniejszym czasie jako pomocników), ale nie miał z nią kontaktu aż do momentu, kiedy poznali się pod fałszywymi nazwiskami. Pisali ze sobą, nie zdając sobie sprawy z tego, że po drugiej stronie ekranu znajduje się ktoś, kogo twarz już znają. Kiedy doszło do ich spotkania, oboje chcieli wyjawić prawdę drugiej osobie o tym, że zbudowali znajomość na kłamstwach - i oboje nie spodziewali się, że nie tylko oni popełnili ten grzech. Teraz to wydawało się być całkiem zabawne, jednak patrząc na to realistycznie - to te wszystkie kłamstwa sprawiały, że nie ufali sobie do końca.

W końcu korek, w którym do tej pory tkwił mężczyzna, ruszył, a on udał się w stronę strzeżonego osiedla niedaleko od centrum. Zaparkował w podziemnym parkingu i ruszył windą na swoje piętro. Przekraczając próg mieszkania, uderzyło go przyjemne poczucie ciszy, spokoju i komfortu. Własne lokum stanowiło sferę pełnej wolności dla mężczyzny. Prawie puste, dosyć duże jak na japońskie standardy, utrzymane w stonowanej kolorystyce wyglądało dosyć nowocześnie i stylowo. Jedyną ozdobą były kaktusy i sukulenty, które przynosiła mu Hosomane przy okazji każdej wizyty, twierdząc, że "dodają tutaj jakiegokolwiek życia".

Shouta przeciągnął się i spojrzał na stertę referatów na biurku, czekających na sprawdzenie. Westchnął ciężko, przywracając umysł do szarej rzeczywistości. Nim jednak zajął się obowiązkami, skierował kroki w stronę aneksu kuchennego. Wyjął z szafki jeden z trzech kubków (pozostałych dwóch nigdy w życiu nie użył) i przez chwilę chciał sięgnąć po kawę. Pomyślał jednak o tym, że dopiero co jedną wypił, a nie miał ochoty ponownie zarywać nocki ze względu na wysoki poziom kofeiny we krwi. Wziął więc z kredensu herbatę paczkowaną i wstawił czajnik z wodą na kuchenkę. Hosomane prawdopodobnie ukrzyżowałaby mnie za takie herezje jak herbata z paczki, pomyślał podświadomie, zalewając napój. Zawsze to stanowiło dla niego mini rytuał, który pozwalał mu zresetować umysł. Oparł się o blat i spojrzał przez okno na słońce, które leniwie chyliło się ku zachodowi. Wszystko to wprawiało go w jakiś nostalgiczny nastrój: wspomnienie pracy w agencji, parzenie herbaty i wpatrywanie się w zachód słońca. Lubił rozkoszować się takimi codziennymi chwilami - szczególnie patrząc, że jego praca przynosiła mu wiele natrętnych i nie zawsze pozytywnych myśli. Z zamyślenia wyrwał go wibrujący telefon. Spojrzał na ekran, a widząc ikonkę wiadomości od Hosomane, która poinformowała go o szczęśliwym powrocie do siebie, wywrócił oczami.

- Jesteś jak cukier w mojej herbacie - wypowiedział na głos, wiedząc, że Sara i tak tego nie usłyszy. Wyjął torebkę z kubka i wziął go do ręki. - Szkoda tylko, że nie słodzę - dodał, udając się w stronę biurka, aby sprawdzić referaty.

━━━━━━━ ● ━━━━━━━

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro