Prolog
Znów miałem ten sam sen.
- Zbyt mocno! Nie naciskaj tych klawiszy tak mocno, Dipper!
Znów słyszałem ten sam głos.
- Dlaczego tak drżysz? Zimno ci?
Znów poczułem jego dłoń na moim ramieniu.
- Sosenko... Czy ty... Płaczesz?
Znów odwracałem głowę, odwracałem ją bardzo powoli.
- Nie przejmuj się...
Moment przed tym zanim dostrzegłem jego twarz, obudziłem się.
Znowu.
Cześć, jestem Dipper Pines. Już czwarty rok z rzędu przyjeżdżam z siostrą do Gravity Falls. Co roku jest praktycznie tak samo - wujkowie wracają i spędzamy z sobą naprawdę dużo czasu. Tym razem jest podobnie, tylko...
- Co noc mam ten sam sen, rozumiesz?
Wendy spojrzała na mnie niepewnie. Nie mogła tego zrozumieć. Spojrzała na słońce, które schowało się za koronami drzew i otworzyła kolejną puszkę Pitt Coli. Była ładna, jednak nie szalałem za nią tak, jak kiedyś. Poza tym planowała wyjechać pod koniec wakacji.
- Rozumiem...
Odgarnęła pasmo czarnych włosów, które kiedyś były rude (przefarbowała je) i upiła łyk napoju. Westchnąłem i podwinąłem nogi pod brodę, patrząc na wujostwo i moją siostrę. Mabel właśnie próbowała złapać Nabokiego, a Stan i Ford rozmawiali ze sobą przed wejściem głównym. Dostrzegłem koleżanki Mabel idące ścieżką. Dziewczyna też je dostrzegła. Zamachała do nich, podbiegając i uśmiechając się. Wkrótce została niemal zmiażdżona w uścisku Grendy.
- A co ci się śni? - Wendy wyrwała mnie z zamyślenia. I co miałem jej odpowiedzieć?
- Nieważne... - pokręciłem głową.
Nie wiedzieć czemu, nie chciałem nikomu o tym powiedzieć.
Mężczyzna. W sumie nawet nie mężczyzna, tylko chłopak. Ktoś w moim wieku.
Fortepian. Stoi w środku lasu, jest czarny i piękny.
Dłonie. Jego dłonie są łagodne, relaksująco zimne. Dotykają moich.
Głos. Jego głos jest miły dla ucha, ciepły i przyjazny.
Twarz. Nigdy jej nie widziałem. Ale wiem, że jest piękna.
Jest lipiec. Siedzę na dachu z moją przyjaciółką. Dni płyną leniwie.
Bawimy się, odkrywamy tajemnice, korzystamy z lata. Jest dobrze.
Ale...
Chciałbym wiedzieć, kim on jest.
Powoli dostaję obsesji. Nikt tego nie zauważa.
I tak mija moje życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro