Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-15-

Po powrocie z lotniska poszłam na spacer z Nadią. Przez najblizszy tydzien, biuro bedzie zamkniete. Wrócilyśmy ze spaceru i usłyszałam pukanie do drzwi. To mama Bartka.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Czeeść
Zrobiła Markowi berbate i śniadanie. Nadal jest chory.

Około godzine później włączylam telewizor. Oglądałyśmy wiadomości.
-Samolot lini lotniczej Ryinair z lotniska Chopina w Warszawie, rozbił się we Wiedniu. - mowili w wiadomosciach. Na poczatku sie za bardzo nie przejelam.
-Zaraz, co?!

Tak. To samolot którym leciał Bartek. Załamałam się. Wzielam telefon, zostawilam na dole Nadie z moją przyszłą teściową i poszłam na gore. Lezalam na lozku i szlochalam. Probowalam sie dodzwonić do Bartka. Bez skutku.

Uslyszalam pukanie do drzwi mojej sypialni.
-Prosze - powiedzialam wstając z łóżka i wycierając łzy z policzków. Byla to mama Bartka. Próbowała mnie pocieszyc ale nie bardzo jej to wychodzilo. Lezalam i płakałam. Nie mogłam przestac.

Zeszlam na dol porozmawiac z panią Marysią. Czulam sie okropnie. Płakałam cały dzień, mama Bartka u nas przenocowała. Wzielam sluchawki i włączylam moja ulubioną piosenke Justina Biebera.

~Pov Bartek~
Obudzilem się z bolem glowy, sam nie wiem gdzie. Wstalem i się rozejrzałem. Byłem pomiedzy jakimiś wysokimi budynkami. Nie wiedziałem gdzie byłem, i czego. Nic nie pamietalem. Co się właśnie stało, kim jestem, i gdzie mieszkam.

Poszłem w strone chodnika. Było tam sporo ludzi. Po tym, że było ciemno, poznalem że musi być późno. Byłem głodny i było mi zimno. Idąc przez chodnik, omijając ludzi włożyłem ręce do kieszeni. Poczulem w nich coś i wyciągnąlem. Byl to portfel. Uradowany otworzyłem go. Było tam 700 zł.

Doszlem do jakiegoś hotelu. Zaplacilem narazie za jedną noc w jednoosobowym pokoju. Kolejnego dnia wstalem około 8.30. Wyszłem z pokoju i zeszłem na dół na śniadanie. Zjadłem jakieś płatki z mlekiem. W portfelu był moj dowod. Przynajmniej wiem kim jestem... Bartłomiej Glowacki.

Szedłem przez ulicę. Gdzie? Sam nie wiem. Nagle podbiegla do mnie brunetka, przytulila mnie z łzami w oczach
-Bartek! Ty żyjesz! - Do końca nie wiedzialem co mam zrobic. Kto to?
-Eem.. - Spojrzalem w bok
-Nie.. Nie pamietasz mnie? - Widziałem, że jej oczy się zablyszczały jakby miala płakać. - To ja, Dominika.

Poszlismy razem do kawiarni. Opowiedziała mi kim naprawde jestem i kim jest ona. Nie pamietam niczego. Dowiedzialem sie ze moj ojciec w wyniku wypadku zmarł, a jego firma przeszla na mnie. Jestem jej szefem. Opowiada tez ze jej sie oswiadczylem i za 2 miesiace, mamy ślub. Było późno wiec przenocowalismy w hotelu, w ktorym spalem juz ostatniej nocy.

Kolejnego dnia wrocilismy samochodem Dominiki do Warszawy. Weszlem do domu. Jasny, przestrzenny, nowocześnie urzadzony. Jakaś kobieta gotowała coś. Gdy zamknelismy drzwi kobieta podeszła do mnie
-Bartek ! Synku! - moja mama?
Odwzajemniłem uscisk.

~Pov Dominika~
Po czasie, Bartek wrocił do normalnego życia. W jego biurze przedtem pracowało około 150 osób. No ale co z tego, jak część zapewne nie żyje. Po okolicy porozwieszał ogloszenia, w internecie także się oglosil na roznych portalach, stronach internetowych. Po tygodni zglosilo sie moze 60 osób.

Ciekawa jestem co z Dagmarą. Dzwonilam do niej. Po trzeciej probie... odebrala !
-Halo?
-Daga! Co z tobą? Gdzie jesteś?
-Ee z kim rozmawiam?
-To ja, Dominika - zdziwiona powiedziałam. Tłumaczylam jej kim jestem. Nie wierzyla mi w żadne slowo. Uznala ze nie moze zaufac byle komu.

***
OKEJKA. BARDZO BARDZO BARDZO WAS PRZEPRASZAM ZE NIE BYLO ROZDZIALÓW OSTATNIO. MIAŁAM ZLY HUMOR OSTATNIO. DUZO SIE ZMIENILO W MOIM ZYCIU. NA GORSZE.

ALE DOBRA... DZIS MOZE DODAM JESZCZE ROZDZIAL. JUTRO DODAM TEŻ. A W WEEKEND BEDZIE DUZO WIECEJ. NAPISZE NA ZAPAS XD BO NA TYGODNIU NIE MAM CZASU... PAA ;**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro