Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33.

- Czy on jest normalny? - mówię dość piskliwym głosem patrząc na Harry'ego, który skrzywił się na mój ton.

- Też sobie zadaję to pytanie w szczególności po tym co się ostatnimi czas od niego dowiaduję - wzdycha ciężko. - Z tego co widzę Eleanor zaczyna coś podejrzewać - wskazuje na kłócących się Lou i El.

- Nie dziwię się, z tego co mi opowiadała to wcale za ciekawie to się Lou w LA nie zachowuje - mówię tylko przyglądając się naszym przyjaciołom.

- Lepiej chyba będzie jak już wrócimy do domu - stwierdza mój chłopak i razem idziemy ich rozdzielić. Dla świętego spokoju razem z El siadamy z tyłu i przez całą drogę się nie odzywamy. W mieszkaniu każdy rozchodzi się w swoją stronę, ja zabieram Prince'a, na krótki spacer, podczas którego zdobywam się na zadzwonienie do Cara'y.

- Claire.

- Cara, proszę nie rozłączaj się – mówię natychmiast na co ona cicho się śmieje.

- Nie zamierzam, przemyślałam sprawę, nie powinnam się obrażać o coś takiego, miałaś rację.

- No i co tego jak teraz zasiałaś we mnie ziarno niepewności - mówię siadając na ławce w parku.

- Domyślam się, ale to nie jest rozmowa na telefon, za dwa dni będę w Nowym Yorku wtedy porozmawiamy - mówi na co szeroko się uśmiecham. - Teraz wybacz ale zaraz idę do studia.

- Nie ma sprawy, i Cara!

- Tak?

- Tęsknię za tobą - stwierdzam na co słyszę jej głośny śmiech.

- Ja za tobą też Claire, trzymaj się, widzimy się niedługo

- Do zobaczenia - mówię i się rozłączam, chwilę później zabieram Prince'a i wracamy do mieszkania, gdzie tym razem dochodzi do kłótni między Lou a Harry'm, milkną gdy tylko wchodzę do pomieszczenia.

- To może ja was jeszcze zostawię samych, żebyście mogli się na siebie powydzierać? - proponuję na co Harry szybko kręci głową i do mnie podchodzi.

- Nie, nie kochanie, Lou i tak miał gdzieś wyjść - mówi mój chłopak ciągnąc mnie w stronę sofy gdzie mnie usadza, a sam kładzie się z głową na moich kolanach. - Mam go dość jak na dzisiaj - mruczy gdy bawię się jego włosami.

- Pytać o co poszło, czy nie?

- Nie - powiedział stanowczo na co tylko mruknęłam i dalej bawiłam się jego włosami, chwilę później zasnął cicho mrucząc cos pod nosem. Następne pół godziny spędziłam na wpatrywaniu się w śpiącego Harry'ego, co wręcz uwielbiałam robić, to był jeden z niewielu momentów kiedy wyglądał tak słodko i niewinnie. Po niecałej godzinie dołączyła do nas Eleanor, która szybko wyszła z mieszkania gdy chłopcy zaczęli się kłócić i zaczęłyśmy oglądać jakiś jej ulubiony serial.

- Wiesz o co poszło? - pytam na co brunetka pokręciła głową.

- Nie, starałam się jak najszybciej wyjść - odpowiada.

- Dzwoniłam do Cara'y, będzie za dwa dni w Nowym Jork, mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnimy - odpowiadam głaszcząc Harry'ego po policzku, na co chłopak lekko się uśmiecha. Niestety kilka minut później do mieszkania wpada Tomlinson głośno trzaskając drzwiami, co straszy całą naszą trójkę. Harry siada i wściekły idzie za przyjacielem, chwilę później po raz kolejny zaczynają się na siebie drzeć. Zwlekam się z sofy i idę do nich, wchodząc do pokoju na szczęście zdążyłam uniknąć bliskiego spotkania z lecącą w moją stronę książką. - Co wy odpierdalacie? - pytam wściekła patrząc to na jednego to na drugiego. - Albo zaczniecie się zachowywać jak dorośli albo inaczej pogadamy.

- To wytłumacz to jemu! On się nie umie ogarnąć - warczy Harry wskazując na Lou.

- To po jaka cholerę wtrącasz się w moje życie?!

- A po taką, że jesteś moim przyjacielem i nie mogę patrzeć jak rozpierdalasz sobie życie przez jakąś jebaną lafiryndę! - wrzeszczy Harry patrząc na Lou wściekłym wzrokiem. - Czy ty myślisz o Eleanor? O tym jak ona się z tym wszystkim czuje? Bo nie wydaje mi się żebyś brał jej uczucia pod uwagę.

- Mam to wszystko w dupie! A wiesz dlaczego? Bo kurwa zostanę jebanym ojcem i choćbym na prawdę chciał cofnąć czas, to już nic z tym nie zrobię! - wydziera się Lou co zamyka nam usta.

- Mój Boże - mamroczę sama do siebie i odwracam się żeby wyjść jednak na mojej drodze stoi zapłakana Eleanor, wpatrując się w Lou ściąga pierścionek zaręczynowy i bez słowa wciska mi go w rękę, po czym szybko odchodzi niezauważona przez chłopaków. Chwilę stoję próbując przetworzyć to co się przed chwilą stało. Podchodzę do Tommo i daję mu pierścionek, po czym szybko wybiegam z mieszkania próbując złapać El. Na moje szczęście nie zdążyła odejść daleko, nic nie mówiąc mocno ją do siebie przytulam.

- Wiedziałaś o tym, że mnie zdradza? - pyta mocno mnie obejmując.

- Wiedziałam, ale nie chciałam być tą, która ci o tym powie - odpowiadam ciężko wzdychając.

- Podejrzewałam to - mówi pociągając nosem i odsuwa się ode mnie. - Ale chyba nie chciałam do końca dopuścić do siebie tej myśli.

- Kochanie tak mi przykro, nie zasłużyłaś na to - wzdycham.

- Nikt nie zasługuje na zdradę - przeciera mokre policzki i patrzy na mnie zapłakanymi oczami. - Pomożesz mi się spakować? W domu w Los Angeles.

- Jasne, w przyszły weekend powinnam być wolna - odpowiadam. - Wracasz do naszego mieszkania? Wyrzucę Harry'ego z sypialni i będziesz spać ze mną - stwierdzam dzięki czemu Eleanor lekko się uśmiecha, pomimo spływających po policzkach łez.

- Jesteś to dla mnie w stanie zrobić?

- Jasne, jak się raz prześpi w pokoju Gemmy nic mu się nie stanie - wzruszam ramionami.

- Skoro jesteś skłonna do takiego poświecenia to czemu nie, ale nie chcę na razie wracać do mieszkania - wzdycha. - Nie obrazisz się jak powiem żebyś sobie poszła? Chcę pobyć sama.

- Jasne El, wrócę do mieszkania i spróbuję zapanować nad tym co się tam dzieje - stwierdzam na co El tylko kiwie głową i odchodzi jedną z dróżek, a ja chcąc lub nie musiałam wrócić do chłopaków, już wchodząc do mieszkania słyszałam jak Harry i Louis rozmawiają o dziwo na spokojnie.

- Kompletnie nie wiem już co zrobić, to czwarty miesiąc - wzdycha Louis, a ja po cichu podchodzę do ściany przy wejściu do salonu.

- Przecież ci pomożemy Lou, jesteś naszym przyjacielem, fakt Claire pewnie będzie chciała cię zabić jak tylko wróci, bo na prawdę spieprzyłeś, ale wiem, że gdy jej przejdzie zrobi wszystko żeby ci pomóc - stwierdza Harry, co bardzo mi się nie podoba, fakt nie miałam zamiaru rezygnować z naszej znajomości, ale nie miałam też zamiaru być jego niańką i we wszystkim mu pomagać, w szczególności jeśli moje podejrzenia okażą się słuszne i matką jest Nadine.

- Nie byłbym tego taki pewien, wiesz jaka jest damska solidarność.

- Wiem, ale nie masz się czego obawiać, Claire zrobi dosłownie wszystko dla swoich przyjaciół.

- Żebyś się nie przeliczył kochany - mamroczę cicho idąc do sypialni, gdzie siadam w fotelu obok okna i jeszcze raz próbuję to wszystko przemyśleć, jakiś czas później do pokoju wchodzi Harry i staje za oparciem fotela.

- Powiedzmy, że sytuacja opanowana.

- Myślisz, że obiecując mu pomoc wszystko wróci do normy? - pytam wpatrując się w panoramę Nowego Jorku.

- Nie, ale nie możemy zostawić go w tym samego.

- Kto jest matką?

- Dobrze wiesz kto - wzdycha na co prycham.

- Eleanor wróci do mieszkania i nie wiem jak to zrobisz, ale nie chcę żeby Lou tutaj był - stwierdzam.

- Nie masz prawa go wyrzucić, to też mój przyjaciel i ci na to nie pozwalam.

- To nie przyjaciel jeśli leci do twojej byłej dziewczyny - odpowiadam zła. - Chcesz znowu to przechodzić? Chcesz znowu przez nią cierpieć? Tyle razy mi odpowiadałeś jak na kilka miesięcy zmieniła twoje życie w piekło i nadal chcesz mieć coś z nią wspólnego?

- Nie robię tego ze względu na nią, tylko na dziecko naszego przyjaciela, które nie jest niczemu winne.

- Jesteś pewien, że to jego dziecko? Jesteś pewien, że nie będzie powtórki jak z tobą? - pytam spoglądając na niego, wydawał się zraniony moimi słowami ale nie umiałam tego pojąć, tyle razy powtarzał mi, że Nadine to suka i ma nadzieje, że nigdy więcej nie wejdzie do jego życia, a teraz sam ją do niego wpuszcza.

- Nie mam pewności, dlatego chcę dopilnować osobiście żeby Lou zrobił testy DNA gdy dziecko się urodzi - odpowiada.

- Cokolwiek, rób co chcesz ale nie chcę jej widzieć w naszym mieszkaniu - zastrzegam.

- Jakim prawem mówisz mi kogo mogę, a kogo nie mogę wpuścić do mojego mieszkania, w którym ty mieszkasz tylko dlatego, że mam cię nie spuszczać z oczu? - warczy. - Nie masz prawa mi rozkazywać, nie gdy nie masz kompletnie pojęcia o niczym co się dzieje... - przerywa nam dzwonek do drzwi, to nie mogła być El, bo miała klucze do mieszkania, naszych rodziców i Gemmy nie było w kraju, a nikogo nie zapraszaliśmy.

- Nie zrobiłeś tego - patrzę na niego wściekłym wzrokiem i słyszę, że Louis otwiera frontowe drzwi.

- Tak zrobiłem, Lou i Nad musze sobie wszystko wyjaśnić - stwierdza wychodząc z pokoju.

Nie zastanawiając się ani minuty dłużej, wyciągam z szafy sportową torbę, którą zawsze zabierałam na siłownie i wrzucam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, później to samo robię z rzeczami El i bez słowa wychodzę z mieszkania. Szybko wybieram numer przyjaciółki lecz ta nie odbiera, wysyłam jej sms z adresem najbliższego hotelu i idę w stronę budynku. Po zapłaceniu za nocleg rzucam się na łóżko, nie mogąc uwierzyć w to co Harry robi ze swoim życiem. Nie ufałam Nadine i nie miałam zamiaru tego robić, co chyba do niego nie docierało. Kilkanaście minut później usłyszałam pukanie do drzwi, Eleanor pojawiła się dużo szybciej niż myślałam, po wyjaśnieniu całej sytuacji rozpłakała się i mocno mnie przytuliła.

- Ten kretyn nie tylko zniszczył nasz związek, ale może zrobić to samo z waszym - stwierdza przecierając mokre policzki. - Nie mogę uwierzyć, że całe nasze szczęście jest w stanie ulotnić się w ciągu sekundy i pozostawić po sobie kompletną pustkę.

- Mam złe przeczucia co do jej obecności w naszym życiu.

- Samo jej pojawienie się na naszej kolacji w The Nice Guy było złym omenem - stwierdza Eleanor grzebiąc w torbie po czym rzuca we mnie piżamą. - Idź weź prysznic.

- Jak to jest, że to ty mnie pocieszasz zamiast ja ciebie? - pytam wstając z łóżka.

- Może dlatego że w głębi duszy już dawno pogodziłam się z tym, że naszego ślubu nie będzie, trzy razy przekładaliśmy datę, aż w końcu Louis stwierdził, że może byśmy jeszcze trochę poczekali, wtedy dotarło do mnie, że on już chyba tego nie chce, naszego związku i wszystkiego co z nim związane, ten spacer uświadomił mi bardzo wiele, między innymi to że od dawna nasze uczucie się wypaliło, że byliśmy ze sobą bardziej z przyzwyczajenia niż z miłości, o ile kiedykolwiek na prawdę się kochaliśmy - wzdycha posyłając mi lekki uśmiech.

- Kochaliście się El, tylko nie wiem gdzie i kto popełnił błąd - odpowiadam odwzajemniając uśmiech i zamykam się w łazience, po prysznicu moje miejsce zajęła El, ze zmęczenia zasnęłam czekając na jej powrót. Następnego dnia z rana obudził nas telefon Eleanor, brunetka odebrała go cicho przeklinając na osobę, która do niej dzwoniła.

- Miałaś być dopiero jutro.... Powiem jej jak się obudzi i do ciebie przyjedziemy, wyślij mi tylko adres hotelu... Ok do zobaczenia później - mówi i się rozłącza.

- Kto to był? - pytam przecierając zmęczone oczy.

- Cara, przyleciała wcześniejszym lotem i jedzie już do hotelu - odpowiada zakopując się w pościeli. - Więc możemy jeszcze trochę poleżeć i pojechać do niej na śniadanie - stwierdziła, wzięłam do ręki telefon, który na moje nieszczęście się rozładował.

- Daj mi swoją ładowarkę - mówię na co jęczy niezadowolona ale podaje mi ją, po włączeniu telefonu pojawia się kilkanaście powiadomień o nieodebranych połączeniach i smsach . Większość była od Harry'ego i Lou, kilka od Gemmy i dwa od Cary. Szybko przeglądam smsy i odpisując Gemmie, że ma się nie martwić odkładam urządzenie.

- Do ciebie też dzwonili? - pyta Eleanor siadając.

- Tak, nawet Gemma wie, chociaż ona jest po naszej stronie - wzdycham wstając i idę do toalety, po powrocie ubieram się w czarne legginsy i tego samego koloru koszulkę, po czym narzucam na siebie bluzę i zaczynam pakować wszystkie nasze rzeczy do torby, którą później zabiera Eleanor gdy ja idę nas wymeldować. W między czasie Calder zamówiła dla nas taksówkę, która zawiozła nas pod hotel Cara'y, która czekała na nas w lobby.

- Boże tęskniłam za wami - mówi przytulając nas jednocześnie.

- My za tobą też - odpowiadam.

- Teraz idziemy na śniadanie, na którym powiecie mi co te dwa oszołomy przeskrobały, że nawet do mnie dzwonili pytać czy wiem gdzie jesteście - stwierdza zabierając naszą torbę. - Zaraz wrócę.

Tak jak powiedziała wróciła po kilku minutach i w trójkę poszłyśmy do pobliskiej naleśnikarni, gdzie każda z nas dostała zdecydowanie zbyt dużą porcje jak na nasz apetyt.

- To jest zbyt dobre żeby przestać jeść, nawet jeśli pęknę - stwierdza Eleanor.

- Masz rację - mówi Cara. - Ale muszę zrobić sobie chwilę przerwy, w tym czasie możecie mi powiedzieć co się stało.

- Nadine się stała - mówię odsuwając od siebie talerz kompletnie tracąc ochotę na jedzenie.

- Boże, co tak kretynka znowu zrobiła?

- Zaszła z Lou - odpowiada Eleanor z wściekłością wbijając widelec w naleśnika.

- Żartujesz?! - nie wiem czego było w niej więcej, wściekłości czy zaskoczenia, zaczęła mamrotać cicho przekleństwa ciągle powtarzając jak to Lou i Harry są głupi. - Chyba najwyższy czas żebym powiedziała ci o co chodziło mi z Harry'm - wzdycha nie patrząc na mnie. - Byliśmy kiedyś parą, musiałam w ramach kampanii dla Saksa przyjechać tutaj na kilka miesięcy, z racji tego, że znaliśmy się już wcześniej Harry zaproponował, że trochę mnie oprowadzi po Nowym Jorki i tak się zaczęło, kilka razy się umówiliśmy i postanowiliśmy spróbować, było to już jakiś czas po jego rozstaniu z Nadine, i cały czas powtarzał mi, że ona jest dla niego przeszłością, wszystko było dobrze do czasu gdy nie dostał zlecenia w Los Angeles, miał zrobić jakąś sesje okładkową ale nie chciał mi powiedzieć do jakiego magazynu i kto będzie na okładce, jak się później dowiedziałam Harry nie miał wcale żadnej sesji, poleciał do niej bo chciała się z nim spotkać, po powrocie zakończył nasz związek, bo to nie było to, każdy jego związek kończył się po spotkaniu z Nadine, bo nie przyzna się do tego ale on nigdy nie przestał jej kochać i zawsze do niej wraca - westchnęła. - Może się coś zmieniło w czasie gdy jest z tobą Claire, ale nie jestem co do tego pewna, tyle razy to przerabiał, każda modelka kończyła ze złamanym sercem gdy je zostawiał dla niej, i mówię ci to tylko, dlatego że nie chcę tego samego dla ciebie, za bardzo cię lubię Claire żebyś miała przez niego cierpieć - stwierdza ściskając moją dłoń.

- Dziękuje Cara - powiedziałam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. - Pomimo tego że nie polepszyło to wcale sytuacji to dobrze, że mi powiedziałaś - dodaję próbując się uśmiechnąć.

- Wiem Claire, ale nie mogłam ci tego nie powiedzieć widząc, że znowu to robi - twierdzi. - Nie chce żeby zniszczył to co jest pomiędzy wami, bo od kiedy go poznałam spotykał się z na prawdę wieloma dziewczynami, jednak żadna nie działała na niego tak jak ty, zmienił się ale na lepsze, i nie mogę patrzeć jak to niszczy.

- Dziękuję.

- Nie masz za co, zostajecie dzisiaj u mnie?

- Tak, zróbmy sobie typowo babski wieczór, bez rozmów o facetach, tylko my - proponuje Eleanor na co z chęcią przystaje, może przestane myśleć o Harry'm i tym całym bałaganie.

- Ale musimy iść do mnie zabrać kilka rzeczy - mówię niezadowolona, że nie zabrałam więcej naszych ubrań.

- Nie ma problemu, dokończymy jeść to możemy jechać do was zabierzemy wasze rzeczy.

Ponad pół godziny później wyszłyśmy z kawiarni i metrem pojechałyśmy do mojego mieszkania, Cara narzekała cały czas, że mogłyśmy zabrać taksówkę było by szybciej i nie dała sobie wytłumaczyć, że teraz była pora jednych z największych korków i metro było najlepszą opcją. Dojechałyśmy windą na odpowiednie piętro i po dość długim szukaniu kluczy w torebce w końcu otworzyłam drzwi i weszłyśmy do mieszkania, od razu poszłam do sypialni gdzie spakowałam rzeczy na kolejny dzień. Gdy miałam wychodzić z pokoju usłyszałam trzask drzwi i rozmawiające ze sobą osoby, po cichu wyszłam z sypialni i poszłam po raz kolejny w ciągu ostatnich dni poszpiegować.

- Dziękuję Harry, na prawdę wiele to dla mnie znaczy.

- Nadine robię to tylko ze względu na Lou - odpowiada mój chłopak siadając na sofie i wyciąga papiery w teczki.

- Nie wiem jak ci się odwdzięczę za wszystko co dla nas robisz, nawet po tym co zrobiłam ty nadal mi pomagasz, nie wiem czym sobie na to zasłużyłam - pociąga nosem a Harry wzdychając przytula ją do siebie, zaciskam mocno pięści z wściekłości. Podstępna żmija. Odsunęła się od Harry'ego i objęła dłońmi jego policzki po czym go pocałowała. Odrętwiała stałam jak wrośnięta w ziemię i czekałam aż Harry ją odtrąci, jednak to nie nastąpiło, Styles oddał pocałunek, mocno ją do siebie przyciągając.

- Claire jesteśmy gotowe, co się stało? - pyta Cara zwracając na nas uwagę całującej się pary.

- Nic przed czym mnie nie ostrzegałaś - mówię próbując zapanować nad napływającymi do oczu łzami.

- Claire - mówi Harry zrzucając z siebie Nadine jednak szybko się odwracam i wychodzę z mieszkania. - Claire zaczekaj!

- Zostaw ją Harry, zrobiłeś wystarczająco by... - więcej nie dosłyszałam, bo drzwi windy się za mną zamknęły, nie mogłam uwierzyć, że Cara miała rację, a ja byłam tak naiwna, że tego nie zauważyłam. Pociągając nosem przetarłam policzki i wyciągnęłam z kieszeni telefon.

- Halo? - mówi zaspanym głosem.

- Przepraszam proszę pana, nie sprawdziłam, która jest u was godzina.

- To nic Claire, coś się stało?

- Chciałam zapytać czy propozycja z Londynu jest nadal aktualna, wiem że termin mojego potwierdzenia współpracy minął już jakiś czas temu, ale jeśli nie jest jeszcze za późno...

- Claire spokojnie, jeszcze nie zaczęto projektować i tak propozycja jest nadal aktualna, jeszcze wczoraj do mnie dzwoniono czy nie zmieniłaś zdania, postanowiłaś przyjąć ofertę?

- Tak, nie chcę później żałować mojej decyzji , a to naprawdę duża szansa – stwierdzam pociągając nosem.

- Czy twoja decyzja ma coś wspólnego z moim synem?

- Nie – mówię nieprzekonana.

- Nie wiem co się między wami stało ale nie rezygnuj z niego tak szybko, to dobry chłopak ale podejmuje czasem złe decyzje...

- Tą decyzję podjął już kilka lat temu i nie umie z niej zrezygnować.

- Chyba wiem o kogo ci chodzi – ciężko wzdycha. – gemma przylatuje nas odwiedzić w tym tygodniu, może to dobry pomysł żebyś do nas przyleciała na jakiś czas.

- Mogę zabrać moja przyjaciółkę ze sobą? Nie chcę jej tutaj samej zostawiać.

- Oczywiście, że tak, powiem twojej mamie i mojej żonie, skontaktują się z tobą, a ja przekażę twoją odpowiedź komu trzeba odnośnie Londynu.

- Dziękuję panie Styles.

- Nie masz za co Claire, robisz to dla siebie nie dla mnie.

- Robią to tylko dzięki panu – uśmiecham się lekko.

- To akurat prawda – cicho się śmieje.

- Nie będę już panu przeszkadzać, dobranoc – mówię i się rozłączam.

Wiem że obiecałam wrócić do tego opowiadania już kilka razy ale kompletnie straciłam na nie wenę, nie będę was oszukiwać pisze je trochę z przymusu żeby tylko je dokończyć ale staram się zakończyć je tak jak od początku zakładałam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro