Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27.

Rozdział sprawdzany na szybko więc przepraszam za przeoczone błędy :)

Harry's POV. 

Serce mi stanęło gdy zauważyłem, że zgubiliśmy Claire, jak ja mogłem do tego dopuścić? Rozejrzałem się we wszystkie strony lecz nigdzie jej nie zauważyłem. 

 - Kurwa Lou co myśmy najlepszego zrobili - zapytałem przestraszony. 

 - Spokojnie Harry, Claire się znajdzie - próbowała mnie uspokoić Eleanor ale jeszcze bardziej mnie denerwowała. 

 - Ona się w ogóle nie powinna znajdować, powinna być tutaj z nami. 

El i Lou pomagali mi jej szukać, z marnym skutkiem, było mi tak cholernie wstyd z tego powodu.

- Boże jak ja mogłem do tego dopuścić? - pytałem sam siebie i gdy spojrzałem na wprost zobaczyłem dziewczynę obejmująca pomarańczowa maskotkę, dokładnie taką samą jaką wygrałem dla Claire. Natychmiast do niej poszedłem i przytuliłem mocno do siebie. - Nigdy więcej mi tak nie rób - powiedziałem przyciągając mocno do siebie ciało mojej dziewczyny. - Mało brakowało, a bym zawału dostał - westchnąłem całując ją w czubek głowy. 

 - Nie będę ale więcej mnie nie gub - poprosiła zaciskając pięści na mojej koszulce.

 - Nawet jeśli znowu się zgubisz, to ja zawsze cię znajdę, obiecuje - powiedziałem patrząc jej w oczy i ucałowałem jej usta. 

 - To dobrze - powiedziała uśmiechając się gdy zakończyliśmy pocałunek. - Teraz grzecznie zabierz mnie do domu. 

 - Dla ciebie wszystko, kochanie - powiedziałem ponownie dzisiejszego dnia i tym razem idąc za nią dołączyliśmy do naszych przyjaciół.  

- Cholera, nigdy więcej nam tego nie rób! - rozkazała Eleanor przytulając ją mocno do siebie.

- Nawet nie wiesz jakiego stracha nam napędziłaś, Harry prawie zszedł na zawał.

 - Dziwisz mu się? Sam miałeś go dostać - stwierdza El

- Wracajmy do domu, mam dość wrażeń na dzisiaj - proponuję.

Zgodnie odpuściliśmy sobie koncert i wróciliśmy do domu gdzie Claire oznajmiła, że i idzie wziąć prysznic.

- Kiedy Gemma przylatuje? - pyta Lou gdy siadam na kanapie i włączam telewizor, El każe mi włączyć na jakiś kanał muzyczny więc grzecznie to robię.

- Jutro koło 5 nad ranem powinna być na LAX, wiec musisz mi pożyczyć samochód żebym mógł po nią jechać - mówię, a on rzuca mi kluczyki.

- Tylko nie zarysuj - mówi grożąc mi palcem i idzie do kuchni po czym wraca z butelką piwa dla siebie i sokiem dla mnie. - Ty nie możesz - mówi.

- Przecież nic nie mówię - wzruszam ramionami i rozkładam się żeby było mi wygodnie. 

- Ja też idę pod prysznic, znajdźcie jakiś fajny film - oznajmia Eleanor. 

- Stary możemy chwilę pogadać? - pyta Louis gdy El znika ze schodów i gdy pokiwałem głową idziemy do garażu.

- Ej o co chodzi i dlaczego jesteś taki zdenerwowany? - pytam.

- Bo ja już tak dalej chyba nie mogę, nie wiem czy chce tego ślubu, ja nawet nie wiem czy dalej chcę być z El - mówi nie patrząc na mnie, a ja momentalnie przestaję się uśmiechać.

- Co ty pieprzysz?!

- Ja już jej chyba nie kocham, o ile w ogóle ją kochałem - mówi roztrzęsiony, a ja z wrażenia aż usiadłem na najbliższym kartonie co nie było dobrym pomysłem, bo mój tyłek się w nim zapadł.

- Jezus Maria, Lou! Ty chyba nie jesteś poważny!

- Harry ja ją zdradziłem - mówi szeptem, a mi szczęka opada.

Przez dobre kilka minut siedziałem i patrzyłem na niego próbując przetworzyć informacje, które przed chwilą usłyszałem.

- Wiesz, że lepiej będzie dla niej i dla ciebie jeśli ona się o tym nie dowie?

- Zdaję sobie w tego sprawę, nie chcę żeby przeze mnie cierpiała, nie zasługuję na nią - mówi przecierając twarz i pomaga wydostać mi się z tego przeklętego kartonu. 

- El sie załamie, a Claire mnie udusi - mówi.

- Choćbym chciał to nie umiem i nie mogę ci pomóc - wzdycham. - Musisz to sam rozwiązać.

- Chociaż mi nie pomogłeś to i tak dzięki. - mówi Lou.

- Co to za jedna? - pytam gdy czekałem aż Lou wypali papierosa.

- Lepiej żebyś nie wiedział - mówi tylko i wracamy do salonu gdzie tak jak El nas prosiła wybieramy film i czekamy na dziewczyny, Claire siada obok mnie trzymając w dłoniach maskotkę, na której widok od razu się uśmiecham.

- Spodobała ci się - mówię obejmując ją.

- Będę miała do kogo się przytulać gdy ciebie nie będzie obok mnie - mówi.

- Nemo będzie cie pilnować nie stary - mowie zabierając jej maskotkę i kładę się na sofie trzymając ją przy klatce piersiowej.

- Ej to moje - mówi wciskając się między mnie, a oparcie kanapy. - Znajdź sobie swoją!

- Tu jest moja maskotka - mowie kładąc dłoń na jej biodrze i całuje jej czoło na co marszczy nos. - Co?

- Śmierdzisz papierosami - mówi powtarzając ten sam gest gdy przysuwa nos do mojej koszulki.

- Wyglądasz jak słodki kotek.

- Pamiętaj, że słodkie kotki mają ostre zęby i pazurku - mówki, a ja daję jej pstryczka w nos, ta prycha i przytula policzek do zagłębienia w mojej szyi.  - Musimy jechać po Gemme na lotnisko dzisiaj - szepcze gdy film się zaczął.

- Ja pojadę.

- Obiecałam jej, że ją odbiorę - mówi  daje mi buziaka w policzek.

- Więc muszę cię zabrać ze sobą bo mnie zabije jeśli cie nie będzie - mówię wracając wzrokiem do telewizora. Zarówno Claire jak i Eleanor zasnęły gdzieś w połowie drugiego filmu, wiec zanieśliśmy je do pokoi i sami posprzataliśmy bałagan po przekąskach które dziewczyny przyniosły. Gdy skończyliśmy poszedłem prosto do łazienki gdzie wziąłem prysznic i w owinięty ręznikiem wróciłem do pokoju gdzie szybko założyłem na siebie bokserki i uprzednio ustawiając budzik położyłem się obok Claire, przytuliłem się do jej pleców i przykryłem nas szczelniej kołdrą po czym zasnąłem. Budzik zadzwonił jak na mój gust zbyt szybko, szybko go wyłączyłem i usiadłem patrząc na przeciągającą się Claire, która jęczała i marudziła. - Przykro mi kochanie, jeśli chcesz żebym żył i żebyś miała ze mnie jakiś pożytek to musisz wstać - mówię na co dostaję poduszką w głowę.

- Im jesteś głośniejszy tym bardziej działasz mi nerwy - mruczy.

- Ostatnim razem to ty byłaś głośna - mówię cicho wstając z łóżka.

- Dobrze ci radzę nie denerwuj mnie - mówi gdy stoję przy walizce szukając koszulki. Kilka minut później oboje jedziemy w stronę lotniska samochodem Lou, gdy weszliśmy na halę przylotów mieliśmy jeszcze chwilę czasu do przylotu więc poszliśmy na kawę, o którą Claire jęczała mi całą drogę.  

- Zabije ją! Nie mogła wybrać późniejszego lotu? - warczy Claire gdy pierwsze osoby z lotu Gemmy zaczęły pojawiać się na hali przylotów.

- Pewnie specjalnie taki wybrała za kare dla nas - mówię i zauważam moją siostrę. - No to szykuje się niezła pogadanka - mówię widząc jej wściekłą minę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro