27.
Rozdział sprawdzany na szybko więc przepraszam za przeoczone błędy :)
Harry's POV.
Serce mi stanęło gdy zauważyłem, że zgubiliśmy Claire, jak ja mogłem do tego dopuścić? Rozejrzałem się we wszystkie strony lecz nigdzie jej nie zauważyłem.
- Kurwa Lou co myśmy najlepszego zrobili - zapytałem przestraszony.
- Spokojnie Harry, Claire się znajdzie - próbowała mnie uspokoić Eleanor ale jeszcze bardziej mnie denerwowała.
- Ona się w ogóle nie powinna znajdować, powinna być tutaj z nami.
El i Lou pomagali mi jej szukać, z marnym skutkiem, było mi tak cholernie wstyd z tego powodu.
- Boże jak ja mogłem do tego dopuścić? - pytałem sam siebie i gdy spojrzałem na wprost zobaczyłem dziewczynę obejmująca pomarańczowa maskotkę, dokładnie taką samą jaką wygrałem dla Claire. Natychmiast do niej poszedłem i przytuliłem mocno do siebie. - Nigdy więcej mi tak nie rób - powiedziałem przyciągając mocno do siebie ciało mojej dziewczyny. - Mało brakowało, a bym zawału dostał - westchnąłem całując ją w czubek głowy.
- Nie będę ale więcej mnie nie gub - poprosiła zaciskając pięści na mojej koszulce.
- Nawet jeśli znowu się zgubisz, to ja zawsze cię znajdę, obiecuje - powiedziałem patrząc jej w oczy i ucałowałem jej usta.
- To dobrze - powiedziała uśmiechając się gdy zakończyliśmy pocałunek. - Teraz grzecznie zabierz mnie do domu.
- Dla ciebie wszystko, kochanie - powiedziałem ponownie dzisiejszego dnia i tym razem idąc za nią dołączyliśmy do naszych przyjaciół.
- Cholera, nigdy więcej nam tego nie rób! - rozkazała Eleanor przytulając ją mocno do siebie.
- Nawet nie wiesz jakiego stracha nam napędziłaś, Harry prawie zszedł na zawał.
- Dziwisz mu się? Sam miałeś go dostać - stwierdza El
- Wracajmy do domu, mam dość wrażeń na dzisiaj - proponuję.
Zgodnie odpuściliśmy sobie koncert i wróciliśmy do domu gdzie Claire oznajmiła, że i idzie wziąć prysznic.
- Kiedy Gemma przylatuje? - pyta Lou gdy siadam na kanapie i włączam telewizor, El każe mi włączyć na jakiś kanał muzyczny więc grzecznie to robię.
- Jutro koło 5 nad ranem powinna być na LAX, wiec musisz mi pożyczyć samochód żebym mógł po nią jechać - mówię, a on rzuca mi kluczyki.
- Tylko nie zarysuj - mówi grożąc mi palcem i idzie do kuchni po czym wraca z butelką piwa dla siebie i sokiem dla mnie. - Ty nie możesz - mówi.
- Przecież nic nie mówię - wzruszam ramionami i rozkładam się żeby było mi wygodnie.
- Ja też idę pod prysznic, znajdźcie jakiś fajny film - oznajmia Eleanor.
- Stary możemy chwilę pogadać? - pyta Louis gdy El znika ze schodów i gdy pokiwałem głową idziemy do garażu.
- Ej o co chodzi i dlaczego jesteś taki zdenerwowany? - pytam.
- Bo ja już tak dalej chyba nie mogę, nie wiem czy chce tego ślubu, ja nawet nie wiem czy dalej chcę być z El - mówi nie patrząc na mnie, a ja momentalnie przestaję się uśmiechać.
- Co ty pieprzysz?!
- Ja już jej chyba nie kocham, o ile w ogóle ją kochałem - mówi roztrzęsiony, a ja z wrażenia aż usiadłem na najbliższym kartonie co nie było dobrym pomysłem, bo mój tyłek się w nim zapadł.
- Jezus Maria, Lou! Ty chyba nie jesteś poważny!
- Harry ja ją zdradziłem - mówi szeptem, a mi szczęka opada.
Przez dobre kilka minut siedziałem i patrzyłem na niego próbując przetworzyć informacje, które przed chwilą usłyszałem.
- Wiesz, że lepiej będzie dla niej i dla ciebie jeśli ona się o tym nie dowie?
- Zdaję sobie w tego sprawę, nie chcę żeby przeze mnie cierpiała, nie zasługuję na nią - mówi przecierając twarz i pomaga wydostać mi się z tego przeklętego kartonu.
- El sie załamie, a Claire mnie udusi - mówi.
- Choćbym chciał to nie umiem i nie mogę ci pomóc - wzdycham. - Musisz to sam rozwiązać.
- Chociaż mi nie pomogłeś to i tak dzięki. - mówi Lou.
- Co to za jedna? - pytam gdy czekałem aż Lou wypali papierosa.
- Lepiej żebyś nie wiedział - mówi tylko i wracamy do salonu gdzie tak jak El nas prosiła wybieramy film i czekamy na dziewczyny, Claire siada obok mnie trzymając w dłoniach maskotkę, na której widok od razu się uśmiecham.
- Spodobała ci się - mówię obejmując ją.
- Będę miała do kogo się przytulać gdy ciebie nie będzie obok mnie - mówi.
- Nemo będzie cie pilnować nie stary - mowie zabierając jej maskotkę i kładę się na sofie trzymając ją przy klatce piersiowej.
- Ej to moje - mówi wciskając się między mnie, a oparcie kanapy. - Znajdź sobie swoją!
- Tu jest moja maskotka - mowie kładąc dłoń na jej biodrze i całuje jej czoło na co marszczy nos. - Co?
- Śmierdzisz papierosami - mówi powtarzając ten sam gest gdy przysuwa nos do mojej koszulki.
- Wyglądasz jak słodki kotek.
- Pamiętaj, że słodkie kotki mają ostre zęby i pazurku - mówki, a ja daję jej pstryczka w nos, ta prycha i przytula policzek do zagłębienia w mojej szyi. - Musimy jechać po Gemme na lotnisko dzisiaj - szepcze gdy film się zaczął.
- Ja pojadę.
- Obiecałam jej, że ją odbiorę - mówi daje mi buziaka w policzek.
- Więc muszę cię zabrać ze sobą bo mnie zabije jeśli cie nie będzie - mówię wracając wzrokiem do telewizora. Zarówno Claire jak i Eleanor zasnęły gdzieś w połowie drugiego filmu, wiec zanieśliśmy je do pokoi i sami posprzataliśmy bałagan po przekąskach które dziewczyny przyniosły. Gdy skończyliśmy poszedłem prosto do łazienki gdzie wziąłem prysznic i w owinięty ręznikiem wróciłem do pokoju gdzie szybko założyłem na siebie bokserki i uprzednio ustawiając budzik położyłem się obok Claire, przytuliłem się do jej pleców i przykryłem nas szczelniej kołdrą po czym zasnąłem. Budzik zadzwonił jak na mój gust zbyt szybko, szybko go wyłączyłem i usiadłem patrząc na przeciągającą się Claire, która jęczała i marudziła. - Przykro mi kochanie, jeśli chcesz żebym żył i żebyś miała ze mnie jakiś pożytek to musisz wstać - mówię na co dostaję poduszką w głowę.
- Im jesteś głośniejszy tym bardziej działasz mi nerwy - mruczy.
- Ostatnim razem to ty byłaś głośna - mówię cicho wstając z łóżka.
- Dobrze ci radzę nie denerwuj mnie - mówi gdy stoję przy walizce szukając koszulki. Kilka minut później oboje jedziemy w stronę lotniska samochodem Lou, gdy weszliśmy na halę przylotów mieliśmy jeszcze chwilę czasu do przylotu więc poszliśmy na kawę, o którą Claire jęczała mi całą drogę.
- Zabije ją! Nie mogła wybrać późniejszego lotu? - warczy Claire gdy pierwsze osoby z lotu Gemmy zaczęły pojawiać się na hali przylotów.
- Pewnie specjalnie taki wybrała za kare dla nas - mówię i zauważam moją siostrę. - No to szykuje się niezła pogadanka - mówię widząc jej wściekłą minę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro