23.
- Kurwa tak! - krzyknęła zadowolona Gemma zaraz po tym jak nam przerwała. - Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie! Jesteście tacy słodcy! - zachwycała się, a ja oparłam czoło o ramię nadal wiszącego nade mną Harry'ego.
- Boże, teraz nie da nam spokoju - mruknęłam co wywołało u niego śmiech.
- Mówi się trudno, było warto ryzykować - powiedział Harry zsuwając się ze mnie.
- Tutaj się zgadzam - powiedziałam i usiadłam. - Nie wiem jak wy ale ja jestem zmęczona i chce się jeszcze wyspać przed lotem.
- Wszyscy idziemy spać, ja mam jutro z rana próbę do pokazu - powiedziała Gemma wstając.
Piętnaście minut później leżałam już w łóżku z wilgotnymi włosami i czekałam na Harry'ego, który zajmował łazienkę. Wyszedł z niej chwilę później i położył się obok mnie.
- Tak bardzo chcę spać - jęknęłam przytulając się do poduszki. - Harry?
- Co? - zapytał odwracając głowę w moją stronę.
- Zrobisz mi herbatkę? - zapytałam przytulając się do jego ramienia i usłyszałam głośne westchnienie.
- Zaraz wrócę - powiedział siadając i chwilę później wyszedł z pokoju.
HARRY'S POV
Zszedłem po schodach do kuchni gdzie zaparzyłem Claire jej ulubioną - jak na tę chwilę herbatę gruszkowo czekoladową i wróciłem do pokoju, uważając żeby jej nie rozlać.
- Proszę słonko - powiedziałem stawiając kubek na jej szafce nocnej, gdy na nią spojrzałem zorientowałem się, że śpi. Pokręciłem uśmiechnięty głową i położyłem się obok niej, przykryłem ją kołdrą i patrzyłem jak śpi pijąc zaparzoną przed chwilą herbatę.
Rano obudził nas budzik, wyłączyłem hałasujące urządzenie i spojrzałem na nadal śpiącą Claire, mruknęła coś niezrozumiałego i otworzyła jedno oko.
- Wstajemy słonko - powiedziałam na co natychmiast je zamknęła i zakryła głowę poduszką. - Claire nie bądź dziecinna, za dwie godziny mamy być na lotnisku.
- Nie mogłeś wybrać jakiejś późniejszej pory? - pisnęła gdy zdjąłem z niej kołdrę i usiałem okrakiem na jej brzuchu. - Złaź ze mnie grubasie! - krzyknęła gdy zabrałem jej poduszkę.
- Nie jestem gruby!
- Piórkiem też nie jesteś więc spadaj - powiedziała wbijając paznokcie w moje żebra, na co złapałem jej dłonie i uniosłem nad jej głowę.
- Nie grzeczna dziewczynka - mruknąłem kręcąc głową.
- Już nie będę - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Mam taka nadzieję - powiedziałem składając całusa na jej ustach, następnie puściłem jej nadgarstki i zszedłem z niej. - Idziemy na śniadanie.
- Nie mogę się chociaż ubrać?
- Nie - zakomunikowałem i wziąłem ją na ręce, co wywołało u niej kolejny już dzisiaj pisk.
- Harry bądź poważny! - krzyknęła klepiąc mnie po klatce piersiowej na co tylko prychnąłem.
- Ja jestem całe życie poważny.
- Nie wydaje mi się.
- Coś mi insynuujesz?
- To, że zachowujesz się jak dziecko.
- Mam dopiero 25 lat, mam do tego jeszcze prawo!
- No właśnie, masz 25 lat, najwyższy czas wydorośleć -powiedziała.
- Śniadanie wam zaraz wystygnie, siadać i nie marudzić więcej - przerwała nam Gemma wskazując zastawiony stół.
Posadziłem Claire na krześle i zająłem te obok niej od razu zaczynając jeść, w między czasie dostrzegłem telefon leżący na stoliku w salonie, szybko po niego poszedłem i zauważyłem kilka powiadomień, zignorowałem prawie wszystkie oprócz jednego, a mianowicie tego o oznaczeniu na zdjęciu, które Gemma dodała na Instagram'a.
Nie ma nic lepszego niż ten widok, obecnie mój ulubiony ♥♥♥ @harrystyles @clairedornan
@caradelevingne spójrz tylko na to ♥
- Ale słodkie, kto to? - zapytała Claire patrząc mi przez ramie.
- To my - odpowiedziałem jej i spojrzałem na Gemmę, która wchodziła do kuchni. - Musiałaś prawda?
- Tak, jesteście jak te wszystkie pary z tumblr'a.
- Wiec trzeba było to wrzucić do sieci? Nie trzeba było tego zachować dla siebie albo już w ostateczności wysłać to zdjęcie do Cary sms'em?
- Miałam polecenie z góry żeby to zrobić - powiedziała patrząc na mnie.
- Mama?
- Tata.
- Świetnie - westchnąłem i rzuciłem telefon na stolik.
Reszta śniadania minęła w ciszy, później poszliśmy się ubrać i po pożegnaniu z Gemmą pojechaliśmy na lotnisko, gdzie wsiedliśmy do samolotu i zostało nam czekanie na wylot.
- Co będziemy tam robić przez całe dwa tygodnie? - zapytała Claire gdy już siedzieliśmy na swoich miejscach.
- Słodkie lenistwo - oznajmiłem uśmiechając się do niej. - Tak na poważnie to Lou planował zrobić tobie i El małą sesję w Hollywood, a poza tym to jeszcze nie wiem.
- Ok - odpowiedziała i włączyła tablet, na którym zaczęła czytać książkę.
Cały lot nie przebiegł źle, poza tym, że się strasznie dłużył to było w miarę dobrze, Claire całą drogę czytała, a ja zajmowałem się wszystkim po kolei żeby się nie nudzić, co wbrew pozorom wcale nie było łatwe.
- No w końcu - westchnąłem gdy wychodziliśmy z samolotu na płytę lotniska.
- Oj tutaj się z tobą zgadzam - powiedziała Claire wyginając się we wszytstkie strony co strasznie mnie rozbawiło. - Louis już na nas czeka z El.
- To zabieraj swoją torbę i idziemy - powiedziałem zabierając swoja walizkę, następnie jej gdy już ją zabrała i poszliśmy w stronę hali przylotów.
- Dornan! Styles! - krzyknął Louis gdy byliśmy już niedaleko nich.
- Tomlinson ciebie też miło widzieć ale nie musisz się tak drzeć - powiedziała Claire i się do niego przytuliła.
- Czemu ja jak zwykle dowiaduje się ostatnia? - zapytała Eleanor z wyrzutem gdy przytuliłem ją na powitanie.
- Niby o czym?
- O tym, że jesteście razem! Zawsze o wszystkich twoich dziewczynach dowiaduje się od Gemma'y!
- Nie jesteśmy razem - zaprzeczyłem. - Jeszcze.
- Co?! Czemu?
- El wybacz ale to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy - powiedziałem odsuwając się i moje miejsce zajęła Claire.
- Dobrze cię znowu widzieć - powiedział Lou zabierając jedną z walizek i przyglądaliśmy się dziewczynom.
- Ciebie też karaluchu - powiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko widząc jego zirytowaną minę.
- Uduszę ją za to przezwisko - warknął.
- Ty ją nazywasz poczwarą, myślę, że to sprawiedliwe.
- Ale żeby karaluch?
- Zawsze mogłeś być jakimś pudlem albo krasnalem.
- Na pudla to ty się nadajesz z tymi swoimi loczkami - powiedział uśmiechnięty.
- A ty na krasnala, karaluchu - prychnąłem.
- Dobra, jedziemy do domu, jestem strasznie głodna i mam nadzieje, że coś dobrego ugotowaliście - powiedziała Claire przerywając nasza małą sprzeczkę więc chcąc lub nie, poszliśmy za dziewczynami w stronę wyjścia z lotniska.
Sama jazda do domu Tomlinsona i Calder była strasznie męcząca, oboje zadawali mnóstwo pytań, na które zarówno mi jak i Claire nie chciało się odpowiadać, ja wymigałem się zadzwonieniem do mamy, a Claire zasnęła z głową opartą o moje ramię. Louis skwitował to stwierdzeniem, że ona mogła by całe życie przespać gdyby jej na to pozwolono. Nie wnikałem w szczegóły zajęty dalsza rozmową z mamą, gdy skończyła przedstawiać mi mój grafik po naszym powrocie zdążyliśmy do jechać do domu.
- Słonko, wstajemy - obudziełm Claire, która nie ukrywała, że jest niezadowolona z pobudki.
- Nie chce mi się - mruknęła zabierając głowę z mojego ramienia i przetarła zaspaną twarz rękoma.
CLAIRE'S POV
- Witamy w naszych skromnych progach - powiedział Louis wysiadając z samochodu. Zrobiliśmy to samo, pierwsze co zrobiłam to przyjrzenie się posiadłości .
Był to nowoczesny dom, najeżał do tej kategorii, które zawsze mi się podobały i w tym momencie strasznie im zazdrościłam. Może nie był zbyt duży ale wystarczał w zupełności dla dwóch osób i odwiedzających ich gości.
- Podoba ci się? - zapytała Eleanor gdy przyłapała mnie na wgapianiu się w budynek.
- Po co pytasz jak dobrze wiesz, że tak? - odpowiedziałam pytaniem uśmiechając się.
- Trochę się pośpieszyliśmy z kupnem, posiadłość obok jest większa i ładniejsza.
- Nie przesadzaj, w tym momencie wam zazdroszczę - powiedziałam prawdę.
- Ale nie widziałaś tej obok, wystawiono ją na sprzedasz dzień po tym jak kupiliśmy ten dom, z bólem serca przelewałem pieniądze na konto agencji, która go wystawiła.
- Możemy iść ją jutro zobaczyć? - zapytałam podekscytowana.
- Nawet dzisiaj możemy, tylko trzeba zadzwonić do agencji i umówić się na konkretną godzinę.
- Więc ty się tym zajmiesz, podczas gdy ja będę zwiedzać wasz dom - zaproponowałam i razem z Eleanor weszłyśmy do budynku zostawiając Harry'ego i Lou na podjeździe z naszymi walizkami.
- Zamierzasz kupić dom? - zapytała El gdy weszłyśmy do salonu.
- Na razie to mnie nie stać na niego ale popatrzeć nie zaszkodzi, najpierw kupię sobie samochód, później mieszkanie, a dopiero później pomyśle o domu na drugim końcu końcu Stanów - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci się wyprowadzić to się grubo mylisz! Mieszkasz ze mną, w jednym pokoju i jednym łóżku, to się w najbliższym czasie nie zmieni! - powiedział Harry stojący w wejściu do salonu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro