*2*
Usiadłam w salonie swojej przyjaciółki i obserwowałam jej powolne ruchy. Podeszła bliżej mnie w pięknej różowo-bladej sukience i zaczęła się obracać. Dzisiejszego wieczoru mamy pójść na urodziny naszego znajomego. Właśnie pomagam jej w doborze ubrań.
-Jest...ładna.
-Tylko tyle? A może ty się nie dostajesz, bo masz zły gust? Dla mnie jest idealna.
-Dzięki...a co do kastingów...
-Przyjęli Cię? -zaczęła skakać z radości i usiadła mi na kolanach tuląc się.
-Nie, ale spotkałam całkiem sympatycznego chłopaka...będę z nim współpracowała, bodajże.
-Em, Co?- zaśmiała się cicho myśląc, że tego nie usłyszę
-Ile go znasz?
-Zaledwie dwa dni- było mi głupio o tym rozmawiać.
-A przystojny jest?
-Nie wiem, nie patrzyłam na niego...w ten sposób.
-Jeżeli jest, to uważaj, bo może Cię...no wiesz...
-Wydawał się być bardzo poważnym chłopakiem...już jutro się mamy spotkać i serio się boję. Pomożesz mi coś wybrać do ubrania? Będzie mnie fotografował i chcę...
-Fotografował? Jeju Wiktoria, chcesz się dać fotografować jakiemuś obcemu chłopakowi?
-Pokazywał mi swoje prace. Są naprawdę dobre, aż za bardzo, żebym się nie zgodziła, poza tym powiedział, że odkupi mi telefon.
-Pewnie tylko tak powiedział, żebyś się zgodziła- przewróciła oczami.
-Wyszukałam go w Internecie i ma dużo pozytywnych opinii, chociaż nie jest aż tak bardzo znany jak Ci, u których byłam na kastingach- wyciągnęłam w jej stronę telefon ze stronką z opiniami na jego temat.
-Widzisz?
-Jakub Chuptyś...nie słyszałam o nim nigdy, ale wydaje się być bardzo... przystojny- uśmiechnęła się podgryzając wargę.
-Też o nim nie słyszałam, ale co mi tam. Nie dostanę innej szansy od świata. To może być właśnie ta okazja, ta która obróci moje życie o 180 stopni Monika. To naprawdę może być to.
-Albo twoja największa porażka, bo Cię wykorzysta. Albo wrzuci twoje zdjęcia do Internetu, albo do swojego fapfolderu, bo masz wszystko ładnie wyprofilowane- zaczęła ściągać sukienkę i ułożyła ją złożoną na krześle siadają obok mnie.
-Wyprofilowane?
- Nie mogłam znaleźć innego słowa- znowu przewróciła oczami i podniosła się szybko ciągnąć mnie za rękę.
-Musimy podjąć decyzję w co ty się ubierzesz. Śmiało, wybierz coś co Ci się podoba. Wyjątkowo na dzisiaj Ci to pożyczę.
-Oh jaka ty chojna. Powinnaś zostań prezydentem RPA albo coś w tym stylu- ukłoniłam się jej i uśmiechnęłam zadowolona z tego co powiedziałam.
- Nie przesadzaj już, bo zaraz zmienię zdanie młoda - zmierzyła mnie wzrokiem, aż w końcu nie znalazłyśmy się w jej pokoju. Na łóżku leżało kilka sukienek i spódniczek, szafa była otwarta, a na podłodze mogłam dostrzec opakowanie od nowej bielizny, którą ma na sobie.
-Tu masz sukienki- wskazała na łóżko
-A tutaj jakieś tam topy i nie topy, jakbyś chciała coś bardziej "normalnego".
-Hmmm...okej. Chyba coś na siebie znajdę w tym bałaganie- delikatnie się uśmiechnęłam i weszłam w głąb pokoju.
-Zostawiam Cię samą. Przyjdź za chwilę na dół w swojej stylówce- zabrała swoje codzienne ubrania i wyszła.
Kiedy Monika wyszła z pokoju, mój wzrok padł od razu na szarej sukience leżącej w kącie. Podeszłam bliżej i ją chwyciłam. Sięgała mi mniej więcej do połowy ud i miała średniej wielkości dekolt. Tył miała odkryty, a dół ładnie rozkloszowany.
Uśmiechnęłam się na jej widok i otworzyłam szybko dolną szufladę w komodzie, gdzie zaczęłam szukać ciemnych rajstop. W końcu je znalazłam i mogłam się przebrać w sukienkę, którą znalazłam w stercie ubrań.
Zeszłam po chwili na dół do przyjaciółki. Siedziała przed telewizorem i oglądała "Przyjaciół".
Typowa laska.
-Hej!- lekko uniosłam głos, żeby na mnie spojrzała
-Co ty na to?
-Ou...wiesz dlaczego dawno zapomniałam o tej sukience? Bo na mnie dobrze nie leżała, ale ty wyglądasz w niej naprawdę dobrze. Możesz ją sobie zatrzymać.
A teraz dawaj do łazienki bo mamy zaledwie 3h na ogarnięcie się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro